Wojna o szczepionki. Brian Deer

Читать онлайн.
Название Wojna o szczepionki
Автор произведения Brian Deer
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788366570344



Скачать книгу

pod tekstem, przedstawiał w nim imponujące wyniki. Szukając dowodu obecności wirusa w chirurgicznie usuniętych tkankach dotkniętych chorobą Crohna, posłużyli się trzema metodami (zgodnymi ze standardami laboratoryjnymi), z których każda przyniosła sukces. Jedna wskazała pozytywnie 13 z 15 pacjentów, druga 9 z 9, a trzecia 10 z 10.

      Jedna z technik – znana jako „immunohistochemia” – polega na szukaniu śladów białek, z których zbudowany jest wirus, zakodowanych, jak w przypadku odry, w RNA. Druga – hybrydyzacja in situ – poluje na segment samego RNA głęboko w genetycznym jądrze wirusa. Żadna z nich nie jest niezawodna. Ale trzecia była pewniakiem: wykorzystując mikroskop elektronowy, powiększający okazy do 85 tysięcy razy, zespół Wakefielda zdołał, jak się wydawało, sfotografować swój cel.

      To była odra – lub przynajmniej tak głosili. Zdjęcie przedstawiało zamazane cienie, kratery, plamy, wiry i kropki, przypominające księżycowy pejzaż; Wakefield opisywał je w liczącym 260 słów podpisie. Wskazał obiekty „odpowiadające gęsto upakowanym wirusowym nukleokapsydom”, z „cząstkami wirusa” i „zainfekowanymi” komórkami. Patrzył w twarz swojego przeznaczenia.

      Drugim miernikiem osiągnięć Wakefielda były zgromadzone pieniądze, czy to w grantach od rządowego Medical Research Council, ze zbiórek charytatywnych na rzecz badań nad chorobami zapalnymi jelit, czy – jeszcze częściej – od przemysłu farmaceutycznego. W Toronto utrzymywał go Wellcome Trust: stypendialne ramię brytyjsko-amerykańskiego imperium lekowego założonego przez urodzonego w Wisconsin sprzedawcę Henry’ego Wellcome’a. Stypendium przedłużono mu na 1993 rok, ale potem Wakefield wyciągnął żebraczą miseczkę po więcej.

      Finanse kontrolował też na gruncie rodzinnym. Przeprowadził się z Carmel do większego domu na zachodzie Londynu: przy krótkiej ulicy ceglanych szeregowców z wykuszowymi oknami, tuż przy linii kolejowej z dworca Waterloo. Utrzymywali dwóch małych chłopców; drugi, Samuel Ryder Wakefield, otrzymał imię po swoim pradziadku (ojcu Edwarda Matthewsa), absolwencie St. Mary’s z 1896 roku.

      Większość pracy Wakefielda przebiegała rutynowo, wręcz nudno, w porównaniu z emocjami, które go czekały. Ale zegar tykał. Wakefield potrzebował wyników, bo wciąż czerpał z budżetu szkoły medycznej. A sceptycy deptali mu po piętach. Krytycy podkreślali, że jego hipoteza wskazywała odrę jako przyczynę choroby Crohna, a choć faktycznie w krajach rozwiniętych liczba chorych na crohna rosła, to jednak liczba przypadków odry spadała na łeb na szyję od wprowadzenia szczepień.

      Mniej zmotywowany człowiek palnąłby się w czoło i spędził trzy tygodnie w barze. Ale jak opowiadał Wakefield (chociaż później rzucę na to inne światło), ta ewidentna wewnętrzna sprzeczność go zainspirowała. Szczepionki przeciw odrze zawierały osłabione, ale sprawne wirusy odry. Tym samym, rozumował, one także mogły wywoływać chorobę Crohna i to by wyjaśniało jej coraz częstsze występowanie.

      Udowodnienie tej hipotezy stanowczo wymagało pieniędzy. A on wiedział, że potrafi je zdobyć. W końcu miał tę często wspominaną cechę, wybitny atrybut, którego – szczerze mówiąc – brakuje niemal wszystkim: „Charyzma… charyzma…”. Była jak motyw przewodni jego życia, zadziwiająca siła psychiczna.

      Teraz użył jej na szefach firm farmaceutycznych, organizacji charytatywnych i non profit. Nakłonił Upjohn z Michigan, Searle z Illinois, szwajcarskiego giganta Hoffmann-La Roche i londyńskie Glaxo (później GlaxoSmithKline, GSK), by wrzucili więcej monet do jego kapelusza.

      To wsparcie niezbyt pasuje do jego późniejszych twierdzeń, że padł ofiarą spisku Big Pharmy. A co jeszcze bardziej ironiczne, kolejny etap w łańcuchu szczególnych wydarzeń, które pchnęły go ku wojnie ze szczepionkami, po części sfinansowała firma Merck z Rathway w New Jersey, numer jeden na liście światowych producentów szczepionek. „Były to co prawda badania podstawowe – żartował w rozmowie ze mną emerytowany dyrektor – ale dostał pieniądze od Merck”.

