Jak wytresować lorda. Alex Renton

Читать онлайн.
Название Jak wytresować lorda
Автор произведения Alex Renton
Жанр Документальная литература
Серия
Издательство Документальная литература
Год выпуска 0
isbn 9788381693868



Скачать книгу

sceny śmierci spowodowanej chorobą pojawiają się w niejednej wiktoriańskiej powieści szkolnej. Epidemie cholery regularnie powodowały zamknięcie Rugby, gdy uczył się tam mój przodek, James Fergusson – podczas jednej z nich zmarł wychowawca w jego internacie. Żniwo śmierci w szkołach było jednym z powodów, dla których w latach 60. XIX wieku zaczęto tworzyć parlamentarne komisje śledcze.

      Niekiedy samobójstwa przyciągały uwagę opinii publicznej. Najsłynniejsze i najbardziej rozdzierające zostało opisane w „The Times” w 1877 roku, co wywołało wielkie larum i zaowocowało kolejnym rządowym śledztwem. Był to okropny przypadek Williama Gibbsa, dwunastoletniego ucznia Christ’s Hospital. Uczeń powiesił się w szkole, a śledczy orzekł, że zrobił to „w stanie chwilowej niepoczytalności”. Okazało się, że Gibbs był w świetnej kondycji, dopóki nie zaczął go prześladować prefekt i nie został wychłostany za zuchwałość przez nauczyciela gimnastyki. Chłopiec uciekł. Ojciec zmusił go jednak do powrotu do szkoły, gdzie czekała na niego publiczna chłosta – kara dla uciekinierów. Został zamknięty u higienistki, tam miał oczekiwać na ten akt. Po dwóch godzinach znaleziono go wiszącego na sznurze, który uwiązał do okiennej klamki. Wśród listów, które napłynęły do gazety po tym odkryciu, było świadectwo od innych byłych „mundurków”. Jeden z nich, duchowny, opowiedział bardzo szczegółowo, na czym polegała chłosta za ucieczkę z Christ’s Hospital: trzydzieści razów rózgą. Twierdził, że to było gorsze niż bicie kańczugiem stosowane w marynarce wojennej. Opisał też, jak po jakiejś drobniejszej chłoście wyciągnął kilkanaście odłamanych kawałków brzozowej rózgi z „żywego mięsa”, w jakie zamieniły się plecy pewnego „małego i delikatnego chłopca”, zbitego niesprawiedliwie za kradzież odrobiny cukru. „W mojej opinii, biedny mały Gibbs został zaszczuty przez znęcanie i chłosty, i strach przed kolejnym znęcaniem i chłostami…”, czytamy dalej w liście. Gdy w śledztwie stwierdzono, że o śmierć Gibbsa nie zostanie oskarżony konkretny człowiek, tylko „wada systemu”, ponownie podniosła się wrzawa. Śledczy zarekomendowali szkole, by wyniosła się z Londynu (co ostatecznie się stało). Christ’s Hospital nadal ma się świetnie – stoi w Horsham w West Sussex, ze swoimi rytuałami i historycznymi mundurkami. Nikt w oficjalnej historii szkoły nie wspomina ani rózgi, ani młodego Williama Gibbsa.

      Samobójstwo Gibbsa było jednym z bardzo niewielu, o których oficjalnie doniesiono. Wygląda na to, że ze względu na stygmat rzadko przypisuje się śmierci dziecka intencję samobójczą. Współczesne badania wykazują jednak, że samobójstwo jest główną przyczyną śmierci dzieci poniżej piętnastego roku życia. Daphne Rae twierdzi, że „nienaturalna śmierć” w szkole jest spotykana częściej, niż ludziom się wydaje, i opowiada historię prześladowania uczniów przez kolegów w szkole podstawowej z internatem, która skończyła się zabójstwem. W listach, które otrzymałem, jest zadziwiająco dużo historii o próbach samobójczych, czasem przedstawianych jako zabawne i nieudolne. Ale trudno byłoby je ograniczyć do chęci przyciągnięcia uwagi. Jest kilka prób utopienia się, często w szkolnym basenie. Pewien mężczyzna opowiedział mi, jak w szkole przygotowawczej w latach 40. XX wieku z kilkoma kolegami zjedli owoce cisowca, ponoć trujące dla koni. „Próbowaliście popełnić samobójstwo?”, spytałem. „Nie – odparł po chwili namysłu. – Sądzę, że po prostu stwierdziliśmy, że nie chcemy tam dłużej być”. Przykre jest to, że masa historii o samobójstwach dotyczy dorosłych, którzy, jak uważają ich przyjaciele czy krewni, nigdy nie doszli do siebie po tym, co przeżyli w szkole, i później i tak odebrali sobie życie. Wśród absolwentów z dwudziestu roczników w mojej niewielkiej szkole podstawowej jest co najmniej sześć takich przypadków.

