Название | Kobiety z Ravensbrück |
---|---|
Автор произведения | Sarah Helm |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380972926 |
Po sześciotygodniowej nieobecności Mennecke zastał zmiany. Sonntag wyjechał na front wschodni, a nowy lekarz, Gerhard Schiedlausky, powitał Menneckego wieścią, że właśnie urodziło mu się dziecko.
Schiedlausky dostał jeden z tych „pięknych domów” w enklawie SS, a Sonntag „na pewno marzł właśnie straszliwie w Leningradzie”, napisał Mennecke do swej żony Evy. Z racji właśnie trwającego kontrataku pod Moskwą w kantynie oficerskiej panowały ponure antyrosyjskie nastroje. Mennecke również nienawidził Rosjan: „Rosjanie rodzą się i wychowują w brudzie. Jedno ludzkie życie [w Związku Radzieckim] jest warte tyle, ile zwierzęcia gorszego sortu”.
Ponieważ zagadał się z majorem SS nazwiskiem Vogl, który właśnie stracił nogę w bitwie pod Rostowem i znajdował się w drodze do kliniki Hohenlychen, zaczął pracować dopiero o 14.20: „zrobiłem tylko 30 teczek”. Złożył meldunek przez telefon Nitschemu i Heydemu, ale nie przejęli się i byli „bardzo mili, pytali, jak się miewasz”. Mennecke powiedział Evie, że miał dostarczyć aktualne akta do Berlina 15 stycznia. „W połowie stycznia jadę do Gross-Rosen” – miał na myśli kolejny etap selekcji w męskim obozie w Gross-Rosen. List kończył tak: „Wróciłem do hotelu o 17.15. Przebrałem się, namoczyłem stopy i zająłem się nagniotkami”.
Następnego dnia Mennecke obejrzał 181 „klientek” – „wszystkie Aryjki z licznymi wyrokami. Teraz wyjeżdża stąd 70 Aryjek i 90–100 Żydówek” – a on miał nadzieję, że teczki trafią do Berlina na czas, do środy rano. „Z bólem słucham nowin o radzieckim postępie na Krymie. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze”.
8 stycznia list Menneckego do „mamuśki” zaczyna się od zwyczajowego opisu obiadu, po którym udał się na spacer po śniegu. Wieczorem męczył go hałas dochodzący z sąsiedniego pokoju, gdzie „esesmani ze swoimi dziewczynami pili jedną butelkę wina za drugą”.
9 stycznia o 9.50 złożył ponowny „raport”: „Tatuś prezentuje ci się jako wyszorowany do czysta prosiaczek. Cóż to za wspaniałe uczucie zmyć z siebie czterotygodniowy brud – ale jeszcze milej, gdy zrobi to Mamuśka!”. Udał się na „połów” kolejnych „kartek” do dokumentacji, a potem następnego dnia pojechał do pobliskiej kliniki SS Hohenlychen, gdzie spotkał się z mężczyzną, który oznajmił mu, że wysłał „towar dobrze zapakowany w drewnianym pudle” – prawdopodobnie mając na myśli czarnorynkowy alkohol.
12 stycznia Mennecke szykował się do wyjazdu. „Moja droga Evo-Mutti, to mój ostatni list do ciebie z Fürstenbergu. Zaczynam go pisać dokładnie o północy w piżamie”. W ostatnim dniu pracy „kartki zostały starannie ułożone w porządku alfabetycznym i spakowane. Pożegnałem się z komendantem, zapłaciłem rachunek za obiad (1 marka 5 fenigów) i oddałem moje talony za dziś i jutro”. Spakował też walizki. „O, tak! Tatuś doskonale to potrafi. Myślę nawet, że tym razem mogę być naprawdę z siebie dumny, ponieważ wszystko zmieściło się bez problemu. Mundur założę na siebie, a wszystkie cywilne ubrania są w walizce”. I tak Friedrich Mennecke wyjechał z Ravensbrück po raz ostatni.
***
W niedzielę 1 lutego nasiliły się plotki. Personel Effektenkammer dostał stos nowych cywilnych ubrań, a nikt nie wiedział po co. Coraz więcej rozmawiano o „liście”. Sekretarki z kancelarii mówiły o Sondertransport, transporcie specjalnym, ponieważ takie słowo pojawiło się w dokumentach, ale nikt nie wiedział, co to oznacza. Fini powiedziała Fritzi, że widziała swoje nazwisko na liście. „A przynajmniej tak sądziła – mówiła Fritzi. – Bardzo się bałam, ale Fini powiedziała mi, żebym się o nią nie martwiła. Wierzyła, że jedzie do sanatorium”.