      Przerzuciwszy się z wirusologii na epidemiologię, zespół Wakefielda poszedł śladem dwóch niepowiązanych brytyjskich badań wykonanych w latach 50. i 60. XX wieku. Jedno dotyczyło zdrowia dzieci przed wprowadzeniem szczepień przeciw odrze, a drugie wczesnych prób wakcynacji. Wakefield napisał do uczestników tamtych badań (przynajmniej tych, których udało się wytropić) i doszedł do wniosku, że choroba Crohna trzy razy częściej występowała u tych, których zaszczepiono, niż u niezaszczepionych.

      Publikację znowu skierował do „Lancetu”, wydawnictwa skłonnego drukować pod publiczkę. Jako pismo ogólnomedyczne „Lancet” starał się zwracać do czytelników o różnych specjalnościach za pomocą bardzo ogólnych, niekiedy wręcz tabloidowych tematów, które wszyscy pamiętali ze studiów. Tak więc w kwietniu 1995 roku pojawił się tam artykuł Wakefielda – na trzech stronach, z czterema autorami, w tym profesorem gastroenterologii z Royal Free, Royem Pounderem, i pomagierem Wakefielda, Scottem Montgomerym; obaj mieli odegrać role drugoplanowe, gdy chwałę zastąpi niesława.

      „Lancet” zaryzykował. Ale strzegł własnej reputacji, puszczając oko do tych mądrzejszych. Dla czytelników specjalistów, którzy w innym wypadku mogliby się skarżyć, często drukował dodatkowe artykuły – w zasadzie wstępniaki – by uniknąć zjadliwej krytyki z ich strony. A w tym przypadku poprosił dwóch specjalistów z amerykańskiej Food and Drug Administration o napisanie „komentarza”.

      Wakefield, jak wytykali, porównywał nieporównywalne; to było jak próba zestawienia śliwek z mango. „Istniały zasadnicze różnice w sposobach, jakimi rekrutowano grupy badawcze i w jaki przeprowadzano z nimi wywiady – napisali o źródłach z lat 50. i 60. – jak również w tym, jak ich uczestnicy zostali ostatecznie sklasyfikowani według ekspozycji i choroby”.

      Szczerze mówiąc, zbiorowy artykuł skorzystał na tych brakach. Był spekulatywny. Nic nie zostało udowodnione. Odra „mogła” się utrzymywać w tkance jelit, pisali autorzy. Wczesna ekspozycja „mogła” być czynnikiem ryzyka. Ludzie z chorobą Crohna „mogli” mieć zmienioną odporność. A jakikolwiek związek ze szczepieniami był tak wątły, że tytuł tekstu opatrzony został znakiem zapytania.

      Czy szczepienia przeciw odrze są czynnikiem ryzyka

      w nieswoistym zapaleniu jelit?

      Artykuł wzbudzał poważne zastrzeżenia. Prowokujące je zdania atakowały czytelnika na każdej stronie i wywołały kilka rozbawionych chichotów. Niektórzy nazwali tytuł tekstu przykładem zastosowania „zasady Hinchliffe’a” (w dziennikarstwie znanej jako „prawo nagłówków Betteridge’a”): jeśli tytuł jest pytaniem, na które można odpowiedzieć „tak” lub „nie”, prawidłowa odpowiedź nieodmiennie brzmi: „nie”.

      Mimo to Wakefield skupił się teraz właśnie na szczepionkach – nie na odrze występującej naturalnie – jako na przyczynie choroby Crohna.

      Ale gdzie – zastanawiał się – znaleźć dowody, by potwierdzić tak śmiałą tezę?

      Rozdział trzeci

      Zderzenie

      Wakefield opowiadał, że jego przygoda z autyzmem zaczęła się od telefonu od pewnej matki.

      I rzeczywiście, to prawda. Był 19 maja 1995 roku, piątek. W jego gabinecie na drugim piętrze zadzwonił telefon. Kobieta opowiedziała historię swojego sześcioletniego syna. Odtąd nic już nie miało być takie samo.

      Ta kobieta była także tą matką, z której powodu wszcząłem dochodzenie. Tak więc można powiedzieć, że ona nas połączyła. Nazwę ją „Panią Numer Dwa”, a jej syna „Dzieckiem Numer Dwa”: gwarantującymi anonimowość cyframi, nadanymi im w ramach projektu badawczego, przez który świat nigdy miał nie zapomnieć o Wakefieldzie. W tej matce i chłopcu nie było jednak nic drugorzędnego. Byli ze wszech miar i nieodwołalnie pierwsi. Ówczesny lekarz opisze ich jako tych, którzy wywarli „największy wpływ” na jego życie. Dziecko Numer Dwa było jego „przypadkiem