Star Force. Tom 9. Martwe Słońce. B.V. Larson

Читать онлайн.
Название Star Force. Tom 9. Martwe Słońce
Автор произведения B.V. Larson
Жанр Поэзия
Серия
Издательство Поэзия
Год выпуска 0
isbn 978-83-65661-79-1



Скачать книгу

się wraz z okrętem, dając nam ogląd otaczającej nas przestrzeni w czasie rzeczywistym. Nie był już zamontowany na suficie przy pomocy stalowego pręta, jak kiedyś, ale poruszany płytami grawitacyjnymi i wbudowany w stół dowodzenia. Poczyniliśmy spore postępy, jeśli chodziło o rozwój tej technologii.

      – Innymi słowy – powiedziałem do Marvina, gdy Jasmine i ja dołączyliśmy do niego przy stole – nie masz pojęcia, co mówią Robale ani jakie mają intencje?

      – To mniej więcej prawda.

      – To nie do przyjęcia. Jesteś naszym najlepszym tłumaczem. Polegam na tobie, jeśli chodzi o dokładną komunikację.

      – Jestem świadom swojej niezbędności.

      Spojrzałem na niego z ukosa.

      – Przyjmijmy hipotezę – odezwałem się, gdy nieco ochłonąłem – że wysłali tylko te trzy okręty. To wskazuje na to, że nie atakują.

      – To rozsądne, choć niedokładne założenie.

      – Dlaczego niedokładne? – warknąłem.

      – Proszę spojrzeć na symbole przed nami. – Wskazał macką ekran.

      Spojrzałem w dół. Moi ludzie przyglądali się trzem kontaktom, oznaczonym na kolor bursztynowy, co znaczyło, że nasze mózgi nanitowe wciąż nie wiedziały, jak je sklasyfikować. Obok nich wyświetlała się seria symboli, ich ostatnia transmisja. Obraz dwóch Robali wojowników obok siebie, co mogło znaczyć honor lub braterstwo broni. Zaraz obok znajdował się piktogram równiny, nad którą unosi się słońce. Następnie zaś symbol, którego nie znałem.

      – Co to znaczy? Wygląda jak X.

      – Skrzyżowane włócznie – odparł Marvin. – Symbol wskazuje na pojedynek lub drobny konflikt zbrojny. Ale może oznaczać też wymianę uzbrojenia.

      Zmarszczyłem brwi.

      – Muszę przyznać, że nie widzę tu jasnego znaczenia.

      – Ja też nie, pułkowniku. Albo raczej widzę kilka możliwych interpretacji.

      Jasmine dotknęła symboli, obracając je ku sobie na ekranie.

      – Nie myślisz, że wyzywają nas na jakiś pojedynek, co?

      – Hm… może – przyznałem.

      – To istotnie jedna z możliwości – dodał Marvin.

      – Cholera – jęknąłem.

      – Co się stało, sir? – spytał robot.

      – Straciłem dobry humor.

      – Jaki humor?

      – Poczucie radości i odprężenia, które czułem jeszcze zaledwie kilka minut temu. Przypomniałem sobie, jakie jest naprawdę zajmowanie się zwariowanymi kosmitami na rubieżach. Dlaczego z tak wielu miejsc pamiętamy tylko dobre rzeczy?

      – To ciekawe pytanie, pułkowniku Riggs. – Marvin rozpromienił się. – Zgodnie z badaniami, które przeprowadzałem na wzorcach neurologicznych ludzi, uważam, że ludzki umysł jest zbudowany tak, by działać w ten właśnie sposób. Mózg ssaka, a szczególnie zakręt obręczy, ma wiele niezwykłych właściwości, niezaobserwowanych u…

      – Marvin – przerwałem mu – to było pytanie retoryczne.

      – Ach, rozumiem, sir.

      W końcu się zamknął i wszyscy przypatrywaliśmy się, jak okręty Robali wciąż się zbliżają.

      – Nie powinniśmy przygotować się na najgorsze, pułkowniku? – spytała Jasmine.

      – Na przykład?

      – Możemy otworzyć wyrzutnie rakiet i przygotować głowice. Namierzyć cele.

