Название | Kobiety z Ravensbrück |
---|---|
Автор произведения | Sarah Helm |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380972926 |
Priorytet przy gazowaniu ludzi w Niemczech stanowiła konieczność zachowania tajemnicy. Korzyść z przeprowadzania zagłady Żydów tysiące kilometrów dalej na wschód polegała na oddaleniu od niemieckiej opinii publicznej, ale gazowanie kobiet z Ravensbrück odbywało się w jednym z ośrodków gazowania T4 na terytorium Rzeszy. W obliczu protestów w pobliżu tych ośrodków najważniejsze było to, aby nikt o niczym nie wiedział.
Fakt, że nie wyciekły żadne informacje o operacji w Ravensbrück, musiał bardzo ucieszyć Himmlera i de Crinisa. Przywódcy kościelni patrzyli w drugą stronę, mieszkańcy Fürstenbergu nie zwrócili uwagi na ciężarówki, które wyjechały z obozu, a według meldunku Koegela nikt – a z pewnością więźniarki – nie wiedział, dokąd się udały. Sekret pierwszych nazistowskich masowych morderstw na kobietach przez zagazowanie był dobrze strzeżony – z wyjątkiem tego, że jeszcze kiedy mężczyźni rozmawiali, w samym Ravensbrück tajemnica się wysypała, w sensie dosłownym.
Dzień lub dwa po zabraniu kobiet te same ciężarówki, które je odwiozły, zjawiły się z powrotem i podjechały pod magazyn. Otwarto paki, a z nich wysypała się bezładna mieszanina ubrań, kul, temblaków, sztucznych szczęk, okularów i lasek. Więźniarki sortujące ten bałagan odkryły ubrania i osobiste rzeczy wywiezionych. I ponownie magazyn stał się źródłem wieści, a brzmiały one: te kobiety zginęły.
Nie same ubrania o tym świadczyły. Aby zataić operację, przed wyjazdem z obozu kobietom kazano zdjąć obozowy strój z numerami identyfikacyjnymi i założyć przypadkowe ubrania cywilne. Jednak w stosie ubrań, które wróciły, znalazły się przedmioty należące do więźniarek i dobrze znane ich przyjaciółkom w obozie: temblaki, kule, okulary – przedmioty, bez których właścicielki nie mogły się obyć.
Maria Apfelkammer przeżyła wstrząs, kiedy wyciągnęła ze stosu laskę należącą do jej przyjaciółki Miny Valeske, tę samą, z którą na oczach Marii kuśtykała do ciężarówki. Miała nawet wyskrobany obozowy numer Miny. Znalazły się też jej charakterystyczne okulary. Luise Mauer wspominała: „Nasza przyjaciółka Frau Türner z bloku 1. nie mogła chodzić bez kul. Teraz kule tu były, co świadczyło, że nie pojechała do domu opieki. I po co wróciłyby protezy zębowe, gdyby ich właścicielki nadal żyły?”.
Luise relacjonowała, że badaczki Pisma Świętego pracujące przy rozładunku ciężarówki powiedziały jej, że znalazły listę wywiezionych z krzyżykiem przy każdym nazwisku. W rewirze położna, więźniarka Gerda Quernheim, wspominała, że do szpitala wróciły protezy nóg i pasy przepuklinowe. „Wszystkie rozpoznałyśmy i od razu wiedziałyśmy, że właścicielki na pewno nie żyją”.
Nawet dozorczynie były zdumione. Emma Zimmer spytała komendanta, dlaczego rzeczy wróciły. To własność obozu, odpowiedział jej. „Uwierzyłam mu, ale wątpliwości tkwiły we mnie nadal – powiedziała później. – W 1942 roku czułam, że nie wszystko jest w porządku”.
Dozorczyni Jane Bernigau stwierdziła, że w tamtym czasie strażniczki nie znały celu transportu, ale po odjeździe ciężarówek „ciągle o tym myślały”. Kilka dni później, kiedy wróciły ubrania, personel obozowy mógł się zorientować, że był to transport „kandydatek na śmierć” [Todeskandidaten], powiedziała Bernigau i dodała: „Szefostwo SS milczało jak grób”.
Rosa Jochmann przyznała, że nikt nie wątpił, co się właśnie wydarzyło.
Pół godziny po powrocie ciężarówek wszyscy w obozie już o tym wiedzieli i każdy wiedział też, że kobiety nie żyją. Zapanowała przygniatająca cisza. Kobiety nie rozmawiały ze sobą – nawet prostytutki. Zwykle w niedziele więźniarki miały godzinę, kiedy mogły wspólnie śpiewać, ale tej niedzieli wszystkie milczały. Na apel wszystkie stawiły się posłusznie. Blokowe nie musiały krzyczeć.
