Kobiety z Ravensbrück. Sarah Helm

Читать онлайн.
Название Kobiety z Ravensbrück
Автор произведения Sarah Helm
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788380972926



Скачать книгу

Małżonkowie mogli zostawiać dzieci w przedszkolu prowadzonym na brzegu jeziora przez badaczki Pisma Świętego, a sami szli do pracy w obozie, oddalonym o kilka minut spacerem. Starsze dzieci uczyły się w miejscowej szkole w Fürstenbergu.

      Pewien pogląd na życie Sonntagów w Ravensbrück daje sam Walter w listach pisanych do Gerdy po wyjeździe z obozu w grudniu 1941 roku. Wówczas Max Koegel, który nienawidził Sonntaga, zdołał się go pozbyć; lekarz został wysłany na front pod Leningrad. Jednak Sonntagowie odmówili oddania willi SS, pomimo wysiłków Koegela. Gerda Weyand, w ciąży z pierwszym dzieckiem, została w Ravensbrück do porodu.

      W listach spod Leningradu Walter Sonntag często rozwodził się o życiu w Ravensbrück. Zwracał się do żony „Grubasku”, pytał o willę, meble, samochód i kurczaki: „Mój kochany Grubasku […] dbaj o wszystko. Czy samochód stoi w garażu? Czy okna mają zamknięte okiennice? Jak zamierzasz pogodzić ze sobą psa, kurczaki i gołębnik?”. Pyta, czy ma pokwitowanie za wino warte 200 marek, które kupił u miejscowego handlarza.

      Listy Sonntaga ociekają goryczą i złością na to, jak potraktowano go przed wyjazdem, szczególnie przyjmując nową lekarkę, Hertę Oberheuser, która, jak uważał, świadomie go lekceważyła. „Droga Gerdo, nie masz pojęcia, jak często myślę o tobie i martwię się, jak radzisz sobie beze mnie, zdana całkowicie na łaskę tej furiatki Oberheuser i jej świty”. Zalecał Gerdzie, żeby się nie przepracowywała, ponieważ „nikt ci nie podziękuje. Nie trać czasu na pracę dla bandy bękartów” – miał tu na myśli personel SS.

      W jednym z listów złości się, że Gerda jest traktowana na równi z innymi żonami esesmanów, a nawet dozorczyniami. „Zawsze pamiętaj o ich wykształceniu – pisze. – Kochany Grubasku, jesteśmy kilometry ponad tym tłumem. Kiedy Koegel i inni stawiają Cię na tym samym poziomie co dozorczynie, w obliczu ich wykształcenia i pochodzenia, nie bądź zaskoczona”. W miarę upływu czasu listy te przybrały groźniejszy ton. Pyta żonę, dlaczego nie pisze – „Czy to tak wiele pisać do mnie?”. A co z jego paltem na leningradzką zimę? Czy zapłaciła rachunek za jego wino?

      Do lata 1941 roku śmierć zbierała coraz większe żniwo wśród więźniarek Ravensbrück – były wycieńczone niewolniczą pracą, osłabione przez choroby, bite, zmarznięte. Teraz, po raz pierwszy, władze obozu zaczęły przeprowadzać planowe egzekucje. Sonntag wstrzykiwał śmiercionośną substancję, prawdopodobnie benzynę lub fenol. I w tym przypadku nie ma dowodów, czy działał na bezpośrednie rozkazy, ale najprawdopodobniej tak, a rozkazy wydawał sam Himmler.

      Wiosną 1941 roku Himmler przyśpieszył z planem rozszerzenia programu eutanazji na obozy koncentracyjne. Szef T4 Philipp Bohler ochoczo przystał na prośbę o wykorzystanie personelu i instalacji do zabijania darmozjadów. Już w kwietniu 1941 roku dokonywano selekcji więźniów Sachsenhausen do zagazowania i planowano włączenie do programu innych obozów. Tymczasem lekarze w różnych obozach Himmlera dostali instrukcje, by zaczęli zabijać bezużytecznych więźniów – chorych psychicznie i nieuleczalnie chorych – za pomocą zastrzyków.

      Świadkiem iniekcji była też więźniarka Bertha Teege, komunistka, która jako goniec obozowy miała szansę zobaczyć więcej niż inni.

