Kobiety z Ravensbrück. Sarah Helm

Читать онлайн.
Название Kobiety z Ravensbrück
Автор произведения Sarah Helm
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788380972926



Скачать книгу

z Pohlem. Chciała wywrzeć nacisk na Himmlera, żeby odrzucił żądanie Koegela dotyczące wprowadzenia Prügelstrafe, jednak gdy znalazła się w środku, natknęła się na osobliwą scenę, którą po wojnie opisała Grete Buber-Neumann:

      Langefeld próbowała porozmawiać z Himmlerem o żądaniu Koegela, by wydać zezwolenie na oficjalną chłostę, i miała nadzieję, że Reichsführer zgodzi się z jej zastrzeżeniami, ale jej argumenty trafiały w próżnię. „Zamiast mnie słuchać, z entuzjazmem dyskutował o hodowaniu idealnie czystych rasowo kurczaków”.

      Langefeld powiedziała Grete, że miała świadomość, iż Koegel za jej plecami próbuje nakłonić Himmlera do Prügelstrafe. „To wtedy Langefeld zrozumiała, kim naprawdę jest Koegel: sadystycznym kryminalistą”, skomentowała Grete. Komendant stwierdził nawet, że bicie jest potrzebne, aby chronić samą Langefeld: powiedział Himmlerowi, że „więźniarka zaatakowała ją nożem, co było nieprawdą”.

      Przytaczając dalej relację Langefeld, Grete stwierdziła, że według niej Langefeld była już w tym momencie życia obozowego „kompletnie zagubioną kobietą”. „W jej umyśle toczył się konflikt między moralnością i niemoralnością. Z jednej strony popierała rasowe szaleństwo nazistów i antysemityzm, ale z drugiej strony dręczyło ją poczucie winy z powodu kobiet skazywanych na kary cielesne”.

      Langefeld została w gabinecie Koegela i w końcu udało jej się porozmawiać z Reichsführerem. „Ale kiedy usłyszał wszystko, co chciał usłyszeć na temat kurczaków, zignorował wywody Langefeld i wydał rozkaz, że w przyszłości chłosta powinna być stosowana w Ravensbrück”, opowiadała Grete.

      Jednak to nie więzione badaczki Pisma Świętego zostały jako pierwsze ukarane biciem. Himmler rozkazał Koegelowi wypuścić je z bunkra i przydzielić do ciężkiej pracy na śniegu. Najwyraźniej zrozumiał to, co nie docierało do Koegela: że żadne bicie nie zmusi badaczek Pisma Świętego do wyrzeczenia się wiary. Ponadto, pomijając ich odmowę pracy na rzecz wysiłku wojennego lub uznania Führera, były wzorowymi więźniarkami; ich wiara nie dopuszczała kłamstwa lub ucieczki i doskonale wykonywały prace domowe. Niedługo po wizycie w obozie Himmler rozkazał, by badaczki Pisma Świętego zatrudniać jako sprzątaczki w domach esesmanów – zaproponował nawet Oswaldowi Pohlowi, żeby wykorzystywał je do prac domowych w jego posiadłości.

      Przed wyjazdem z Ravensbrück Himmler podpisał rozkaz uwolnienia niemieckiej komunistki, która w lipcu próbowała uciec i od tamtej pory przebywała w bloku karnym. Jej uwolnienie miało nastąpić za trzy miesiące, 20 kwietnia, w pięćdziesiąte pierwsze urodziny Hitlera. Uwalnianie więźniów w urodziny Führera było tradycją.

      Zgodnie z rozkazem chłoście towarzyszył lekarz i naczelniczka, Langefeld. Kozioł został ustawiony w jednej z cel w bunkrze; kobiety przywiązano do niego twarzą do dołu i po podwinięciu sukienki wymierzono im po dwadzieścia pięć batów. Tym razem Koegel osobiście użył bicza z wołowej skóry.

      W czasie gdy w życie weszła kara Prügelstrafe, do zwolnionych przez badaczki Pisma Świętego cel bunkra trafiło wiele nowych więźniarek. Marianne Wachstein, uwięziona w drewnianej celi latem poprzedniego roku, nadal protestowała przeciwko takiemu traktowaniu, więc na początku lutego 1940 roku znalazła się w bunkrze. I tak jak opisała pierwsze więzienie, i tym razem sporządziła dokładny opis nowego, a ponieważ i tę relację spisała zaraz po uwolnieniu – nastąpiło to trzy tygodnie później – szczegóły miała świeżo w pamięci. Pisząc, przeskakiwała nawet z czasu przeszłego na teraźniejszy, jakby czuła, że opisywane wydarzenia ciągle jeszcze trwają.

