Bliźniaczka. Natasha Preston

Читать онлайн.
Название Bliźniaczka
Автор произведения Natasha Preston
Жанр Учебная литература
Серия
Издательство Учебная литература
Год выпуска 0
isbn 9788382250152



Скачать книгу

kanapę ustawioną bliżej wejścia i zajęłam miejsce. Meera przyniosła mi szklankę wody i postawiła na niskim stoliku między dwiema sofami.

      – Dziękuję.

      Usiadła naprzeciw mnie i przyjrzała mi się z uśmiechem.

      – Może chciałabyś koc?

      – Hmm – mruknęłam niepewnie.

      Do czego miałby mi się przydać koc? Przecież było gorąco.

      – Jeśli poczujesz taką potrzebę, możesz w każdej chwili z niego skorzystać – rzekła Meera, spoglądając na miękki wełniany kocyk przewieszony przez podłokietnik stojącego nieopodal fotela. – Zależy mi na tym, żebyś poczuła się tu naprawdę komfortowo. Wielu klientów podczas sesji czuje się pewniej, jeśli może się czymś przykryć.

      – To znaczy, że tego koca używało wielu ludzi?

      Meera zareagowała śmiechem.

      – Korzystam z dziesięciu koców. I po każdym użyciu oddaję je do pralni. Oczywiście wybór należy do ciebie. Jeśli poczujesz taką potrzebę, śmiało.

      Zacisnęłam usta. Czy mimo woli skrzywiłam się z obrzydzeniem, kiedy zadałam ostatnie pytanie? W sumie jej propozycja była całkiem sympatyczna. Mimo to nie zamierzałam skorzystać.

      – Ivy, pamiętaj, że podczas sesji terapeutycznej to ty jesteś najważniejsza. Będziemy pracować w takim tempie, jakie najbardziej ci odpowiada. Możemy poruszyć każdy temat, jaki przyjdzie ci do głowy. Nie będę próbowała narzucać żadnych kierunków. Jeśli uznasz, że nie masz ochoty odpowiadać na któreś z moich pytań, daj mi to do zrozumienia, i przejdziemy dalej.

      Skinęłam głową. Dłonie mi dygotały, dlatego próbowałam zacisnąć je w pięści.

      – Nie… nie wiem, od czego zacząć…

      – Wolisz, żebym to ja zaczęła?

      – Tak – szepnęłam.

      – Twój tata powiedział mi, że niedawno umarła twoja mama. Może porozmawiamy o niej?

      Uśmiechnęłam się blado. W tym samym momencie do oczu napłynęły mi piekące łzy.

      – Była super. Pamiętam, że każdego dnia razem się śmiałyśmy. Kiedy miałam dziesięć lat, rodzice wzięli rozwód. Czułam wtedy, że powinnam zamieszkać razem z nią. Sąd często przyznaje matce prawo do opieki nad dzieckiem. Ale nie potrafiłam zostawić taty.

      – Żałujesz tamtej decyzji?

      – Nie, ale szkoda, że nie mogłam spędzić z nią więcej czasu. Zamieszkała z nią moja siostra bliźniaczka, Iris. Z upływem czasu stopniowo ja spędzałam coraz mniej czasu z mamą, a siostra z tatą.

      – Nastolatki mają swoje życie, przyjaciół, różne zajęcia. Kiedy dziecko wchodzi w okres nastoletniości, zazwyczaj spędza mniej czasu z rodzicami niż wcześniej. W twoim zachowaniu nie było nic odbiegającego od normy, jestem pewna, że twoja mama to rozumiała.

      – O tak, na pewno rozumiała. Ale to nie zmienia faktu, że czuję się z tym paskudnie.

      Kobieta pokiwała głową.

      – Jak wyglądała wasza relacja?

      – Miałyśmy świetny kontakt. Często rozmawiałyśmy. Ale kiedy pojawiał się jakiś problem, po radę szłam do taty. Wyprowadzka mamy chyba trochę zmieniła nasze relacje. – Marszcząc brwi, dodałam: – Byłyśmy potem dla siebie jak dobre kumpele.

      – I jak się z tym czułaś?

      Wzruszyłam ramionami.

