Название | Kobiety z Ravensbrück |
---|---|
Автор произведения | Sarah Helm |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380972926 |
Tego rodzaju sztuczki, mówi, było o wiele łatwiej przeprowadzić później, kiedy liczba więźniarek w obozie rosła tak szybko, że rządy terroru SS stały się chaotyczne, bardziej rozproszone. Podobnie jak wiele kobiet, które przebywały w obozie od początku do końca, Clara uważała pierwsze lata za najbardziej przerażające, ponieważ kontrola SS sięgała do każdego zakątka życia: wszyscy „żyli w stałym zagrożeniu”.
A mimo to, mówi Clara, w 1940 roku grupa kobiet na krótko zyskała wolność. Budowały nową drogę do obozu, kiedy nagle usłyszały, że mają odłożyć narzędzia, ponieważ skończyły się materiały budowlane. Ponieważ nie było pracy – i żadnej szansy na ucieczkę – nie przydzielono im strażniczki. Pilnowała ich zaprzyjaźniona kapo z zielonym trójkątem o imieniu Clara.
Więźniarka Żydówka Käthe Leichter zaczyna rozmawiać z zielonym „winklem”. I Käthe mówi kobiecie, że wojna wkrótce się skończy, że Hitler jest skończony, a kapo – dobroduszna kobieta osadzona w obozie za przeprowadzanie aborcji – uwierzyła jej. Wkrótce to my przewodziłyśmy zielonym „łatom”, a nie odwrotnie. A stało się tak głównie dzięki Käthe z Wiednia. Przewodziła grupie i dysponowała ku temu odpowiednimi predyspozycjami. Ponieważ była Żydówką, nie mogła dostawać gazet, ale zdobywały je dla niej koleżanki z różnych miejsc. Kiedy Käthe dostaje gazetę, zapomina o niebezpieczeństwie, otwiera ją, czyta dokładnie, a czasem zapomina, gdzie się znajduje.
Inna więźniarka, Niemka Elizabeth Kunesch, potwierdziła sprawozdanie Clary o budowie drogi. Była w obozie od początku i pamięta komando do dziś, szczególnie kobietę o imieniu Käthe. „Käthe była Żydówką, bardzo inteligentną i bardzo uprzejmą. Często nam śpiewała, kiedy dźwigałyśmy kamienie, i starała się, byśmy zapomniały o bólu”.
Według Clary w drużynie gwiazd była też prawdziwa księżniczka; kucharka doniosła na nią, że mówi złe rzeczy o Hitlerze; bardzo była muzykalna. „Jak ją poprosisz, zanuci ci partię każdego instrumentu z orkiestry”.
Była jeszcze w obozie inna doktor uniwersytecka, Maria, „chodząca encyklopedia”, która codziennie wieczorem przez godzinę uczyła Clarę historii Anglii:
Była to wielce oryginalna postać: wysoka, pocętkowana brązowymi krostami, często z wszawicą i z dość dużym brzuchem. Owijała się wszystkim, czym mogła, aby ochronić się przed zimnem, ale zwykle na próżno. Wiele niemądrych kobiet szydziło z niej, ale te inteligentniejsze chętnie się z nią przyjaźniły. Uwielbiałam sposób, w jaki opisywała tęsknotę za otwartym niebem, łąkami i lasami.
Przebywała też w obozie Anni z Pragi, dawniej sekretarka Tomáša Masaryka, prezydenta Czechosłowacji w okresie międzywojennym. „Zawsze znała wszystkie obozowe plotki”. Nawet jeśli czekała je ciężka praca, gwiazdy maszerowały ze śpiewem. „Jeśli Księżniczka ma szczególnie dobry nastrój, śpiewa arię Rozyny z Figara”. Zaprzyjaźniona kapo z zielonym „winklem” rozdzielała zadania „na nasze mrugnięcie”. Kobiety rozmawiały o filozofii i literaturze.
Codziennie na jakimś odcinku budowanej przez nas bez końca drogi odbywała się jakaś dyskusja. Pewnego razu prawie wszystkie siedziałyśmy akurat w rowie i układałyśmy kamienie, a kiedy już odśpiewałyśmy Mozarta, Beethovena i Brucknera, Maria zaczęła wykład o romantyzmie. Tak się zasłuchałyśmy, że nie zauważyłyśmy dozorczyni wychodzącej z pralni. Nastąpiłam Marii na stopę, a ona natychmiast zaczęła mnie rugać, patrząc na wyraz naszych twarzy. Dozorczyni zdecydowała się wyżyć na mnie i wrzasnęła: „Ja ci pokażę, jak się pracuje, poczekaj tylko!”, i zabrała mnie do pralni, gdzie musiałam prać brudne prześcieradła i worki po węglu.
