Название | Kobiety z Ravensbrück |
---|---|
Автор произведения | Sarah Helm |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380972926 |
Kwatery personelu SS, nieco oddalone od obozu, w ładnej okolicy, stanowiły wspólną cechę wszystkich obozów. W założeniu chodziło o zachętę dla esesmanów, by dobrze czuli się w domowym zaciszu. W Ravensbrück męska obsługa miała własne boiska sportowe, a kobiety mogły latem pływać łódką po jeziorze lub urządzać pikniki w lesie.
Młode kobiety oprócz zarobków i warunków przyciągało jeszcze coś innego: perspektywa poznania przystojnego oficera SS; lesbijkom – znacznej mniejszości – Ravensbrück oferował dobre możliwości spotkania innej kobiety, szczególnie w czasie, gdy homoseksualizm był piętnowany. Rekrutki z zadowoleniem odkryły też dobrze zaopatrzoną kantynę dla personelu, a w pięknym miasteczku Fürstenberg kino, kilka barów i salon fryzjerski oferowały powiew wielkiego świata. Zaraz po przyjeździe kobiety wysłały pocztówki do rodzin i przyjaciół, w których pisały z dumą o swojej nowej pracy. Kilka byłych dozorczyń zachowało albumy ze zdjęciami i dzienniki pisane w czasie pobytu w Ravensbrück, zawierające zdjęcia ich „luksusowo” wyposażonych mieszkań.
Przewodniczki psów, które miały w obozie specjalny status, robiły sobie zdjęcia ze swoimi zwierzętami. Gertrud Rabenstein, nazywana w Lichtenburgu „Żelaznym Gustawem”, zachowała zdjęcia z Brittą, owczarkiem niemieckim, na tle zewnętrznego muru42. Rabenstein była rozwiedziona i straciła opiekę nad synem. Założyła album, aby pokazać mu kiedyś swoje życie w obozie. Obok zdjęć Gertrud z Brittą znajdowały się radosne fotografie matki i syna na wakacjach.
Podczas powojennego procesu Rabenstein jej syn składał zeznania i powiedział, że motto jego matki brzmiało: „Bądź twardy. Bądź twardy. Bycie twardym jest dobre. Nie wolno być sentymentalnym”. Twierdził, że zwykle opowiadała mu historię, jak kiedyś zobaczyła kowala przy pracy, bijącego młotem w kawałek żelaza, i obserwowała, jak metal stawał się coraz twardszy. „To było dobre”43.
Dozorczynie zainstalowały się i Langefeld rozdzieliła zadania. Niektóre zostały blokowymi, inne miały pilnować drużyn roboczych. Langefeld pouczyła wszystkie, jak mają się zachowywać: na przykład nie wolno im było stać ze skrzyżowanymi ramionami lub siedzieć w obecności więźniarek, za plotkowanie traciło się pracę. Mogły odwiedzać męskie kwatery tylko za zgodą Langefeld.
Jednak jeśli chodzi o szersze kwestie dotyczące traktowania więźniarek, szybko stało się jasne, że wiele strażniczek – szczególnie tych nadzorujących drużyny robocze – poddało się kierownictwu Koegela, a nie jej. Ze swojego gabinetu Langefeld widziała kobiety gromadzące się codziennie na piaszczystym placu z krwawiącymi nogami i rękami. I nawet ze swojego mieszkania słyszała ich krzyki.
Edith Fraede pozwalała psu warczeć i kłapać pyskiem na kobiety znajdujące się między bramą obozu a wybierzyskiem piasku, Sandgrube, jak go nazywano. Jeśli przerażona więźniarka upuściła łopatę, Fraede obalała nieszczęsną kopniakiem na ziemię lub podnosiła łopatę i waliła nią ofiarę po plecach. Fraede miała trzydzieści lat i była dużą blondynką. Rabenstein zwykle czekała, aż zacznie się praca, zanim spuszczała psa, do tego czasu trzymała Brittę na smyczy.
W pierwszych dniach przewodniczki psów nie panowały nad zwierzętami. Nie miały doświadczenia w pracy z nimi, a wiosną i latem suki zwykle mają ruję44. Jeśli więc więźniarka upadła lub podbiegła w stronę jeziora, aby się napić wody, psy ciągnęły tak mocno, że prawie zrywały się ze smyczy.
W tym czasie wybierzysko znajdowało się za murem obozowym nad jeziorem, blisko miejsca, gdzie budowano domy esesmanów.
