Wojna o szczepionki. Brian Deer

Читать онлайн.
Название Wojna o szczepionki
Автор произведения Brian Deer
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788366570344



Скачать книгу

tego. „Kiedy był mały, to jeśli się na niego nakrzyczało i powiedziało: »Masz bałagan w pokoju«, patrzył na ciebie i mówił: »Przepraszam, mamusiu«”. Nigdy nie powiedziałby: »Rany, nie mam czasu na sprzątanie« albo to czy tamto, jak inni. I to ci odbierało cały impet”.

      Oboje rodzice byli lekarzami – podobnie jak ojciec i dziadek Bridget – co czyni z Andrew medyka w czwartym pokoleniu. Jeśli tak znakomity rodowód nie gwarantował wielkości, to przynajmniej uzasadniał ambicję. W uparcie klasowej kulturze Anglii Andrew rezydował nad schodami: obdarzony przywilejem pociągania za dźwignie życia i zwolniony z odpowiadania na jego dzwonki.

      Największym wzorem był dla niego ojciec, Graham Wakefield, patrycjusz i neurolog o imponujących warunkach fizycznych, który osiągnął najwyższą możliwą pozycję w National Health Service, Narodowej Służbie Zdrowia – konsultanta – w Royal United Hospitals po drugiej stronie doliny. Specjalizował się w leczeniu mózgu w czasach przed urządzeniami skanującymi, niektórzy więc sądzą, że wskutek tego nabrał skłonności do wyrażania kategorycznych opinii, zanim poznał wszystkie fakty. Bez obrazu ze skomputeryzowanej tomografii czy rezonansu magnetycznego jego diagnozy opierały się nie tyle na wiedzy medycznej, ile na obserwacji, wywiadzie i zgadywaniu.

      Konsultanci neurolodzy byli bogami wśród bogów. Obchody wyglądały jak majestatyczne procesje. „Potrafił wypytać cię bardzo szczegółowo” – wspominał jeden z lekarzy stażystów. „Ale nie służyło to upokorzeniu czy wprawieniu w zakłopotanie. Miał czas na wyjaśnienia. Każdy pacjent stawał się kolejną okazją do wykładu. »Co to znaczy?«, »Jak głęboka jest rana?«, »Co według pana jest przyczyną?«”.

      Graham był zapracowanym klinicystą, ale przez krótki czas zajmował się badaniami, opublikował też artykuł w „Lancecie”. W październiku 1969 roku był drugim z trzech autorów trzystronicowego tekstu o witaminie B12 i neurologicznych powikłaniach w cukrzycy. Publikacja zawierała tabele z danymi ośmiorga pacjentów z Royal United oraz dodatek z ostatniej chwili z czterema późniejszymi przypadkami. Wysłane pocztą czasopismo wylądowało na wycieraczce w Heathfield w czasie, gdy Andy miał 13 lat.

      Bridget d’Estouteville Matthew (tytułowana też „panią Wakefield”) stanowiła yin dla yang swojego męża. Była solidną lekarką rodzinną czy też „lekarką ogólną”, pełną zdrowego rozsądku i empatii. Poznała Grahama podczas studiów w St. Mary’s Medical School w dzielnicy Paddington w zachodnim Londynie. Miała nerwy ze stali i twardy charakter, który ukształtował się podczas drugiej wojny światowej, kiedy ewakuowano ją do Nowego Meksyku. Popłynęła tam z trzema siostrami, mając dziesięć lat, a cztery lata później wróciła na okręcie wojennym.

      „Nie boi się niczego, ma stanowczy podbródek, silną wolę i piracki temperament” – ostrzegał jej wojennych opiekunów ojciec, Edward Matthews, zanim jego dzieci przepłynęły ocean. „Ma w sobie rys okrucieństwa, pod którym ukrywa wrażliwość, i może rzucać najzłośliwsze uwagi, by zmiażdżyć przeciwników”.

      Ale Wakefield dorastał wpatrzony nie tylko w rodziców. Nad Heathfield górowało jeszcze wyższe drzewo. Jego dziadek Edward („mów mi Ted”) był psychiatrą w Royal United i zachował w domu gabinet do konsultacji. Wykładał także w St. Mary’s (jak wcześniej jego ojciec), a gdy zięć czynił postępy jako lekarz zajmujący się mózgiem, Edward doskonalił się jako specjalista od umysłu.

      Jego wielkim osiągnięciem była książka dla chłopców Sex, Love and Society (Seks, miłość i społeczeństwo). Wydana w 1959 roku, kiedy skończył 60 lat, miała być „próbą odkrycia podstawowych modeli umysłu”. Jednak ten umysł w większej części był jego własnym. Gdy nastały swingujące lata 60., wykorzystywał swoje pióro do prowadzenia kampanii przeciwko pozamałżeńskim stosunkom seksualnym, prostytucji, homoseksualizmowi i „rosnącej agresywności” kobiet.

