Nic bez Boga nic wbrew Tradycji. Jacek Bartyzel

Читать онлайн.
Название Nic bez Boga nic wbrew Tradycji
Автор произведения Jacek Bartyzel
Жанр История
Серия
Издательство История
Год выпуска 0
isbn 978-83-65806-71-0



Скачать книгу

chrześcijańskiej koncepcji człowieka, zrelacjonowanego w porządku wertykalnym do Boga (reprezentowanego na ziemi, w sferze duchowej przez Kościół, a w sferze politycznej przez monarchę, którego autorytet partycypuje wszelako w mądrości Bożej), a w porządku horyzontalnym do bliźnich (semejantes), wyznających tę samą wiarę i będących poddanymi tego samego króla, lecz żyjących w zróżnicowanych funkcjonalnie (oratores, bellatores, laboratores) stanach (estamentos), a także w zróżnicowanych historycznie, socjologicznie i terytorialnie, oraz mających różne prawa zwyczajowe, regionach, prowincjach i gminach. Trzy instytucje stanowiły zatem filary tego tradycyjnego porządku: Kościół, monarchia i społeczeństwo stanowe (sociedad estamental), złożone z trzech stanów: duchowieństwa (clero), szlachty (nobleza) i ludu (pueblo), reprezentowanych przez swoich produradores w Kortezach powszechnych (Cortes generales) i prowincjonalnych184. Specyfiką Hiszpanii na tle reszty Zachodu było jednak to, że podział stanowy był tu mniej ważny dla hiszpańskiej koncepcji życia wspólnotowego niż swobody (libertades) i przywileje (fueros) regionalne, wyrażające uporządkowaną wielość w różnorodności hiszpańskich ludów i ich zwyczajów. Nie mniej istotny jest rodzinny charakter społeczeństwa tradycyjnego: rodzina (familia) jest w nim „małym narodem” (pequeña nación), żyjącym w wielopłaszczyznowych relacjach z innymi rodzinami, posiadającym własną osobowość (personalidad), ortodoksję (creencias e ideas), obyczaje (costumbres), dobra (bienes) i hierarchię (jerarquía). Drugą odmiennością, ujawniającą się od czasów narastania tendencji absolutystycznych w Europie oraz tworzenia scentralizowanych monarchii administracyjnych, była subtelnie złożona i zrównoważona koncepcja władzy monarchicznej. Z jednej strony bowiem jest to koncepcja, w której władza monarchy niewątpliwie pochodzi od Boga i – na zasadzie analogii metafizycznej do Boga Ojca – też ma charakter ojcowski: król, reprezentant Boga na ziemi, jest ojcem i szefem (jefe) wielkiej rodziny narodowej (familia nacional); w tym sensie jego władza jest pełna, nieograniczona, a więc (w nowożytnym języku politycznym) suwerenna. Z drugiej strony, ograniczają ją jednak rozmaite więzy: na pierwszym miejscu prawo Boże, którego interpretatorem jest Kościół, następnie prawa (leyes) fundamentalne, stanowiące konstytucję naturalną społeczeństwa politycznego, wreszcie konkretne prawa korporacyjne stanów, prowincji, municypiów i innych ciał społecznych185. Jeszcze w XVIII wieku wykładał to ten wybitny przedstawiciel hiszpańskiego Oświecenia, który wprawdzie nasiąkł jego ideami, lecz pozostał katolikiem o dużej wrażliwości na tradycję186 – Gaspar Melchor de Jovellanos (1744–1811): „pełnia suwerenności (soberanía) mieści się w monarsze i żadna jej część ani porcja nie może zaistnieć w innej osobie lub ciele poza nią. Wskutek tego byłoby herezją polityczną (herejía política) mówić, że naród (nación), którego konstytucja jest całkowicie (completamente) monarchiczna, mógłby być suwerenem, lub przypisywać sobie funkcje suwerenności”, lecz jednocześnie „władza suwerenów w Hiszpanii nie jest absolutna, lecz ograniczona przez prawa”187.

