Bliźniaczka. Natasha Preston

Читать онлайн.
Название Bliźniaczka
Автор произведения Natasha Preston
Жанр Учебная литература
Серия
Издательство Учебная литература
Год выпуска 0
isbn 9788382250152



Скачать книгу

Iris?

      – Tak, dziwnie się zachowuje.

      – Ivy…

      – Wiem, jak to brzmi. I rozumiem, że to szczególny moment. Ale wydawała się zbyt zainteresowana rozmową o szkole i moich przyjaciółkach. Chciała rozmawiać o tym, jak będzie wyglądało jej nowe życie tutaj. Nie sądzisz, że trochę na to za wcześnie?

      Ojciec wzruszył ramionami.

      – Posłuchaj, to dla nas wszystkich nowa sytuacja. Jeśli takie podejście jej pomaga, uważam, że powinniśmy to uszanować.

      – Może i racja. Ja sobie nie wyobrażam powrotu do szkoły. Nie wspominając o pójściu do takiej, której bym nie znała.

      Oczywiście i tak nie miałam wyboru. Zbliżał się termin, gdy będę musiała zaprezentować się przed wydelegowanymi przez college łowcami talentów. Jeśli marzyły mi się studia na Stanfordzie, musiałam jak najszybciej wrócić na basen, żeby trenować. Taty nie było stać na opłacenie mi tam czesnego, dlatego mogłam liczyć tylko na stypendium sportowe. A żeby osiągnąć doskonałe wyniki na zawodach, nie mogłam już dłużej się obijać.

      Ojciec przyjrzał mi się, przechylając na bok głowę.

      – Skarbie, nie myśl o tym za dużo. Wszyscy robimy, co możemy, żeby jakoś przetrwać ten czas. Pozwól siostrze radzić sobie ze śmiercią mamy w sposób, który jest dla niej najlepszy.

      – Nawet jeśli to oznacza udawanie, że nic się nie stało?

      – Skoro tego właśnie potrzebuje, to tak. Chyba powinniśmy dać jej trochę więcej czasu. Dlaczego tak cię to niepokoi? Minęło raptem parę dni.

      – Chyba wyobrażałam sobie, że będziemy mogły we dwie pogadać o tym, co się stało – wyjaśniłam. – W końcu obie z nas spotkało to samo.

      Czułam przemożną potrzebę porozmawiania z kimś o mamie. Kilka tygodni, które co roku spędzałam z siostrą, przestało mi wystarczać.

      – Próbujesz naprawić to, co się stało – stwierdził ojciec. – Wszystko postrzegasz w czerni i bieli. Zawsze podobała mi się w tobie umiejętność rozwiązywania problemów. Czasami znajdowałaś rozwiązanie, zanim jeszcze problem stał się problemem. Obawiam się jednak, że w tej sytuacji żadne rozwiązanie nie istnieje. Nic nie będziesz mogła zrobić dla Iris, dopóki ona sama o to nie poprosi. Do tego czasu moim zdaniem powinnaś skupić się na tym, czego sama potrzebujesz. Chcesz, żebym umówił cię na spotkanie z terapeutką? Mogłaby ci pomóc w tym trudnym okresie.

      No właśnie, to byłaby pomoc tylko dla mnie. Nie dla mnie i Iris. Ojciec obawiał się, że będę starała się jak najszybciej uporać z żałobą i wszystko niepotrzebnie skomplikuję. Jestem niecierpliwa, bo nienawidzę, kiedy w moim życiu pojawia się brak równowagi. Iris w ogóle nie była jeszcze gotowa na przerabianie tego tematu.

      – Dobrze – odparłam.

      Zawsze uważałam, że szczera rozmowa o swoich problemach może pomóc w każdej sytuacji. Coś mi jednak podpowiadało, że tym razem rozmowa z Ty’em albo przyjaciółkami na niewiele mi się zda. Najlepszym rozwiązaniem w mojej sytuacji będzie terapia u specjalisty i właśnie dlatego się na nią zgadzałam. Im szybciej wyzbędę się poczucia, że drepczę w miejscu, tym lepiej.

      – Ivy, musisz zrozumieć, że nie da się przyspieszyć procesu żałoby – odezwał się tata, jakby potrafił czytać mi w myślach.

      Ale to nieprawda. Wszystko można przyspieszyć, pod warunkiem że człowiek wie, jak się do tego zabrać. Chciałam zapamiętać mamę bez bagażu smutku i podszytej zgorzknieniem złości. To, że umarła, wydawało mi się niesprawiedliwe.

