Название | Kobiety z Ravensbrück |
---|---|
Автор произведения | Sarah Helm |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788380972926 |
Tymczasem więźniarki pracujące w biurach zyskały niepodważalne dowody. Maria Adamska wspomina, że kiedy zaczęły przychodzić listy od rodzin kobiety wywiezionych ciężarówkami, personel pod nadzorem SS musiał ponownie wyciągnąć teczki ze stalowej szafy, aby wysłać odpowiedzi. W każdej znajdował się akt zgonu, a jako przyczynę podawano jedną z licznych chorób.
Wszędzie jako miejsce śmierci widniało Ravensbrück. Daty różniły się, ale wszystkie były późniejsze – czyli kilka tygodni naprzód od dnia, w którym wywieziono kobiety. Emmy Handke powiedziała, że więźniarki zatrudnione w kancelarii osobiście wpisywały w rubrykę fałszywą przyczynę śmierci. Wspominała, że personel kilka tygodni wypełniał tylko te formularze. „Były cztery różne potencjalne przyczyny śmierci: niewydolność serca, zapalenie płuc, problemy z krążeniem; można też było wpisać: «wszystkie wysiłki lekarzy, aby ją uratować, poszły na marne». Więźniarki wypełniające formularze mogły same wybrać, którą chorobę chcą wpisać”.
Obozowe sekretarki przygotowywały również listy do najbliższych krewnych z powiadomieniem o śmierci więźniarki i fałszywą przyczyną zgonu, fałszywą datą i miejscem śmierci. Informowały również rodziny, że mogą odebrać prochy bliskiej osoby w urnie w zamian za drobną opłatę; nie mogą natomiast zobaczyć ciała z powodu groźby infekcji.
Kolejne tygodnie przyniosły kilka następnych Sondertransporte. Maria Adamska twierdzi, że wyjeżdżały co cztery dni do końca marca, ale inni świadkowie podali, że trwały aż do maja. Najdokładniejsze szacunki wskazują, że w sumie było 10 transportów, w każdym około 160 kobiet, co łącznie daje 1600 ofiar. Po pierwszych transportach coraz trudniej było przewidzieć, co będzie dalej – władze nie trzymały się jednego wzoru. Nanda Herbermann mówi, że na koniec brali już „wszystkie kategorie”. Prawie wszystkie niemal do ostatniego dnia przed zabraniem wykonywały niewolniczą pracę. Większość mogła jeszcze spokojnie przeżyć dwadzieścia lat:
Zabierali nie tylko chore na gruźlicę czy prostytutki z syfilisem. Nie, wśród nich znajdowały się też zdrowe osoby, które, może przez niebywale trudną egzystencję w obozie, przeżyły zapaść nerwową lub atak serca wywołane nieznośnymi udrękami. Były też takie, które pracowały z całą resztą przez lata, ale nie stanowiły okazów zdrowia.
O drugiej lub trzeciej nad ranem padała komenda zameldowania się do transportu i zaczynały się krzyki. „Kobiety, które wcześniej nie spodziewały się niczego złego, teraz z przerażającą pewnością wiedziały, co je czeka – te krzyki brzmią mi w uszach do dziś. I sposób, w jaki je pakowano do ciężarówki! Na pożegnaniu usłyszały obelgi w rodzaju «ty śmierdząca świnio» albo «wy wściekłe suki»”.
Prawdopodobnie gdzieś w marcu przyszła kolej na Olgę: jej najbliższa przyjaciółka Maria Wiedmaier była pewna, że Olga wyjechała z trzecim transportem. W każdym razie wiadomo, że było to po 19 lutego, ponieważ tego dnia – pięć dni po swoich urodzinach – napisała list do Ligii i Leocadii oraz załączyła wiadomość dla Carlosa.
List do Leocadii, teściowej, oraz siostry Carlosa Ligii zaczyna od podziękowań za telegram z życzeniami urodzinowymi, który dotarł 14 lutego. O desperacji Olgi świadczy poruszenie jeszcze raz kwestii emigracji. Musiała wiedzieć, że wszystkie wyjazdy zostały wstrzymane, ale prosi: „Jeśli chodzi o mój wyjazd na emigrację, poruszcie niebo i ziemię, ponieważ z przykładu innych wiem, że mimo ogólnej sytuacji nadal jest to możliwe”. Prosi też o przekazanie Carlosowi jej ostatniego listu.
Mój kochany Karli,
Właśnie dostałam twój list z 12 października. Podziwiam, jak szybko robisz postępy w niemieckim, i jestem naprawdę wzruszona twoimi staraniami. Ostatnio nasza korespondencja znowu ucierpiała, nie mogłam również nic pisać. Ale wiemy, że naszej bliskości nie osłabią zewnętrzne trudności.
