Название | Kobiety z Ravensbrück |
---|---|
Автор произведения | Sarah Helm |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380972926 |
Uruchomiwszy największy eksperyment społeczny w dziejach, Himmler znalazł teraz czas, aby pojechać do Ravensbrück i sprawdzić przebieg lokalnych doświadczeń. Zaplanował również spotkanie w Ravensbrück z Oswaldem Pohlem, który rozpoczął realizację własnego eksperymentu. W pobliskiej rezydencji Pohl próbował hodować różne gatunki drobiu, a Himmler, który również się tym interesował, chciał go o to i owo wypytać.
Chrzęst kół w zamarzniętych koleinach zaalarmował obóz, że Himmler się zbliża. Drużyny więźniarek brnących po kolana w śniegu odśnieżały drogę. Na zamarzniętym jeziorze pracowały inne kobiety i wyrąbywały lód do obozowego magazynu. Najsłabsze upadały na lód, ciągnęły za sobą siekiery w odmrożonych dłoniach. „Ich martwe ciała często trzeba było wykuwać z lodu”, wspominała Luise Mauer.
Samochód zahamował przed siedzibą komendanta. Koegel, świeżo awansowany do stopnia sturmbannführera i oficjalnie mianowany komendantem, wyszedł na powitanie. W towarzystwie kroczącej za nimi Johanny Langefeld mężczyźni przeszli przez bramę obozu, by przeprowadzić inspekcję ustawionych w szeregu podekscytowanych dozorczyń. Następnie Himmler udał się do gabinetu, aby wysłuchać szczegółów buntu badaczek Pisma Świętego. Odmowa szycia wojskowych toreb na listy w ciągu ostatnich tygodni przekształciła się w pełnowymiarowy protest, którego Koegel nie potrafił przełamać, dlatego chodził wściekły.
Wiele więźniarek wspominało potem protest, charakteryzujący się niezwykłym uporem religijnych kobiet. Najpierw musiały stać na mrozie i śniegu przez wiele godzin, dopóki kilka nie upadło z odmrożeniami. Gdy tylko nowy murowany bunkier był gotowy, Koegel zamknął w nim więźniarki, po dziewięć w celi, w kompletnych ciemnościach, bez jedzenia. Jednak nawet wtedy żadna z nich się nie wyłamała.
Teraz Koegel zaapelował do Himmlera o większe kompetencje, aby złamać badaczki Pisma Świętego. Jedynym sposobem, upierał się, jest bicie. Losowe bicie odbywało się codziennie, ale Koegel poprosił o zgodę na zastosowanie Prügelstrafe, metody wykorzystywanej w męskich obozach. Takie „oficjalne” bicie polegało na przywiązaniu więźnia plecami do góry do drewnianego kozła (Bock) i wymierzeniu mu dwudziestu pięciu batów w pośladki biczem ze skóry wołowej. Do tego rodzaju kar Himmler musiał upoważnić osobiście, a do tej pory stale Koegelowi odmawiał. Nigdzie nie odnotowano, dlaczego wstrzymał wprowadzenie tej kary w Ravensbrück, ale wiadomo, że Johanna Langefeld uważała chłostę za niepotrzebną i otwarcie wyrażała swój sprzeciw.
Himmler zażądał pokazania mu badaczek Pisma Świętego w celach, zanim wyda decyzję. Koegel był dumny z nowego więzienia. Murowany budynek otoczony młodymi sosenkami wyglądał na trudny do sforsowania. Dorothea Binz, córka leśniczego, i Maria Mandl, bardziej doświadczona austriacka dozorczyni, zostały wybrane do prowadzenia nowego bunkra, co dało im władzę niemal równą Johannie Langefeld – a strach budziły nawet większy niż ona. Bez zgody Koegela nie mogła tu wejść żadna inna dozorczyni.
Gdy Himmler przyjechał do obozu 4 stycznia 1940 roku, badaczki Pisma Świętego siedziały w bunkrze już od trzech tygodni. Dozorczyni otworzyła drzwi. Himmler i Koegel spojrzeli w ciemność na grupkę zagłodzonych, zmarzniętych więźniarek stłoczonych w wilgotnej, śmierdzącej celi. Kobiety się modliły. Himmler podobno powiedział, że „są w kiepskiej kondycji”.
W tej pierwszej grupie znajdowały się Erna Ludolph i Marianne Korn; ich białe chustki ledwo było widać, gdy modliły się w ciszy w lodowatym mroku. Obie kobiety spędziły w więzieniach pięć lat za odmowę wyrzeczenia się wiary; obie zostały potraktowane wodą z węża jak „tonące myszy” podczas buntu w Lichtenburgu.