Frau Lange też znajdowała się na liście, jak również – mówiono – Käthe Leichter. Ale Käthe wcale się nie denerwowała, a jeśli nawet, to nic po sobie nie pokazywała i szybko każdemu mówiła, że wszystko będzie dobrze. Każda, która wiedziała, że znalazła się na liście, czuła przerażenie, ale przyjaciółki z mocą powtarzały plotki, że jadą pracować do fabryki zbrojeniowej. Wszystkie zapewniały się nawzajem, ale nikt nie czuł się uspokojony.
W szpitalu było już jasne, że nie zostanie oszczędzona żadna chora ani inwalidka, a zabrania spodziewały się wszystkie czarne i zielone „łaty”, jednak lista zmieniała się cały czas, więc ciągle była nadzieja. Niektóre mówiły o ucieczce lub buncie, ale Teege i Mauer przekazały rozkaz – prawdopodobnie od Langefeld – że mają zachować spokój. Sama Langefeld rzadko pojawia się w relacjach z tych strasznych dni, a jeśli już, to jako osoba obserwująca z daleka, często mylona ze swoją zastępczynią Zimmer.
Fritzi wspomina, że Rosa Jochmann bynajmniej nie zachowywała spokoju. Ponieważ spała na dolnej pryczy, dostrzegła rosnące wzburzenie Rosy. Widziała też, jak szuka okazji do rozmowy z Käthe Leichter. Sama Rosa twierdziła później, że Käthe mówiła o nakręceniu filmu o tym wszystkim. „Nikt nam nie uwierzy – twierdziła Käthe – musimy więc zrobić film i pokazać wszystkim, co tutaj naprawdę się wydarzyło. I zobaczycie, nawet kiedy to wszystko się skończy, nikt na nie uwierzy”. Rosa skomentowała później: „Wtedy gazowanie jeszcze się nie zaczęło, ale Käthe wiedziała, że nastąpi”.
Wieczorem 3 lutego, we wtorek, więźniarki wyszły na apel, nie było jednak wątpliwości, że wyjazd transportu specjalnego nastąpi lada moment. Gdy zgasły światła, wiele kobiet spodziewało się, że transport wyjedzie następnego dnia. Kiedy więźniarki policzono na apelu, lista nazwisk wróciła do biura i jak zwykle trafiła do Zimmer, ale ta zamiast przekazać ją urzędniczce, by podyktowała nazwiska do przepisania, zrobiła to osobiście.
Polka, Ojcumiła Falkowska, która pracowała w kantynie dla personelu, zyskała dokładne wiadomości na temat listy, ponieważ ją widziała. Zimmer przyszła do kantyny na kolację. „Kazała mi dać większe porcje niektórym grupom dozorczyń – powiedziała Ojcumiła. – Dozorczyni Zimmer była nieuważna i zostawiła listę z nazwiskami na stole, więc skorzystałam z okazji i rzuciłam na nią okiem. Sprawdziłam, że na liście nie ma polskich nazwisk i że w większości trafiły na nią więźniarki z bloku karnego”141.
Kierowcy SS, von Rosenberg, Huber, Karl i Doering, jak również szef transportu Josef Bertl jedli w kantynie i rozmawiali o wyznaczonym na następny dzień transporcie. „Tam, dokąd jadą, nie będą potrzebowały niczego”, rzekł jeden z nich. Ojcumiła miała również kierowcom wydać większe porcje, „aby wynagrodzić im okropne zadanie”.
Kiedy nocna warta skończyła ostatni obchód, w blokach panowała cisza, ale mało kto spał. Na pryczach odbywały się narady, co robić, a więźniarki przemykały się między blokami, żeby się pożegnać. Rosa Jochmann odwiedziła Käthe Leichter.
W bloku żydowskim Rosa zastała ogólne przerażenie. Cała grupa wiedeńska – Marianne Wachstein, Modesta Finkelstein i Leontine Kestenbaum – spodziewała się wyjazdu, jak również Herta Cohen i inne niemieckie Żydówki aspołeczne oskarżone o skażenie niemieckiej krwi. Tylko mała grupa żydowskich więźniarek politycznych, w tym przyjaciółka Rosy, Käthe Leichter, najwyraźniej wciąż tkwiła w niepewności. „Dziewięćdziesiąt procent bloku 11 było przekonane, że umrze – wspominała później Rosa. – Ale Käthe powiedziała: «Popatrz na nie wszystkie, całkiem oszalały. Jesteśmy za silne, żeby nas zabić. Zabiorą nas do pracy w kopalni lub coś w tym rodzaju»”. Rosa nigdy nie dowiedziała się, czy Käthe mówiła tak, żeby tym, które zostają, było łatwiej, czy naprawdę w to wierzyła. „Nigdy nie dowiem się, co naprawdę myślała Käthe. To było dla mnie najgorsze pożegnanie w życiu”.
Tego wieczora Bertha Teege poinformowała przywódczynie komunistyczne o tym, co ma się stać – prawdopodobnie dowiedziała się o wszystkim od Langefeld. Wyselekcjonowane pójdą rankiem do łaźni