Kobiety z Ravensbrück. Sarah Helm

Читать онлайн.
Название Kobiety z Ravensbrück
Автор произведения Sarah Helm
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788380972926



Скачать книгу

wpada między drzewa. Od czasu do czasu mijałam porzucone państwowe gospodarstwa rolne, pozostałości po komunistycznych czasach.

      W głębi lasu śnieg utworzył zaspy, co utrudniło szukanie drogi. Kobiety z Ravensbrück często wysyłano w zasypany śniegiem las, by wycinały drzewa. Śnieg oklejał ich drewniaki tak, że szły niczym na rakietach śnieżnych, a kostki wykręcały im się przy każdym kroku. Strażniczki spuszczały ze smyczy wilczury, a one rzucały się na więźniarki, które upadły.

      Nazwy leśnych wiosek zaczęły brzmieć znajomo – czytałam o nich w swoich materiałach. Ze wsi Altglobsow pochodziła strażniczka o równo przystrzyżonych włosach, Dorothea Binz. Potem pojawiła się iglica kościoła w Fürstenbergu. Z centrum miasteczka obóz był niewidoczny, ale wiedziałam, że jest na przeciwległym brzegu jeziora. Więźniarki mówiły, że widziały iglicę, kiedy przechodziły przez bramę obozu. Przejechałam obok dworca w Fürstenbergu, gdzie kończyło się tak wiele tragicznych podróży pociągiem. Pewnej lutowej nocy w bydlęcych wagonach przyjechały tu czerwonoarmistki z Krymu.

      Po drugiej stronie Fürstenbergu do obozu prowadziła brukowana leśna droga – zbudowana przez więźniarki. Z lewej strony pojawiły się domy o dwuspadowych dachach; z mapy Very wynikało, że mieszkały w nich strażniczki. Jeden przerobiono na schronisko młodzieżowe, gdzie zamierzałam przenocować. Oryginalny wystrój z czasów wojny dawno zniknął i zastąpiły go nowoczesne sprzęty, chociaż dawne mieszkanki nadal nawiedzały swoje stare pokoje.

      Z prawej strony otworzył się widok na jezioro: ogromne, białe i zamarznięte. Przede mną ukazała się siedziba komendanta i wysoki mur. Kilka minut później stałam u wejścia do kompleksu. Przed bramą rozciągała się ogromna biała przestrzeń ograniczona linią drzew – lip, które, jak się później dowiedziałam, zasadzono podczas budowy obozu. Usadowione niegdyś pod nimi baraki zniknęły. Za czasów zimnej wojny Rosjanie wykorzystywali obóz jako bazę dla pułku czołgów i usunęli większość budynków. Radzieccy żołnierze grali w piłkę nożną w miejscu obozowego placu apelowego. Słyszałam o radzieckiej bazie, ale nie spodziewałam się takich zniszczeń.

      Obóz Siemensa, kilkaset metrów za południowym murem, był zarośnięty i trudno dostępny, podobnie jak podobóz Jugendschutzlager Uckermark przekształcony w obóz zagłady. Próbowałam sobie wyobrazić, jak wyglądały, ale nie musiałam wyobrażać sobie zimna. Więźniarki stały tutaj, na placu apelowym, przez wiele godzin w cienkich ubraniach. Schroniłam się w „bunkrze”, kamiennym budynku więziennym, w którego celach podczas zimnej wojny urządzono izby pamięci zmarłych komunistek. Nazwiska wyryto w błyszczącym czarnym granicie.

      W jednej sali robotnicy demontowali wystawę i urządzali ją na nowo. Teraz, kiedy Zachód przejął obóz, historycy i archiwiści pracowali nad nową interpretacją i nową ekspozycją.

      Za murami obozu znalazłam inne, bardziej osobiste miejsca pamięci. Obok krematorium znajdowało się długie przejście między wysokimi murami, nazywane aleją rozstrzeliwań. Leżał tutaj mały bukiet róż; zwiędłyby do tej pory, gdyby wcześniej nie zamarzły. Przyczepiono do nich tekturkę z nazwiskiem.

      Małe bukieciki kwiatów znajdowały się też w krematorium, leżały na piecach, a na brzegu jeziora ktoś rozrzucił kilka róż. Ponieważ obóz ponownie był dostępny dla wszystkich, byłe więźniarki przychodziły wspominać nieżyjące przyjaciółki. Musiałam znaleźć więcej ocalałych kobiet, póki jeszcze był czas.

