Название | Damy Władysława Jagiełły |
---|---|
Автор произведения | Kamil Janicki |
Жанр | Биографии и Мемуары |
Серия | |
Издательство | Биографии и Мемуары |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788308072462 |
Fundatorzy Akademii Krakowskiej na obrazie Jana Matejki. Pośrodku – królowa Jadwiga Andegaweńska.
Pozycja Jagiełły w pierwszych latach rządów na pewno nie była równa tej, którą posiadali inni polscy królowie. Nad Wisłą zapanowała swoista dwuwładza. Przybysz ze wschodu nie został królem małżonkiem, ale królem pełnoprawnym i prawdziwym. Namaszczono go, koronowano, złożono mu w pełni obowiązujące hołdy. Tyle tylko że do rangi króla (nie zaś królowej) wyniesiono wcześniej także jego partnerkę. Z formalnej perspektywy każda decyzja Jadwigi miała taką samą moc sprawczą, co ta wydana przez Władysława. Urzędnicy z otoczenia królowej wykorzystywali ten fakt już wtedy, gdy Andegawenka była zaledwie dzieckiem. Kiedy zaś wawelska pani dorosła, sama zaczęła prowadzić niezależną politykę, nawiązywać dyplomatyczne kontakty, a nawet wprost wchodzić w drogę konkurencyjnemu dworowi małżonka i jemu samemu. Pertraktowała z wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego, niezależnie, czy podobało się to Jagielle, czy nie. Wydawała sądy, z którymi on mógł się otwarcie nie zgadzać. A nawet ingerowała w sferę, którą Jagiełło uznawał za przynależną wyłącznie jemu. Przykładowo w roku 1398 wprost zażądała od kuzyna króla, wielkiego księcia Witolda, by ten zapłacił jej „czynsz” ze wszystkich ziem ruskich i litewskich, które przecież miały zostać „przyłączone” do Polski na mocy zawiązanej dwanaście lat wcześniej unii.
Jagiełło nie był w stanie hamować zapędów połowicy. Małżonkowie byli równi rangą, ale nie autorytetem. On spędził półtorej dekady, mozolnie budując własne stronnictwo i utwierdzając swoją władzę. Ona już z samej racji urodzenia uchodziła za najwyższą panią. Choć wychowała się na Węgrzech, a po polsku nauczyła się mówić dopiero po przyjeździe do Krakowa, to przez poddanych była uważana za niekwestionowaną Polkę. Ją, jako ostatnią w naszych dziejach, określano mianem „pani przyrodzonej” królestwa. Była prawnuczką Władysława Łokietka, a całe państwo, jeszcze do niedawna rozumiane wprost jako własność monarchy, uchodziło za jej posag małżeński.
Gdyby królowa nie zmarła w połogu, Jagiełłę czekałaby coraz silniejsza konkurencja ze strony emancypującej się młodej polityczki. To niewątpliwie byłby dla niego spory problem. O wiele większym okazał się jednak nagły zgon królowej, zwłaszcza wobec bezdzietności związku.
Nic nie mogło podważyć sakramentu namaszczenia. Na koronie Jagiełły nie umieszczono też etykiety z datą przydatności do użycia. Odejście „pani przyrodzonej” podkopało jednak władzę mężczyzny, który na tron wstąpił ściśle za sprawą zawartego ślubu. Kiedy parę lat wcześniej zmarła siostra Jadwigi, Maria Andegaweńska, Węgry pogrążyły się w chaosie. Wdowiec, Zygmunt Luksemburski, został na krótko uwięziony przez możnych, a kraj zmierzał prostą drogą do wojny domowej. Jagiełło miał powody, by obawiać się podobnego rozwoju wypadków. I trudno mu się dziwić, jeśli asekuracyjnie rozważał powrót na Litwę. Nie był to na pewno przejaw trwożliwej natury, ale raczej politycznej zapobiegliwości.
Głowy natychmiast zaczęli podnosić konkurenci do tronu. Zachowała się korespondencja prowadzona między wielkim mistrzem krzyżackim i Wilhelmem Habsburgiem – dawnym narzeczonym (a nawet mężem, tyle że w nieskonsumowanym związku) Jadwigi Andegaweńskiej. Wprawdzie Jagiełło spłacił roszczenia Austriaka, ten jednak sondował szanse wszczęcia nowych starań o polską koronę. Doskonale znający stan rzeczy przywódca zakonu wsparł kampanię prowadzoną w Stolicy Apostolskiej, ale też szybko ostudził entuzjazm pretendenta. On wiedział, że rozstawienie pionków na wielkiej szachownicy wcale nie przemawia na korzyść Habsburga. I to pomimo zdjęcia z planszy figury królowej.
