Shantaram. Roberts Gregory David

Читать онлайн.
Название Shantaram
Автор произведения Roberts Gregory David
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-65586-44-5



Скачать книгу

dzbany z ciepłą wodą. Kanałem w ziemi woda spływała za dom. Prabaker wyjaśnił, że mały mosiężny czerpak służy do polewania ciała wodą, i dał mi mydło.

      Słuchając go, rozsznurowałem buty, zdjąłem je, zrzuciłem koszulę i dżinsy.

      – Lin! – wrzasnął Prabaker w panice, jednym skokiem pokonując dwa metry między nami. Usiłował osłonić moje ciało gołymi rękami; potem rozejrzał się z rozpaczą i stwierdził, że ręcznik leży na moim plecaku, kolejne dwa metry dalej. Rzucił się do niego, porwał ręcznik i przyskoczył, co chwila wydając ostre spanikowane krzyki: Jaaach! Osłonił mnie ręcznikiem i rozejrzał się ze zgrozą.

      – Oszalałeś, Lin? Co robisz?

      – Chcę… wziąć prysznic…

      – Ale tak? Tak?!

      – O co ci chodzi, Prabu? Sam powiedziałeś, że mam wziąć prysznic. Przyprowadziłeś mnie tutaj, żebym wziął prysznic. Więc staram się wziąć prysznic, a ty zaczynasz skakać jak królik. O co ci chodzi?

      – Byłeś nagi! Nagi, również bez ubrania!

      – W ten sposób biorę prysznic – wyjaśniłem, doprowadzony do ostateczności tą jego tajemniczą zgrozą. Prabaker śmigał od jednej maty do drugiej, wyglądając zza nich w różnych miejscach. – Tak każdy bierze prysznic, prada?

      – Nie! Nie! Nie, Lin! – zawołał, odwracając się do mnie. Jego zwykle radosną twarz wykrzywił grymas desperacji.

      – Nie zdejmujecie ubrania?

      – Nie, Lin! To są Indie. Nikt nie zdejmuje ubrań, nawet by umyć ciała. To są Indie. Nikt nie jest nagi w Indiach. I zwłaszcza nikt nie jest nagi bez ubrania.

      – Więc… jak bierzecie prysznic?

      – W odzieży spodniej do kąpieli w Indiach.

      – No i świetnie – powiedziałem i upuściłem ręcznik, spod którego ukazały się moje czarne kąpielówki. – Mam odzież spodnią.

      – Jaaach! – wrzasnął Prabaker, zanurkował po ręcznik i znowu mnie okrył. – To małe nic? To nie odzież spodnia. To tylko odzież spodnia pod odzież spodnią. Musisz nałożyć wierzchnią odzież spodnią.

      – Wierzchnią… odzież spodnią?

      – Tak. Z pewnością. Jak te, jak te owe, które noszę.

      Rozpiął spodnie na tyle, bym mógł zauważyć, że pod ubraniem ma zielone szorty.

      – W Indiach wszyscy mężczyźni noszą taką wierzchnią odzież spodnią pod ubraniem, przez cały czas, we wszystkich sytuacjach. Nawet jeśli mają podspodnią odzież spodnią, i tak noszą wierzchnią odzież spodnią, na wierzchu. Rozumiesz?

      – Nie.

      – Poczekaj. Przyniosę ci wierzchnią odzież spodnią. Ale nie zdejmuj ręcznika. Proszę! Przysięgaj! Jeśli ludzie zobaczą cię bez ręcznika, w tym małym nic, będą jak dzicy ludzie. Poczekaj!

      Śmignął do wyjścia i po paru chwilach pojawił się z dwoma parami czerwonych spodenek futbolowych.

      – Masz – wysapał. – Jesteś taka wielka osobistość, mam nadzieję, że dobrze dopasują. To z Grubego Satisha. Jest taki gruby, że może będą na ciebie dobre. Powiedziałem mu wszystko, a wtedy dał te dwie pary dla ciebie. Powiedziałem, że w podróży dostałeś zwolnienia i tak narobiłeś w wierzchnią odzież spodnią, że musieliśmy ją wyrzucić.

      – Powiedziałeś mu – powtórzyłem – że się zesrałem w gacie?

      – O tak. Z pewnością nie mogłem mu powiedzieć, że nie masz wierzchniej odzieży spodniej.

      – No tak.

      – Bo co by o tobie pomyślał?

      – Dziękuję ci, Prabu – wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

      – Cała przyjemność po mojej stronie. Jestem twoim bardzo dobrym przyjacielem. Więc proszę, przysięgaj, że nie będziesz nagi w Indiach. Szczególnie bez ubrania.