      Teraz zrozumiałam, czym powinna być ta książka: biografią Ravensbrück, która zaczyna się na początku i kończy na końcu, składającą rozbitą historię w całość, najlepiej jak będę potrafiła. Książką, która rzuci światło na nazistowskie zbrodnie na kobietach i pokaże jednocześnie, jak zrozumienie tego, co wydarzyło się w obozie dla kobiet, rozszerza wiedzę o historii nazistów.

      Tyle źródeł uległo zniszczeniu, tyle zapomniano i zniekształcono. Jednak spora część się zachowała i przez cały czas nowe fakty wychodzą na światło dzienne. Zapisy z brytyjskich procesów od dawna są jawne i zawierają bogactwo szczegółów; dokumenty sądowe przechowywane za żelazną kurtyną również udostępniono. Po zakończeniu zimnej wojny Rosjanie częściowo otworzyli archiwa i w kilku europejskich stolicach można dotrzeć do niebadanych wcześniej dokumentów. Ocalałe kobiety ze Wschodu i z Zachodu dzielą się wspomnieniami. Dzieci więźniarek zadają pytania, znajdują listy i ukryte pamiętniki.

      Najważniejsze w tej książce będą głosy samych więźniarek; to one prowadziły mnie podczas rekonstrukcji wydarzeń. Kilka miesięcy później, wiosną, wróciłam na rocznicową ceremonię upamiętniającą wyzwolenie, żeby spotkać się z Walentyną Makarową, która przeżyła marsz śmierci z Auschwitz i napisała do mnie z Mińska. Miała niebieskobiałe włosy i twarz ostrą jak wykuta z kamienia. Kiedy spytałam, jak udało jej się to przeżyć, rzekła: „Ponieważ wierzyłyśmy w zwycięstwo”, tak jakby powinno to być dla mnie oczywiste.

      Gdy stałam przy alejce straceń, na krótko błysnęło słońce. W koronach lip gruchały gołębie, próbując przekrzyczeć odgłosy pojazdów. Wtoczył się autobus z francuskimi uczennicami, dziewczęta ustawiły się dookoła i paliły papierosy.

      Patrzyłam przez zamarznięte jezioro na iglicę kościoła w Fürstenbergu. W oddali robotnicy krzątali się w warsztacie szkutniczym; latem turyści wypływali łodziami na jezioro, nie wiedząc, że na dnie spoczywają prochy. Wiatr toczył po lodzie czerwoną różę.

      Część pierwsza

      Rozdział 1

      Langefeld

      Jest rok 1957. Dzwoni dzwonek do mojego mieszkania – pisze Grete Buber-Neumann, była więźniarka Ravensbrück. – Otwieram drzwi. Przede mną stoi starsza kobieta, oddycha ciężko, w dolnej szczęce brakuje jej zębów. «Nie pamiętasz mnie? – bełkocze. – Jestem Johanna Langefeld, była strażniczka w Ravensbrück». Ostatni raz widziałam ją czternaście lat wcześniej w jej gabinecie w obozie. Pracowałam jako jej obozowa sekretarka […]. Modliła się do Boga o siłę, aby powstrzymać dziejące się zło, ale kiedy do gabinetu wchodziła Żydówka, jej twarz tchnęła nienawiścią […].

      ***

      Na początku maja 1939 roku mały konwój ciężarówek wyłonił się spomiędzy drzew na polanie koło małej wsi Ravensbrück, położonej głęboko w lesie w Meklemburgii. Ciężarówki jechały wzdłuż jeziora aż do chwili, gdy ich koła zaczęły buksować i zapadać się po osie w rozmokłym piasku. Ludzie wyskakiwali, by wyładować skrzynie.

      Wyskoczyła też kobieta w mundurze, szarej bluzie i spódnicy. Stopy zatonęły jej w piasku, ale się wyswobodziła, podeszła kawałek w górę zbocza i rozejrzała się dookoła. Ścięte drzewa leżały obok połyskującej tafli wody. W powietrzu unosił się zapach trocin. Panował upał i nigdzie nie było cienia. Z prawej strony, na oddalonym brzegu jeziora, leżało miasteczko Fürstenberg. Na brzegu tłoczyły się hangary dla łodzi. Widać było iglicę kościoła.