      Marianne opowiadała, że na początku lutego 1940 roku została wezwana do Langefeld i usłyszała, że dopuściła się zbrodni „zniesławienia państwa” i za karę spędzi dwadzieścia osiem dni w nowym bunkrze. Kiedy zaprotestowała, usłyszała, że karę „wymierzył sam Koegel”.

      Wsadzili ją do celi, „nie zwracając uwagi na fakt, że mam pokrwawione i przemarznięte stopy, że można mi policzyć każde żebro, tak wychudłam, a w niektórych miejscach skóra wisi na mnie jak pusty worek”. Zemdlała i Zimmer próbowała ocucić ją, „lejąc wodą przez otwór do podawania jedzenia”. Kiedy to się nie udało, Zimmer kazała pomocnicy dźgać Marianne miotłą przez ten sam otwór. „Kiedy się ocknęłam od ciosów, byłam cała mokra i musiałam zostać na lodowatym zimnie w przemoczonej sukience i pończochach – w izolatce siedziało się bez butów – przez kilka dni”.

      Dozorczyni o nazwisku Kolb otworzyła drzwi celi Marianne, żeby ją znieważyć.

      Frau Kolb rzekła: „Śmierdzi tu”. Odparłam: „Proszę mi wybaczyć, Frau Aufseherin, ale to niemożliwe, myję się trzy razy dziennie”. Na to ona: „Wszyscy Żydzi śmierdzą”, a ja poczułam, że jeśli powiem jeszcze choć słowo, uderzy mnie, więc milczałam. Kiedy znowu otworzyła drzwi, żeby dać mi jedzenie, znowu powiedziała: „Śmierdzisz”, po czym szybko zamknęła drzwi.

      Marianne natknęła się w bunkrze na inne więźniarki, w tym Almę Schulze, „Aryjkę, którą pobili tak mocno, że krzyczała z bólu całą noc: «Moje oczy, moje oczy!», bo bała się, że straci wzrok”. „Wariatka”, śpiewaczka operowa Hedwig Apfel, przebywała w odosobnieniu od czasu drewnianych cel; Marianne słyszała jej krzyki.

      Niedola więźniarek stale się pogłębiała. „Wilgotna, kompletnie ciemna” cela Marianne znajdowała się poniżej poziomu gruntu.

      Byłam w celi 15 tak wilgotnej, że ścianę z oknem pokrywała czarna pleśń. W więziennej izolatce nie pozwalają nic robić. Ani czytać, ani pisać, masz tylko siedzieć. Nie wolno chodzić. Ani rozgrzewać się w inny sposób. Zima była bardzo mroźna. Chociaż starałam się być twarda, przemarzałam, trzęsłam się z zimna, szczękałam zębami, a wszystko to w kompletnych ciemnościach. Zesłali mnie do bloku więziennego z krwawiącą stopą.

      Po kilku dniach Marianna wyszła na wolność. Gdy opuszczała celę, usłyszała krzyczącą Apfel. „Ona nie brzmiała już jak istota ludzka, bardziej jak zwierzę. Myślę, że była tam jeszcze inna chora psychicznie kobieta, ponieważ czasem dawało się słyszeć również drugi głos, także pozbawiony ludzkich cech”. W relacji napisała, że dokładnie o siedemnastej 23 lutego 1940 roku „Bóg zabrał mnie stamtąd i przetransportował tutaj”. „Tutaj” – to był wiedeński szpital, gdzie dochodziła do siebie. Podróż do Wiednia zupełnie nie przypominała koszmarnej jazdy do obozu w koszuli nocnej sprzed dziewięciu miesięcy.

      Gdy Marianne czekała w berlińskim więzieniu na miejsce w pociągu, lekarz posmarował jej odmrożone stopy maścią, a w innych więzieniach po drodze do Wiednia przyjęto ją z dużą życzliwością i „bardzo dobrym jedzeniem”, w jednym przypadku były to nawet „dwie kromki prawdziwego żytniego chleba z masłem”.

      Po przyjeździe do Wiednia Marianne została przyjęta do szpitala. Warunki jej powrotu pozostają niejasne, ale wiadomo, że powodem jej zwolnienia było wezwanie na świadka w wiedeńskim sądzie w procesie męża, którego sądzono