.

Читать онлайн.
Название
Автор произведения
Жанр
Серия
Издательство
Год выпуска
isbn



Скачать книгу

ze stron podczas powstania w Algierii – i moim zdaniem w dwóch przypadkach na trzy spisał się znakomicie. Problemem Camusa w ostatnich latach życia nie było to, że stał się religijny, przyjął postawę mieszczańskiej, humanitarystycznej powagi ani że porzucił swą socjalistyczną zadziorność. Chodziło raczej o to, że wpadł w sidła własnych cnót. Pisarz, który odgrywa rolę sumienia społeczeństwa, musi mieć niezwykłe wyczucie sytuacji i instynkt jak u boksera, a z upływem czasu zdolności te zaczynają zawodzić. Musi też być twardy emocjonalnie – Camus taki nie był, a w każdym razie nie tak bardzo jak Sartre. Doceniam jego odwagę, której wymagało potępienie komunistycznych sympatii wielu intelektualistów francuskich pod koniec lat czterdziestych. Osąd moralny Camusa w tej sprawie był trafny – i również w politycznym sensie od czasu śmierci Stalina wielokrotnie uznano jego racje. Lecz sądy moralne i polityczne nie zawsze idą ze sobą w parze. Bolesna niezdolność Camusa do zajęcia stanowiska w kwestii algierskiej – a z racji pochodzenia miał wyjątkowe kwalifikacje, by się o niej wypowiadać – była ostatecznym, zakończonym niepowodzeniem sprawdzianem jego moralności. W latach pięćdziesiątych Camus twierdził, że jego osobiste zobowiązania i sympatie uniemożliwiły mu wydanie jednoznacznego osądu moralnego w tej sprawie. Dlaczego tyle się wymaga od pisarza? – pytał płaczliwie. Podczas gdy Camus uparcie milczał, Merleau-Ponty, który niegdyś poszedł w jego ślady, opuszczając grupę Temps Modernes, poróżniwszy się z nią co do kwestii komunistycznej, oraz sam Sartre pozyskali liczne grono sygnatariuszy dla dwóch manifestów o historycznym znaczeniu, w których domagali się zakończenia wojny algierskiej. O ironio, to Merleau-Ponty, którego polityczne i moralne poglądy były bliskie poglądom Camusa, wespół z Sartre’em, u którego Camus dekadę wcześniej zdemaskował – zdawałoby się – brak kręgosłupa politycznego, znaleźli się na pozycji tych, którzy przywodzą francuskich intelektualistów, ludzi sumienia, do zajęcia jedynego możliwego stanowiska, choć wszyscy mieli nadzieję, że ujrzą w tej roli Camusa.

      We wnikliwej recenzji jednej z książek Camusa Lionel Abel mówił o nim przed laty, że jest człowiekiem, który uosabia Szlachetność Uczuć będącą czymś innym niż Szlachetność Czynów. To bardzo trafne spostrzeżenie. Nie pada tu pod adresem Camusa oskarżenie o hipokryzję moralną. Chodzi raczej o to, że działanie nie było dla niego najważniejsze. Umiejętność przechodzenia do czynu – lub powstrzymywania się od niego – jest drugorzędna wobec umiejętności odczuwania. Nie chodzi tu nawet o stanowisko intelektualne Camusa, ale raczej o jego głos wzywający do odczuwania pomimo ryzyka impotencji politycznej, które się z tym wiąże. W dziełach Camusa widać osobowość poszukującą okoliczności, szlachetne uczucia poszukujące szlachetnych czynów. To przeciwieństwo leży u podstaw jego prozy i esejów filozoficznych. Ujawnia się w nich nastawienie do świata (szlachetne, stoickie, a zarazem bezstronne i pełne współczucia) w sztuczny sposób doczepione do opisu potwornych faktów. Jego szlachetne uczucia nie są autentycznie powiązane z wydarzeniami. Zamiast reagować albo wskazać rozwiązanie, Camus transcenduje to, co się dzieje. W jego życiu i pracy chodzi nie tyle o moralność, ile o tragizm stanowiska moralnego, który dla Camusa określa nowoczesność. Jego zdolność do przeżywania tego tragizmu w sposób godny i męski była tym, za co czytelnicy go kochali i podziwiali.

      Znów zatem wracamy do człowieka, którego tak bardzo kochano, a tak słabo poznano. W prozie Camusa i spokojnym, kojącym tonie jego sławnych esejów jest coś ulotnego. Pomiędzy ich aurą a niezapomnianymi zdjęciami, na których Camus jest uroczo swobodny, zachodzi wyraźny kontrast. Z jego ust zawsze zwiesza się papieros, niezależnie od tego, czy ma on na sobie płaszcz, sweter i rozpiętą pod szyją koszulę czy też elegancki garnitur. Ma niemal idealną twarz: chłopięcą, ładną, ale nie przesadnie śliczną, szczupłą, z charakterem, wyrażającą skupienie, lecz zarazem skromność. Chciałoby się poznać tego człowieka.

