Bliźniaczka. Natasha Preston

Читать онлайн.
Название Bliźniaczka
Автор произведения Natasha Preston
Жанр Учебная литература
Серия
Издательство Учебная литература
Год выпуска 0
isbn 9788382250152



Скачать книгу

do telefonu.

      – Teraz? Już teraz idziesz na tę sesję?

      Mówił szybko, brzmiał, jakby coś postawiło go w stan podwyższonej gotowości. Czymś się niepokoił. Ty wiedział, że mam trudności z okiełznaniem myśli i że kiepsko sypiam. To nic nowego. Moje życie wyglądało tak zawsze. Jego niepokój zapewne wzbudził fakt, że doktor Rajan tak szybko zgodziła się mnie przyjąć.

      W sumie to chyba wolałam nie wiedzieć, czym się tak przejmował. Czasami tak jest lepiej.

      – No, zaraz. Właśnie zakładam buty. Co mam jej powiedzieć?

      – Hm… nie wiem. Skoro nie wiesz, od czego zacząć, poczekaj, aż zada ci jakieś pytanie. Coś się stało ostatniej nocy albo tego ranka, że tak szybko poszukałaś pomocy terapeuty?

      – Nic takiego. Po prostu lekarka miała wolny termin dziś rano.

      Nie chciałam przysparzać mu zmartwień. Zanim się poznaliśmy, Ty w zasadzie niczym się nie przejmował. Nadal był totalnie wyluzowany, tylko jeśli chodziło o mnie, poważnie się stresował. To urocze z jego strony, ale równocześnie było mi z tą świadomością źle.

      – W porządku – powiedział z ociąganiem. – Pamiętaj, że ze mną też możesz pogadać, dobra? Rozumiem, że wolisz spotkać się z fachowcem, i jestem całym sercem za. Ale wiedz, że w razie czego zawsze masz też mnie do rozmowy.

      – Wiem o tym, Ty. Doceniam to, naprawdę.

      Ale nie chcę, żebyś widział, jak rozsypuję się na kawałki. Od śmierci mamy Ty wspierał mnie i odnosił się do mnie z wielką wyrozumiałością. Zarazem jednak zdawałam sobie sprawę, że jesteśmy w wieku licealnym. Nie chciałam zatruwać mu życia swoimi problemami.

      Mogłam sobie jakoś poradzić z bezsennymi nocami. Za dnia dało się wytrzymać zmęczenie. Nadal mogłam być taka jak dawniej, pływać i spotykać się z przyjaciółkami. We wczesnych godzinach wieczornych humor mi się pogarszał, ale o tej porze zazwyczaj byłam już w domu. Byłam też pewna, że jeśli bezsenność pozostanie ze mną na dłużej, w końcu do niej przywyknę.

      – Przedzwoń, kiedy będziesz już po terapii.

      – Tak zrobię. Kocham cię.

      – Ja ciebie też, maleńka.

      Rozłączyłam się, włożyłam telefon do torby, do której wrzuciłam też butelkę z wodą. Z komody wzięłam kluczyki do samochodu. Czas zmierzyć się z terapią.

      Kiedy schodziłam po schodach, serce waliło mi jak młotem. Dłonie nagle mi się spociły. Przecież zależało mi na terapii, dlaczego zatem odczuwałam teraz taki niepokój? Jeśli uznam, że chcę spędzić godzinę na milczeniu, będę mogła to zrobić. Terapeutka nie będzie wywierać na mnie presji. W każdym razie na to liczyłam.

      Moje wyobrażenia na temat terapii ukształtowała telewizja. To z tego źródła wiedziałam, że gdy klient nie ma ochoty na rozmowę, terapeuta go nie zmusza.

      Z drugiej strony, jeśli planowałam siedzieć w milczeniu, jaki w ogóle sens miała terapia?

      W głębi duszy wiedziałam jednak, że otworzę się przed terapeutką. Tylko w ten sposób można się uleczyć, wyruszyć w drogę, której celem jest pokonanie żałoby. A ja najbardziej lubiłam właśnie takie rozwiązania, którymi można było związać problem niczym małą schludną kokardką.

      – Tato, lecę – krzyknęłam, kiedy zeszłam na parter.