Na razie czerpię przyjemność z coraz dłuższych dni i liczę, że zima wkrótce się skończy. Uwierz mi na słowo, że nigdy wcześniej styczeń i luty nie dłużyły mi się tak, jak w tym roku. Bardzo schudłeś? Masz jakieś siwe włosy? Co czytasz? Listy to dla mnie jedyny jasny punkt, tylko że z miesiąca na miesiąc dostaję ich coraz mniej. Dostałam relację z trzecich urodzin Anity [27 listopada] i czytam ją raz po raz. Jakież to jednak dziwne, że w snach widzę ją ciągle jako malutkie dziecko, które znałam, a nie tę dużą dziewczynkę, która wychowuje się w Meksyku. Mielibyśmy tyle tematów do rozmowy w kwestii jej wychowania… Jak zawsze ściskam cię z miłością, z całego serca
Twoja Olga145
Maria Wiedmaier dowiedziała się od Berthy Teege, że Olga jest na liście, i poszła jej o tym powiedzieć, ale Benario już to odgadła.
Kiedy spotkałam się z Olgą dziesięć minut później, od razu wiedziała, o co chodzi. Była opanowana i próbowała mnie uspokoić. Mówiła o Carlosie, o partii, o Anicie. Starałam się ją przekonać, że nie idzie na śmierć, że zobaczy jeszcze Carlosa i Anitę. W końcu zrozumiałam, że najlepsze, co mogę zrobić, to wysłuchać jej. Obiecałam jej, że zaopiekuję się Anitą. Miała małe zdjęcie córki i zabrała je ze sobą.
Maria powiedziała, że Olga odjechała w poniedziałek o drugiej w nocy, jak to zwykle bywało. Bertha Teege z „kilkoma towarzyszkami” poszła z grupą z bloku żydowskiego do łaźni. „Olga obiecała: «Jeśli dojdzie do tego, że będą chcieli nas zabić, będę walczyć»”.
Olga obiecała również ukryć wiadomość w ubraniu. Kilka dni później ciężarówka wróciła i więźniarki znalazły liścik od Olgi. Brzmiał tak: „Ostatnim miastem było Dessau. Kazali nam się rozebrać. Nie traktują źle. Do widzenia”. Cztery tygodnie później w kancelarii pojawiła się lista osób „przeniesionych do innego obozu”, znajdowało się na niej nazwisko Olgi. „To była ostatnia rzecz, jakiej się o niej dowiedziałam”.
W kwietniu pojawiły się konkretniejsze dowody na to, że dokonuje się zagłada. Kilka rodzin dostało do tej pory informacje z obozu o śmierci bliskiej osoby z fałszywym miejscem i przyczyną śmierci, a kilka odebrało rzekome prochy. Niektórzy członkowie rodzin napisali do innych krewnych przebywających w obozie – sióstr lub kuzynek – które nie padły ofiarą selekcji, z informacją, że dostali prochy zmarłej, i z prośbą o więcej informacji.
Urny wysłano nawet do Wiednia. Pod koniec marca „ciocia Lenzi”, krewna Käthe Leichter – nadal działająca jako pośrednik przekazujący listy Käthe z obozu do jej męża i synów w Nowym Jorku – dostała z obozu list z informacją o śmierci Käthe. Krótka wiadomość głosiła, że Leichter zmarła 17 marca, a z notką przyszła urna z jej prochami. Ciocia Lenzi napisała do przyjaciół rodziny również przebywających w Nowym Jorku z prośbą o przekazanie fatalnych wieści Ottonowi i chłopcom, ponieważ takie informacje lepiej przekazywać osobiście. Sama ciocia Lenzi również była wstrząśnięta. Napisała do kuzynki:
Wszelkie nasze nadzieje i cała radość życia legły w grobie razem z naszą ukochaną Käthe. Teraz muszę zająć się jej ostatnią posługą. Jakże inny spotkał ją koniec od tego, jaki można sobie było wyobrazić – ponownego połączenia z drogą Katherl. Jej ostatnie listy pełne były bezinteresownej miłości i troski o nasze dobro. Teraz ten głos umilkł na zawsze146.
Ciocia Lenzi dodała, że nie otrzymała informacji, jak zmarła Käthe, i przekazała ją dalej taką, jak sama dostała. Zawierała, oczywiście, zwykłe kłamstwa – Käthe zmarła ponoć z powodu „zatrzymania akcji serca”; miejsce śmierci: Ravensbrück. Franz Leichter wspomina, że kiedy on, jego brat i ojciec usłyszeli nowiny, przez jakiś czas wierzyli w wersję z niewydolnością serca, nie mając lepszej.
Wiele innych osób – krewnych więzionych komunistek, katoliczek, badaczek Pisma Świętego, prostytutek, unikających pracy, Żydówek i nie-Żydówek –