Kobiety z Ravensbrück. Sarah Helm

Читать онлайн.
Название Kobiety z Ravensbrück
Автор произведения Sarah Helm
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788380972926



Скачать книгу

w obozie były do spółki Lagerälteste Bertha Teege i Luise Mauer, niemieckie komunistki. Bertha dzierżyła stanowisko od stycznia 1941 roku, ale latem nastąpił taki nawał pracy, że trzeba było ją podzielić na dwie osoby. Często widywane u boku Langefeld lub krążące po Lagerstrasse z wiadomościami, obie były później niezmiennie wspominane jako duet.

      Na pierwszy rzut oka trudno wytłumaczyć awans Berthy i Luise; niczym nie różniły się pod względem pochodzenia od zwykłych niemieckich komunistek w obozie. Bertha, córka wytwórcy mebli, pracowała przed wojną jako księgowa, potem przyłączyła się do komunistycznej opozycji i wyszła za komunistę z lokalnego parlamentu. Urodziła dwoje dzieci. Luise, fryzjerka, również poślubiła komunistycznego polityka i pracowała dla partii jako kurierka. Miała córkę. Historie aresztowania i uwięzienia obu kobiet przypominały wszystkie inne, a po przybyciu do obozu nie uczyniły na nikim żadnego wrażenia.

      A jednak, według opinii Langefeld, Bertha Teege i Luise Mauer były oczywistymi kandydatkami. Komunistki będą postępowały zgodnie z rozkazami, a od czasu „spisku” kobiety te okazały się godnymi zaufania pracownikami. Obie były uzdolnione; obie po trzydziestce, obie po przejściach przed obozem: więzienia, separacja z dziećmi. Ich opór został w pełni przełamany. Luise Mauer przeżywała dalsze zniechęcenie w obozie z powodu długich okresów pracy w drużynach o najbardziej wyczerpujących zadaniach.

      Przybyła do obozu rok później Bertha Teege przyjrzała się karom nakładanym na różne więźniarki i przestawiła się szybko na tryb przetrwania. Niedługo po przyjeździe Bertha zobaczyła w bunkrze kilka ciał przymarzniętych do kamiennej podłogi. „Wezwali pracowników szpitala, żeby «odskrobać zwłoki»”, wspominała i dodała, że wówczas zrozumiała: „Lepiej nie okazywać przerażenia, jeśli samemu jest się uwięzionym”.

      W sierpniu 1941 roku Johanna Langefeld tak bardzo ufała Bercie Teege, że kiedy SS wystraszyło się polio, to jej przekazała klucze do obozu. Trzy tygodnie później Berta musiała je zwrócić. Epidemia skończyła się równie nagle, jak wybuchła, wywołana prawdopodobnie przez masową histerię lub świadomy wybieg aspołecznych, żeby wywołać zamieszanie. Teraz wybuchła nowa panika, lecz tym razem powód był prawdziwy.

      Przez całą jesień 1941 roku – Doris Maase twierdzi, że wszystko zaczęło się w lipcu – doktor Sonntag sporządzał nowe listy, ale nikt nie wiedział, w jakim celu. Ze Schreibstube wyszły plotki, że lekarz działa na bezpośredni rozkaz Berlina. Na liście znalazły się głównie starsze i chore więźniarki. Teege i Mauer zaprowadziły je do łaźni, gdzie musiały się rozebrać i przeparadować nago przed Sonntagiem. Potem wróciły do bloków, a do łaźni wezwano następną grupę. Wiele chorowało na syfilis lub rzeżączkę. Część wezwano z bloku żydowskiego. Wyselekcjonowano również kobiety chore na gruźlicę, w tym kapo „gwiazdorskiej” drużyny roboczej. Nikt nie wiedział, co będzie dalej.

      Niepewność to jedna z najgorszych rzeczy; najmniejsze zmiany wywoływały niepokój. Od czasu inwazji na Związek Radziecki w czerwcu 1941 roku niepewności było więcej niż kiedykolwiek. Skurczyły się racje żywnościowe; krążyły pogłoski, że może zabraknąć chleba. Sklep w kantynie nie miał już nic na sprzedaż i mówiono, że lada moment przestanie działać poczta.