      Drzwi jego gabinetu w głębi korytarza otworzyły się. Na drewnianej podłodze dało się słyszeć kroki. Tata pracował w branży ubezpieczeniowej, obsługiwał głównie wielkie firmy. A w każdym razie tak mi się wydawało. Praca była bardzo absorbująca; musiał urządzić sobie gabinet, żeby pracować z domu. To tam spędzał większość czasu w ciągu dnia.

      – Na pewno nie chcesz, żebym cię podwiózł?

      – Dam sobie radę. Dzięki.

      Podszedł i mocno mnie przytulił. Uścisk był odrobinę za mocny i lekko skrzywiłam się z bólu.

      – Pogruchoczesz mi kości – pisnęłam.

      – Przepraszam – powiedział, odsuwając się do tyłu. – Jestem z ciebie dumny, Ivy.

      – Dzięki, tato. A gdzie Iris?

      – Poszła do swojego pokoju. Pomyślałem, że wykorzystam ten moment i trochę popracuję – stwierdził. – Biegnij już, bo się spóźnisz.

      Kto wie, może po cichu właśnie na to liczyłam. Może chciałam przybyć na wizytę tak bardzo spóźniona, że będzie trzeba ją przełożyć na inny termin. Ale oczywiście był to dość niemądry pomysł – jeśli w nieskończoność będę przekładać wizyty, nigdy nie uwolnię się od lęku przed pierwszą sesją. Kiedy już będę to mieć za sobą, zrobi się łatwiej.

      – Do zobaczenia, tato.

      Odwróciłam się i bardzo powoli wyszłam z domu. Dzisiaj nigdzie mi się nie spieszyło.

      Za pierwszym razem mój kciuk nie trafił w odpowiedni przycisk na pilocie do auta. Spróbowałam jeszcze raz i dopiero wtedy alarm w samochodzie się wyłączył. Usiadłam za kierownicą.

      Dasz radę, Ivy.

      Mama chciałaby, żebym to zrobiła. Na pewno by mnie dopingowała. Razem z tatą zawsze byli moimi największymi fanami. Mimo że nie spędzałyśmy ostatnio zbyt wiele czasu ze sobą, wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć.

      I nawet teraz wyraźnie wyczuwałam jej obecność. Czułam, że jest ze mną w samochodzie i zachęca, żebym przekręciła kluczyk w stacyjce i tym samym wykonała pierwszy krok, żeby sobie pomóc.

      I właśnie to zrobiłam. Uruchomiłam silnik i ruszyłam spod domu.

      Dojazd do gabinetu doktor Rajan powinien zająć mi około pół godziny. Włączyłam radio w nadziei, że muzyka ukoi moje skołatane nerwy.

      Kiedy z powodu korków na drodze zajechałam na parking pod gabinetem trzydzieści sześć minut później, zdenerwowanie dało o sobie znać ze zdwojoną siłą.

      Doktor Rajan czekała w środku. Do umówionej pory naszego spotkania pozostały cztery minuty. Nie ruszałam się z samochodu. Siedziałam, ściskając kurczowo kierownicę. Z nerwów czułam nieprzyjemne mrowienie w brzuchu. Pójście na terapię było ze wszech miar słuszną decyzją i chciałam to zrobić. Ale to wcale nie sprawi, że rozmowa z obcą kobietą o śmierci mamy przyjdzie mi z większą łatwością.

      Zasnute chmurami niebo przybrało jednolity stalowy kolor. Zanosiło się na ulewę. Wiedziałam, że powinnam wejść do środka, zanim się rozpada. Mimo to moje ciało było jak sparaliżowane.

      No, dalej. Nie bądź dzieckiem.

      Oderwałam dłonie od kierownicy, uchyliłam drzwi. W momencie gdy moje stopy dotknęły ziemi, poczułam, jak na nosie rozpryskuje mi się pierwsza kropla deszczu.

      Wysiadłam, zamknęłam za sobą drzwi i pobiegłam do budynku.

      Kiedy stanęłam w progu, doktor Rajan uniosła na mnie spojrzenie.

      Uśmiechnęła się, przypatrując mi się serdecznie swoimi ciemnymi oczami.

      – Ivy Mason, zgadłam?

      – To ja – odparłam, przygładzając dłonią wilgotne włosy. – Dzień dobry, pani doktor.

      – Mów mi Meera. Może napijesz się wody?

      Coś mi podpowiadało, że jeśli mam mówić przez okrągłą godzinę, bez wody się nie obejdzie.

      – Chętnie, poproszę – powiedziałam, splatając dłonie na plecach.

      Gabinet