      – Przysięgam.

      – Cieszę się, że przysięgasz. Jesteś moim bardzo dobrym przyjacielem też, tak? Teraz ja także wezmę prysznic, jakbyśmy byli braćmi, i pokażę ci indyjski sposób.

      I tak obaj wzięliśmy prysznic w kąpielowym segmencie domu jego ojca. Przyglądając się Prabu i wzorując na nim, oblałem się dwoma czerpakami wody z dużego dzbana, a potem namydliłem pod szortami, nie zdejmując ich. Po ostatnim spłukaniu i szybkim wytarciu ręcznikiem nauczył mnie zawiązywać lungi na mokrych szortach. Lungi to przypominający sarong prostokąt bawełnianej tkaniny, zakrywający ciało od pasa po kostki. Prabu zebrał dwa długie rogi lungi z przodu, a potem obwiązał mnie nimi w pasie i zatknął na plecach. Pod osłoną lungi zdjąłem mokre szorty i włożyłem suche. Taka technika, zapewnił mnie Prabaker, pozwala wziąć prysznic na otwartej przestrzeni bez urażenia sąsiadów.

      Po prysznicu i pysznym posiłku złożonym z dhalu, ryżu i domowych podpłomyków Prabaker i ja obserwowaliśmy, jak jego rodzice i siostry rozpakowują prezenty. Potem piliśmy herbatę i przez prawie dwie godziny odpowiadaliśmy na pytania o mnie, mój dom i rodzinę. Usiłowałem nie mijać się z prawdą – nie wspominając o rzeczy zasadniczej: że podczas tego wygnania nie spodziewam się zobaczyć już domu i rodziny. W końcu Prabaker oznajmił, że jest już zbyt zmęczony, żeby dalej tłumaczyć i że powinni mi pozwolić wypocząć.

      Na dworze przed domem ustawiono mi łóżko z drewna palmy kokosowej, z materacem ze splecionych włókien kokosowych. Było to łóżko Kishana. Prabaker powiedział, że zrobienie nowego łóżka, które będzie spełniać wymagania jego ojca, potrwa dwa dni. Do tego czasu Kishan będzie spać koło swego syna na podłodze. Usiłowałem protestować, ale mój opór utonął w morzu ich łagodnej, nieustępliwej natarczywości. Położyłem się więc na łóżku biednego rolnika i tak skończył się pierwszy wieczór w pierwszej indyjskiej wiosce – ustępstwem.

      Prabaker powiedział, że rodzina i sąsiedzi niepokoją się, czy nie doskwiera mi samotność, czy nie czuję się samotny w tak obcym miejscu, bez rodziny. Postanowili, że tej pierwszej nocy usiądą przy mnie i będą czuwać w ciemnościach, dopóki nie upewnią się, że śpię spokojnie. W końcu, zauważył mój mały przewodnik, ludzie w moim kraju, w mojej wiosce, zrobiliby dla niego to samo, gdyby tam przyjechał i tęsknił za rodziną, prawda?

      Siedzieli na ziemi wokół mojego niskiego łóżka, Prabaker, jego rodzice i ich sąsiedzi, dotrzymywali mi towarzystwa w ciepłej, ciemnej, pachnącej cynamonem nocy i tworzyli wokół mnie ochronny krąg. Myślałem, że nie będę mógł zasnąć w kręgu obserwatorów, ale po chwili zacząłem odpływać na szemrzących falach ich cichych i rytmicznych głosów, a w górze jedynie szeptały gwiazdy.

      W pewnej chwili siedzący po mojej lewej stronie ojciec Prabakera położył mi rękę na ramieniu. Był to prosty gest życzliwości i pokrzepienia, ale na mnie wywarł olbrzymie wrażenie. Jeszcze przed chwilą dryfowałem w stronę snu. Nagle zupełnie oprzytomniałem i pogrążyłem się we wspomnieniach i rozmyślaniu o mojej córce, rodzicach, bracie, o moich przestępstwach, o kochanych kobietach, które zdradziłem i utraciłem na zawsze.

      Może to dziwne, a może nawet nikt tego nie zrozumie, ale aż do tamtego momentu tak naprawdę nie rozumiałem, że zrobiłem coś złego i że zmarnowałem życie. Kiedy napadałem ludzi z bronią w ręku, byłem naćpany, uzależniony od heroiny. Narkotyczna mgła powlokła wszystko, co myślałem, robiłem i nawet zapamiętałem. Później, podczas procesu i trzech lat w więzieniu, byłem czysty i przytomny i powinienem zrozumieć już wtedy, co znaczyły