Kobiety z Ravensbrück. Sarah Helm

Читать онлайн.
Название Kobiety z Ravensbrück
Автор произведения Sarah Helm
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788380972926



Скачать книгу

idealną przestrzeń życiową dla genetycznie oczyszczonej niemieckiej superrasy. W styczniu realizacja zadania była w toku; deportował już wielu mieszkańców Kraju Warty i gdańskiego „korytarza” i rozpoczął zasiedlanie tego obszaru etnicznymi Niemcami przewożonymi z krajów bałtyckich. Polskie elity zostały wyłapane, a dwa miliony polskich Żydów przeniesione do rezerwatów w tak zwanym Generalnym Gubernatorstwie, utworzonym z części okupowanych ziem polskich. Führer nie postanowił jeszcze, dokąd ci Żydzi w końcu trafią, ale wiele osób z najbliższego otoczenia Hitlera zakładało, że udadzą się dalej na wschód lub wywiezie się ich do Afryki – pojawił się pomysł przesiedlenia ich do francuskiej kolonii na Madagaskarze.

      Uruchomiwszy największy eksperyment społeczny w dziejach, Himmler znalazł teraz czas, aby pojechać do Ravensbrück i sprawdzić przebieg lokalnych doświadczeń. Zaplanował również spotkanie w Ravensbrück z Oswaldem Pohlem, który rozpoczął realizację własnego eksperymentu. W pobliskiej rezydencji Pohl próbował hodować różne gatunki drobiu, a Himmler, który również się tym interesował, chciał go o to i owo wypytać.

      Chrzęst kół w zamarzniętych koleinach zaalarmował obóz, że Himmler się zbliża. Drużyny więźniarek brnących po kolana w śniegu odśnieżały drogę. Na zamarzniętym jeziorze pracowały inne kobiety i wyrąbywały lód do obozowego magazynu. Najsłabsze upadały na lód, ciągnęły za sobą siekiery w odmrożonych dłoniach. „Ich martwe ciała często trzeba było wykuwać z lodu”, wspominała Luise Mauer.

      Samochód zahamował przed siedzibą komendanta. Koegel, świeżo awansowany do stopnia sturmbannführera i oficjalnie mianowany komendantem, wyszedł na powitanie. W towarzystwie kroczącej za nimi Johanny Langefeld mężczyźni przeszli przez bramę obozu, by przeprowadzić inspekcję ustawionych w szeregu podekscytowanych dozorczyń. Następnie Himmler udał się do gabinetu, aby wysłuchać szczegółów buntu badaczek Pisma Świętego. Odmowa szycia wojskowych toreb na listy w ciągu ostatnich tygodni przekształciła się w pełnowymiarowy protest, którego Koegel nie potrafił przełamać, dlatego chodził wściekły.

      Wiele więźniarek wspominało potem protest, charakteryzujący się niezwykłym uporem religijnych kobiet. Najpierw musiały stać na mrozie i śniegu przez wiele godzin, dopóki kilka nie upadło z odmrożeniami. Gdy tylko nowy murowany bunkier był gotowy, Koegel zamknął w nim więźniarki, po dziewięć w celi, w kompletnych ciemnościach, bez jedzenia. Jednak nawet wtedy żadna z nich się nie wyłamała.

      Teraz Koegel zaapelował do Himmlera o większe kompetencje, aby złamać badaczki Pisma Świętego. Jedynym sposobem, upierał się, jest bicie. Losowe bicie odbywało się codziennie, ale Koegel poprosił o zgodę na zastosowanie Prügelstrafe, metody wykorzystywanej w męskich obozach. Takie „oficjalne” bicie polegało na przywiązaniu więźnia plecami do góry do drewnianego kozła (Bock) i wymierzeniu mu dwudziestu pięciu batów w pośladki biczem ze skóry wołowej. Do tego rodzaju kar Himmler musiał upoważnić osobiście, a do tej pory stale Koegelowi odmawiał. Nigdzie nie odnotowano, dlaczego wstrzymał wprowadzenie tej kary w Ravensbrück, ale wiadomo, że Johanna Langefeld uważała chłostę za niepotrzebną i otwarcie wyrażała swój sprzeciw.

      Himmler zażądał pokazania mu badaczek Pisma Świętego w celach, zanim wyda decyzję. Koegel był dumny z nowego więzienia. Murowany budynek otoczony młodymi sosenkami wyglądał na trudny do sforsowania. Dorothea Binz, córka leśniczego, i Maria Mandl, bardziej doświadczona austriacka dozorczyni, zostały wybrane do prowadzenia nowego bunkra, co dało im władzę niemal równą Johannie Langefeld – a strach budziły nawet większy niż ona. Bez zgody Koegela nie mogła tu wejść żadna inna dozorczyni.

      Gdy Himmler przyjechał do obozu 4 stycznia 1940 roku, badaczki Pisma Świętego siedziały w bunkrze już od trzech tygodni. Dozorczyni otworzyła drzwi. Himmler i Koegel spojrzeli w ciemność na grupkę zagłodzonych, zmarzniętych więźniarek stłoczonych w wilgotnej, śmierdzącej celi. Kobiety się modliły. Himmler podobno powiedział, że „są w kiepskiej kondycji”.

      W tej pierwszej grupie znajdowały się Erna Ludolph i Marianne Korn; ich białe chustki ledwo było widać, gdy modliły się w ciszy w lodowatym mroku. Obie kobiety spędziły w więzieniach pięć lat za odmowę wyrzeczenia się wiary; obie zostały potraktowane wodą z węża jak „tonące myszy” podczas buntu w Lichtenburgu.

      Himmler i Koegel szli Lagerstrasse, a komendant poruszał inne sprawy, z których wiele wyniknęło wraz z rozwojem sytuacji wojennej. Na przykład zatrzymania w Polsce oznaczały, że lada dzień napłynie duża liczba Polek; wkrótce będzie trzeba dobudować baraki mieszkalne.

      Po pierwsze, w kancelarii Hitlera powstało specjalne biuro do spraw „eutanazji” o kryptonimie T4, od adresu biura położonego przy berlińskiej Tiergartenstrasse 4. Ośrodki zagłady założono przy istniejących szpitalach i sanatoriach – pięć w Niemczech i jeden w anektowanej Austrii – a „komisja” lekarska, w najgłębszej tajemnicy, miała diagnozować nieuleczalne choroby i zaburzenia psychiczne.

      Władze zastosowały wiele praktycznych środków, aby zamaskować swe działania. Powstała „spółka z ograniczoną odpowiedzialnością do przewozu inwalidów w interesie publicznym” w celu zapewnienia transportu, a personel szpitalny w sanatoriach pouczono, jak wysyłać kłamliwe listy do rodzin zmarłych.

      Trudniejsze było pytanie, w jaki sposób zabijać. W Polsce wszystkich chorych psychicznie Himmler rozkazał rozstrzelać, ale w Niemczech masowe strzelanie do pacjentów sanatoriów było wykluczone: wyszłoby na jaw, co się dzieje. Po wielu dyskusjach wśród najlepszych lekarzy zapadła decyzja o zastosowaniu tlenku węgla. Jednym z pomysłów było wpuszczanie trującego gazu do szpitalnych