Wojna o szczepionki. Brian Deer

Читать онлайн.
Название Wojna o szczepionki
Автор произведения Brian Deer
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788366570344



Скачать книгу

firm farmaceutycznych, wyłapywał problemy w transporcie od dostawców Ministerstwa Zdrowia i odpowiadał na nieustające zapytania lekarzy.

      – Mam na linii doktora Andrew Wakefielda ze szkoły medycznej Royal Free. W sprawie MMR.

      Znowu MMR. Salisbury miał mnóstwo sygnałów na ten temat z powodu wiadomości dotyczących kwestii bezpieczeństwa. Tydzień wcześniej, w poniedziałek, Kenneth Calman, naczelny lekarz kraju, rozesłał do wszystkich lekarzy w Anglii i Walii okólnik, że dwa rodzaje szczepionki zostały wycofane: Plusarix brytyjskiej firmy SmithKline Beecham oraz Immravax francuskiej Pasteur-Merieux. Pozostawała tylko jedna – M-M-R II od Mercka – o ile dostawy ze Stanów Zjednoczonych się utrzymają.

      Powód wycofania szczepionek był prosty, jak wyjaśniał Calman w swoim liście. Z grubsza mówiąc, wirus świnki był zbyt aktywny i sporadycznie wywoływał zachorowanie. Tak jak odra i różyczka, świnka wchodziła w skład potrójnej szczepionki jako zmodyfikowany „żywy” wirus. A szczep w dwóch produktach, zwany Urabe AM9, niekiedy wywoływał objawy choroby, której powinien zapobiegać, łagodnego zapalenia opon mózgowych.

      Kanada i Japonia już podjęły działania. Ale laboratoria rządu brytyjskiego wyliczyły ryzyko: 1 na 11 tysięcy szczepień. „Ta wielkość – podkreślał list Calmana – była dużo mniejsza” niż ryzyko naturalnej infekcji.

      Przez dziewięć dni Salisbury monitorował doniesienia prasowe dostarczane co rano na jego biurko. „Times” był pierwszy we wtorek 15 września, z notką na 140 słów. Reakcje były powściągliwe, a ponieważ szczepionki wycofano, sprawa nie wywołała większego publicznego niepokoju.

      Salisbury nigdy nie słyszał o lekarzu bez pacjentów i kiedy sekretarka przełączyła rozmówcę, który przedstawił się głębokim głosem, urzędnik początkowo bardzo się zdziwił. Salisbury też zastanawiał się nad przyczyną nawiązania kontaktu, tak jak Wakefield dwa i pół roku później, kiedy to Pani Numer Dwa przebiła się do jego gabinetu.

      W świetle późniejszych wydarzeń nierozsądnie byłoby, gdyby dziennikarz oparł się na wspomnieniu tylko jednej strony. Jestem więc w tym miejscu zobowiązany Wakefieldowi, który podsumował tę rozmowę w dwustronicowym liście. W tamtym czasie oczekiwał na publikację swojego artykułu o wirusologii choroby Crohna w „J Med Virol”. To tam wspomniał o znalezieniu wirusa odry, a jego zespół sfotografował to, co zobaczył szef.

      – Zastanawiałem się więc – mówił mi Salisbury – czemu mamy traktować to tak poważnie. Mamy bardzo dobry program szczepień. Nie ma u nas odry.

      Tamtego dnia przez telefon Wakefield był bezceremonialny i powoływał się na „J Med Virol”. Chociaż przyznawał, że jego tekst nie ma nic wspólnego ze szczepieniami (ani, skoro już jesteśmy przy tym temacie, ze świnką czy mózgiem), wyjaśnił, dlaczego dzwoni: chciał się spotkać. I, co więcej, potrzebował pieniędzy.

      Gdybym mógł podzielić ekran, jak we wczesnym filmie Quentina Tarantino, teraz byłby na to moment. Ponieważ Wakefield nie był jedynym graczem, który dostrzegł szansę w wycofywaniu szczepionek przez rząd.

      Drugim był prawnik, Richard Barr, który później pojawi się w „Sunday Times Magazine”, a jego nazwisko znajdzie się w wycinku na tablicy ogłoszeń – i przyciągnie uwagę Pani Numer Cztery.

      Ciemnowłosy, z szeroko rozstawionymi oczami i przeciągający z wiejska samogłoski Barr mógłby uchodzić za stroiciela fortepianów, sprzedawcę dywanów albo właściciela pubu. Wówczas liczył sobie 42 lata, a jego głównym przyczynkiem do sławy było współautorstwo książki Which? Way to Buy, Sell and Move House (poradnik na temat kupna i sprzedaży nieruchomości). Przed tamtym listopadem, kiedy szczepy Urabe zostały wycofane, jego kariera raczej pikowała.

      „Dorywczo adwokat” – opisał swoje życie zawodowe z tamtego okresu, gdy spotkaliśmy się 12 lat później. „Sądy magistrackie rankiem, akty przeniesienia własności w porze obiadu, uwierzytelnianie testamentów po południu”.

