Wojna o szczepionki. Brian Deer

Читать онлайн.
Название Wojna o szczepionki
Автор произведения Brian Deer
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788366570344



Скачать книгу

ośmiorga z dwanaściorga? To u dwóch na troje. Tak więc… dwie na trzy rodziny dzieci z autyzmem obwiniały o niego MMR.

      Jeszcze bardziej zdumiewająca informacja znajdowała się u dołu następnej strony: straszliwie nagłe pojawienie się problemów. „Pierwsze symptomy behawioralne” (opisywane też jako „cechy behawioralne” i „zmiany behawioralne”) miały się pojawiać w ciągu dni po szczepieniu.

      U tych ośmiorga dzieci przeciętny okres od wystawienia do pierwszych symptomów behawioralnych wynosił 6,3 dnia (rozpiętość 1–14).

      Tak więc do 14 dni od początku – maksymalnie dwa tygodnie – ta sama liczba, którą podała Pani Numer Dwa lekarzom w szpitalu, by wskazać, kiedy jej syn zaczął uderzać głową. Najkrótsze okresy tymczasem wahały się od „24 godzin” do „natychmiast” po przyjęciu MMR.

      Jako ostatni następował najbardziej rozwlekły podrozdział, Dyskusja. Stawiano tam między innymi hipotezę dotyczącą mechanizmu szkód, sugerując, że swoją rolę mogły odegrać też witamina B12 i „nadmiar opioidów”, które to kwestie Pani Numer Dwa podniosła w rozmowie telefonicznej. A na koniec, co niezwykłe, znajdował się Dodatek z ostatniej chwili – tak jak w artykule z 1969 roku napisanym przez neurologa Grahama Wakefielda, ojca Andrew. Mówił, że „oceniono” kolejnych 40 pacjentów, a 39 z nich miało to, co nazywano „syndromem”.

      Za stołem pokrytym niebieskim suknem miejsca zajęło czterech mówców: Wakefield (który, jak wyszło na jaw, sam napisał artykuł), Pounder (niewymieniony wśród autorów), Simon Murch (wymieniony jako drugi autor) i łysy jak kolano psychiatra dziecięcy Mark Berelowitz (wymieniony jako siódmy z trzynastu współautorów).

      Zuckerman, prowadzący spotkanie zza mównicy po ich lewej stronie, twarzą do dziennikarzy, usiłował podsumować. „Setki milionów dawek tych szczepionek wykorzystano na całym świecie” – stwierdził. „Zapewniano, że są absolutnie bezpieczne”.

      Ale jeśli Zuckerman prezydował, to dowodził Wakefield. To z jego przyczyny wszyscy przyszli. W czarnym garniturze, białej koszuli i wzorzystym krawacie mówił wprost w oślepiające światło telewizyjnych reflektorów, w każdym calu rzetelny lekarz i kompetentny przewodnik po niebezpiecznych ostępach nauki.

      „Skojarzenie, czasowe skojarzenie, między MMR a autyzmem po raz pierwszy dostrzeżono w Stanach Zjednoczonych” – powiedział. „Potwierdziliśmy ten czasowy związek na naszej małej grupie badanych”.

      Gdy mówił, dziesiątki rąk w całym Atrium pracowało. Reporterzy bazgrali notatki. Producenci kręcili migawki do wiadomości. Rzeczniczka prasowa Hutchinson sporządzała protokół.

      Kryteria selekcji: 1. Normalny rozwój; 2. Regres behawioralny; 3. Objawy jelitowe.

      Przeciętny czas 6,3 dnia, zakres 1–14 dni.

      Guzkowy przerost limfoidalny błony śluzowej jelita krętego i przewlekłe zapalenie okrężnicy.

      Cztery razy artykuł mówił o „syndromie” jako połączeniu objawów jelitowych i mózgowych. „Ten konkretny syndrom, który opisujemy, jest całkiem nowy” – wyjaśniał Wakefield ze swego miejsca na przedzie. „Wydaje się, że mógł się pojawić po 1988 roku, kiedy pierwszy raz wprowadzono MMR”.

      Dziekan wystąpił ze statystykami odry. Rok wcześniej w Rumunii, jak powiedział, stwierdzono 20 tysięcy przypadków, 13 dzieci zmarło.

      Ale Wakefield machnął ręką na takie tło i wezwał do zawieszenia szczepień skojarzonych. „To dla mnie sprawa moralności” – obwieścił. „Nie mogę wspierać używania tych trzech szczepionek podawanych łącznie, dopóki ta sprawa nie zostanie rozwiązana”.

      Już same te słowa by wystarczyły – nawet zapowiedziane jako opinia jednego lekarza. A siedzący po prawicy Wakefielda i czasem poprawiający mikrofon Pounder zaaprobował ten przekaz.