      – Wcale nie próbuję – skłamałam.

      Wiedziałam, że ojciec mi nie wierzy. Ale nie zdążyliśmy pociągnąć tematu, bo nagle rozległ się dzwonek do drzwi.

      Uratowała mnie pizza.

      Tata zamówił dwie duże pizze, ale apetyt nikomu nie dopisywał. Ojciec zjadł chyba cztery kawałki – a więc grubo poniżej jego rekordu – a ja z siostrą po jednym.

      Czułam się zawiedziona, bo wydawało mi się, że mam ochotę na pizzę, jednak mój żołądek buntował się po każdym kęsie. Kiedy byłyśmy młodsze, zjadałyśmy z Iris po dwa kawałki, a dwa kolejne zostawiałyśmy sobie na śniadanie. Miałyśmy wtedy pewnie ze cztery lata i wydawało nam się, że jesteśmy superfajne. Byłyśmy w stanie zjeść tylko we dwie całą pizzę, a rozłożenie jej na dwa dni w niczym nie umniejszało faktu, że potrafimy tyle w siebie wcisnąć, choć jesteśmy takie małe.

      Kiedy człowiekowi wali się świat, jedzenie wydaje się czymś dziwnym. To samo zresztą dotyczy innych prozaicznych czynności, jak chociażby obowiązków domowych. Wszystko nagle traci sens. Najchętniej już teraz, o dwudziestej drugiej trzydzieści, pobiegłabym na spotkanie z terapeutką, byle tylko uporać się już z tą całą żałobą i byleby świat wokół mnie powrócił do jakiej takiej normalności.

      Stanęłam w łazience przed lustrem i długą chwilę wpatrywałam się w odbicie mojej zmizerniałej twarzy. Oczy, które na mnie spoglądały, nadal były błękitne, lecz pozbawione wszelkiego blasku, matowe. Nie pamiętałam już, kiedy udało mi się pospać w nocy dłużej niż pięć godzin. Od śmierci mamy ten problem przybrał jeszcze na sile. Niełatwo było mi wyciszyć umysł, bez przerwy rozmyślałam o tym, co mam do zrobienia. Zazwyczaj udawało mi się nieco przystopować, jeśli zafundowałam sobie kilka dodatkowych treningów na basenie w tygodniu albo wybrałam się na daleki jogging.

      Pływanie to moja największa pasja. Kiedy wchodzę do basenu, staję się wolna: jestem tylko ja i woda.

      Gdyby jakiś basen był o tej porze czynny, poszłabym teraz popływać. Może powrót do szkoły wcale nie był takim złym pomysłem? Przynajmniej miałabym znowu dostęp do pływalni. Tata jednak nalegał, żebym do końca tygodnia została w domu. Miałam wrócić do szkoły dopiero w poniedziałek, kiedy zapisze Iris. Ja też tego chciałam, lecz równocześnie myśl, że mam przez pięć dni siedzieć w zamknięciu, udawać, że wszystko jest w porządku, i rozmawiać o moich przyjaciółkach, wydawała mi się straszna.

      Obmyłam sobie twarz chłodną wodą. To tylko parę dni, dasz radę.

      Wyszłam z łazienki i ruszyłam korytarzem. Iris jeszcze nie spała, słyszałam, jak krząta się po pokoju. Próby porozmawiania z nią na razie mijały się z celem. Tata miał rację: musi poczuć, że jest gotowa, by stawić czoła śmierci mamy.

      – Dobranoc – powiedziałam, otwierając drzwi mojego pokoju.

      W tym momencie z pokoju siostry dobiegł głuchy łomot, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę.

      – Dobranoc, Ivy!

      Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w stronę jej pokoju.

      – Wszystko gra?

      – Upuściłam książkę.

      O ile wiedziałam, Iris nie czytała książek, odkąd skończyłyśmy pięć lat. Chyba że to kolejna zmiana, jaka w niej zaszła.

      Ale czy ona w ogóle miała jakieś książki w swoim pokoju? Nie zauważyłam żadnej, ale z drugiej strony przecież nie rozglądałam się jakoś szczególnie uważnie.

      Odgłos, który dobiegł z pokoju siostry, był naprawdę donośny. Z czego zrobione były jej książki – z kamienia?

      Co ona tam wyprawiała? I dlaczego, kiedy powiedziała, że upuściła książkę, zabrzmiało to jak kłamstwo?

      – Dobra – rzuciłam na koniec.

      Wsunęłam się do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.

      Ze