Wojna o szczepionki. Brian Deer

Читать онлайн.
Название Wojna o szczepionki
Автор произведения Brian Deer
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788366570344



Скачать книгу

ambicją stało się pozwanie producentów szczepionek. Nie miała jednak szansy dokonać tego w pojedynkę. Tak kolosalna afera w Wielkiej Brytanii mogła zostać opłacona jedynie z programu darmowej pomocy prawnej prowadzonego przez rząd. A według jego zasad Fletcher musiała znaleźć setki rodzin z podobnymi skargami, żeby usprawiedliwić wydatek.

      W tamtym czasie potrójna szczepionka nie budziła kontrowersji. Fletcher miała nadzieję, że zmąci ten spokój. Tak więc gdy pojawiła się w tym samym materiale Newsnight, co Wakefield, skontaktowała się z nim w Hampstead i doradziła innym, by zrobili to samo.

      Pani Numer Dwa skorzystała z tego pierwsza.

      Pani Numer Dwa miała wtedy 40 lat – o 2 więcej niż Wakefield – i dorastała w Preston, niegdyś ośrodku przemysłu włókienniczego, 320 kilometrów od Londynu. Kiedy odebrał telefon, mówiła szybko, z akcentem z północnego zachodu, przeciągając samogłoski, pewnym siebie, natarczywym tonem.

      – Proszę mnie wysłuchać – poleciła.

      I słuchał. Rozmowa trwała około dwóch godzin.

      „Była niezwykle wymowna” – wspominał wiele lat później. „Opowiedziała bardzo spójną historię”.

      Na początku jednak zdezorientowało go podejście rozmówczyni. Czy wybrała dobry numer? Dziecko Numer Dwa miało zdiagnozowane spektrum autyzmu – wówczas był to szybko ewoluujący zbiór definicji rozwojowych obejmujących szczególne cechy, deficyty, a niekiedy prawdziwe upośledzenia, w myśleniu, komunikowaniu się i zachowaniu.

      Ale dlaczego telefonowała do gastroenterologa – i to na dokładkę badacza laboratoryjnego? Jak sam później relacjonował, zareagował zaskoczeniem. Chociaż zajmował się medycyną ogólną, zanim wyspecjalizował się w chirurgii, to kiedy na początku lat 80. studiował w St. Mary’s, o autyzmie nie nauczano.

      – Przepraszam, ale nie mam pojęcia, jak pani pomóc – wspominał swoją odpowiedź. – Nic nie wiem o autyzmie.

      Więc wtedy ona powiedziała (a przynajmniej on twierdził, że to zrobiła):

      – Moje dziecko ma też okropne problemy jelitowe. Uważam, że problemy jelitowe i behawioralne są powiązane. Kiedy jedno jest w złym stanie, drugie też; kiedy jedno jest w porządku, drugie nie jest takie złe.

      I tak prowadzili (przynajmniej według rekonstrukcji) rozmowę, która połączyła ich poszukiwania. Oboje pamiętali, że gdzieś na początku kobieta upierała się, że jej synowi zaszkodziła szczepionka.

      „Powiedziała mi bardzo jasno – wyjaśniał później Wakefield, wspominając po raz kolejny te wydarzenia – że jej normalnie rozwijające się dziecko dostało MMR i w ciągu paru tygodni regres zaczął się pogłębiać”.

      Regres. Słowo, którego żaden rodzic nie chciałby usłyszeć w odniesieniu do syna lub córki. W tamtym czasie uważano, że od jednej czwartej do jednej trzeciej dzieci z autyzmem dotyka ten budzący niepokój objaw. Dziecko (zwykle chłopiec) zdaje się rozwijać typowo przez mniej więcej 12 do 24 miesięcy, ale potem traci mowę i umiejętności. Eksperci wiązali to z szybkim rozwojem mózgu i dojściem do głosu genów.

      Pani Numer Dwa była oszołomiona zainteresowaniem lekarza. Nigdy wcześniej nikt z nią tak nie rozmawiał. Umowa Wakefielda o pracę wykluczała opiekę nad pacjentami, tak więc w tamten piątek miał mnóstwo tego, czego brakuje klinicystom: czasu. Nie miał poczekalni, oddziału ani listy pacjentów. Dni planował sobie według uznania. Niemal nie wykładał i miał tylko jedno zajęcie: musiał udowodnić, że wirus odry, szczególnie ten w szczepionkach, stanowi nieodkrytą dotąd przyczynę choroby Crohna.

      Pani Numer Dwa nie wiedziała, że to lekarz bez pacjentów, Fletcher przedstawiła jej wyłącznie zainteresowania Wakefielda. Działaczka JABS mówiła nie tylko o opatrzonym pytajnikiem artykule z „Lancetu”, ale też o jego wcześniejszej pracy z „J Med Virol”, w którym ogłosił odkrycie wirusa odry w zapaleniu jelit.