Gdy komanda dotarły do wybierzyska, ustawiały się w szeregu i zaczynały wybierać piasek łopatami. O dziewiątej słońce już paliło i pot spływał pracującym po plecach. Musiały nabierać piach na łopatę z jednej kupy i przerzucać na drugą, dopóki cały piasek nie został wybrany. Potem przewalały go dalej, a dozorczynie krzyczały: „Schnell, schnell, leniwe dziwki!”. Kolejna drużyna przerzucała piasek metr, dwa w górę zbocza. „Pełne łopaty, pełne łopaty. Śmierdzące krowy. Męty. Dziwki. Śmierdzące krowy”. Łopaty były za krótkie albo za długie, albo krzywe lub złamane.
Czasem drużyna musiała wrzucić piasek do wagonika i przeciągnąć go na prowizoryczne tory. Wagonik wówczas ruszał siłą własnego ciężaru i kobiety próbowały go zatrzymać, przechylając na bok, wtedy wagonik się przewracał, a zawartość rozsypywała. Musiały załadować piach od nowa. W miarę jak temperatura rosła, dozorczynie krzyczały i przeklinały coraz głośniej; biły kobiety po plecach i kopały te, które przechodziły obok.
Inne komanda wyładowywały koks i kamienie z barki zacumowanej na jeziorze. Kobiety dźwigały ciężkie worki na plecach, a na wzniesieniu kolejna drużyna przetaczała kamienny walec, by wyrównać grunt pod budowę drogi. Był jeden ogromny walec i jeden mały. Do uchwytów walca przymocowano liny, kobiety chwytały za nie i ciągnęły. Przynajmniej to ubijanie drogi miało sens. Przewalanie piasku z górki na górkę – nie45.
Wkrótce więźniarki znienawidziły piasek. Badaczki Pisma Świętego uważały, że praca została zaplanowana szczególnie dla nich, „aby zmusić je do porzucenia ich Boga”46, ale pozostałe widziały, że to Żydówki cierpią najbardziej: były słabsze i mniej nawykłe do ciężkiej pracy, twierdziły. W południe kobiety w Sandgrube były spalone słońcem na ramionach i czołach, a usta miały spieczone. Gdy piasek dostawał się do drewniaków, ocierał im podeszwy stóp pokryte pęcherzami. Sandgrube wkrótce naznaczone było krwią.
Rabenstein i Britta nadzorowały grupę rozładunkową. Stały na zboczu, obserwowały więźniarki dźwigające worki z węglem lub kamienie i załadowujące je na wózki ustawione na brzegu jeziora. Kobiety wpychały wózki na wzgórze do hałdy, ale żeby się tam dostać, musiały pokonać prowizoryczny mostek z desek. Często starsze kobiety spadały z desek do wody. Wówczas dozorczynie wrzeszczały i kopały je. Pewnego dnia kobieta uderzyła Rabenstein w głowę motyką, aby się obronić. Trafiła do bloku karnego i nikt już więcej jej nie zobaczył.
Czasem Rabenstein wybierała losowo grupę kobiet, ustawiała je w szeregu za stosem kamieni i kopała. Albo też kazała więźniarce wydobywać ziemię spod kamieni, aż stos zaczynał się zapadać. Więźniarka musiała kopać aż do całkowitego zawalenia się stosu i zostawała pogrzebana żywcem. Rabenstein uważała to za zabawę i nazywała ją Abdecken – spadający dach47. Po wszystkim więźniarkę, posiniaczoną i podduszoną, wyciągały koleżanki. Stojąc na krześle w drewnianej celi, Marianne Wachstein obserwowała podobną „zabawę” odbywającą się pod jej oknem:
Wyjrzałam i zobaczyłam taką sytuację: słaba młoda kobieta – później dowiedziałam się, że nazywała się Langer, chorowała na toczeń i miała świeże szwy na nosie – odmówiła kopania piasku. Zaciągnęli ją, trzymając w pasie, pod studnię i potraktowali strumieniem wody. Zakopali ją w kupie piachu tak, że wystawała jej tylko głowa. Sypali jej piaskiem na głowę i w twarz. Ona starała się wydostać. Zabawa trwała tak długo, że kilka razy schodziłam z krzesła i siadałam48.
Wachstein zauważyła, że wszystkiemu przyglądają się dozorczynie, a także jeden z wysokich rangą ludzi komendanta.
Austriaczka Hanna Sturm, stolarz, wkrótce zaczęła pomiary obozu. Nie wszystkie więźniarki przydzielano do drużyn pracujących