      Sięgając po Notatniki obejmujące lata 1935 – 1942 (tom pierwszy z trzech planowanych, które zawierać będą zapiski czynione przez Camusa od 1935 roku aż do śmierci)12, wielbiciele pisarza spodziewają się oczywiście, że będą mogli zgłębić człowieka i dzieła, które tak ich poruszyły. Po pierwsze, muszę z przykrością stwierdzić, że przekład Philipa Thody’ego jest słaby. Zawiera wiele błędów i niekiedy wręcz poważnie wypacza znaczenie słów Camusa. Jest niezgrabny, tłumaczowi nie udało się znaleźć w języku angielskim ekwiwalentu dla zwięzłego i swobodnego stylu francuskiego autora oraz jego wielkiej elokwencji. Książkę wyposażono także w natarczywy aparat krytyczny, który może drażnić niektórych czytelników, tak jak drażnił mnie. (By wyrobić sobie pojęcie o tym, jak Camus powinien brzmieć po angielsku, namawiam zainteresowanych, by odnaleźli staranny i dokonany z wielkim wyczuciem przekład fragmentów Notatników, którego autorem jest Anthony Hartley. Ukazał się on przed dwoma laty w „Encounterze”). Wielka szkoda, że przekład Thody’ego jest tak słaby. Jednak żadne tłumaczenie, wierne czy nieporadne, nie sprawi, że Notatniki staną się bardziej lub mniej interesujące, niż są. Nie mamy tu bowiem do czynienia ze znakomitymi dziennikami literackimi na miarę pozostawionych przez Kafkę i Gide’a. Brak im żywiołowego intelektualnego geniuszu Dzienników Kafki, kulturalnego wyrobienia, artystycznego wysmakowania i humanistycznej gęstości Dziennika Gide’a. Można je porównać do, powiedzmy, dzienników Cesarego Pavesego, choć nie mają widocznego tam ekshibicjonizmu i intymności psychologicznej.

      Notatniki Camusa wypełnione są zapiskami na rozmaite tematy. To literacki szkicownik, w którym autor po raz pierwszy zapisywał zdania, fragmenty zasłyszanych rozmów, pomysły na opowiadania, a czasem całe akapity włączane później do powieści i esejów. Te części Notatników to teksty robocze i z tego powodu, jak sądzę, nie będą szczególnie porywające dla wielbicieli prozy Camusa, nawet mimo sporządzonych przez Thody’ego drobiazgowych przypisów i porównań z wydanymi dziełami. Notatniki zawierają także rozmaite wnioski z przeczytanych tekstów (o Spenglerze, renesansie itd.), ciekawe dla wąskiego grona odbiorców, nie trafiły tu natomiast zapiski z wielkiej ilości książek, których lektura była konieczna do napisania Człowieka zbuntowanego. Są tu liczne spostrzeżenia i refleksje na tematy psychologiczne oraz moralne, niektóre nawet dość śmiałe i wyrafinowane. Warto je przeczytać – mogą pomóc rozwiać mit Camusa jako człowieka w typie Raymonda Arona, myśliciela udręczonego filozofią niemiecką, który z opóźnieniem nawraca się na anglosaski empiryzm i zdrowy rozsądek pod hasłem cnót „śródziemnomorskich”. Notatniki, a przynajmniej ich pierwszy tom, emanują przyjemną aurą oswojonego nietzscheanizmu. Młody Camus pisze jak francuski Nietzsche. Jest melancholijny tam, gdzie Nietzsche jest nieokiełznany, stoicki – gdzie Nietzsche gniewny, bezosobowy i obiektywny – gdzie Nietzsche wręcz maniacko osobisty i subiektywny. I wreszcie Notatniki pełne są komentarzy związanych z życiem wewnętrznym – czy też może raczej deklaracji i postanowień – o zaskakująco zdystansowanym charakterze.

      Dystans to bodaj najbardziej wymowna cecha Notatników Camusa – są niezwykle antyautobiograficzne. Podczas lektury łatwo zapomina się o tym, że ich autor, w przeciwieństwie do wielu innych pisarzy, miał bardzo ciekawe życie, i mowa tu nie tylko o życiu wewnętrznym, lecz także tym widocznym. Bardzo niewiele z jego biografii znalazło się w Notatnikach. Nie ma w nich mowy o rodzinie, z którą Camus był bardzo związany. Brak wzmianki o ważnych wydarzeniach z tamtego okresu jego życia, takich jak zatrudnienie w Théâtre de l’Équipe, pierwsze i drugie małżeństwo, członkostwo w partii komunistycznej czy praca dziennikarza w lewicowej algierskiej gazecie.

      Oczywiście, nie można oceniać zapisków pisarza według kryteriów właściwych dla pamiętnika. Dzienniki autora pełnią bowiem bardzo konkretną funkcję: fragment po fragmencie powstaje w nich tożsamość, którą pisarz tworzy sam na własny użytek. Często pisarskie zapiski wypełniają twierdzenia o woli: woli pisania, kochania lub odrzucenia miłości, woli kontynuowania życia. Pisarz jest w nich heroiczny sam przed sobą, istnieje wyłącznie jako istota, która postrzega, cierpi i walczy. To dlatego wszystkie osobiste komentarze w Notatnikach Camusa mają tak bezosobowy charakter i całkowicie



<p>12</p>

Albert Camus, Notebooks, 1935–1942, trans. Philip Thody, New York 1963. (Wyd. polskie: Notatniki 1935–1959, wybór, przekład i objaśnienia Joanna Guze, Warszawa 1994 – przyp. tłum.).