Bliźniaczka. Natasha Preston

Читать онлайн.
Название Bliźniaczka
Автор произведения Natasha Preston
Жанр Учебная литература
Серия
Издательство Учебная литература
Год выпуска 0
isbn 9788382250152



Скачать книгу

razu poczułam się lepiej. Wystarczyło, żebym znalazła się w jego towarzystwie, i od razu łatwiej mi się oddychało. Nawet jeśli miało to potrwać tylko chwilę, nawet jeśli nie byliśmy sami.

      – Jak się masz? – spytał, wypuszczając mnie z objęć.

      – Może być – bąknęłam. Odwróciłam się do siostry i przedstawiłam ich sobie. – Poznajcie się, to Tyler, a to Iris.

      – Cześć – rzucił z uśmiechem Ty, przyglądając się mojej siostrze bliźniaczce.

      – Miło mi – odwzajemniła jego uśmiech, jednak jej spojrzenie pozostało czujne.

      Ty zwrócił się do mnie:

      – Dosiądziecie się do nas?

      – Chyba nie.

      – Ivy, no coś ty – wtrąciła się siostra. – Gdybyśmy chciały siedzieć same, nie wychodziłybyśmy z domu.

      No proszę, to coś nowego.

      – Super – ucieszył się Ty.

      Wziął mnie za rękę i pociągnął do stolika, który zajmował z trzema chłopakami z drużyny.

      Wolałabym, żeby były tu również Sophie i Haley.

      Chłopcy przywitali się ze mną, po czym popatrzyli wyczekująco na moją siostrę.

      – Iris, poznaj Todda, Aleca i Leo. Chłopaki, to moja siostra.

      Nie było potrzeby wyjaśniać, że należą do drużyny futbolowej – ich ubrania nie pozostawiały co do tego wątpliwości.

      – Na co macie ochotę? – spytał Ty, kiedy zajęłyśmy miejsce przy stole.

      – Ja dziękuję. Tata zamówił jedzenie do domu, wyskoczyłyśmy tylko na krótki spacer.

      – A ty, Iris?

      – Nic, dzięki – odparła.

      Przyglądała się chłopakom uważnie, jakby próbowała rozwiązać w myślach jakieś skomplikowane równanie matematyczne. Wodziła wzrokiem od jednej osoby do drugiej, po kolei koncentrując się na każdej.

      Co w nią dzisiaj wstąpiło? W jednej chwili była do rany przyłóż, a już w następnej robiła się wredna.

      A teraz ewidentnie bacznie obserwowała moich znajomych. Ale po co? Czyżby wybierała, którego przygarnie pod swoje skrzydła? Szukała odpowiednich kandydatów na swoich sługusów? Nie miałam pojęcia.

      Jak poszło? – spytał szeptem Ty, kiedy rozmowa przy stoliku zeszła na futbol.

      Iris zaśmiewała się właśnie z jakiegoś dowcipu Todda. Todd był największym wesołkiem w towarzystwie: robił na lekcjach mnóstwo dowcipów, kiedyś na przykład położył na krześle nauczycielki pierdzącą poduszkę.

      Wspominałam Ty’owi, że wybieram się na terapię, ale po powrocie do domu nie miałam okazji z nim porozmawiać. Prawdę mówiąc, tego dnia fajnie było mieć tatę tylko dla siebie. Wolałam pooglądać z nim telewizję, zamiast dzwonić do Ty’a.

      – Było w porządku. W przyszłym tygodniu też się wybieram.

      – Kładłaś się na kozetce?

      Ty próbował poprawić mi nastrój. Z powodzeniem.

      – Nie, Ty – odparłam, szczerząc zęby w uśmiechu. – Dostałam za to kocyk. Podobno większość jej klientów chętnie z niego korzysta.

      – Przykryłaś się wspólnym kocem? – upewnił się, marszcząc nos.

      – Koce są prane po każdym użyciu.

      – I ty w to uwierzyłaś – stwierdził z ironicznym uśmieszkiem, z którym było mu bardzo do twarzy.

      – Nie bądź obrzydliwy.

      – Nie mogę się doczekać następnego tygodnia. Ostatnio prawie się nie widujemy.