      „To był moment objawienia” – mówiła mi Pani Numer Dwa podczas spotkania. „Kiedy Jackie o tym powiedziała, wiedziałam, że chyba dokopałam się do mechanizmu. To był punkt zwrotny”.

      Wakefield słuchał nawet jeszcze uważniej. Słowa rozmówczyni odpowiadały jego własnym celom. Jej syn, jak wspominał tę wypowiedź, cierpiał z powodu bólów brzucha i biegunki – jedne i drugie mogły być objawami zapalnej choroby jelit. A te, dedukowała matka, wywołane były szczepieniem, które jej zdaniem stało się przyczyną zmiany zachowania chłopca.

      „Czasem uważam, że zaszkodziło mu MMR” – przytaczał jej słowa Wakefield. „Tak się składa, że teraz jest autystyczny. I sądzę, że problem z mózgiem jest pochodną problemu z jelitami”.

      Tak, tu istniało jakieś powiązanie; Wakefieldowi się to podobało. Na dodatek, tak jak on, kobieta była córką lekarza. Jej zmarły ojciec prowadził praktykę w Preston i przekazał jej umysł otwarty na wielkie idee, co w tamten piątek udowodniła przez telefon.

      Postawiona przed zagadkami, które pragnęła rozwiązać, ruszyła na poszukiwania i próbowała na synu wszelkiego rodzaju alternatywnych środków. Pracownik szpitala zasugerował jej dietę Feingolda, która eliminowała sztuczne barwniki i dodatki do żywności. Przekonała lekarzy, by dali jej synowi potężne dawki witaminy B12 („Próbowałam i zadziałało” – powiedziała mi). Dołączyła też do zrzeszającej rodziców grupy o nazwie Allergy-Induced Autism (Autyzm Wywołany Przez Alergię), gdzie zapoznała się z hipotezą zwaną „nadmiarem opioidów”, wedle której pewne substancje w jedzeniu, szczególnie chlebie i mleku, mogą wywoływać zachowania autystyczne.

      „Przedstawiła to w chłodny, klarowny sposób” – zapamiętał Wakefield. „Ewidentnie bardzo starannie przemyślała całą kwestię”.

      Słuchał jej głosu. I słuchał. Mówiła o „chorobie metabolicznej”, „zasiarczeniu” i „ścieżkach”. A grupa rodziców, wyjaśniła, obejmuje wiele rodzin takich jak jej.

      Brzmiała tak poważnie, że niemal nierealnie.

      Wydawało się, że ta matka miała wszystko, czego szukał. Tak wiele z jej słów odpowiadało jego myślom. Nawet witamina B12 (wchłaniana głównie z jedzenia w jelicie krętym) intrygująco współgrała z jego hipotezą. Zapomnijcie o mikroskopach elektronowych, zatęchłych hodowlach komórkowych czy opatrzonej pytajnikiem epidemiologii ze starodawnych projektów badawczych; Dziecko Numer Dwa i inne dzieci, które znała grupa jego matki, mogły stanowić żywe dowody na to, że szczepienia wywołują chorobę Crohna.

      Wtedy Wakefield zareagował propozycją, żeby poprosiła o specjalistyczną opinię lekarską. „Na tamtym etapie interesował mnie jedynie kliniczny dobrostan tego dziecka” – twierdził później, w trakcie tego samego postępowania dyscyplinarnego, podczas którego przesłuchiwano dziekana. „Moim obowiązkiem jako lekarza i jako człowieka było odpowiedzieć na niedolę tej matki”.

      Zarekomendował więc Australijczyka, Johna Walkera-Smitha – wówczas z innego londyńskiego szpitala, położonego siedem kilometrów dalej na południe, zwanego St. Bartholomew albo też, bardziej swojsko, Barts. Miał 58 lat, był profesorem gastroenterologii pediatrycznej i (po ponad dwóch latach namawiania przez Wakefielda) zamierzał się z całą ekipą przenieść do Hampstead. Przyprowadziłby ze sobą dwóch konsultantów biegłych w kolonoskopii, którzy potrafili przekuć szansę w badania.

      Pobudzony do działania telefonem od tamtej matki Wakefield zadzwonił do Walkera-Smitha. A w słoneczny sierpniowy wtorek 1995 roku – dwa tygodnie po opisanej przeze mnie dwugodzinnej rozmowie – Pani Numer Dwa przejechała z synem, wówczas siedmioletnim, 140 kilometrów na południe, do Londynu.

      W Barts Australijczyk zbierał od niej wywiad.

      Ciąża prawidłowa, poród prawidłowy. […] Karmiony piersią do 20 miesiąca. […] Biegunki zaczęły się w 18. miesiącu […]. Szczepienie MMR w 15. miesiącu […],