Zakręt w twórczą stronę. Группа авторов

Читать онлайн.
Название Zakręt w twórczą stronę
Автор произведения Группа авторов
Жанр Учебная литература
Серия
Издательство Учебная литература
Год выпуска 0
isbn 9788366420434



Скачать книгу

ludzi, którzy w wieku 25 lat zaprzestali eksplorowania świata i próbowania nowych rzeczy z obawy przed porażką. Moja samoświadomość mówi mi: „Nie bój się, robisz to pierwszy raz, możesz się potknąć. Zrób to najlepiej, jak potrafisz, i na pewno czegoś się nauczysz”. Dlatego też piszę ten tekst. Inaczej nigdy bym się na to nie zdecydował, bo przecież nie potrafię pisać…

Obserwacja

      Po latach uczestniczenia w konkursie Dorota zaprosiła mnie do wspólnego trenowania. Spędziłem dziesiątki godzin, omawiając z nią strategię i program na kolejne zajęcia, analizując to, co się wydarzyło w grupie i jakie ćwiczenia warto przeprowadzić, aby w jeszcze większym stopniu rozwinąć potencjał młodzieży. Podczas tych lat trenowania nauczyłem się też obserwować i słuchać. Słuchać tego, co inni mają do powiedzenia. Będąc początkującym trenerem, chciałem zabłysnąć, przekazać młodym odyseuszom całą swoją wiedzę, byłem nastawiony na nadawanie. Dopiero później zrozumiałem, że więcej dobrego mogę zrobić poprzez słuchanie, obserwację i aktywne działanie w odpowiednich momentach. Miałem niesamowite szczęście, że mogłem uczyć się od tak doświadczonej osoby, która oddawała swojej grupie całe serce.

      W życiu zawodowym jestem odpowiedzialny za bardzo podobne obszary. Jestem kierownikiem projektu i moja praca polega na budowaniu samoorganizujących się zespołów, złożonych z ekspertów, którzy realizują skomplikowane projekty informatyczne. Transparencja, odwaga, ciągłe doskonalenie pomysłów, autonomia, skupienie na celu, wzajemny szacunek oraz otwartość – to wartości, które przyświecają w pracy każdemu wysoce efektywnemu zespołowi. Zaskoczyło mnie to, jak bardzo najlepsze drużyny odysejowe są podobne do najbardziej efektywnych zespołów IT. Zasady i wartości są wspólne, zmienia się jedynie domena ekspertyzy. Jestem wdzięczny, że mogłem spotkać tak niezwykłych ludzi podczas swojej DAMB-owej przygody. Ich po-mysły, podejście do życia, przyjaźń, doświadczenia zawsze inspirują mnie do tego, żeby żyć pełnią życia i nie obawiać się próbowania nowych rzeczy.

      DAMB NA SALONACH

      Iza Paluch

      Kiedy pod koniec zeszłego roku zadzwoniła do mnie Pani Dorota z pytaniem, czy nie napisałabym kilku słów o DAMB–owcach, nie wahałam się ani chwili. Później jednak przyszła refleksja. Czy moja pamięć jest wystarczająco dobra, aby powrócić do tych momentów sprzed… hm… ośmiu, dziewięciu lat? Ale co tam – niech te parę zdań będzie kolejnym wyzwaniem. Z DAMB-em kojarzą mi się wyłącznie wyzwania!

      Pierwsze spotkanie z supermłodzieżą z gdańskiego DAMB-u było dość nieoczekiwane. Pracowałam wtedy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska. Zajmowałam się kontaktami z mediami i dosyć niestandardowymi działaniami – wymyślałam i realizowałam różne aktywności dla Pana Premiera.

      Był czerwcowy dzień 2011 roku. W kalendarzu Szefa „na jutro” zaplanowane było spotkanie z młodymi wynalazcami i naukowcami. Zaproszeni byli głównie studenci z różnych polskich uczelni, którzy mieli przyjechać ze swoimi wynalazkami. Głównymi gośćmi mieli być autorzy łazika marsjańskiego Magma 2, sondy zbudowanej na Politechnice Białostockiej, która zwyciężyła w prestiżowych zawodach University Rover Challenge (URC) w USA. Zaproszeni młodzi konstruktorzy mieli też otrzymać stypendia od Premiera.

      W KPRM przygotowania trwały w najlepsze. Spotkanie miało się odbyć następnego dnia w Sali Kolumnowej. Wieczorem wszyscy jak zwykle oglądaliśmy programy informacyjne i nagle dzwoni telefon: „Iza, w Wiadomościach był materiał o młodych twórcach z Gdańska, zrobili pojazd z pułapki na myszy. Wiesz, Szef bardzo by się ucieszył, gdyby pojawili się u nas jutro, i jeszcze dodatkowo są z Jego Gdańska…”

      No i co miałam zrobić? Szefowi się nie odmawia. Zaczęło się szukanie… Kto to? Gdzie? Skąd kontakt? Jest wieczór, jak ściągnąć ludzi z Gdańska do Warszawy na jutro? Szkoła, praca itp., itd.

