Terapia. Perez Kathryn

Читать онлайн.
Название Terapia
Автор произведения Perez Kathryn
Жанр Контркультура
Серия
Издательство Контркультура
Год выпуска 0
isbn 9788378894872



Скачать книгу

go na krok. Obok nagrobka Genevieve stoi też pomnik ich ojca. O śmierci pana Collinsa huczało całe miasto, kiedy zmarł na raka kilka lat temu, jednak dopiero teraz, patrząc na wielki grób w towarzystwie mniejszego, rozumiem powagę sytuacji. Niemal codziennie narzekam na własną rodzinę, to prawda – nie są idealni, ale przynajmniej żyją, są przy mnie. Próbuję pozostać silna pomimo bólu w sercu, więc przyklękam obok Jace’a, czekając aż wszystko mi opowie.

      – Odeszła już dwa lata temu, a ja nadal nie mogę w to uwierzyć. Robiłem wszystko, żeby tylko zapomnieć o tym pieprzonym popołudniu…

      Ukrywa głowę w ramionach, znowu przeczesując włosy palcami. Chcę dodać mu otuchy, pocieszyć więc bez namysłu obejmuję jego plecy ramieniem.

      – Kiedy Genevieve przyszła na świat, mama wpadła w depresję poporodową. Poważną. Zatrudniła jedną z tych cholernie drogich, doświadczonych opiekunek, która zajmowała się moją siostrą od rana do nocy. Jej samej było wszystko jedno. Z każdym rokiem Genevieve coraz bardziej różniła się od swoich rówieśników. Miała około dwóch i pół roku, kiedy pediatra powiedział nam, że najprawdopodobniej ma autyzm. Lata mijały, siostra stawała się coraz starsza, ale matka nigdy nie zmieniła do niej stosunku. Ten chłód był przygnębiający. Jako dzieciak nie potrafiłem pojąć, jak mama może tak dobrze zajmować się mną, a jednocześnie tak bardzo nie dbać o Genevieve. W końcu przyszedł czas, żeby wysłać ją do pierwszej klasy. W wieku sześciu lat siostra wciąż była na poziomie trzylatki, więc mama nalegała, żeby poszła do szkoły specjalnej. Na tym etapie praktycznie ukryła już małą przed światem i nikt poza najbliższą rodziną jej nie widywał, tylko niania.

      Jace przerywa na moment, ciężko wzdychając. Podnosi dłoń i delikatnie głaszcze napis na nagrobku.

      – Genevieve dojeżdżała i wracała ze szkoły specjalnym autobusem, żeby inni nie mogli jej zobaczyć. Tak naprawdę miała tylko mnie. Nie mówiła, nie lubiła kontaktu fizycznego i lekarze byli pewni, że nie jest w stanie nawiązać żadnych relacji międzyludzkich. Może i mieli rację, ale ze mną Genevieve jakoś zawsze lubiła przebywać i nawet chciała się przytulać. Wyciągała drobne rączki, dotykała mojej twarzy i śmiała się. Była taka niewinna i urocza. Zawsze sądziłem, że musi być samotna, chociaż specjaliści twierdzili, że woli być sama i potrzebuje bardzo dużo czasu dla siebie. Tak czy owak, codziennie przychodziłem się z nią pobawić. Uwielbiała ustawiać wszystkie zabawki w długiej linii przez sam środek pokoju. Często jej pomagałem. Wiem, że to może nie jest najambitniejsza zabawa, ale była nasza, wiesz? Ten wspólnie spędzony czas był wyjątkowy i strasznie go lubiłem.

      Jace roni łzę, a moje serce niemal pęka.

      – Codziennie wychodziłem po Genevieve, kiedy wracała ze szkoły; odbierałem ją z przystanku i odprowadzałem bezpiecznie do domu. Któregoś dnia zauważyłem, że biegną za nią jacyś gimnazjaliści. Krzyczeli wredne, przykre słowa, więc od razu wpadłem w szał. Wybiegłem na koniec ulicy wrzeszcząc, że mają zamknąć pyski i zostawić moją siostrę w spokoju. Może jeszcze bardziej ich sprowokowałem…

      Jace zastyga w bezruchu. Nie trwa to długo. Szybko zrywa się i ściera łzy z policzka.

      – Raz się spóźniłem. – Kontynuuje drżącym głosem. Z jego gardła wydostaje się pełne bólu łkanie, a jego ramiona drżą w konwulsjach płaczu. – Przyszedłem cholernie za późno, Jess. Te pieprzone dzieciaki zaczęły rzucać w Genevieve kamieniami, a ona się przestraszyła i… I zaczęła biec. Zaczęła biec, a kiedy dotarłem na przystanek, widziałem tylko jak ucieka, a grupka dzieciaków goni ją… przezywa… Jebany autobus odjechał. Odjechał, chociaż w regulaminie jest jasno napisane, że ma czekać, aż ktoś odbierze dziecko z przystanku! Genevieve… musiała tak strasznie się bać… Wybiegła niespodziewanie na ulicę. Ciężarówka jechała za szybko, kierowca nie zdążył… nie zdążył i… Zginęła. Zginęła na miejscu, na moich oczach.

