Название | Szalony detektyw. Zabawny detektyw |
---|---|
Автор произведения | StaVl Zosimov Premudroslovsky |
Жанр | Приключения: прочее |
Серия | |
Издательство | Приключения: прочее |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9785449805898 |
– Kto to? – Ottila zatrzymał się.
– Cóż, z punktu odbioru przekazali do sklepu z antykami.
– A w którym?
– A w centralnej, za katedrą w Kazaniu.
– Chodźmy. A potem nagle go sprzedali?
Nadal wyszli z Mos. Bana o Newskim Prospekcie. Dvizhuha. Ottila podszedł do ciotki stojącej na chodniku i zapytał:
– I gdzie kurwa. Katedra w Kazaniu?
– Nie?
– To znaczy: znajduje się.
– Nie jesteś Rosjaninem? gość czy pracownik-gość?
– Nie. Jestem komisarzem.
– Rozumiem. Idź wzdłuż Newskiego w kierunku Placu Pałacowego, a po lewej stronie zobaczysz katedrę.
– dziękuję Zdrowie dla ciebie i twoich dzieci … – Przed pluskwą podziękowała i poszła z Incefalopatą chodnikiem.
Sprawa została zakończona pomyślnie. Pomnik został zwrócony na swoje miejsce i objęty nadzorem alarmowym i wideo.
Pluskwa i Incephalopath otrzymali od Marshalla wdzięczność w postaci nagrody i gotowości do oczekiwania na nowy biznes.
Pluskwa siedziała w swoim biurze i rozmawiając z Incefalapat, z żoną i dziećmi, opowiadała o przygodach, pomijając szczegóły upokorzeń, które miały miejsce podczas dochodzenia. Oczywiście, smutne rzeczy zostały pominięte i zastąpione heroicznymi fikcyjnymi aktami… Krótko mówiąc, śmiali się z hukiem…
SPRAWA №2
OBIEKT KRWI
APULAZ 1
Minęło pięć lat nudnego kolektywnego życia na farmie, a Ottila zaczął upijać się Intsefalapatomem, a dokładniej, celowo przylutował Klopa, aby przejąć w posiadanie swoją żonę. I błąd w umyśle, to pasowało. Tak, a Marshall nie zadzwonił.
– Tak, zadzwonię do siebie. – rzucił gwoździem w lewą rękę i młotkiem w kowadło, w którym gwoździe są wypoziomowane, prawą ręką do drugiego użytku. Był zszokowany dzwonkiem «dzwonka» i zaskoczył… – A jeśli mnie wyśle? – Ottila obejrzał swój domowy dziedziniec, gdzie przed nim: brama przed nim, kąpiel po prawej stronie, a pies stróżujący na dziedzińcu patrzył tępo na właściciela z dziury przymocowanej do szopy.
– Polkan! Ottila zawołał. Pies zamknął oczy. – Kel – pies szarpnął go za ucho – Jyat, jyat! – Pies zamknął oczy łapą, – Kel Manda, Katyam James! – Pies wszedł do kabiny. – Tutaj suka! – Po rosyjsku Klop był zdenerwowany. Był zdenerwowany, ale nie obrażony. W końcu kobiety są obrażone, a mężczyźni zdenerwowani, pomyślał on i jego ojciec. Był jednak zdenerwowany i wziął kamień z ogrodzenia klombu.
– Polkan. – bum, zajął drugie miejsce i rzucił się pierwszy – Palkan!! – bum, bum, – Polkan!!! – bum, bum, bum, – Wynoś drania!!!! – bum, bum, bum, bum, bum itp., aż kamienie w granicy kwiatów się skończą.
– Aaaaaaaaaaaa!!!!!!!!! – pies ryknął z bólu i zaskomlał. Nawet sąsiedzi słyszeli kości policzkowe. Ottila siedziała zadowolona i wydychała tlen z płuc. Ponadto przegląd widział go za płotem, a po lewej – wejście do części mieszkalnej chaty.
