Stracony. Jane Harper

Читать онлайн.
Название Stracony
Автор произведения Jane Harper
Жанр Современные детективы
Серия
Издательство Современные детективы
Год выпуска 0
isbn 9788381431873



Скачать книгу

trzeba być na to przygotowanym, nic się nie poradzi. To kwestia geografii.

      Spojrzał na roztaczający się przed nimi krajobraz, zdominowany przez czerwoną ziemię. Trudno to było sobie wyobrazić, ale miliony lat wcześniej znajdowało się tutaj dno ogromnego śródlądowego morza. Świadczyły o tym wykopane na tych terenach kości wodnych dinozaurów oraz połyskujące miejscami na pustyni kopce skamieniałych muszli. Nagle Nathanowi przypomniało się, jak jako dzieci chodzili z Cameronem szukać kości dinozaurów. Oczywiście z łopatą i workiem na podorędziu. Lata później na podobne poszukiwania Nathan zabierał syna, tym razem uzbrojony w plastikowe dinozaury, które zakopywał, bo prawdziwe nie spieszyły się z ujawnieniem.

      Sierżant znów coś notował.

      – Kim są wasi sąsiedzi?

      – Najbliższa posiadłość to Atherton. – Nathan wskazał na północny wschód. – Dalej na południe jest miasteczko, a jeszcze dalej na wschód kilka innych posiadłości. Druga największa w okolicy to Kirrabee Station, granicząca z moją ziemią. W tej chwili należy do firmy.

      Ale wcześniej był to majątek rodzinny. Dokładnie rzecz biorąc, niegdyś była to własność teścia Nathana. Byłego teścia, poprawił się w myślach, bo zdecydowanie wolał to określenie. Zwolnił, ponieważ zbliżali się do miejsca, gdzie mógł przejechać przez ogrodzenie. Xander wyskoczył z samochodu i otworzył bramę. Przejechali i po raz kolejny znaleźli się na ziemi Camerona.

      – Teraz już niedaleko – poinformował policjanta.

      – Dlaczego wcześniej powiedziałeś, że twój brat dobrze znał grób pastucha? Trochę to dziwna okolica, żeby spędzać w niej czas.

      – Wujek Cam namalował pejzaż z grobem – powiedział Xander, wsiadając z powrotem. – Ten obraz jest naprawdę słynny. No, przynajmniej w okolicy.

      – Naprawdę?

      Nathan przytaknął.

      – Maluje amatorsko, to znaczy malował, ale naprawdę nieźle. Zaczął już jako dziecko. Nie mieliśmy zbyt dużo rozrywek, więc robiliśmy te wszystkie staromodne rzeczy. Zbieraliśmy znaczki i tym podobne. Ja zupełnie nie potrafiłem rysować, ale Cameron był niezły. Przez całe życie do tego wracał. Ten obraz przedstawiający grób pastucha namalował pięć lat temu.

      Jedna z pracowniczek sezonowych zrobiła zdjęcie obrazu i zamieściła je w sieci po powrocie do domu do Francji czy Kanady, czy skąd ona była. Ni z tego, ni z owego do Camerona zaczęli dzwonić ludzie, żeby zamówić kopie. Za namową matki Cameron wziął udział w stanowym konkursie malarskim i wygrał go.

      – W miasteczku można kupić pocztówki z tym obrazem – powiedział Nathan.

      – Czyli grób pastucha miał dla twojego brata duże znaczenie? – zapytał Ludlow głosem świadczącym o tym, że uznał to za istotne.

      – Nie powiedziałbym – odparł. – Myślę, że zdecydowanie bardziej lubił swój obraz niż to miejsce. Po prostu poszczęściło mu się pewnego dnia ze światłem.

      – Tutaj jest naprawdę dziwnie – zauważył policjant. – Samotny grób pośrodku niczego. Nigdy czegoś takiego nie widziałem.

      – W okolicy jest kilka takich miejsc – powiedział Xander, pochylając się do przodu. – Z dawnych czasów, kiedy ludzie umierali nagle. Chowano ich na miejscu, a później ktoś z rodziny lub znajomych wracał, żeby postawić nagrobek. W Internecie są mapy, zdjęcia i inne informacje dla turystów.