      – Czy lecą z aktywnymi systemami uzbrojenia?

      – Nic nie wykrywam, sir. Ale nie powinniśmy pozwolić potencjalnemu wrogowi tak się zbliżyć. Nie znamy za dobrze ich broni.

      – Pokaż stożek ognia na podstawie tego, co wiemy – rozkazałem.

      Zrobiła to i zaniepokoiłem się. Byliśmy w zasięgu ich dział.

      – Pokaż trajektorię. Zwalniają?

      – Nieznacznie. Ale Robale często się tak zachowują. Nie zwalniają do ostatniej chwili.

      Wcisnęła coś na ekranie i wyświetliła przewidywany tor lotu. Jak podejrzewałem, był to kurs przechwytujący.

      – Nie zwalniają… – powiedziałem. – Jeżdżą jak dzieciaki w porsche.

      Marvin przyglądał się mnie i Jasmine jedną ze swoich kamer. Pozostałe skupione były na ekranach. Wydawało się to dość dziwne, bo tak naprawdę nie musiał na nie patrzeć. Był połączony bezpośrednio z komputerami pokładowymi. Może lubił patrzeć na świat tak jak my, dla lepszego zrozumienia ludzi? Jak zwykle zastanawiałem się, co myśli. W czasie niejednego kryzysu okazywało się, że Marvin wiedział więcej, niż początkowo zdradzał.

      – Jesteśmy już w zasięgu ich broni cząsteczkowej – powiedziałem. – Kierują się prosto na nas i nie decelerują.

      Jasmine sama z siebie wyświetliła odliczanie. Mieliśmy jeszcze dziewięćdziesiąt sekund, zanim nas staranują.

      Wiedziałem, że teoretycznie powinienem wystrzelić do Robali, zmienić kurs, albo przynajmniej ich odstraszyć. Nie wybrałem żadnej z tych opcji.

      – Marvin, wyślij im serię piktogramów. Powiedz, że witamy ich na honorowym polu.

      Nagle większość jego kamer zwrócona była na mnie. Kilka innych spojrzało na Jasmine w oczekiwaniu na jej reakcję.

      – To może nie być rozsądne, pułkowniku – powiedziała. – Mogą uznać, że przyjmujemy wyzwanie na pojedynek.

      – Zrozumiano, kapitan Sarin – odparłem. – Ale to właśnie chcę im powiedzieć. Prześlij wiadomość, Marvin.

      Usłyszałem za sobą jakiś jęk. Odwróciłem się i zobaczyłem admirała Newcome’a. Wyglądało na to, że zjawił się na mostku niepostrzeżenie i przyglądał sytuacji z przerażeniem. Jego zwykle czerwona twarz była teraz blada.

      – Dzień dobry, admirale. Miło, że się pan zjawił. Ktoś musiał dać panu znać, że mamy mały kryzys.

      Spojrzałem z ukosa na Jasmine, która skupiała się na konsoli.

      – Pułkowniku – odezwała się. – CAG na pokładzie Eliksiru prosi o pozwolenie na wystrzelenie myśliwców.

      – Prośba odrzucona. To tylko trzy okręty Robali.

      – Naruszono nasze protokoły, pułkowniku – odezwał się w końcu Newcome. – Są zbyt blisko. Mamy prawo się bronić.

      – To nie bitwa, admirale. To negocjacje polityczne.

      – W takim razie proszę o pozwolenie na manewry unikowe.

      – Prośba odrzucona.

      – Zaraz wlecą prosto na nas! – odpowiedział z frustracją w głosie. – Nawet jeśli nie wystrzelą, mogą nas staranować. Energia kinetyczna powstała nawet przy otarciu się o jeden z nich zniszczy nasz okręt!

      – To rozsądne założenie, admirale. Ale uważam, że tak się nie stanie.

      – Ryzykuje pan nasze życie dla przeczucia?

      – Jeśli mogę coś wtrącić… – odezwał się Marvin.

      Obaj na niego spojrzeliśmy.

      – Admirale, pułkownik Riggs często opierał swoje decyzje na kryteriach, których inni początkowo nie rozumieli. Często