– Ottila, przyszli do ciebie! – krzyknął z progu Isolde. Błąd odwrócił się. Żona stała na baczność w drzwiach wejściowych. Spod spódnicy nagle pojawiła się urocza twarz Izi. Miał już siedemnaście lat. I uśmiechnęła się słodko białymi oczami.
– co tam robisz – zapytał przytłoczony ojciec – biologiczny ojczym.
– Cóż, wyjdź spod spódnicy! – Klepnęła się w głowę i wepchnęła głowę w siebie. Baska zniknęła.
– Zadzwoń do nich tutaj. Ottila odpowiedział i biorąc gwóźdź w lewą rękę, zaczął prostować ją młotkiem.
Z daleka w chacie rozległo się dziwne, nudne łomot. Wkrótce pojawił się Incefalopata, ciągnąc przestępcę za kark. Wyciągnął go na werandę i rzucił na środek domowego podwórza. Przestępca przetoczył się jak piłka do środka.
– Kto to jest? – zapytał zabity przez słońce Ottila.
– Tutaj, tu kaseta. Oooch! Złapany, apchi, na gorącym uczynku. Oooch Oooch
– Co on zrobił? – niechętnie zapytał komisariat.
– On, on, apchi, w wysypisku konopnym pocierać, apchi, rozumiem.
– Jak to? – Bug podniósł oczy na faceta i mechanicznie uderzył kciuk młotkiem. – Ach, kurwa!
– On kłamie. – Zatrzymany Idot skomlał imię Kolomiyytso, syn Pankrata, atamana lokalnych kozaków i ochrony przyrody.
– Ty, Idot, nie buzu, pole zostało zaorane. Pokutował, po prostu uderzył. Klop zaszczekał.
– Tak, nie pocieram! – szlochał Idot. – «Kopnięcie od mojego taty będzie». – poleciał w myślach.
– Cóż, nazwiemy ojca? Apchi, – zapytał bez tchu Intsefalopatia.
– Czy wyciągnąłeś go z sąsiedniego obszaru? Pluskwa spytała i walnęła młotkiem, wyrównując gwóźdź.
«Nie apchi», spocony Arutun Karapetowicz machnął głową. – jest tutaj, na wysypisku śmieci.
– Cóż, więc co zamierzamy zrobić? Ach, Idot? – Owad zacisnął zęby i ponownie wbił młotek w ten sam palec. -… Wstań!!! Kiedy rozmawiam z tobą Nie buduj z siebie robaka, owada, co robisz według swoich planów?
– Nie. – Idot przestał płakać, ale wciąż się bał.
– Co tam robiłeś? – zapytał sarkastycznie Ottila, ciągnąc powieki przez oczodoły i zwężając je, jak to zrobił Chińczyk. – Szarpiesz się? – wyciągnął uśmiech Klop. – Odpowiedz! – przez natychmiast znów zawołał Ottila.
– Myślę, że… cholera. – Idot przyznał się i spojrzał na Arutuna, czekając na nakaz egzekucji. A ten – pokiwał głową. – Byłem za kark, więc przetarłem spodnie, nie miałem czasu, żeby wytrzeć tyłek, więc uderzyłem szałas w spodnie i potarłem żaby. Teraz płonie.
Ottila przełknął ślinę.
– Co mu przyniosłeś? Nadal jest gówno z kilometra od niego.
– Więc on, apchi, oszczędzam, pocierając …!? – odpowiedział Intsephalopath. – Spójrz na dłonie, apchi, są one posmarowane haszem..
i cholera. – dodał Idot. – Nie wziąłem ze sobą papieru i wytarłem tyłek dłońmi.
– Która ręka? – zapytał sarkastycznie Klop.
– Oba. – Dziecko w wieku około piętnastu lat, kudłaty w stylu punk lub schmuck, zbadało dłonie i wybrało bardziej brudne. – tego.
– Daj spokój, Harutun, powąchaj to. – zapytał Ottila.
– co? apchi. – zapytał kapral.
– Wąchaj rękę i wyciągnij sanitarno-epidemiologiczny wniosek dotyczący składu substancji nałożonej