Название | Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin |
---|---|
Автор произведения | Barbara Włodarczyk |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788308072219 |
– No, mów! – strofuje ją narzeczony.
– Nie znam się… Podoba mi się… jako mężczyzna – duka zakłopotana.
– Dlaczego postanowiłeś zrobić film o Putinie? – pytam.
– Bo zaintrygowało mnie, jak się zachował w trudnej sytuacji, kiedy był agentem w NRD. To opowieść o silnym człowieku – mówi z pełnym przekonaniem.
Film zrobiony jest nowocześnie, pełno w nim efektów komputerowych. Żenia wyjechał na zdjęcia do Niemiec, miał profesjonalnego operatora i tłumacza. Nie wie, jakie były koszty produkcji, ale na nic mu nie brakowało.
– To się wydarzyło w Dreźnie po upadku muru berlińskiego – opowiada. – Tłum radykalnie nastawionych demonstrantów splądrował budynek Stasi i ruszył w kierunku willi rezydentury KGB. Młody podpułkownik Władimir Putin zadzwonił do najbliższej jednostki armii radzieckiej i prosił o przysłanie pomocy. Odpowiedziano mu, że nie mogą nic zrobić, bo potrzebny jest rozkaz z Moskwy. Ale Moskwa milczała. Putin zrozumiał wtedy, że kraju, któremu służy, już nie ma.
Żenia obserwuje uważnie moją reakcję, chcąc sprawdzić, czy słyszałam coś o tym. Oczywiście, że słyszałam. I to w różnych wersjach. Mniej i bardziej dramatycznych. Jedna z nich, przedstawiona w rosyjskiej telewizji, mówi nawet, że demonstranci mieli broń. Historycy tego nie potwierdzają.
– Kiedy tłum przedarł się przez ogrodzenie, wyszedł Putin. Chytrze przedstawił się jako tłumacz i powiedział mniej więcej tak: „Ogrodzony obszar to jest terytorium mojego kraju i będę go bronić, ryzykując życie”. W ten sposób udało mu się nakłonić demonstrantów, żeby się rozeszli. Nie każdy by się na to odważył – podkreśla Żenia. – Dziś też nas broni.
– Przed kim? – pytam.
– Różnych mamy wrogów – odpowiada wymijająco.
– To znaczy jakich? – Nie daję za wygraną.
– Noo… Putin broni interesów naszego kraju. Jest jak niedźwiedź. Srogi, silny, odważny i nigdy nikomu nie odda tajgi.
– Świat powinien się bać Rosji?
– Nieee! Ale powinien ją szanować! I kochać… – Przy słowie „kochać” Żenia puszcza oczko. Ot, niby kolejny żart…
Siedziba młodzieżowej organizacji „Sieć” jest pełna rekwizytów z Putinem. Portretów, broszur, fotografii. Putin bawi się z psem, Putin z delfinem w wodzie, Putin z tygrysem, Putin z niedźwiedziem, Putin z rozpostartymi ramionami, niczym ojciec ochraniający swoje dzieci. Aktywiści „Sieci” działają w jedenastu regionach Rosji, od Kaliningradu po Władywostok. Malują obrazy, piszą artykuły i książki, projektują koszulki z rosyjską symboliką, wyjeżdżają na obozy i wycieczki zagraniczne. Spotykają się z politykami, socjologami, specjalistami od mediów.
Za kontakt z prasą odpowiada Anastazja, młoda, ładna brunetka. Jest dobrze i drogo ubrana: ma markowe skórzane kozaki i modną kraciastą sukienkę. Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy na jej widok, to że musi mieć bogatych rodziców. A tu pudło! Dziewczyna sama dobrze zarabia w „Sieci”.
– Putina traktuję jak ojca – mówi i dodaje, że wychowywała ją tylko matka. W Rosji to nie rzadkość. – Zgadzam się ze wszystkim, co o n robi.
Anastazja siedzi na tle portretu Putina, zajmującego całą ścianę. Jest to mozaika złożona z tysięcy zdjęć młodych ludzi – fanów prezydenta. „Sieć” słynie z dużych projektów multimedialnych. Aktywiści ruchu tworzą murale z wizerunkiem prezydenta na fasadach wielopiętrowych budynków.
– Skąd macie pieniądze, kto finansuje waszą organizację? – pytam.
