Kobiety z Ravensbrück. Sarah Helm

Читать онлайн.
Название Kobiety z Ravensbrück
Автор произведения Sarah Helm
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788380972926



Скачать книгу

angielskich59. „Amerykanką” mogła być konspiratorka – koleżanka Olgi, Sabo, która wiele lat mieszkała w Kanadzie i latem została umieszczona w bloku karnym. Za każdym razem gdy Sabo się modliła, rozlegał się histeryczny śmiech Hedwig Apfel.

      Hanna do tej pory zrobiła już ponownie użytek z nożyczek i wydłubała w ścianie celi dziury, przez które mogła zaglądać do sąsiednich izolatek. Jakoś w tym czasie pewnego dnia Zimmer otworzyła drzwi do celi Hanny i wepchnęła do środka Hedwig Apfel. Hedwig chichotała, ale wyraźnie bała się ciemności. Kiedy zorientowała się w mroku, że w pomieszczeniu znajduje się Hanna, spytała ją, czy umie tańczyć. Hanna odparła, że woli śpiewać. Hedwig zaintonowała „Dla ciebie, gdyż jesteś jedną z nas”. A Hanna pomyślała sobie: „Może ona wcale nie jest wariatką”. Hedwig rzekła: „Tylko udaję, że zwariowałam. Die Alte [„stara” – Zimmer] boi się mnie, odkąd oblałam ją nieczystościami. Następnym razem napluję jej w twarz i zobaczysz, jak będzie uciekać”.

      Od tej chwili Apfel i Sturm się zaprzyjaźniły, co musiało być nie po myśli Zimmer; zabrała Hedwig i Hanna znów została sama. Hedwig została w ogóle zabrana ze swojej celi, a tę zajęła inna kobieta, z którą Hanna również próbowała się zaprzyjaźnić.

      Zapukała w ścianę i spytała:

      – Kim jesteś?

      – Mam na imię Susi, a ty?

      – Jestem Hanna.

      Następnego dnia Hanna dowiedziała się, że Susi to austriacka komunistka, Susi Benesch. Kobieta była bardzo chora, na całym ciele miała pęcherze. Nie mogła leżeć ani siedzieć, w nocy cały czas chodziła, więc nikt w bloku nie mógł spać. Pewnego dnia Zimmer zabrała Susi z celi i wysłała ją na cały dzień do pracy. Myślała najwyraźniej, że gdy kobieta się zmęczy przy noszeniu kamieni, to będzie spała całą noc. Wieczorem po powrocie Susi powiedziała Hannie: „Ciężko jest nosić kamienie. Ale przynajmniej widziałam słońce i byłam z ludźmi”. Następnego dnia Susi nie wróciła. Hanna znów nie miała z kim rozmawiać i straciła poczucie czasu. Ale słyszała przechodzących ludzi, czasem docierały do niej strzępy rozmów i krzyki.

      Jedną z więźniarek, której kroki musiała słyszeć Hanna, była Marianne Wachstein; ta, która przyjechała w nocnej koszuli z Wiednia. Podobnie jak Hanna Marianne zostawiła szczegółową relację z czasu spędzonego w drewnianych celach, a wiele jej wspomnień pokrywa się ze spostrzeżeniami Hanny, chociaż swoje świadectwa składały w różnych okolicznościach.

      Hanna mogła opowiedzieć swoją historię dopiero po wojnie, ale Marianne spisała nieocenzurowaną relację już sześć miesięcy po wydarzeniach. W lutym 1940 roku Wachstein została nieoczekiwanie zwolniona, aby zeznawać w Wiedniu na procesie męża, żydowskiego przedsiębiorcy, oskarżonego przez nazistowski sąd o korupcję. Opisała swoje przeżycia kilka tygodni po uwolnieniu, kiedy odzyskiwała siły w wiedeńskim szpitalu. Jej relacja ma zatem wyjątkowe znaczenie, ponieważ pochodzi z tamtego okresu. „Obóz Ravensbrück koło Fürstenbergu to obóz pracy niewolniczej”, tak brzmiał jej początek…

      Potem Marianne opowiada o przyjeździe do Ravensbrück i opisuje, co ją spotkało w drewnianej celi. Nie było tam światła. Dozorczyni Zimmer wpadała i wrzeszczała: „Teraz sobie pogłodujesz, nie wydostaniesz się stąd!”. Marianne odpowiedziała: „Jeśli taka jest wola boska, umrę tutaj”. Na to Zimmer zabrała ją do korytarza i kazała się rozebrać do samej koszuli. „Wsadziła mnie w kaftan. Ręce związała mi tak mocno, że spuchły. Wzięły mnie za gardło i wrzuciły z powrotem do celi. Przez kaftan zemdlałam, potem tylko wyłam”.

