Damy Władysława Jagiełły. Kamil Janicki

Читать онлайн.
Название Damy Władysława Jagiełły
Автор произведения Kamil Janicki
Жанр Биографии и Мемуары
Серия
Издательство Биографии и Мемуары
Год выпуска 0
isbn 9788308072462



Скачать книгу

Jakby tego było mało, problemy Wincentego wcale nie zniknęły, a na jaw zaczął wychodzić jego prawdziwy charakter. Nie wiadomo, czy rycerz kiedykolwiek spłacił wszystkie kredyty. Można za to powiedzieć, że nawet częściej niż dotąd stawał przed sądem. Tyle że oskarżany przez teściową, nie zaś wierzycieli.

      Wydawało mu się, że przeprowadzone transakcje może uważać za fikcję. Nadal czuł się panem ojcowizny i okazał to, potajemnie wysyłając chłopów, by zbierali zboże w jego dawnych majątkach. Jadwiga ani nie puściła mu płazem kradzieży, ani nie zgodziła się na polubowne załatwienie sprawy. Wytoczyła Wincentemu proces. On, wściekły, zaprzeczał, że do sprzedaży w ogóle doszło, natomiast majątki, za które wziął pieniądze od pani na Pilczy, zaczął „napadać, grabić, a nawet zajmować”.

      Antoni Prochaska, który przed przeszło stuleciem analizował sprawozdania z prowadzonych rozpraw, zwrócił uwagę, że poza kwestiami bezprawnych omłotów i napadów wyniknął również temat podziału dóbr, którego oczekiwał nie tylko Wincenty, ale też… jego żona Elżbieta.

      Młodsza pani z Pilczy znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Pragnęła zachować wierność matce, której tak wiele zawdzięczała, ale przecież miała męża i również jemu była winna lojalność. Enigmatyczna zapiska sądowa sugeruje nawet, że aby pomóc Wincentemu, sama zaciągnęła jakieś „długi żydowskie”. Widocznie w ogniu konfrontacji także ją rodzicielka odcięła od pieniędzy.

      W procesach matka chrzestna króla brała górę, a Wincenty był zmuszony płacić dotkliwe kary. W jednym znanym przypadku aż siedemset dwadzieścia groszy[51]. Prawie połowę tego, co kiedyś pożyczył u Hosmana. Czy spokorniał na skutek poniesionych porażek? Wątpliwe. Raczej to okoliczności z czasem uległy zmianie.

      Elżbieta zaszła w ciążę, a potem w kolejną i następną. Łącznie urodziła przynajmniej czworo dzieci: dwie lub trzy córki (w źródłach pojawiają się Jadwiga, Elżbieta i Eufemia, zdrobniale Ofka) oraz dwóch synów – Ottona i Jana. Przyszłość rodu została zabezpieczona. A Jadwiga z Pilczy miała dobry powód, by pojednać się z zięciem. Bo że doszła do zgody z córką, można poznać choćby po imieniu jednej z wnuczek. Czy inaczej dziewczynkę ochrzczono by jako „Jadwigę”?[52]

      NIEMIECKIE KAZANIE

      „W społeczeństwie średniowiecznym była to niespotykana sytuacja, by przez dwadzieścia lat niewiasta pozostawała właścicielką dóbr ziemskich” – podkreśla Maria Nitkiewicz[53]. Stwierdzenie nieco na wyrost, bo znano podobne przypadki, zwłaszcza poza Polską. Były jednak istotnie rzadkie.

      Historia Jadwigi z Pilczy tym bardziej jawi się jako wyjątkowa, bo możnowładczyni zdołała utrzymać swą niezależność i majątek nawet po tym, jak straciła wszelkie punkty oparcia. Jej potężny brat, Spytko z Melsztyna, w 1399 roku zginął w wielkiej bitwie z Tatarami nad rzeką Worsklą. Wdowa po wojewodzie nie miała talentów Jadwigi i w ciągu paru lat została pozbawiona wszystkich niemal włości[54]. Do niespodziewanej tragedii doszło też na Wawelu. Po przeszło dekadzie od ślubu królowa wreszcie znalazła się w odmiennym stanie. Spory między koronowanymi małżonkami przycichły, dwór z nadzieją wyczekiwał narodzin następcy tronu. Na świat nie przyszedł jednak upragniony syn, lecz córeczka, która zresztą zmarła wkrótce po porodzie. Zaraz po niej ducha wyzionęła także Jadwiga Andegaweńska. To również działo się w roku 1399. Pozycja Jagiełły stała się chwiejna, a jego perspektywy – wątpliwe. I na pewno w tych trudnych chwilach monarcha nie był władny nadal wspierać swojej matki chrzestnej[55].

      Jadwiga z Pilczy mimo to nie straciła rezonu. I jak zawsze nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Niedługo po dwóch wielkich katastrofach, które spadły na państwo i pośrednio także na nią samą, zaangażowała się w prawną batalię z zięciem. Do końca zwyciężała. I postarała się, by także ostatni rozdział jej życiorysu prezentował się spektakularnie, czy nawet – królewsko.