„Gwiazdy” mówiły o rychłym powrocie do domu, rozmawiały o Marksie albo o sporze w bloku żydowskim między komunistkami a socjaldemokratkami. Słuchały, jak Käthe dyskutuje z Olgą o tym, czy kapitalizm zawiera ziarna własnej destrukcji.
Niektóre mówią, że nie docenia się potęgi Hitlera. Czasem wysyłają nas do pracy, nawet jak pada deszcz, ponieważ jesteśmy w połowie roboty i trzeba ją skończyć. Nasza drużyna była najlepszą drużyną roboczą ze wszystkich; pracowałyśmy dla siebie, nie dla nazistów. Käthe była naszą prawdziwą przywódczynią. Działała energicznie i odnosiła się do nas z sympatią. Jednego dnia mówi nam, że ma plan, jak zainstalować silnik w taczce. Serdecznie się wszystkie uśmiałyśmy. Pokazuje nam listy od dwóch ukochanych synków.
Kathy Leichter, wnuczka Käthe i córka jednego z tych ukochanych synków, mówi, że jeszcze dziś rodzina zastanawia się, dlaczego Käthe nie wyjechała z Austrii, kiedy jeszcze miała na to szansę. „Mogła znaleźć bezpieczne schronienie z innymi – twierdzi Kathy, filmowiec, która mieszka na Upper East Side w Nowym Jorku. – Większość kobiet nie sądziła, że coś im grozi. Ale Käthe wiedziała o tym. Kiedy więc śledzi się jej historię, każdy ma ochotę krzyczeć cały czas: «Wsiadaj do pociągu! No, dalej, wsiadaj! Na litość boską, czemu jeszcze nie jedziesz?! Wyjeżdżaj, Käthe!». Ale ona nie wyjeżdża”.
Spytałam, jaka według niej była Käthe. „Myślę, że trochę ją przypominam”, mówi Kathy, kobieta o długich czarnych lokach opadających na ramiona i wielkich ciemnych oczach.
Ale ona była większa. Taka męska kobieta. I podobnie jak ja, taka kobieta z zawodem, godząca go z opieką nad dziećmi. Zgłębiała wychowanie dzieci i prawa pracujących w domu, rozmawiała ze szwaczkami, pytała o ich problemy. Próbowała sprawić, że świat będzie lepszy, szczególnie dla kobiet, a w Ravensbrück kontynuowała swoje dzieło. Znała się na kulturze. Potrafiła wymienić każdy obraz w Luwrze. Ale też trudno było do niej dotrzeć. Zawsze szukam jej głosu. Był stłumiony. Czasem wychwytuję pojedyncze dźwięki. We wspomnieniach innych osób lub w jej wierszach. Albo sztuce97.
Dzięki Käthe „gwiazdy” wiedziały wszystko o sztuce. „Tylko blok żydowski mógł zorganizować coś takiego”, powiedziała Clara. Sztuka nazywała się Schumm Schumm, a cały scenariusz został spisany w złagodzonej wersji, na wypadek gdyby został odkryty. Käthe, razem z inną austriacką Żydówką, prawniczką Hertą Breuer, opracowały prawdziwy scenariusz; tekstu należało nauczyć się na pamięć i powtórzyć tylko w dniu wystawienia. Sztuka opowiadała o żydowskiej parze i ich córce; wyszli oni z obozu koncentracyjnego. Zostali wygnani na wyspę, gdzie żydowskie cechy uważano za boskie, a Żydów traktowano jako ród królewski. Znalazło się w niej kilka aluzji do obozu: matka Żydówka zemdlała po przybyciu i ocuciło ją dopiero: Appell, Appell – szeptane do ucha.
Przygotowania do premiery wywołały wielkie podekscytowanie i nieżydowskie więźniarki pomagały żydowskim aktorkom, szczególnie przy produkcji kostiumów, które „wykonywały z niczego z miłością i dbałością”, wspominała Clara – z kawałków i gałganków podwędzonych przez inne więźniarki. Kobiety miały suknie z lawendowych szali przywiezionych przez czeskie więźniarki „i zorganizowanych dla nas przez przyjaciółki”, opowiadała Clara. Biżuterię i ozdoby wykonały ze srebrnego i złotego papieru, również dostarczonego przez zaprzyjaźnione więźniarki, podobnie jak papier na męskie fraki. Dzicy mieszkańcy wyspy nosili spódniczki z trawy; Cyganki z drużyny pracującej przy produkcji plecionych mat dostarczyły materiał.
Sztuka została wystawiona w bloku żydowskim w niedzielne popołudnie. Wśród publiczności znalazło się wiele blokowych i sztubowych z innych baraków, a ponieważ przyszły one, zwykłe więźniarki przyszły również.
Następnego dnia doszło do katastrofy. W bloku 2. dozorczynie przyłapały inną grupę więźniarek na tańcu, a kiedy postawiono je do raportu, poskarżyły się, że skoro blok żydowski