      Odgłos dochodzący z gardła Jace’a jest niemal nieludzki. Wydaje się wciąż stać na tamtej drodze, opłakiwać stratę po raz pierwszy. Drży, kiedy go przytulam. Gdy opuszcza głowę na moje ramię, jego łzy zostawiają na mojej koszulce mokre plamy. Nie jest już dorosłym, silnym facetem, ale małym, przerażonym chłopcem, którego należy trzymać w ramionach i uspokoić. Ja natomiast nabieram siły. Nie mogę być słaba, muszę wyciągnąć go z otchłani smutku.

      Po chwili jednak znów staje się sobą. Pociąga nosem, ociera oczy i prostuje ramiona. Znów jest Jace’em, którego znam.

      – Przepraszam. Pewnie myślisz, że jestem jakąś okropną beksą, czy coś. – Zmienia nagle ton, ale ja natychmiast zaprzeczam.

      – Gdybyś nie uronił ani jednej łzy przy tej historii, sądziłabym, że coś z tobą jest nie tak – zapewniam, przecierając swoje oczy i policzki.

      – Wiesz, tak naprawdę mama zaczęła zachowywać się jak matka Genevieve dopiero po jej śmierci. Ten wypadek całkowicie wstrząsnął rodzicami. Ciągle prześladował ich żal i poczucie winy. Od tego czasu, mama całkowicie się zmieniła. Kilka tygodni spędziła zamknięta we własnej sypialni; nie jadła, nie brała prysznica, nic. W domu było jak grobowcu. W końcu poszła do terapeuty, który przekonał ją, jak bardzo nasza rodzina potrzebuje leczenia. Zaczęliśmy chodzić na terapię rodzinną i ostatecznie zrozumiałem, że nie mogę nienawidzić mamy za jej stosunek do Genevieve. Była przecież rozbita i torturowana przez własne sumienie.

      Smutek na twarzy Jace’a, jest rozdzierający, aż ciężko mi na niego patrzeć.

      – Od tamtej pory próbowałem być idealnym synem, zwłaszcza po śmierci taty. Chcę tylko, żeby była szczęśliwa, wiesz? W końcu Genevieve umarła przeze mnie. Gdybym przyszedł na czas, do wypadku nigdy by nie doszło. Chciałbym, żeby mama widziała we mnie syna, z którego może być dumna, a nie zabójcę jej dziecka.

      Jace składa pocałunek na czubki swych palców i dotyka nimi płyty grobowca.

      – Każdego dnia za nią tęsknię – szepcze. – Teraz widzisz, dlaczego nie będę stać bezczynnie i patrzeć, jak ludzie się znęcają nad tobą. Nie pozwolę, żeby ktoś obierał sobie ciebie za cel wyłącznie z powodu jakiegoś pieprzonego kompleksu wyższości! To, że człowiek jest „inny”, nie oznacza, że nie zasługuje na szacunek. Jasne, Genevieve była inna. Nie potrafiła dostosować się do społeczeństwa, jej zachowanie było dziwne, ale przede wszystkim, ona była człowiekiem. Taka słodka, kochana dziewczynka nie zasługiwała na drwiny i wyzwiska. Ty też nie zasługujesz, Jess. Gdyby choć jeden z tych gimnazjalistów postawił się kolegom i stanął w obronie mojej siostry, być może uniknęlibyśmy tragedii. Tyle, że nikt nie zaprotestował. Ludzie stali obok, patrzyli i w żaden sposób nie reagowali! Pozwolili Genevieve zginąć więc dla mnie są dokładnie tak samo winni, jak te dzieciaki. Ja nie chcę stać z boku i patrzeć, Jess, nie mogę być takim człowiekiem

      Cała zagadka Jace’a Collinsa zaczyna się rozwiązywać. Teraz rozumiem, dlaczego od zawsze powstrzymywał zaczepki Elizabeth i przepraszał mnie w jej imieniu. Kiedy zobaczył, co zrobiła na parkingu pod wieżą ciśnień, musiał powrócić do niego obraz Genevieve.

      Choć chciałabym zadać milion pytań, milczę bo na jego miejscu, sama wolałabym nie odpowiadać. Rozmowa o uczuciach nie jest prostą sprawą, bo one same są niezmiernie skomplikowane. Czasami ich nie znamy, są podstępne. Zbyt dobrze chowają się za zasłoną lęku, niepewności i braku zrozumienia.

      Stanowię świetny przykład bycia skołowaną z powodu własnych emocji. Co czuję? Zwykle nie jestem pewna. Dlaczego to czuję? Nie wiem. Może właśnie w tym tkwi cały problem. Może gdybym znała prawdziwy powód mojej rozpaczy, potrafiłabym go zwalczyć.

      Jace przeżył tragedię, przez którą musiał dorosnąć szybciej niż większość rówieśników. Był