Wojna o szczepionki. Brian Deer

Читать онлайн.
Название Wojna o szczepionki
Автор произведения Brian Deer
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788366570344



Скачать книгу

– naciskałem, drążąc szczegóły.

      Margaret znowu wstała i podeszła do kuchenki, po czym po chwili milczenia odpowiedziała:

      – Nie.

      Czekałem. Taśma stop. Taśma w ruch.

      – Poszłaś do budki telefonicznej?

      – Tak.

      Niby nic. Albo wówczas tak się wydawało. Ale kiedy wróciłem do Londynu i odsłuchałem taśmę, szczęka mi opadła, a brwi się uniosły. Dlaczego w ogóle wspomniała o sąsiadce, skoro skorzystała z budki? Skąd te wędrówki po kuchni, odpowiedzi z opóźnieniem, niedomówienia? Przecież z całą pewnością noc, kiedy życie jej dziecka legło w gruzach, musiała się dokładnie wyryć w jej pamięci?

      Właśnie przez to skupiłem uwagę na Wakefieldzie. Tydzień po podróży do Irlandii zamówiłem akta procesu Best kontra Wellcome – i przyjechało wielkie pudło zbindowanych stron, na których zarejestrowano każdy z 35 dni postępowania; to, jak uznałem, roiło się od nieprawidłowości. Była tu dokumentacja medyczna sprzeczna z relacją Margaret i adnotacja, że podała synowi drugą dawkę DTP, pomimo wyraźnej reakcji.

      „Nie sugeruję ani przez chwilę, że pani Best kłamie” – powiedział główny obrońca Wellcome, Henry Hickey, sędziemu przewodniczącemu rozprawie w czerwcu 1989 roku. „Ja tylko twierdzę, że zawiodła ją pamięć i że do wydarzeń, o których mówi, doszło od sześciu tygodni do dwóch miesięcy po wskazywanym przez nią czasie”.

      Kogo by nie zawiodła pamięć po tylu latach? Ale sędzia nie dawał się tak łatwo przekonać. „Moim zdaniem to coś więcej” – odpowiedział Liam Hamilton, prezes Sądu Najwyższego Irlandii, zza stołu skrzypiącego tak samo jak stół Stuarta-Smitha. „Jestem przekonany, że skoro jej relacja jest niespójna, to kłamie”.

      Zamiast podtrzymać wątpliwości sędziego, firma farmaceutyczna podtrzymała stanowisko – i od tego momentu sprawa stała się interesująca. Chociaż lekarz chłopca sporządził wiele notatek („sapanie”, „egzema”, „duża ilość wydzieliny w płucach” i tak dalej), nie wspomniał o atakach, których zdaniem Margaret jej syn doznawał do 20 razy dziennie.

      Hickey upierał się, że matka była „zdezorientowana”, i trwał przy swoim argumencie. „Ludzie potrafią przekonać samych siebie do prawdziwości wydarzeń z perspektywy czasu” – twierdził. „Dowody widzimy codziennie na przykładach wypadków drogowych”.

      Jednak ta deklaracja tylko pomogła przypieczętować los Wellcome i pozwoliła Sądowi Najwyższemu Irlandii wydać werdykt. Historia Margaret była zawiła – w opisach codziennych ataków i wizyt u lekarza – i prowadziła sąd do wniosku, że jeśli jej relacja mijała się z prawdą, to znaczy, że matka musiała kłamać. Skoro jednak firma twierdziła, że Margaret nie kłamała, to logiczne było, że mówiła prawdę.

      „Mogli nabrać wody w usta” – mówiła mi później Margaret o zwycięstwie uczczonym niewielkim festiwalem doniesień w mediach. „Gdyby nie powiedzieli nic i tylko kontynuowali linię obrony, gdyby nie wypowiadali się w tej kwestii, czy ich zdaniem kłamałam, czy mówiłam prawdę, czy też po prostu mi się pomieszało… to w końcu nie miało najmniejszego znaczenia… Gdyby nie powiedzieli nic, wyszliby na tym lepiej”.

      I tutaj ja doznałem olśnienia nad piwem. Pomyślałem: mogła kłamać? Kłamała? Dlaczego nie? Oto miałem symbol tego, co ceniłem. Była matką z klasy robotniczej. Przerwała naukę w wieku 12 lat. I wygrała z firmą farmaceutyczną. Fantastycznie.