– Mamy wielu sponsorów – odpowiada Anastazja. – Zgodnie z umową nie ujawniamy jednak ich nazwisk…
Według rosyjskich mediów „Sieć” oficjalnie dostaje prezydenckie granty. Wygląda więc na to, że Władimir Putin nie ma nic przeciwko temu, że stał się ikoną popkultury.
Jest nie tylko na koszulkach, kubkach, matrioszkach czy naklejkach. Jego wizerunek widziałam na skarpetkach, czekoladach, okładkach do paszportu, zeszytach szkolnych, odświeżaczach powietrza do samochodu, a nawet bombkach choinkowych i jajach wielkanocnych. Kiedy podczas pierwszej prezydentury zapytano Putina o portrety na pisankach, wymigał się w kpiarskim stylu: „Ja tam nie wiem, co kto sobie maluje na jajkach”. W 2019 roku w Omsku podarowano dzieciom na gwiazdkę cukierki z portretem Putina. W czerwonym papierku ze złotymi literami. I pewnie nikogo by to specjalnie nie zdziwiło, gdyby nie fakt, że w środku tych cukierków jest… wódka! Rosyjska Carska Złota. Producent czekoladek reklamuje je w internecie tak: „W naszym kraju słowo «Prezydent» […] stało się czymś znaczącym. Wpaja ludziom szacunek i uznanie siły, dumę ze swojego kraju i swojego przywódcy”. Kilogram słodkiego „Putina” kosztuje słono, bo równowartość około stu osiemdziesięciu złotych. A w opakowaniu ze wstążeczką – jeszcze drożej. Ta sama fabryka produkuje też czekoladki „Iljicz” z portretem Lenina.
– To jest Rosja przedstawiana w formie ściany z cegieł. – Żenia pokazuje mi obraz namalowany przez jednego z aktywistów „Sieci”. Na czarnym tle biały ceglany mur w kształcie mapy Rosji. Przy murze stoi Putin w roboczej kufajce. Pod pachą ma rosyjską trójkolorową flagę, a w dłoni kielnię. Socrealizm jak z czasów radzieckich. – Autor chciał pokazać, że Putin odbudowuje wielką Rosję, którą rozwalili Gorbaczow i Jelcyn – wyjaśnia z zapałem Żenia. – Pani pewnie zaraz powie, że oni dali nam wolność słowa – dodaje jednym tchem.
– I uwolnili pół Europy od dyktatu Moskwy – dopowiadam, wywołana.
– A u nas kojarzą się z chaosem, gigantyczną inflacją, rozpadem państwa i obwinianiem Rosjan o wszystkie grzechy ZSRR.
Podobne wypowiedzi słyszałam nie raz. Według sondaży ponad 80 procent Rosjan uważa, że największą zasługą Jelcyna było to, że… wyznaczył na swego następcę Putina.
– Widziała pani taką grę towarzyską? – Żenia pokazuje mi pudełeczko z plikiem kwadratowych kart. Z wierzchu wszystkie są jednakowe: rysunek z konturami Kremla, a nad nim napis „Wielka gra”. – To wymyśliły chłopaki z „Sieci” – mówi z dumą Żenia. – Na kartach są dobrzy i źli bohaterowie. Źli na czarnym tle, a dobrzy na zielonym, jak ten.
– To Putin – stwierdzam bez zdziwienia. Pod podobizną prezydenta widnieje podpis: „Lider. Najbardziej przyjazny człowiek”. Pierwsza czarna karta też mnie nie zaskakuje. Jest na niej wizerunek Baracka Obamy trzymającego kubek ze Starbucksa. I napis „Big boss”. – Czyli Obama to dla was czarny charakter – konstatuję.
– Wszelka zbieżność postaci jest przypadkowa – śmieje się ironicznie Ilia, który jest jednym z autorów gry. Chłopak chętnie opowiada o jej idei. – Zabawa polega na zdemaskowaniu i wyeliminowaniu czarnych charakterów – wyjaśnia.
Na ciemnych kartach postaci mają zacietrzewione, ponure twarze. Oprócz Obamy jest na nich m.in. ukraiński prezydent Petro Poroszenko podpisany jako „Agent Departamentu Stanu USA”. Oblicza osób na zielonych kartach są pogodne. Nawet jeśli wyglądają groźnie, jak choćby Ramzan Kadyrow, który z namaszczenia Kremla rządzi w Czeczenii żelazną ręką i robi, co chce. Namalowano go w polowym mundurze, z kałasznikowem w ręku. Pod portretem podpis: „Bohater. Obrońca Rosji”.
– Rosji trzeba dziś bronić z karabinem