      – Kto by jechał taki kawał drogi, żeby zobaczyć coś takiego?

      Nathan tylko wzruszył ramionami.

      – Zdziwiłbyś się.

      – Odwiedzają pastucha?

      – Czasami. Kiedy było głośno o obrazie Camerona, co roku ściągał kilku turystów. Teraz już nie. Za Atherton jest bardziej popularny grób.

      – Co daje mu przewagę?

      – Jego historia jest smutniejsza. To grób małego chłopca. Z początku dwudziestego wieku.

      Ta informacja poruszyła Ludlowa. Nathan zastanawiał się, czy ma dzieci.

      – Co mu się stało?

      – To, co zwykle w tej okolicy. – Nathan starał się nie okazywać emocji. – Skręcił w złą stronę i zabłądził.

      Za pierwszym razem Nathan przeoczył przerwę między skałami, gdzie powinni byli skręcić. Zaklął, wycofał i wjechał między skały. Rozejrzał się zdziwiony, nigdzie nie było widać samochodu Camerona. Przez jedną dziwną chwilę wydawało mu się, że auto naprawdę zniknęło. Xander zastukał w zakurzoną szybę.

      – Jesteśmy za daleko – powiedział, wskazując do tyłu.

      Nathan ponownie zjechał na drogę i spróbował raz jeszcze. Właściwa ścieżka niczym nie różniła się od poprzedniej. Zaparkował w tym samym miejscu co wcześniej Bub i wszyscy w trójkę wspięli się na szczyt. Na miejscu Nathan i Xander stali z tyłu, a policjant włożył rękawiczki. Okrążył samochód, robiąc kolejną serię zdjęć. Zatrzymał się przy uchylonych drzwiach od strony kierowcy.

      Nathan odkaszlnął.

      – Kiedy przyjechaliśmy, drzwi były otwarte, ale kluczyki leżały na siedzeniu. Włączyłem silnik.

      – Nie powinieneś był niczego dotykać.

      – Przepraszam.

      – I co z tym silnikiem?

      – Działa.

      Ludlow wsiadł do samochodu i sam przekręcił kluczyk. Przez kilka sekund słuchał pomruku silnika, po czym go zgasił.

      – Były jakieś problemy z tym autem? – zapytał. – To dość stary model.

      Osiemnastoletni, jak doskonale wiedział Nathan. Jego samochód miał mniej więcej tyle samo.

      – Starsze lepiej się tutaj sprawdzają. Nowsze mają mnóstwo elektroniki, która w tym kurzu wysiada. Cam dobrze dbał o swój samochód.

      – A co z radiem? – Ludlow wskazał na uchwyt na desce rozdzielczej.

      Nathan pokazał mu, jak wyszukiwać frekwencje.

      – Wszystko działa. Nadajnik EPIRB jest pewnie pod fotelem.

      Ludlow sięgnął i wyciągnął osobisty nadajnik kryzysowy – nadal w pudełku, niewłączony.

      – Nie używacie przenośnych radioodbiorników?

      – Nie. Wszystkie są zainstalowane w samochodach.

      – Więc jeśli wysiądziesz z samochodu, nie możesz się z nikim skontaktować?

      – Zgadza się.

      – Jaki jest zasięg?

      – To zależy. Dwadzieścia kilometrów w linii prostej, dzięki masztowi wzmacniającemu sygnał jeszcze dalej, ale zdarzają się martwe punkty – powiedział Nathan. – W zasadzie jest to zasięg wzroku.

      Sierżant kontynuował przeszukanie samochodu, dotykając wszystkiego w rękawiczkach. Sprawdził za klapkami przeciwsłonecznymi, w schowku, pod siedzeniami. Raz i raz jeszcze.

      – Wygląda na to, że nie ma jego portfela – powiedział, podnosząc głowę. – W kieszeni też go nie miał.

      – Nie. Portfel z pewnością jest w domu.

      – Nie wziął go ze sobą?

      Nathan, którego własny portfel leżał na stole w kuchni w jego niezamkniętym domu kilkaset kilometrów dalej, wskazał dłonią na otaczający ich krajobraz. Po co?

      Na twarzy sierżanta pojawił się wyraz zakłopotania. Otworzył podręcznik naprawy samochodu i zaczął go przeglądać.

      – Czego