      Dalszą niepewność wywoływało przepełnienie. Napływało coraz więcej więźniarek – głównie Polek, ale też niemieckich politycznych i aspołecznych – i liczba ich wzrosła do siedmiu tysięcy. Co tydzień więźniarki musiały przenosić się do bloku, który mógł je pomieścić, a to prowadziło do rozdzielania przyjaciółek. Niektóre dzieliły nawet siennik. Władze ograniczyły dostęp do prysznica do jednego razu na cztery tygodnie. Na jedną kobietę przypadał jeden koc zamiast dwóch, a zbliżała się zima.

      Kobiety z listy Sonntaga zostaną uwolnione, twierdziły niektóre. Z pewnością będą zwolnienia: aby zapobiec „zarazie”, niektórym gruźliczkom powiedziano, że wyjdą, w tym trzem komunistkom, Lotte Henschel, Tilde Klose i Linie Bertram. Sekretarka rewiru Erica Buchmann wyszła z obozu latem, najwyraźniej wskutek kaprysu Himmlera. W lipcu na wolność odeszła Doris Maase.

      Jednak więźniarki pracujące w magazynie, Effektenkammer, nic nie wiedziały o żadnych zwolnieniach na podstawie list Sonntaga, a one dowiedziałyby się o tym pierwsze, ponieważ wydawały ubrania wychodzącym na wolność więźniarkom. Z drugiej strony odbiór własnych ubrań nie gwarantował uwolnienia, o czym również wiedziały pracownice magazynu. Polska działaczka podziemia Wanda Maciejewska, rozstrzelana w lutym, musiała odebrać odzież i założyć ją przed egzekucją – farsa ta miała zatuszować morderstwo.

      W trzecim tygodniu listopada listy doktora Sonntaga zawierały już ponad 250 nazwisk. 19 listopada przyjechał z Berlina mężczyzna w garniturze. Nikt nie wiedział, kim jest, ale Emmy Handke, sekretarka ze szpitala, dowiedziała się, że to psychiatra. Jedna z pracownic kancelarii usłyszała, że ma zarezerwowany pokój w hotelu w Fürstenbergu.

      Minęło prawie dziewięć miesięcy od chwili, gdy Himmler napisał do Philippa Bouhlera, szefa kancelarii Hitlera, z pytaniem, czy można wykorzystać „personel i instalacje T4 w obozach koncentracyjnych”. Personel stanowili niemieccy psychiatrzy i lekarze, którzy wybierali upośledzonych do programu „eutanazji”; instalacje to były komory gazowe urządzone dla celów programu w sanatoriach. Zainteresowanie Himmlera wykorzystaniem komór gazowych T4 wynikało głównie z rosnącej konieczności zwalniania przestrzeni w obozach. Ponieważ ciągle dojeżdżali więźniowie zdolni do pracy niewolniczej na rzecz niemieckiego wysiłku wojennego, pojawiła się paląca bardziej niż kiedykolwiek potrzeba eliminacji niezdolnych do pracy – darmozjadów.

      Kilka tygodni po wysłaniu listu do Bouhlera Reichsführer dostał zgodę na wykorzystanie zasobów T4. Jednak nowymi seriami zagazowań nie miały kierować biura T4 z kancelarii Führera, lecz Inspektorat Obozów Koncentracyjnych Himmlera z siedzibą w Oranienburgu, na północnych peryferiach Berlina. Od tej pory stosowano nową nazwę dla masowych mordów: Sonderbehandlung 14f13. Sonderbehandlung, „traktowanie specjalne”, było eufemizmem SS i policji używanym w odniesieniu do zabijania. W obozowym inspektoracie kod „14f” oznaczał więźnia, który zmarł w obozie. Podgrupa „14f14” oznaczała egzekucję, a „14f8” samobójstwo. Nowy „14f13” wskazywał na śmierć przez zagazowanie.

      Realizacja programu 14f13 rozpoczęła się wiosną od próby przeprowadzonej w męskim obozie w Sachsenhausen, mieszczącym się tuż obok inspektoratu Himmlera w Oranienburgu. W kwietniu 1941 roku do obozu przyjechała komisja lekarska i zaczęła selekcję. Z powodu wycieku informacji dotyczących gazowania ludzi w Grafeneck pięć miesięcy wcześniej operację w Sachsenhausen otoczono jeszcze ściślejszą tajemnicą, ale dzięki listom pisanym przez członka komisji lekarskiej ocalały pewne szczegóły.

      Kilka tygodni później wskazani przez Menneckego w Sachsenhausen więźniowie zostali przewiezieni do Sonnenstein koło Drezna, ośrodka