      Jadwiga Andegaweńska w testamencie zapisała wszystkie swoje klejnoty Akademii Krakowskiej. Panuje powszechne przekonanie, że właśnie pośmiertny dar władczyni pozwolił reaktywować pierwszą polską uczelnię, która powstała już za czasów Kazimierza Wielkiego, ale zamknęła podwoje, wykształciwszy zaledwie sześciu studentów. Inicjatywa Andegawenki rzeczywiście miała pierwszorzędne znaczenie. Za przykładem królowej podążyli jednak także najważniejsi dostojnicy państwa i najbogatsi z możnowładców, oddając na sprawy nauki własne precjoza i pieniądze. Około roku 1408 ułożono spis fundatorów uczelni – tych żyjących i już zmarłych. Drugi z pocztów otwierała królowa Jadwiga. Ale już na miejscu czwartym znalazła się jej imienniczka: Jadwiga z Pilczy[56].

       F 67

      Wdowa po Spytku z Melsztyna nie miała talentów Jadwigi. Po jego śmierci w bitwie nad Worsklą szybko została pozbawiona niemal całego majątku. Zbiór iluminowanych kronik z XVI wieku.

      Dokładna data śmierci wielkiej pani nie jest znana. Ostatni dokument wzmiankujący Jadwigę z Melsztyńskich pochodzi z roku 1404, musiała więc odejść mniej więcej w połowie pierwszej dekady XV wieku. Wincenty zapewne już ostrzył sobie zęby na jej majątek. Ponownie jednak spotkał go srogi zawód. Dwie panie z Pilczy nie zawsze znajdowały wspólny język, ale Elżbieta stale darzyła nieustępliwą, oszczędną i dumną matkę ogromnym respektem. Zamierzała godnie ją zastąpić. I tak samo jak ona nie zgodziła się dopuścić utracjusza do fortuny. Nawet jeśli ten był ojcem jej dzieci.

      „Babskie gospodarowanie” – jak pisała jedna z historyczek zgłębiających temat – trwało nadal. Elżbieta sprawnie zarządzała latyfundiami, dbała o dochody, ale też o dobrobyt poddanych. Poza Pilczą szczególnie chętnie spędzała czas w Łańcucie, na wschodnim pograniczu Małopolski. Miała tam osobną rezydencję, położoną na obronnym wzgórzu, okoloną palisadą, ale wykonaną z drewna, nie zaś murowaną. Budulec sprawiał, że dworzyszcze nie było równie bezpieczne co warowna Pilcza. Z drugiej jednak strony musiało być bardziej przytulne, jasne, nawet komfortowe.

      Sam Łańcut, cieszący się mądrym zarządem, rósł w oczach. Stał się zagłębiem płóciennictwa, miał szereg zakładów tkackich, własny blech (miejsce bielenia sukna), folusz (gdzie zgniatano wilgotne tkaniny, by zwiększyć ich trwałość) i postrzygalnię (służącą wykańczaniu materiałów). Działali tu też liczni szewcy, były cegielnia i cech handlarzy. Do tego zaś murowany kościół parafialny i klasztor Dominikanów.

      Wzorem matki Elżbieta dbała w swoich dobrach nie tylko o finanse, lecz także sprawy umysłu. Jako kobieta wykształcona, doskonale rozumiała znaczenie nauki. Zachował się dokument, w którym regulowała działanie szkoły parafialnej w Pilczy. Już w pięć lat po jego wystawieniu pierwsi abiturienci placówki podjęli studia na Akademii Krakowskiej. Możnowładczyni, jak na dostojną damę tej epoki przystało, wspierała również Kościół i zapewniała opiekę ubogim. Inny jej dyplom wyliczał uposażenie oraz obowiązki pilczańskich kapelanów. Jeden z nich miał za zadanie opiekować się miejscowym szpitalem, powołanym chyba na podobieństwo tego, który za sprawą Jadwigi powstał w Łańcucie[57].

      Czy Wincenty próbował mieszać żonie szyki, wtykać nos w sprawy majętności i podkreślać własną pozycję? Nic na to nie wskazuje. Wydaje się, iż z czasem nowy pan na Pilczy sam zrozumiał, że do liczb nie ma głowy. Zrezygnowany, zdał się na Elżbietę, ona natomiast w zamian dopomogła jego karierze politycznej. Wincenty już wcześniej cieszył się łaską Jagiełły, ale to za sprawą małżeństwa z siostrą chrzestną monarchy znalazł się naprawdę blisko tronu[58].

      W kraju narastał właśnie nowy kryzys. Relacje z Krzyżakami, zawsze napięte, pogarszały się z dnia na dzień. To zaś dało możnowładcy okazję do udowodnienia swoich talentów dyplomatycznych. W 1409 roku mąż Elżbiety otrzymał od króla misję najwyższej wagi. Zawędrował do samej paszczy lwa – stolicy