Podręczniki zbyt rzadko wytłuszczają fakt najwyższej wagi: Jagiełło był królem elekcyjnym, w znaczeniu podobnym co władcy z późniejszej o dwa stulecia epoki Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wstąpił na tron z wyboru polskiej elity, zwłaszcza zaś za sprawą małopolskich koterii możnowładczych. W roku 1399 właśnie od dostojników zajmujących najważniejsze stołki zależała przyszłość króla. Nie wszystkie filary władzy Jagiełły legły w gruzach. Elekcja pozostała w mocy, podobnie koronacja. Pojawił się jednak problem natury prawnej, podważający jego kompetencje i autorytet. Jeśli Polska była posagiem Jadwigi, to w świetle prawa pozbawiony synów monarcha był zobowiązany ją zwrócić, „ustąpić z posagu”. Gdyby rada koronna chciała trzymać się tej interpretacji, byłaby pewnie zdolna odebrać królowi władzę i wybrać na miejsce Jagiełły nowego przywódcę. Nikt jednak nawet nie wysunął takiego projektu. Jadwiga przed śmiercią postarała się, by oddani jej ludzie zapewnili Jagielle nową podstawę rządów i uratowali unię polsko-litewską przed rozpadem[11].
Projekt był wprost genialny w swej prostocie. Na miejsce jednej dziedziczki królestwa, traktującej Polskę jako przynależny sobie posag, należało wprowadzić inną, zdolną rościć sobie takie same prawa. Jadwiga, doskonale znająca powiązania swej rodziny, nie musiała nawet zastanawiać się nad kandydatką. Wiedziała, że na niemiecko-węgierskim pograniczu żyje młoda, niezamężna wnuczka Kazimierza Wielkiego, Anna z Celje, czy też – jak zwykle się ją określa – Anna Cylejska. Królowa przedstawiła projekt Jagielle, ale dla pewności także swoim dworzanom, z Janem Tęczyńskim na czele. To dlatego Długosz znał tradycję, zgodnie z którą nie tylko Andegawenka, lecz przede wszystkim członkowie rady koronnej naciskali na króla w sprawie ślubu z mającą odpowiednie pochodzenie hrabianką:
Znaczniejsi doradcy, zwróciwszy się do gnębionego niepewnością króla polskiego Władysława, dodają otuchy pełnemu nieufności do wszystkiego i wątpliwości i przyrzekają, że uznają go za króla i pana i okażą mu szczerą wierność i uległość. Nadto napominają go, żeby sobie z góry nie wyobrażał, że stracił prawa do Królestwa Polskiego i że musi je stracić.
Twierdzili, że jest inna, równie prawowita dziedziczka [co Jadwiga], odpowiednia do małżeństwa dziewczyna, Anna, córka hrabiego cylejskiego Wilhelma, którą mu zrodziła córka króla polskiego Kazimierza Anna. Nakłaniają, że należy posłać swatów, a będzie miał nie gorsze od poprzedniego małżeństwo. Kiedy więc król Władysław bardzo chętnie i z radością przystał na ten plan, natychmiast wysłano swatów do Cylii[12].
PRAWDA O KOPCIUSZKU
Czy słynna baśń o Kopciuszku ma osadzenie w historii? Czy istniała sierota wystawiona na sadyzm krewnych, zaniedbywana przez przybranych rodziców, spychana na margines, by zrobić miejsce dla ich dzieci, i uratowana dopiero przez szlachetnego księcia, który niespodziewanie dostrzegł jej wyjątkowe przymioty? Zdaniem polskich historyków i dziennikarzy, pochylających się nad okresem rządów Władysława Jagiełły – jak najbardziej.
Zaledwie garstka rodzimych autorów z ostatnich dwóch stuleci skupiła choćby odrobinę uwagi na Annie Cylejskiej. Ci jednak, którzy to robili, z rozmiłowaniem właśnie ją obsadzali w roli polskiego Kopciuszka. Sławny Karol Szajnocha, tworzący w połowie XIX stulecia, nie użył wprost takiego porównania, ale zbudował dla niego zaskakująco trwałe podstawy. Ramy swojej monumentalnej biografii Jadwigi i Jagiełły przesunął aż do roku 1413, tak by zrelacjonować na jej kartach także losy drugiej małżonki króla. Zrobił to bardziej szczegółowo niż ktokolwiek inny. A do tego… ze sporą dozą fantazji.
Przed przytoczeniem jego wizji zdarzeń wypada wymienić fakty, które nie ulegają wątpliwości i bez których nie sposób zrozumieć dalszej historii. Kazimierz Wielki, choć nazywa się go tradycyjnie ostatnim Piastem, nie umarł wcale bezdzietnie. Doczekał się gromadki pociech. Tyle że jego synowie byli nieślubni, a choć miał też legalne córki, to sam pozbawił je praw do tronu. Na mocy układów dynastycznych z siostrą, królową węgierską Elżbietą Łokietkówną, wcześnie zgodził się oddać w jej ręce koronę (formalnie zaś w ręce jej męża bądź syna), o ile nie zdoła spłodzić męskiego, pełnoprawnego potomka. Jako człowiek młody, kochliwy i ceniący towarzystwo kobiet, nie sądził, że