      Na ten, stricte tradycyjny, podkład Antiguo Régimen, w XVIII wieku została jednak nałożona politura o zupełnie innym „składzie chemicznym”, wykoncypowanym przez ideologów europejskiego Wieku Świateł (Siglo de las Luces) i zaimportowanym za Pireneje podczas panowania Burbonów. Esencją światopoglądu „oświeconych” (ilustrados) jest nowożytny racjonalizm, czyli przeświadczenie, że wszystko – łącznie z dogmatami wiary – musi i powinno być poddane osądowi krytycznego, indywidualnego rozumu, co w sferze społecznej przekłada się na wyniosłą pogardę dla wszystkich tradycyjnych instytucji i form życia, których zróżnicowanie i skomplikowanie należy zastąpić nadanym przez rozumną władzę ładem praw wyrozumowanych, prostych188 i czystych – jak kartezjańskie „idee jasne i wyraźne” (idées claires et distinctes). W odróżnieniu jednak od następnego pokolenia liberałów, dla których natchnieniem była rewolucja francuska, hiszpańscy ilustrados XVIII wieku nie występują przeciwko monarchii; wprost przeciwnie, instytucją absolutnej monarchii – ale poddanej ich ideologicznemu wpływowi – chcą się posłużyć do przeprowadzenia swoich pomysłów reformatorskich, będących w rzeczywistości antyreligijną i antytradycjonalistyczną „rewolucją od góry”; rękoma króla pragną wyplenić obskurantyzm, zwłaszcza religijny, to znaczy wyrwać ciemny lud spod duchowej i moralnej władzy jeszcze ciemniejszych mnichów. Efektem tej strategii jest wejście monarchii burbońskiej w drugiej połowie XVIII wieku w fazę „oświeconego despotyzmu” (despotismo ilustrado), nazywanego także despotyzmem ministerialnym189. Przejawy i skutki tego despotyzmu opiszemy nieco bardziej szczegółowo w podrozdziale Mimetyzm przeciwko Tradycji, w tym miejscu należy jednak zauważyć, że „oświeconym” udało się także zredefiniować koncepcję władzy monarszej. Z króla – wikariusza Boga w królestwie, króla – wojownika (rey guerrero, rey batallador) i króla – sędziego (rey justiciero), wymierzającego sprawiedliwość podług uświęconych praw zwyczajowych, burboński monarcha stał się sprawnym administratorem i arbitralnym prawodawcą (soberano legislador), kreującym prawo podług norm oświeconego rozumu, a nie odnajdującym je w zwyczaju i tradycji190.

      Tradycjonaliści są zatem bez wątpienia obrońcami Antiguo Régimen, ale nie w całokształcie jego nawarstwień, lecz tylko tego, co stanowi jego tradycyjny i na wskroś chrześcijański podkład. Chcą zachowania – lub raczej już rewitalizacji – tego wszystkiego, co składało się na religijne, rodzinne, stanowe i monarchiczne społeczeństwo polityczne dawnych czasów, a nie ministerialnego despotyzmu, który właśnie przytłumił tamte zasady i obyczaje; chcą „zeskrobać” ten racjonalistyczny pokost duszący tradycyjne formy życia; mówiąc metaforycznie – chcą kontynuacji świetności kontrreformacyjnego Siglo de Oro, a nie dekadencji bezbożnego Siglo de las Luces.

      Z tego też powodu tradycjonalizm nie wyskoczył bynajmniej, jak Atena z głowy Zeusa, w chwili wybuchu kwestii dynastycznej, czyli narodzin karlizmu sensu proprio. Karliści zresztą też wcale nie od razu nazywali się tradycjonalistami. Ich najwcześniejszym samookreśleniem, w czasie I wojny karlistowskiej (1833–1840), było po prostu carlistas (vs cristinos albo isabelinos191) albo partido carlista, znacznie rzadziej – i pod wpływem legitymistów francuskich – legitimistas. Począwszy od lat 40. XIX wieku, „karlizm pokojowy”, którego intelektualnym przywódcą był Pedro de la Hoz y de la Torre (1800–1865), a flagowym organem – redagowana przez niego i ukazująca się od 10 października 1844 roku „La Esperanza” [„Nadzieja”]192 – określał się jako partia monarchistyczna, albo katolicko–monarchistyczna (zresztą, ze względów cenzuralnych, nie mogła używać nazw: karlistowska czy legitymistyczna). Taka też była pierwsza oficjalna nazwa karlizmu od 1868 roku: Wspólnota Katolicko–Monarchiczna (Comunión Católico–Monárquica)193. Samookreślenie „tradycjonaliści” do powszechnego użytku zaczęło wchodzić pod koniec XIX wieku, a oficjalną nazwą stało się dopiero w 1932 roku, kiedy to na łono karlizmu powrócili po pół wieku ultramontańscy integryści, i wzmocniony tak ruch przybrał nazwę Wspólnota Tradycjonalistyczna (Comunión Tradicionalista)194.