      Pewnego dnia młoda prostytutka ze stolarskiego komanda Hanny Sturm powiedziała, że nie może więcej pracować, bo „pęka jej głowa”. Powiedziała Hannie, że Sonntag ją wezwał i pobrał wymaz z pochwy, mówiąc, że to do badania pod kątem chorób wenerycznych. Kazał jej się obrócić, powiedział: „Twój czas nadszedł” – i zrobił jej zastrzyk w górną część uda. Po kilku godzinach kobieta zmarła. „Pokazałam ciało polskiej więźniarce lekarce. Było bardzo zdeformowane. Powiedziała, że dziewczynie wstrzyknięto benzynę”.

      W tamtym okresie zachowanie Sonntaga uderzyło kilka więźniarek jako jeszcze bardziej złowieszcze, nie tylko z powodu zabójstw, ale też z powodu tego, jak zwracał się do ludzi. Wyglądało to tak, jakby rozsadzał go jakiś sekret. Więźniarka, która zgłosiła się do niego w tym czasie ze skaleczoną nogą, wspominała, jak „w stanie upojenia alkoholowego” wyznał jej z dumą, że na razie zajmuje się podpisywaniem aktów zgonów, ale „pewnego dnia przyjdzie czas, kiedy zabijemy wszystkich”.

      Innym razem rozkazał osobistej sekretarce Erice Buchmann, aby przeszła się po blokach i sporządziła listę wszystkich więźniarek z zielonym i czarnym trójkątem – kryminalnych i aspołecznych – które miały tatuaże. „Musiałam osobiście obejrzeć tatuaż i powiedzieć mu, co przedstawia: głowę węża itp. Zajmowałam się tym w niedziele. Dwa czy trzy razy spytałam go, do czego mu to potrzebne. Szeroko się uśmiechnął i rzekł: «Słodkie małe obrazeczki zawsze mogą się przydać»”.

      Erika wspominała później, że nigdy nie powiedziała wówczas innym więźniarkom o listach tych tatuaży; pracownice szpitala rzadko opowiadały o tym, co widziały. Gdyby usłyszała to jakaś donosicielka, straciłyby funkcję. Poza tym nie były przygotowane, aby uchwycić znaczenie wszystkiego, co rozgrywało się na ich oczach. Kiedy Sonntag poprosił Erikę o listę wytatuowanych więźniarek, dał wskazówkę co do tego, co miało się rozegrać. Jednak dopiero po wojnie, podczas procesu w Buchenwaldzie, dowiedziała się, że SS robiło z wytatuowanej skóry zamordowanych więźniarek zakładki do książek, portfele i inne przedmioty.

      Pod koniec lata kilka kobiet z komanda nosicielek cegieł padło ofiarą morderczego szału Sonntaga. Większość z nich upadła pod ciężarem przerzucanego piasku lub cegieł; już nie nadawały się do pracy. Pewnego dnia Olga wróciła z przerzucania cegieł z wychudzoną do granic kobietą w ramionach, tak leciutką, jakby była dzieckiem. Olga poszła z nią do szpitala, prawdopodobnie w nadziei, że zastanie tam Doris Maase, ale natknęła się na samego doktora Sonntaga, który zobaczył ją przez okno gabinetu.

      Bez względu na to, jaka iskierka ludzkich uczuć skłoniła jakiś czas temu Sonntaga, żeby opatrzyć ręce Olgi i dać jej rękawiczki, teraz widok Olgi – Żydówki – szukającej pomocy dla wycieńczonej istoty spoczywającej w jej ramionach, zrobił na Sonntagu zupełnie inne wrażenie. Prośba Olgi wystarczyła, by doprowadzić go do niekontrolowanego ataku wściekłości. Wypadł ze szpitala, wrzeszcząc: „żydowska świnia!” i „żydowska dziwka!”, i szalał po placu.

      Potem skopał Olgę i przewrócił ją na ziemię, razem z kobietą, którą niosła.

      Według jej przyjaciółki, Marii Wiedmaier, sam Sonntag ciężko pobił Olgę. Dozorczynie zabrały ją i została skazana na kolejną odsiadkę w izolatce w bunkrze.