      „To twarz Heleny trojańskiej tysiąc okrętów wyprawiła w morze” – odnosił się do tej kwestii, nawiązując do greckiego mitu – a nie gwałtowność jej języka czy siła jej mięśni”. Jego książka, zadedykowana wnukom, Andrew, Charlesowi i Richardowi, stanowiła antidotum na jałowe przyjemności. „Chłopiec, który się masturbuje, jest zawsze rozdrażniony i zmęczony” – ostrzegał. „Jeśli czujesz, że musisz się masturbować wbrew swoim dobrym intencjom, zrób to i skończ jak najszybciej”.

      Młody Andy miał prawie trzy lata, gdy w świat szły takie złote rady. Nie jest jasne, czy później się do nich stosował. Andrew Jeremy Wakefield urodził się w poniedziałek 3 września 1956 roku w Canadian Red Cross Memorial Hospital koło Taplow w Berkshire, 65 kilometrów na zachód od Londynu. Wybudowana na ziemi podarowanej przez rodzinę Astorów z Nowego Jorku i opłacona przez rząd z Ottawy placówka była północnoamerykańskim wkładem w tytaniczne boje Wielkiej Brytanii w pierwszej i drugiej wojnie światowej.

      Gdy Andrew się urodził, jego rodzice byli lekarzami stażystami i niedawno założyli rodzinę, co przypieczętowały narodziny pierwszego syna. Mieszkali w domu w Gloucestershire, a potem przenieśli się do Bath, by ostatecznie przekroczyć potężną bramę Heathfield, kiedy zaczął się okres stabilizacji.

      Edukację Andrew odebrał na miejscu, w prywatnej szkole Króla Edwarda w Bath, założonej w 1552 roku, gdzie szczególnie nie błyszczał. Jego matka zwierzyła się, że musiał dwa razy pisać egzaminy końcowe, żeby dostać się do St. Mary’s. „Nie powiedziałabym, że zdał celująco” – powiedziała mi. „Właściwie musiał poprawiać”.

      Jednak już w szkole Króla Edwarda pojawiła się u chłopca jedna cecha wyróżniająca: naturalna „charyzma”, o której mówili ludzie i która przydała mu się w przyszłości. Wyjątkowa zdolność podbijania ludzkich serc po raz pierwszy i nader dobitnie objawiła się w sporcie. „W szkole średniej był kapitanem drużyny rugby” – wspominała Bridget. „A potem – dodała – prefektem”.

      Tak samo wyglądało to po przyjęciu do St. Mary’s: akademicko nijaki, ale błyskotliwy towarzysko, znów lansował się jako kapitan drużyny rugby. Prowadził ją i zajmował kluczową pozycję jako wiązacz młyna w koszulce z ósemką. Innych graczy identyfikowano z nazwami pozycji – powiedzmy „filar” albo „łącznik ataku” – ale „Wakers”, jak o nim mówiono, odgrywał rolę określaną po prostu numerem. W trakcie rajdów, w centrum walki, ósemka potrzebuje ogromnej siły, sprawności, giętkości i odwagi, żeby szarżować na przeciwnika.

      – To typowy facet z Mary’s – poinformował mnie burkliwie stary, zrzędliwy autor historii klubu rugby, kiedy zadzwoniłem do niego po opinię o graczach. – Czytał książkę lorda Morana.

      – O. Jak się nazywała?

      – Anatomia odwagi.

      – Rozumiem.

      Wakefield miał odwagę. I potrzebował jej, żeby przetrwać dwa weekendy na pozycji „ósemki”, nie mówiąc o dwóch dziesięcioleciach mieszania szczepionek z błotem. Jednak odwaga podsycana paliwem ambicji może pchnąć człowieka na drogę, na której szaleją światowe wiatry. Sukcesu lub porażki. Chwały lub winy. Sławy lub hańby. Przyjemności lub bólu. Życie może pójść w tę stronę lub w tamtą.

      Jego plan A na karierę przewidywał profesurę z chirurgii. „W razie wątpliwości – wytnij to”, i tyle. Chirurdzy to nadal najbardziej zadufani w sobie lekarze; w Anglii są przywiązani do osobliwego średniowiecznego zwyczaju rozróżniania chirurgów od zwykłych „doktorów” przez dodawanie „pan” lub „pani”. Pielęgnują ten snobizm od czasów krwawych jatek, kiedy w razie potrzeby usunięcia jakiejkolwiek części ciała bliscy zabraliby pacjenta do cyrulika.

      „Andrew zawsze chciał być chirurgiem” – powiedziała mi jego matka. „Już jako dziecko naszywał łaty na swoje spodnie, i to zawsze bardzo pięknie. I zawsze chciał być chirurgiem. Nigdy nie wspominał, że chciałby być kimś innym”.

      Pragnął tej profesury. I gdyby został