      Gdy Marianne odzyskała przytomność, szarpał nią mężczyzna w mundurze. Był to zastępca Koegela, Egon Zill, który walił ją w nos i po nogach, a Zimmer ciągnęła za włosy. Ponieważ wciąż była w kaftanie, nie mogła się bronić, więc znowu zemdlała z bólu; ocknęła się we własnych ekskrementach, bez kaftana. Noc spędziła w celi, w samej koszuli nocnej, szczękając zębami z zimna.

      Następnego dnia dali jej koc, a trzeciego siennik wypchaną słomą i kolejny koc, ale nic do jedzenia. Potem Marianna dowiedziała się, że została skazana na kolejne trzy tygodnie aresztu za „krzyki w celi i leżenie we własnych ekskrementach”.

      Podobnie jak Hanna Sturm, Marianne poznała Hedwig Apfel. I tak jak Hanna, w ramach kary musiała z nią dzielić celę. Jednak w przeciwieństwie do Hanny Marianne nie miała wątpliwości, że Hedwig Apfel jest obłąkana. Kiedy Zimmer podchodziła do ich drzwi, Apfel wylewała na nią wodę i pluła na drzwi oraz na siennik. „Ma biegunkę, a w ogóle nie dba o czystość. Pluje sobie w ręce i rozciera ślinę po twarzy”.

      W celi była prycza i Apfel spała na górze. Nocą zeszła i usiadła na łóżku Marianne, ale Marianne nie chciała się zaprzyjaźniać i kazała jej odejść. Apfel zdarła więc koce z Marianne i rozwaliła jej pryczę na kawałki. „I gada przez całą noc, bluźniąc. A ręce, ramiona i nogi ma chude jak pająk”.

      Z powodu hałasu dozorczynie bały się wejść do celi. Trzeciego dnia „obłąkana” Apfel usiadła na górnej pryczy, wylała swoją kawę Marianne na głowę, rozrzuciła rzeczy i krzyczała na nią. Zimmer otworzyła drzwi, ale nie miała odwagi wejść do środka. W końcu Zimmer wysłała do celi Margot Kaiser, która wyprowadziła Marianne; została zamknięta w pojedynczej celi, po czym zwolniona z aresztu i odesłana do bloku.

      Na początku września, długo po tym, jak Marianne Wachstein opuściła blok karny, Hanna nadal tam przebywała, zamknięta w ciemności i bez nadziei na uwolnienie. Straciła poczucie czasu, ale nadal zaglądała przez dziury do sąsiednich cel, by sprawdzić, czy ktoś tam jest. Jedna z tych izolatek wyglądała na o wiele wygodniejszą niż jej własna; znajdowało się tam łóżko z kocem i stołek, ale ciągle stała pusta. Trochę później – Hanna nie wie, ile czasu minęło – usłyszała, że ktoś w celi mówi i rozpoznała głos. Była to Olga Benario.

      Tak jak obawiały się Leocadia i Olga, w ostatnich dniach sierpnia meksykańska wiza Olgi utknęła na poczcie – faktycznie nie została wysłana z Nowego Jorku. 1 września niemieckie wojska wkroczyły do Polski i wybuchła wojna, co zniweczyło wszelkie szanse Olgi na wyjazd z Niemiec. 8 września Gestapo odtransportowało ją z powrotem do Ravensbrück.

      Obozowe władze (z niewytłumaczalnych przyczyn) uznały, że Olga nie stanowi już tak dużego zagrożenia, więc złagodziły jej warunki; dostawała regularnie jedzenie i mogła odbierać pocztę, w której przyszła koperta z meksykańskiego konsulatu w Hamburgu z kopią wizy. Olga jednak wiedziała, że jest już za późno – w każdym razie kopie i tak nie załatwiały sprawy.

      13 września Olga napisała do Leocadii i Ligii pod nowymi i ostrzejszymi zasadami wojennej cenzury:

      Moje najdroższe!

      Jestem