      Praktykował w King’s Lynn niedaleko wybrzeża Norfolk, niemal w pół drogi do wschodniego krańca Anglii. Ale tak jak royal w Royal Free, tak i king w King’s Lynn nie obiecywało niczego z klasą. Miasto (40 tysięcy ludności) w większości odwróciło się od średniowiecznego dziedzictwa i od lat 60. XX wieku doskwierało mu niedbałe planowanie, brak uniwersytetu, którego studenci ożywialiby ulice wieczorami, oraz uparcie biała monokultura. Mimo to Barr tęsknił za tym, za czym tęskni większość prawników. A poza tym miał nieprzemijającą ambicję. Chciał wnieść sprawę przed Royal Courts of Justice, krajową katedrę sporów. Jego ojciec był prawnikiem, matka lekarką, wszystko to razem obudziło w nim pragnienie składania pozwów zbiorowych przeciwko firmom farmaceutycznym.

      Po pierwszym artykule „Timesa” ruszył jak chart. Godzinami rozmawiał z dziennikarzami. Osiem lat wcześniej, uśmiechem losu, o który sam zadbał, sporządzał akt przeniesienia własności dla organizatorki przyjęć Angeli Lancaster, która kupiła bungalow z czterema sypialniami niedaleko Sandringham Estate, jednej z posiadłości królowej, 16 kilometrów na północny wschód od King’s Lynn.

      Transakcja została sfinalizowana, nic specjalnego. Ale pewnego dnia jego klientka pojawiła się ponownie. W maju 1990 roku – dwa i pół roku przed wycofaniem dwóch szczepionek – syn Lancaster, 13-letni Richard, zapadł na świnkowe zapalenie opon mózgowych. W drogiej szkole prywatnej został ustawiony w rzędzie z kolegami i zaszczepiony MMR.

      „To było straszne” – wspominała Angela dramatyczny okres, gdy jej syn leżał w szpitalu z bólami głowy, nadwrażliwością na światło, gorączką, wymiotami, sztywnością karku i w letargu. „Co dziesięć minut mierzyli mu temperaturę”.

      Spytała Barra o szanse pozwania lekarza. Słyszała od innej matki, że lekarze otrzymywali dodatkowe pieniądze za zrealizowanie planów szczepień. Tak więc, jej zdaniem, ten, który przyjechał do szkoły, skorzystał na ryzykownym zabiegu.

      Dla Barra pierwszym krokiem było wystąpienie do Legal Aid Board (Rady Pomocy Prawnej): finansowanego z podatków funduszu na reprezentację ludzi, których nie było stać na opłaty sądowe. W systemie brytyjskim nieletni zawsze kwalifikowali się do uzyskania wsparcia, więc Barr wypełnił zielony formularz, by przejść do kroku drugiego: raportu eksperta i oświadczenia matki o tym, co i kiedy stało się jej synowi. Sprawa wyglądała obiecująco, a rządowa rada pomocy prawnej miała zapłacić rachunek prawnika bez względu na wynik w sądzie.

      Ale po pięciu tygodniach leczenia w zaciemnionym pokoju chłopiec całkowicie wyzdrowiał. Nie stracił zarobków. Nie miał nikogo na utrzymaniu. I na dodatek jego matka odniosła wrażenie, że Urabe mogło przynieść pozytywne efekty.

      „Prawdopodobnie zmieniło mojego syna” – powiedziała mi, śmiejąc się z pomysłu, że być może zapalenie poprawiło jego koncentrację. „Czytał tylko pisma komputerowe. Potem, w wieku 13 lat, oznajmił, że chce pracować dla NASA, a w wieku 23 lat odrzucił ich propozycję”.

      Wróćmy do momentu wycofania dwóch szczepionek w listopadzie 1992 roku – Barr pamiętał sprawę Lancasterów. Kiedy Angela wróciła do domu około 16.00 we wtorkowe popołudnie w dniu ukazania się notki w „Timesie”, znalazła wiadomość od prawnika. Prosił o zgodę na przekazanie jej numeru dziennikarzom. Historia jej syna była teraz gorącą wiadomością: dzięki niej można by maksymalnie wykorzystać decyzję rządu o wycofaniu szczepionek.

      Matka mówi mi, że rozmawiała z rynkowym średniakiem, „Daily Mail”, ale dziennikarz przegapił termin złożenia publikacji. Lepiej poradził sobie „Independent” – o wyższym nakładzie – którego dziennikarka medyczna, Celia Hall, była weteranką w straszeniu DTP. Tamtego wieczoru wysmażyła aż dwa teksty. Barr miał związki z oboma.

      Jeden mógł być przypadkowy, może był wynikiem zbiegu okoliczności, do którego doszło w kraju liczącym wówczas 58 milionów mieszkańców. Hall zrobiła wywiad z lekarzem rodzinnym ze wsi koło Wisbech, 21 kilometrów od King’s Lynn. W samym Wisbech