      Ale kiedy przemyślałem to raz jeszcze, banały odeszły w niepamięć. Jej zwycięstwo nie przeszło niezauważone. Ono miało ogromne znaczenie dla innych rodzin, które stały przed wyborem: szczepić czy nie szczepić, próbując oszacować korzyści i ryzyko. Poza tym byłem przecież dziennikarzem. Nie bojownikiem. Wierzyłem, że wolność tkwi w prawdzie.

      Pokopałem więc trochę głębiej. Dodatkowy rok pracy. I dokopałem się do historii – prawdziwych ludzi, konkretnych faktów – stojących za tą rozbieżnością opinii sędziego i dziennikarza niedzielnej gazety.

      Nie do wiary, ale ta historia zaczęła się od lekarza: lekarza z londyńskiego szpitala. Opublikował on w czasopiśmie medycznym pracę naukową, na którą rzuciły się telewizja i prasa. W tekście opisano serię przypadków dzieci, które w ciągu 14 dni od podania szczepionki skojarzonej doznały urazu neurologicznego. Epidemia strachu rozprzestrzeniła się na świat.

      Lekarzem tym nie był Wakefield. Nazywał się John Wilson i był konsultantem w dziedzinie neurologii dziecięcej. Pracował w Hospital for Sick Children przy Great Ormond Street w Londynie, w jednym z najlepszych na świecie ośrodków pediatrycznych. Szpital znajdował się pięć kilometrów na południe od Royal Free w Hampstead. Wspomnianym czasopismem medycznym był średniej klasy „Archives of Disease in Childhood”. Natomiast burza medialna rozpętała się po programie This Week – w czasie, kiedy w Wielkiej Brytanii działały tylko trzy kanały telewizyjne.

      Zamówiłem wideo programu i obejrzałem je wiele razy.

      – Czy jest pan przekonany, że istnieje związek między szczepionką przeciwko krztuścowi a uszkodzeniem mózgu? – spytał Wilsona w kwietniu 1974 roku dziennikarz This Week w różowej koszuli z wielkim kołnierzem, w dużych okularach i z bokobrodami okalającymi żuchwę.

      – Osobiście tak – odparł neurolog – ponieważ badam teraz zbyt wiele dzieci, u których zachodzi bliski związek z ciężkimi przypadłościami: atakami padaczki, utratą świadomości, ogniskowymi objawami neurologicznymi i szczepieniem.

      – Co pan ma na myśli? Zbyt wiele dzieci?

      – Cóż, chodzi mi o czas pracy w tym szpitalu, o ostatnie osiem i pół roku – mówił o szpitalu przy Great Ormond Street. – Osobiście badałem około 80 pacjentów.

      Wilson był w wieku ojca Wakefielda, Grahama, i podobnie jak on był bóstwem pośród bóstw. Czarne włosy smarował brylantyną, nosił błyszczące spinki do mankietów i przemawiał metodycznym, rozwlekłym tonem niezbyt żarliwego chrześcijańskiego biskupa.

      Pracę na temat DTP opublikował w styczniu 1974 roku, trzy miesiące przed wystąpieniem w This Week. Dwadzieścia cztery lata przed studium Wakefielda o dwunastce dzieci Wilson z dwojgiem praktykantów – Niemką Marcią Kulenkampff i Brazylijczykiem José Salomão Schwartzmanem – zamieścił cztery strony w „Archives”.

      „Od stycznia 1961 roku do grudnia 1972 roku w Hospital for Sick Children w Londynie przebadano około 50 dzieci z powodu zmian neurologicznych, które wiąże się ze szczepieniem DPT” – wyjaśnił w tekście Wilson. „W przypadku 36 dzieci zanotowano datę pojawienia się objawów, a w artykule opisano tylko te, u których objawy neurologiczne pojawiły się do 14 dni po podaniu szczepionki DPT”.

      Wilson zlecił praktykantom przekopanie szpitalnych akt dzieci pod kątem szczepień. Potem zastosował 14-dniowe ramy czasowe, które sam wyznaczył, żeby posegregować ofiary szczepień. „To były bardzo naiwne badania” – stwierdził Schwartzman ponad 40 lat później, kiedy odwiedziłem go w São Paulo w Brazylii.

      Przed emisją programu w telewizji 79 procent angielskich dzieci zaszczepiono DTP. Ale w 1978 roku, po tym, jak do afery dołączyła prasa, liczba ta spadła do 31 procent.

      Sprawa trafiła do sądu. Kiedy badałem tę historię,