      Dorośli rzadko reagowali współczuciem na samookaleczanie czy ucieczkę. Historia symulowania zapalenia wyrostka przez Roalda Dahla, który chciał być odesłany do domu ze znienawidzonej szkoły, jest typowym przykładem. Udało mu się, ale gdy już tam dotarł, lekarz rodzinny przejrzał go na wylot. Zalecił mu powrót do szkoły i ostrzegł: „Życie jest niełatwe. Im szybciej się nauczysz, jak sobie z nim radzić, tym lepiej”.

      To była – i nadal jest – standardowa rada udzielana dziecku. W niektórych relacjach pojawia się niewiarygodna bezduszność rodziców, ale przeważnie dzieci są po prostu zbywane: przejdzie ci, przesadzasz, masz lepiej, niż mógłbyś mieć. Często moi korespondenci dziesiątki lat później wciąż są oburzeni, że rodzice czy nauczyciele mówili im, jakie mają niebywałe „szczęście” – mogliby być sierotami, uchodźcami albo jednymi i drugimi jednocześnie. Pewna kobieta, samotna i dręczona w szkole tak, że niemal popełniła samobójstwo, powiedziała: „Nigdy nie czułam się na siłach, by powiedzieć rodzicom, z czym się zmagałam w szkole. Ciułali grosz do grosza, by mnie tam posłać, i miałam z tego powodu niezwykłe wyrzuty sumienia. Przyznanie, że się męczę, byłoby w najlepszym wypadku niewdzięcznością”. Innej korespondentce – uczennicy, której przyznano stypendium naukowe – w Christ’s Hospital „nieustannie przypominano o długu, jaki mamy wobec tych, którzy fundują nam naukę, zatem jesteśmy zobowiązani, by z wdzięcznością zastosować się do wymagań, restrykcji, warunków – bez względu na ich stosowność”.

      C. S. Lewis należy do grupy XX-wiecznych pisarzy absolwentów szkół z internatem, którzy pisali o sile i harcie ducha dzieci toczących bitwy przeciwko tej tyranii. W opublikowanych w 1955 roku wspomnieniach pisze wyrozumiale o tym, jak jego ojciec nie dał rady wysłuchać opowieści synów o okrucieństwie i głupocie, z jakimi mierzyli się w swojej maleńkiej szkole z internatem w Hertfordshire, do której posłano ich w 1910 roku (autor wspomnień nazywa szkołę „Belsen” – jak nazistowski obóz koncentracyjny). Lewis doszedł do wniosku, że ojciec usłyszał to, co chciał usłyszeć. Nawet gdy czytał przedstawiającą ewidentnie zafałszowany obraz szkolną ulotkę, „tak naprawdę układał sobie w głowie własną opowieść o szkole”. Ale jak wielu uczniów przed i po nim, darowuje ojcu winę.

      Nawet zbytnio nie próbowaliśmy (przekazać mu prawdy o szkole). Jak inne dzieci, nie mieliśmy porównania, sądziliśmy, że niedole Belsen są typowymi szkolnymi niedolami nie do uniknięcia. Próżność pomogła nam związać języki. Chłopiec, który przyjeżdża ze szkoły na wakacje, chce wypaść jak najlepiej (…). Nie wyobraża sobie, że ktoś może pomyśleć, że jest tchórzem i mazgajem, a nie mógłby odmalować prawdziwego obrazu swojego obozu koncentracyjnego bez przyznania, że przez ostatnie trzynaście tygodni był bladym, trzęsącym się, lepkim od łez, zalęknionym niewolnikiem.

      Oprócz bezmyślności i wyuczonej głuchoty w reakcjach rodziców na skargi i wołanie o pomoc pobrzmiewa jakaś mroczna nuta. Większość z nich zdawała sobie sprawę z tego, jakie nieszczęście czeka ich dzieci w internacie. Lewis pisze z nadzieją, że większość rodziców jest jak jego ojciec – niewinnie nieświadoma: „Gdyby rodzice w każdym pokoleniu wiedzieli, co naprawdę dzieje się w szkołach ich synów, historia edukacji potoczyłaby się zupełnie inaczej”.

      Jak jednak mogli tego nie wiedzieć? Od początku XIX wieku nie było specjalną tajemnicą, co się działo z dziećmi w szkołach publicznych. Historie chłost, śmierci, buntów, bójek, kradzieży i znęcania pojawiały się w popularnych powieściach, od Henry’ego Fieldinga przez Dickensa po dzieła pisarki George Eliot, w doniesieniach prasowych, w pracach komisji parlamentarnych, w rysunkach satyrycznych takich artystów jak Cruikshank oraz na stronach czasopisma „Punch”.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой