Название | Kobiety z Ravensbrück |
---|---|
Автор произведения | Sarah Helm |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380972926 |
Biorąc pod uwagę, że każdą minutę dnia wyznaczały teraz wycie syren i rygorystyczne zasady, niełatwo było porozmawiać z przyjaciółkami. Więźniarki nie miały zakamarków, ukrytych uliczek, gdzie mogły się wślizgnąć i zaszyć. W blokach kobiety były tak ciasno upakowane i tak uważnie obserwowane – oraz zmuszane do ciągłego bycia w ruchu – że indywidualne kontakty lub formowanie grup stanowiło rzecz niemal niemożliwą, a o to dokładnie chodziło w takiej, a nie innej organizacji baraku mieszkalnego.
Lekarka Doris Maase nienawidziła nieustannego towarzystwa tłumu, a swoje żale starannie zakamuflowała w liście do domu: „Żałuję, że nie jestem tak skonstruowana, by głupota i tępota nie przeszkadzały mi tak bardzo, ale nic na to nie mogę poradzić. Może to zabrzmi paradoksalnie, ale z czasem pragnie się zostać pustelnikiem, zamiast tkwić ciągle w otoczeniu ludzi”49.
Blokami zarządzały dozorczynie nazywane blokowymi, i to one egzekwowały dyscyplinę. Czasem, przed wyłączeniem światła, jeśli blokowej nie było w pobliżu, Hanna Sturm stukała w pryczę poniżej, gdzie leżała jej koleżanka, komunistka Käthe Rentmeister, a Käthe dawała znać kolejnej towarzyszce, Tilde Klose, która sypiała pod nią. Kobiety mogły wtedy zamienić słowo o najnowszych znaleziskach Hanny; od czasu do czasu, jeśli blokowa miała dobry humor, pozwalała na chwilkę rozmowy.
Jedna czy dwie z nowo mianowanych blokowych – najczęściej z zieloną lub czarną „łatą” – od początku zachowywały się jak tyranki; pewne nazwiska – Kaiser, Knoll i Ratzeweit – miały złą opinię wśród więźniarek politycznych jeszcze z czasów Lichtenburga. Jednak większość z przybyłych na początku spędziła w więzieniach wiele lat i nauczyła się sobie radzić, bez względu na pochodzenie. Różne kolory „łaty” na pasiastych kaftanach nie mogły zmienić ich we wrogów w ciągu jednej nocy.
Niedziele przynosiły nieco oddechu. Nie każdy w te dni miał wolne od pracy: żydowski blok, 11., i więźniarki z bloku karnego pracowały jak zwykle. W południe odbywały się również apel i sprzątanie. Jednak późnym popołudniem więźniarki udawały się na obowiązkowy „spacer” – wymuszone rekreacyjne maszerowanie po Lagerstrasse w rytm muzyki. Strażnicy z wartowni przy bramie podłączali do megafonów niemieckie radio, które nadawało pieśni marszowe, co pozwalało przynajmniej kobietom swobodnie porozmawiać, gdyż dozorczynie nic nie słyszały.
Po marszu można było czasem poleżeć spokojnie na pryczy, uprać ubranie i pobyć kimś „normalnym”. W niedzielę więźniarkom przysługiwała porcyjka dżemu, kawałek margaryny i kiełbaska. Jeśli któraś miała tyle szczęścia, że rodzina przysłała jej pieniądze, mogła je wydać w umiejscowionym przy kantynie dla personelu obozowym sklepie, zaopatrzonym w herbatniki, pastę do zębów i mydło. W „czasie wolnym” grupa Hanny próbowała zebrać się razem za blokiem, żeby czytać książkę; jedna czytała na głos, inna pilnowała, czy nikt nie idzie. Nie mogły uwierzyć, że miały tyle szczęścia, by znaleźć Tołstoja w obozie koncentracyjnym50.
W niedziele więźniarki czytały również listy z domu i mogły na nie odpisać. Miały prawo do jednego listu na miesiąc, a zanim wybuchła wojna, o ile nie wspominały o polityce i obozie, mogły pisać długie listy. W listach do domu Doris Maase opowiadała, że czyta książki. Doris pracowała jako pielęgniarka w rewirze, gdzie spędzała również noce. Kobiety mogły też dostawać paczki z domu, w tym książki, funkcjonowała nawet obozowa biblioteka, zawierająca dopuszczone publikacje, w tym kilka egzemplarzy Mein Kampf.
„Dziś próbowałam mieć niedzielę – pisała Doris do siostry w czerwcu 1939 roku. – Czytałam A lasy wiecznie śpiewają [Trygve] Gulbrannssena”. Mąż Doris, Klaus, był w Buchenwaldzie, więc para wymieniała między sobą ocenzurowane listy, czytając między wierszami. Jako więzień Buchenwaldu Klaus przynajmniej wiedział, przez co przechodzi Doris; oczywiście nie mogła mu napisać o okrucieństwach rozgrywających się na jej oczach.
Wiemy z zeznania Klausa, że Doris obserwowała przez okna rewiru, jak drużyny robocze wychodziły przez bramę pod nadzorem oficera SS, który świadomie przeprowadzał je przez ogromną kałużę, i zaczynały już pracę mokre.
W czerwcu koleżanka Olgi Benario, Sabo (Elise Saborowski Ewert), konspiratorka z brazylijskich czasów, nagle zachwiała się i upadła podczas pracy w Sandgrube. Sabo została zgwałcona i była torturowana w brazylijskim więzieniu, i nigdy nie odzyskała sił po tych przejściach. Fraede kopnęła ją, ale Sabo nie mogła wstać i w końcu zaniesiono ją do rewiru, gdzie pomogła jej Doris. „Maase, gdzie jest Maase?!”, codziennie rozlegał się krzyk w punkcie opatrunkowym. „Jest tyle rzeczy, o których nie mogę mówić, tak wiele czeka na ciebie”, napisała w liście do Klausa.
List Doris do siostry z innej niedzieli pełen był radości z powodu wieści z domu: „Na początku nie mogłam uwierzyć, że istnieje jeszcze coś tak miłego – czułam się prawie tak, jakbym tam była” – ale starania, by to, co pisała, brzmiało radośnie, nie mogły przytłumić jej obaw o krewnych pozostających w świecie na zewnątrz. Ojciec Doris, również lekarz, był Żydem, a ona wiedziała, że gdy przyjdzie wojna, ta gałąź jej rodziny będzie zagrożona; nowe prawa uniemożliwiały normalne życie w Niemczech, a ojciec Doris miał zakaz wykonywania zawodu. Chociaż jej matka nie była Żydówką – co tłumaczy nieco lepsze traktowanie Doris w obozie niż innych Żydówek – rosła presja na osoby pozostające w „mieszanych małżeństwach”, aby przeprowadzały separację lub emigrowały.
W pewnym momencie Doris pyta: „Czy rodzice odpoczywają tak, jak powinni? Przypuszczam, że kwitną już róże i co dzień jest co innego do zebrania w ogrodzie”, ale z następnego listu dowiedziała się, że jej matka i ojciec „pojechali za kanał”, i czekała na nowiny.
„U mnie wszystko w porządku”, pisała Doris do siostry, i prawie można było jej uwierzyć, ponieważ ciągnęła: „Mam teraz długie włosy, starannie zaplecione i wyraźnie rozkwitam, w środku i na zewnątrz” – choć nie sposób stwierdzić, co miała na myśli, pisząc „rozkwitam”. Wiadomo z jej ostatniego zeznania, że pod koniec czerwca temperatury w Sandgrube były nieznośnie wysokie i do Doris trafiały kobiety z poparzeniami, ranami i pęcherzami. Jeszcze bardziej niepokojące były przeraźliwe krzyki dobiegające teraz z bloku karnego. Więźniarki niedawno odkryły, że Olga jest przetrzymywana w dusznej drewnianej celi. Doris napisała w liście do domu: „Moi kochani, jest tak gorąco”.
To Ilse Gostynski odkryła, że Olga przebywa w więziennej izolatce. Ilse dostała za zadanie opróżnianie wiader w celach i udało jej się zamienić kilka słów z Olgą, którą znała z Lichtenburga i której historia wywarła na niej wielkie wrażenie. Ilse zapamiętała Olgę jako „młodą kobietę z Monachium, bardzo piękną, bardzo inteligentną. W Ravensbrück była traktowana źle, nie dawali jej prawie nic do jedzenia”51.
Drewniane cele o rozmiarze dwa na dwa metry, zbudowane z cienkich desek, nie miały żadnej wentylacji. Olga miała tylko siennik wypchany słomą i wiadro. Ilse powiadomiła o losie Olgi Hannę Sturm, a ta zdobyła herbatniki i chleb, które Ilse przeszmuglowała przy okazji kolejnego opróżniania wiadra. Towarzyszki wymieniły informacje. Gdyby Zimmer ją zobaczyła, Ilse również zostałaby zamknięta. „Zostawiałam jej słodycze albo kartkę ze słowami pocieszenia od koleżanek więźniarek […]. Była w złym stanie”, wspominała Ilse.
Niedługo po znalezieniu Olgi Ilse dowiedziała się, że zostanie zwolniona, więc przepadła pośredniczka w kontaktach z Olgą.
Być może najbardziej zadziwiającym „normalnym” aspektem obozu było to,