      – Cóż, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Brakowało mi jej obecności w domu, ale nie brakowało mi mamy. Nie wiem, czy to, co mówię, ma sens. Czasami mnie karała, ale tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne.

      – Jak wygląda twoja relacja z Iris? Czy na przestrzeni lat zmieniła się, tak jak relacja z mamą?

      – Wbrew powszechnemu mniemaniu, że bliźniaki to takie papużki nierozłączki, my z Iris nigdy nie byłyśmy ze sobą zżyte. Iris jest bardzo… towarzyska.

      Meera zaśmiała się cicho.

      – A ty nie?

      – Mam przyjaciół. Ale wolę wąskie grono znajomych, którym mogę zaufać.

      – Mądrze.

      Też tak uważałam.

      – Iris została sama. Odkąd pamiętam, była duszą towarzystwa, otaczała się wieloma ludźmi. Jednak teraz zerwała kontakty z ludźmi ze swojej starej szkoły. To niesamowite, że ktoś, kto zawsze miał wokół siebie tłum przyjaciół, nagle został sam jak palec.

      – Ma ciebie.

      – No tak, ale mnie nie zna.

      – Cóż, możecie to zmienić. Chciałabyś tego?

      – Mama byłaby zachwycona, gdybym zbliżyła się do Iris.

      – Ale czy jest to coś, czego ty sama chcesz?

      – Tak.

      Meera uniosła brew.

      – Wyczuwam, jakbyś chciała tu dodać jakieś „ale”…

      – Świetna intuicja.

      – Mam nadzieję – odparła z uśmiechem terapeutka.

      – Ostatnio tyle się zmieniło. Nadal próbuję sobie poradzić ze śmiercią mamy, a teraz jeszcze sprowadziła się do nas siostra. Chcę, żeby mieszkała z nami, ale po prostu odwykłam od jej obecności. – Z pochyloną głową dodałam: – I czuję się z tego powodu strasznie.

      – Wydaje mi się, że większość ludzi na twoim miejscu czułaby się bardzo podobnie. Chciałabyś mieć siostrę blisko, lecz wolałabyś, żeby okoliczności były inne. Gdyby teraz nie mieszkała z wami pod jednym dachem, zarazem znaczyłoby to, że wasza mama wciąż żyje. A to byłby bez wątpienia najlepszy z możliwych scenariuszy.

      – Chyba tak – przyznałam. Mimo to nadal czułam się paskudnie. – Iris w ogóle jeszcze nie płakała.

      – To się zdarza. Niektórzy potrzebują więcej czasu. A jak jest z tobą, Ivy? Jak ty się czujesz?

      Nagle uświadomiłam sobie, że ten kocyk to świetny pomysł. Meera nie proponowała go klientom, żeby się ogrzali – spełniał raczej funkcję emocjonalnego wsparcia. W tej chwili miałam przemożną ochotę otulić się nim i zwinąć w kłębek.

      Terapeutka odczekała chwilę, wreszcie powiedziała:

      – Ivy, możesz skorzystać z niego w każdej chwili. Wyciągnęłam go z szafy, zanim przyjechałaś.

      W rozterce nieświadomie z całej siły przygryzłam dolną wargę, jakby nie była częścią mojego ciała, tylko porcją mięsa w restauracji. Meera w milczeniu czekała, czy przystanę na jej propozycję.

      Przecież to absurd. Dlaczego miałabym potrzebować jakiegoś idiotycznego koca do rozmowy o śmierci mamy? No ale najwyraźniej potrzebowałam go. Wzięłam koc z fotela i rozłożyłam go sobie na kolanach. Siedziałam nieruchomo ze spuszczonym wzrokiem.

      Cała ta sytuacja była taka absurdalna.

      W końcu uniosłam spojrzenie. Było tak cicho.

      Meera nie zareagowała w żaden sposób. Przyglądała mi się cierpliwie z tym samym wyrazem twarzy co poprzednio.

      – Tęsknię za nią – wyznałam szeptem. – Mama obiecała, że latem polecimy na dwa tygodnie do Europy. Wcześniej zwiedziła już Londyn, Berlin i Paryż, chciała nam pokazać świat. Tak bardzo się cieszyłam na ten wyjazd, na czas spędzony razem. – Wzięłam głęboki oddech i dodałam szeptem: – Wciąż tego pragnę z całego