      – Tak, ja też chcę spędzać z tobą więcej czasu – zapewniłam z wymuszonym uśmiechem. – I chcę wrócić na basen. Ale do szkoły wcale mi się nie spieszy.

      Ty zerknął przelotnie na Iris, która wdała się z chłopakami w dyskusję na temat najlepszej wymówki, żeby urwać się z lekcji. Przeczesał dłonią swoje wiecznie rozczochrane kasztanowe włosy.

      – Obie przyjdziecie na lekcje w poniedziałek?

      – Iris chyba by chciała – odparłam, wzruszając ramionami. – Tata zgodził się, żeby zamiast dwóch tygodni odczekała tylko jeden. Wydaje mi się, że jeśli jej będzie zależało, żeby zacząć lekcje w tym samym momencie co ja, tata się zgodzi.

      – A co ty o tym myślisz?

      Nikt poza Ty’em nie zainteresował się, czy nie mam nic przeciwko temu, żeby siostra zamieszkała z nami pod jednym dachem. Nie miałam, rzecz jasna, ale fajnie było poczuć, że ktoś w ogóle pyta mnie o zdanie.

      – W sumie wszystko mi jedno. Wydaje mi się, że dla Iris szkoła będzie ucieczką przed tym, co się dzieje.

      – Ty przyjęłaś inną strategię: zależy ci na tym, żeby w maksymalnie krótkim czasie uporać się z żałobą. Oba te podejścia są słabe, wiesz o tym?

      – Ty, daję sobie radę – powiedziałam, przewracając oczami.

      Zawsze, ilekroć starałam się znaleźć najszybsze rozwiązanie danego problemu, Ty nalegał, żebym zwolniła. Szkopuł w tym, że trudno było mi siedzieć i czekać z założonymi rękami na rozwój wypadków. No ale miał rację. Kilka razy dałam plamę, bo zareagowałam zbyt impulsywnie, zamiast na spokojnie przemyśleć problem.

      Co do terapii, mogłam być jednak spokojna – wydawała się dla mnie teraz najlepszym rozwiązaniem. Raczej nie musiałam się obawiać, że się na niej sparzę.

      – To dobrze. Tylko nie zamykaj się, okej? Masz ze mną rozmawiać, pamiętaj.

      Szturchnęłam go żartobliwie łokciem w bok.

      – Masz to jak w banku. A teraz opowiadaj o meczu, który opuściłam w zeszłym tygodniu.

      – Wygraliśmy.

      – Oho, no to się sporo dowiedziałam – zareagowałam, popijając jego czekoladowego shake’a.

      – Ivy, chcesz coś do picia? – zainteresowała się Iris.

      Zauważyłam, że zaciska zęby. Nie patrzyła mi w oczy, jej spojrzenie zatrzymało się gdzieś ponad moim czołem.

      Przecież już wcześniej ustaliłyśmy, że nic nie zamawiamy. No ale…

      – Ja nie, ale zamów coś dla siebie, jeśli chcesz. Aż tak bardzo nam się nie spieszy.

      W następnej sekundzie była znów odwrócona do Todda, Aleca i Leo, którzy spijali każde słowo z jej ust.

      Ty objął mnie ramieniem i poszukał dłonią moich włosów. Kiedy siostra wstała od stolika i poszła do baru, żeby złożyć zamówienie, Leo ruszył za nią. Leo był najlepszym kumplem Ty’a, a ten ufał mu znacznie bardziej niż pozostałym dwóm chłopakom.

      – A jak miewa się Iris, odkąd znów jesteście razem? – spytał Ty.

      – Szczerze mówiąc, niewiele się to różni od jej wcześniejszych wizyt. Wiem, że tym razem ma zostać na stałe, ale jakoś tego nie czuję. Atmosfera w domu zrobiła się napięta. Mam wrażenie, jakbyśmy wszyscy chodzili na palcach, uważając, żeby nie powiedzieć za dużo. Nie chcę tak żyć.

      – Cóż, trzymanie języka za zębami nie jest twoją najmocniejszą stroną.

      Z wrażenia otworzyłam szeroko usta.

      – A to co ma