Cztery tygodnie później rozeszły się plotki, że ciężarówki znowu wróciły po ludzi. Teraz każdy rozumiał, że Sondertransport z 4 lutego stanowił tylko początek. Na tym etapie zaczęły się spekulacje o tym, dokąd kobiety zostały wywiezione. Niektóre pogłoski mówiły, że naprawdę do nowego obozu koncentracyjnego. Ale Eugenia von Skene podsłuchała, jak jeden z esesmanów mówił, że ten nowy obóz znajduje się w niebie.
Najbardziej popularna pogłoska głosiła, że zabrano je do Buch na przedmieściach Berlina, gdzie mieścił się ośrodek badań medycznych. Luise Mauer dowiedziała się, że w Buch przeprowadzano na kobietach eksperymenty medyczne. Inne twierdziły, że zabijano je prądem. Hanna Sturm spytała obozowego lekarza o cel transportów. „Powiedział, że więźniarki trafiły do sanatorium w Buch”. „Usłyszałyśmy od esesmana – opowiadała Maria Adamska – że kobiety zabrano do szpitala w Buch i zginęły tam od wstrząsów elektrycznych. Jeden esesman widział to własne oczy”.
W jakimś momencie jedna z kobiet – a być może kilka naraz – wpadła na pomysł, żeby następne wyselekcjonowane więźniarki ukryły w ubraniach informacje, dokąd je wywieziono. Zakładając, że proces przebiegnie według ustalonego wzoru, miały napisać na malutkich karteczkach, dokąd trafiły i co widziały. Karteczki, prawdopodobnie wetknięte pod podszewki, wróciłyby z ubraniami do obozu, a ich koleżanki wiedziałyby, czego szukać.
Drugi transport otoczono dwa razy większą tajemnicą. Personel esesmański wyciągnął lekcję z poprzednich wpadek. Tym razem wcześniej odebrano kobietom wszystkie osobiste drobiazgi w rodzaju obrączek ślubnych, jak również protezy, więc „wiedziałyśmy, które pojadą”, powiedziała Eugenia von Skene144. Jednak kilka ochotniczek zrealizowało tajny plan przekazania wiadomości. Po przeszukaniu więźniarek od stóp do głów przed wyjazdem z obozu ich koleżanki pracujące w łaźni ukryły maleńkie karteczki i ołówki w miejscach, gdzie kobiety mogły je znaleźć przed wyjazdem.
W drugim transporcie znalazły się w większości Żydówki oraz kobiety z zielonymi i czarnymi „winklami”. Nanda Herbermann wspominała: „Zabrali wiele moich prostytutek z bloku 2, przeważnie te chore, słabe, niezdolne do pracy całymi dniami”. Luise Mauer stwierdziła, że tym razem wywieźli dużo zielonych i czarnych „łat” – „poza bijącymi”, czyli tymi kryminalnymi i prostytutkami, które godziły się wykonywać kary cielesne na koźle.
Jedną z kobiet, które odmówiły bicia, była przyjaciółka Grete, prostytutka z Düsseldorfu Else Krug. Else przebywała w bloku karnym od czasu, kiedy latem odmówiła wymierzenia kary badaczkom Pisma Świętego. Teraz trafiła na listę drugiego Sondertransport. Zgodziła się przemycić wiadomość. Rosa wspominała, że tym razem selekcja objęła też piękną i mądrą Żydówkę o imieniu Bugi i ona również zgłosiła się do zadania. Więźniarki dokładnie zanotowały, co te dwie miały na sobie w chwili wyjazdu.
Zgodnie z przewidywaniami kilka dni później ciężarówka wróciła i więźniarki szybko wyłowiły ze stosu ubrania Else i Bugi. Maria Apfelkammer opowiedziała, że najpierw znaleziono wiadomość Else. Maria nie powiedziała nam, co było w jej liściku, ale wyraźnie napisała nazwę Buch. Maria wspominała: „Wszystkie podejrzewałyśmy, że kobiety zamordowano, ale nie miałyśmy żadnego konkretnego dowodu do czasu listu od Else Krug, ukrytego pod podszewką żakietu, który wrócił z innymi rzeczami z Buch”.
Liścik Bugi nie wspominał o Buch. Na maleńkiej karteczce wetkniętej za zakładkę spódnicy Bugi napisała: „Jedziemy przez Bernau. Teraz jesteśmy w Dessau. Bardzo ładne domy”. Tutaj tekst się urywał. Bernau to przedmieścia Berlina, a Dessau miasto na południowy zachód od stolicy. Kolejna wiadomość pochodziła