      Profesor wbijał w zgromadzonych dziwne, ptasie spojrzenie spod ciężko opadających powiek. „Podzielam odczucia Andrew Wakefielda w kwestii szczepień” – powiedział. „Wydaje się, że to nietypowe połączenie podawania trzech wirusów jednego dnia może być nienaturalnym, niezwykłym wydarzeniem”.

      To powinno załatwić sprawę. I tamtego dnia tak się stało. Po miesiącach planowania Wakefield, Pounder i nieduża szkoła medyczna rzucili bombę w tłum.

      Wiadomości Independent Television podchwyciły ten ton jeszcze tego samego wieczoru:

      Postawiono dziś pytanie o bezpieczeństwo szczepionki skojarzonej przeciwko odrze, śwince i różyczce…

      Channel 4:

      Nowe badania pokazują możliwy związek z zapaleniem jelit, które może prowadzić do autyzmu…

      Channel 5:

      Stwierdzono, że może istnieć związek pomiędzy popularną szczepionką dla dzieci a autyzmem…

      Ciężarówki i pociągi przez noc rozwiozły tę historię, wydrukowaną na papierze, do kiosków i skrzynek pocztowych. A następnego ranka naród obudził się wśród artykułów takich jak ten w „Guardianie”. Dziennik wydrukował trzy teksty, poczynając od pierwszej strony.

      Badania medyczne zasugerowały dziś, że może istnieć związek między szczepionką przeciwko odrze, śwince i różyczce (MMR) podawaną dzieciom w drugim roku życia a zapalną chorobą jelit i autyzmem.

      Doktor Andrew Wakefield i jego koledzy ze szpitala Royal Free w Hampstead w Londynie piszą w „Lancecie”, że dzieci zgłoszone do nich z oznakami autyzmu i problemów jelitowych cierpiały na dotąd nieznany syndrom jelitowy i że ich leczenie złagodziło niektóre symptomy autyzmu.

      Odkryli także, że u dzieci zmiany behawioralne, które są typowe dla autyzmu, takie jak zapominanie podstaw świeżo opanowanego języka, zaczynają się pojawiać w ciągu kilku dni od szczepienia MMR.

      Krytycy rozkrakali się niczym kruki u Hitchcocka. Próbka była zbyt mała. Dwanaścioro dzieci to tyle co nic. Nie było grupy kontrolnej (bez autyzmu albo bez szczepienia MMR), by sprawdzić, czy „syndrom” rzeczywiście jest taki wyjątkowy. Rodzice byli podatni na „powtarzanie uprzedzeń”. Próbek patologicznych nie oceniano na ślepo.

      „Lancet” także znalazł się pod ostrzałem. Na pewno nieodpowiedzialne było podnoszenie wątpliwości bez dowodu. A publikowanie na podstawie zaledwie dwunastki dzieci? Ale jak trzy lata wcześniej, przy artykule opatrzonym znakiem zapytania, czasopismo się zabezpieczyło. Dwaj naukowcy z amerykańskiego Centers for Disease Control and Prevention – w tym epidemiolog Frank DeStefano – zaproszeni zostali do napisania liczącej 200 słów riposty kwestionującej pracę Wakefielda.

      „Pierwsza dawka szczepionki MMR jest co roku w Wielkiej Brytanii podawana około 600 tysiącom dzieci, u większości w drugim roku życia, czasie, kiedy po raz pierwszy ujawnia się autyzm” – zauważyli. „Nic więc dziwnego, że niektóre przypadki ujawniają się po MMR”.

      Ale to było przekonywanie przekonanych. Reszta odbiorców nie słuchała. Jeśli naprawdę istniał szpital, gdzie na przestrzeni kilku miesięcy w klinice gastrologicznej pojawiła się grupa rodziców twierdzących, że ich dzieci przyjęły MMR i w ciągu paru dni zaczęły mieć objawy behawioralne, to z pewnością wymaga to wyjaśnienia. Może gdzie indziej, w szpitalach na całym świecie, mniej czujni lekarze przegapili pierwsze oznaki ukrytej epidemii?

      I czy „dwanaścioro to tyle co nic”? „Bez grupy kontrolnej”? Krytycy powinni byli wiedzieć lepiej. Choroba Crohna została po raz pierwszy szeroko opisana w 1932 roku na próbkach jelit od zaledwie czternastu pacjentów. Klasyczny opis autyzmu z 1943 roku opierał się na zaledwie jedenastce dzieci. A choroba nazwana potem AIDS została rozpoznana w 1981 roku u pięciu gejów z Los Angeles. Czy te obserwacje powinny przejść bez echa z obawy przed wzbudzeniem niepokoju?

      Nic nie napisano ani nie powiedziano w Atrium o roli Jackie Fletcher i JABS.