Był to dwudziesty pierwszy dzień ich zamknięcia w bunkrze, kiedy pojawił się Himmler, wspominała Erna Ludolph. „Pozwolił dozorczyniom otworzyć drzwi i przeraził się na nasz widok”. Potem przemówił: „Nie widzicie, że wasz Bóg was porzucił? Możemy z wami zrobić, co zechcemy”. Jedna z badaczek Pisma Świętego w celi odpowiedziała: „Bóg nas ocali. A jeśli nie – i tak nie będziemy służyć tobie”. Himmler zatrzymał się przy następnej celi. Znów kazał otworzyć drzwi i zajrzał do środka. Zapytał młodą kobietę, Ruth Bruch, czy jest gotowa wyrzec się wiary. Powiedziała: „Będę postępować według boskich zasad”. „Wstydź się, dziewczyno”, rzekł Himmler, odwrócił się i odszedł81.
Himmler i Koegel szli Lagerstrasse, a komendant poruszał inne sprawy, z których wiele wyniknęło wraz z rozwojem sytuacji wojennej. Na przykład zatrzymania w Polsce oznaczały, że lada dzień napłynie duża liczba Polek; wkrótce będzie trzeba dobudować baraki mieszkalne.
Blok żydowski był już wypakowany do granic możliwość, podobnie jak blok karny, który zapełniał się kolejnymi aspołecznymi. Rewir nie radził sobie z liczbą chorych, do lekarza stała kolejka, w większości kobiet z czarnymi lub zielonymi „winklami”, poranionych. Według komendanta wszystkie były „wiedźmami, dziwkami i sukami”, ale Himmler rzadko używał takiego języka; dla niego było one „darmozjadami”, „niegodnymi, by żyć”82. Chociaż Koegel jeszcze o tym nie wiedział – sprawa należała do ściśle tajnych – Himmler już miał takie plany; w styczniu 1940 roku rozpoczęła się likwidacja istot niewartych, by żyć – nie w obozach koncentracyjnych, lecz w niemieckich sanatoriach, pod hasłem eutanazji.
W partii od dawna znano zamiar Hitlera wyplenienia w Niemczech chorych psychicznie i upośledzonych fizycznie – w tym niewidomych, niesłyszących, niemych i epileptyków – aby oczyścić rasę (i zaoszczędzić fundusze publiczne), ale Führer jak zawsze zachowywał ostrożność i miał się na baczności przed opinią publiczną w kraju i za granicą. Wiedział, że żadne prawo nie upoważnia do programu masowych zabójstw, bez względu na to, jak będzie zakamuflowany, ale wojna miała przysłonić zbrodnię83. Z tego powodu Hitler czekał z rozkazem rozpoczęcia „eutanazji” do października 1939 roku, kiedy wojna już nabierała rozmachu. Wciąż nie wiadomo było, jak zachowa się opinia publiczna, więc przygotowana przykrywka musiała oszukać zarówno Niemców, jak i ewentualnych obserwatorów za granicą.
Po pierwsze, w kancelarii Hitlera powstało specjalne biuro do spraw „eutanazji” o kryptonimie T4, od adresu biura położonego przy berlińskiej Tiergartenstrasse 4. Ośrodki zagłady założono przy istniejących szpitalach i sanatoriach – pięć w Niemczech i jeden w anektowanej Austrii – a „komisja” lekarska, w najgłębszej tajemnicy, miała diagnozować nieuleczalne choroby i zaburzenia psychiczne.
Władze zastosowały wiele praktycznych środków, aby zamaskować swe działania. Powstała „spółka z ograniczoną odpowiedzialnością do przewozu inwalidów w interesie publicznym” w celu zapewnienia transportu, a personel szpitalny w sanatoriach pouczono, jak wysyłać kłamliwe listy do rodzin zmarłych.
Trudniejsze było pytanie, w jaki sposób zabijać. W Polsce wszystkich chorych psychicznie Himmler rozkazał rozstrzelać, ale w Niemczech masowe strzelanie do pacjentów sanatoriów było wykluczone: wyszłoby na jaw, co się dzieje. Po wielu dyskusjach wśród najlepszych lekarzy zapadła decyzja o zastosowaniu tlenku węgla. Jednym z pomysłów było wpuszczanie trującego gazu do szpitalnych