      Najpierw telefon do redakcji Wiadomości. Oni mi mówią, że materiał przygotowała osoba z Gdańska. Telefon do Gdańska. Szukają autorki reportażu. Oddzwania. Opowiadam, w czym problem. Znajduje namiary na jedną z bohaterek – dzwonię. Nie odbiera…

      W międzyczasie jestem bombardowana pytaniami: załatwiłaś? Będą? Udało się? Co mam powiedzieć Szefowi? Stres i nerwy…

      Chyba po godzinie telefon z Gdańska. Pani Dorota Hazuka-Furgalska. Opowiadam o wydarzeniu, o idei, zapraszam do nas młodzież, ze sprzętem i z wszystkim, co mogą przywieźć, po czym z wielką wątpliwością w głosie pytam, czy się uda. Pani Dorota mówi: „A spróbujemy, muszę porozmawiać z rodzicami, załatwić transport, posprawdzać, kto może, a kto nie. Dam znać”. Chyba koło północy dostaję informację: BĘDZIEMY!

      Załatwiłam przepustki, wjazdy dla wszystkich uczestników spotkania z Premierem, od rana w gotowości. Wszyscy powoli się zjeżdżają, montują sprzęt, ustawiają modele, pojazdy, a DAMB–owcy w trasie. Szczerze powiem – nie pamiętam, o której godzinie zaczynaliśmy, pamiętam, że wisiałam na telefonie z Panią Dorotą i bawiłam się w GPS, tłumacząc, jak do nas dojechać, które ulice najlepsze, którędy najszybciej. Czekałam na nich na dole przed budynkiem, kiedy z piskiem opon podjechali. Pamiętam ekspresowy rajd przez bramki z Myszomobilem, schody w KPRM i jeszcze szybsze instalowanie się w Sali Kolumnowej. Uff, zdążyliśmy. Pan Premier był zachwycony i dumny, że dzieciaki z Jego miasta są takie zdolne, twórcze, ambitne i otwarte. Było wspólne podziwianie pojazdu, wspólna jazda i wspólne zdjęcia (w linkach).

      http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C382690 %2Ctusk-mlodzi-polscy-naukowcy-zdobywaja-swiat.html

      http://damb.org/Sukcesy.html

      Ja zmęczona i szczęśliwa. Oni chyba też. To było wielkie wyzwanie dla nas wszystkich. A dzięki Pani Dorocie się udało. Byli gwiazdami tego spotkania, wyczekiwanymi i upragnionymi. Nawet nikt nie zauważył, że łazik marsjański można było obejrzeć tylko na filmie, ponieważ wracał z USA frachtem i studenci nie mogli go przywieźć. DAMB-owcy rozbili bank!

      Minął rok…

      Jakaś niedziela. Telefon z Gdańska. Pani Dorota. Jest problem. Duży problem. DUŻY.

      Prośba o pomoc, o ratunek. „Młodziaki”, moje „młodziaki” – jeśli mogę tak Ich tu nazwać – zakwalifikowały się do finałów Odysei Umysłu w USA. Udało się pozbierać fundusze na ten wyjazd – łatwo nie było. Kupili bilety, wszystko pozałatwiali, podróż, noclegi, pobyt, jakieś dodatkowe wycieczki i nagle bum! Jeden z zawodników drużyny finałowej, Tomek – nazwiska nie podaję, ale kto zna tę historię, ten wie – tadam!, zgubił paszport. Z ważną wizą. Rodzina przeszukała wszystko, dom, szkołę, plecaki, torby, kieszenie itp. Nie ma. Dodam, że Tomek był niejako wodzirejem w zespole. I co? Nie ma. Nie ma i już. Drużyna załamana. Wylot jutro, dokumentu nie ma. Prawo w USA dość restrykcyjne. Bez tego się nie uda.

      Szczerze powiem, że jak stałam, tak usiadłam. Zawsze mam tak, że jak pojawia się problem, to najpierw muszę chwilę spokojnie pomyśleć, a potem natychmiast działam. Nie ma czasu na dłuższe zastanowienie. Chyba powiedziałam tylko, że nie wiem, czy na jutro dam radę.

      Z tego wszystkiego to nawet nie powiedziałam Pani Dorocie, że ja już od prawie roku nie pracuję w KPRM. Po co Ją dobijać. I właściwie: co to zmieni? Powiedziałam, że spróbuję…

      Pierwszy telefon do koleżanki rzeczniczki jednego z resortów, od której usłyszałam: „Iza, to się nie uda. Szef zajęty, nie ma opcji, zero szans”.

      No i co dalej? W niedzielę wieczorem i tak niczego