      Tradycjonalizm



<p>184</p>

Zob. A. Wilhelmsen, La formación del pensamiento político del Carlismo (1810–1875), ACTAS, Madrid 1998, ss. 23–24.

<p>185</p>

Zob. Ibidem, s. 31.

<p>186</p>

Tak uważają nie tylko XIX–wieczni „neokatolicy”, jak Cándido Nocedal i Gumersindo Laverde, opisujący Jovellanosa jako „liberała w stylu angielskim i nowatora, ale respektującego tradycje, miłującego godność człowieka i prawdziwą emancypację ducha, lecz wewnątrz granic wiary i szacunku dla dogmatów Kościoła”, ale nawet wyjątkowo surowy „inkwizytor” wszelkiej heterodoksji, M. Menéndez Pelayo, który wprost zalicza go do kontrrewolucjonistów XVIII wieku – zob. Idem, La historia de España, Ciudadela Libros, Madrid 2007, ss. 225–229.

<p>187</p>

C. Nocedal (Ed.), Obras publicadas e inéditas de Gaspar Melchor de Jovellanos, Librería Los Sucesores de Hernando, Madrid 1929, t. XLVI, vol. 1, s. 597.

<p>188</p>

Profesor Xavier Martin zwraca uwagę na to, że wychowanym na racjonalistycznych ideach Oświecenia rewolucjonistom przyświecał „utopijny ideał uproszczeń” w koncepcji nowego prawa, a słowo prostota – traktowane jako remedium na „obrzydliwy bałagan” prawa przedrewolucyjnego – pojawia się w ich wypowiedziach z częstotliwością obsesji; zob. jego artykuł Kwestia prawa rewolucyjnego w polskim przekładzie Czarnej księgi rewolucji francuskiej pod red. R. Escande’a, która ukaże się niebawem w wydawnictwie Klub Książki Katolickiej.

<p>189</p>

Zob. A. Wilhelmsen, op. cit., ss. 25–27.

<p>190</p>

Zob. Ibidem, s. 32.

<p>191</p>

Silna personalizacja polityki, także w aspekcie nazewniczym, jest w ogóle czymś nader charakterystycznym dla Hiszpanii. Dotyczy ona nie tylko zwolenników tego lub owego Księcia (carlistas, isabelinos, alfonsinos, juanistas, juancarlistas, carloctavistas etc.), ale „politycznych partyzantów”, przywódców wszystkich obozów i frakcji w ich obrębie; na przykład w konkurencyjnej dla tradycjonalistów partii konserwatywnej napotykamy canovistassilvelistas, później mauristasdatistas; również abstrakcyjne określenia nurtów i tendencji politycznych są derywatami od nazwisk: canovismo, pidalismo, maurismo, nocedalismo etc.

<p>192</p>

Stosunkowo niedawno ukazała się imponująca swoją pieczołowitą drobiazgowością (1037 stron!) monografia tego pisma (a jej autorka, zbiegiem okoliczności, ma na imię Esperanza): E. Carpizo Bergareche, La Esperanza Carlista (1844–1874), ACTAS, Madrid 2008.

<p>193</p>

Jak podaje Codón Fernández, słowo „wspólnota” (comunión), jako samookreślenie karlistów, pojawiło się po raz pierwszy w artykule wstępnym (zapewne Pedra de la Hoz) w „La Esperanza”, 19 maja 1849 roku – zob. Idem, op. cit., s. 203.

<p>194</p>

Dalej będziemy używali po prostu skróconej formy „Wspólnota”.