Название | Szalony detektyw. Zabawny detektyw |
---|---|
Автор произведения | StaVl Zosimov Premudroslovsky |
Жанр | Приключения: прочее |
Серия | |
Издательство | Приключения: прочее |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9785449805898 |
– Dokładnie! A marszałek pokryje wszystkie nasze wydatki. I opisać i zniszczyć wszystkie narkotyki…
– A potem zniszczymy ten nikiel.
– Czy to jest legalne? Apczi
– co?
– Cóż, o dziku apchi.
– Obrażasz się, wszystko to zostanie uwzględnione w raporcie jako bonus dla oficjalnego psa Polkana za schwytanie Idota i Ropucha.
– Ale to ja, apchi, złapałem ich?
– Ty, ale wciąż jesteś mi winien, pamiętasz?
– Tak, apchi, zapamiętałem… Niech będzie Polkan.
– … I wyślemy raport przez Internet do Marshalla.
– Czy widziałeś kiedyś marszałka, apchi. – Arutun zwolnił łyżkę.
– Nie. Chociaż kiedyś pracowałem jako jego przyboczny.
– Więc kto podpisał dokumenty? – Arutun sięgnął po śledzie, a rękaw dotknął tłustej warstwy barszczu. W jego drzwiach jest okno, jak w kasie: są tajne dokumenty i żarcie, do których, mówię ci sekret, pluję więcej niż raz.
– A on nie wiedział? apchi.
– Gdyby nie rozpoznał, nie byłoby mnie tutaj.
– Nie rozumiem, mieszkałeś tam jak ser w maśle, dlaczego musiałeś pluć?
– W tym kraju plucie jest zniewagą, aw mojej ojczyźnie jest to znak powitania i miłości, jak pocałunek. W końcu, kiedy się całujesz, ssasz ślinienie partnera. A to pocałunek w oddali… Nikt nie widział jego twarzy. No cóż, zjedz i idź oglądać bilon.
– A ty? apchi.
– I zamierzam pomyśleć. Jeśli co?!.. – Klop ziewnął. Jestem pod Zhinką.
– W sypialni?
– W toalecie, taran, oczywiście. Lepiej zamknij je w garażu. Stamtąd nadal nie wyjdą do rana.
– A samochód? apchi.
– Jaki samochód?
– Cóż, skoro garaż, apchi, to jest samochód?
– Był kiedyś, a dokładniej motocykl. Izya spłukana, teraz tylko zmięty kawałek metalu, leżący wokół…
– Cóż, poszedłem, szefie? apchi.
Rano przyszedł stary Ropucha i po otrzymaniu instrukcji poszedł posprzątać stodołę. W stodole przez długi czas ręka mistrza nie była przyłożona, a wszystko było pokryte gównem. Ottila jak zwykle usiadł, aby wyrównać gwoździe. Chcę zauważyć, że wszyscy detektywi mają hobby, które skłania ich do myślenia: Holmes ma skrzypce, Poirot ufa swoim szarym komórkom bez ingerencji, Agent Kay ma ciasto, a Klop prostuje paznokcie. A kiedy skończą, wbije je i oderwie, aby je wyprostować, a jednocześnie poczuć szum myśli.
Bela, bela, bela, bela. I tak godzina po godzinie, dzień po dniu, rok po roku i… Nagle z stodoły pojawiła się paskudna twarz Ropuchy i patrzyła, uśmiechając się do policjanta.
– Czego chcesz, śmierdzaku? – zapytała Ottila.
– Czy mogę palić, szefie? – zapytał niepewnie starzec.
– Co śmierdzi?
– Niewłaściwe słowo. Ty, wędrówka, odwróciłeś zgniłe zwłoki dinozaura?
– Nie, właśnie go strzepnąłem i wypuściłem małe dziecko, które samo się nie dotlenia.
– Dobra, dym.
Stary wyszedł i wyjął papierosa.
– Zaczekaj!
– Co szefie?
– Po prostu zostaw tyłek w stodole.
– Hehe, żart zrozumiał. – Przykucnął przy stodole i chciał zapalić papierosa…
– … Nie mogę, czy co? – Błąd robaka.
– Nie, szefie, tylko Belomor.
– Chodź tutaj.
Starzec wyciągnął papierosa. Ottila wziął go i zapalił. Papieros był czysty, bez dodatków.
– Włącz, pal. – Dał Ottilowi papierosa Toad.
– A ty przez długi czas do nas?
– Jestem tu od sześciu lat i myślę od zawsze. Pogodziłem się. Splunął na swoją karierę. Wymieniony za ten cudowny świat, z którego niesie gnój i gówno… Cholera. Krótko mówiąc, co mam już dość?
– Nie, kiedy mieszkałem tu do czasu mojej ostatniej służby, policjanci z dystryktu zmienili się jak rękawiczki.
– A dlaczego?
– Powody były różne: piły za dużo, a potem kradły.
– Cóż, to mi nie zagraża. Jestem wymieniony wśród moich przełożonych jako niepijący i sprzedający. Powiedz mi coś, czy mogę zakończyć budowę stodoły przed jesienią?
Starzec obejrzał budynek, który był w połowie z cegły. Zapadnięte luki w ścianach zostały załatane: albo zgniła sklejka, potem pokrycia dachowe, a potem worki.
– Możesz. Tylko to wszystko wymaga wymiany. Tak, a twoje ściany są przestarzałe.
– A ile mają lat?
– Och! Szefie, tak, o ile pamiętam, ten budynek stał. Tutaj był dziedziniec jakiegoś kupca. Mówią, że podczas rewolucji złapali uciekiniera z czerwonych piór i tam trafili z całą rodziną.
– Gdzie?
– Co, gdzie?
– Cóż, gotowe.
– Ach, więc tutaj w stodole. A potem był to magazyn, a po wojnie warownia.
– Zabawa. Umiesz to zrobić Oczywiście nie demontuj do końca. Młyny są nadal mocne, są również kamienne. Po prostu je skończ.
– Na dobry zegarek nie będzie działać. Ponadto potrzebujesz asystenta, a nie jednego, przynajmniej dwóch. I oczywiście zaliczka, wtedy pojawi się zachęta.
– Cóż, w miejscu z wyprzedzeniem będzie piękny zegar, ale zobaczymy. Ale zapłacę, jeśli będzie warto. Na przykład – dam chervonets, ale nie – sędzia da chervonets. Więc się zgodziliśmy. A u ucznia powiem ci Idot. Czy ty to wiesz
– Oczywiście. To kretyn z Kyzikhston. – starzec zamarł kwaśno.
– a co?
– Tak, on jest uzależniony od narkotyków, będę się pieprzył. – starzec nakłuł jabłko Adama palcami.
– A ty?
– ja? Cholera, to jest główny głupiec tego kretyna, którego słuchał.
– A co oni naprawdę komunikują się? jest dla niego dobra.
– Tak, zaoferował jej dodatkowy dochód. Oczywiście przez picie.
– Oczywiście w sądzie nie będziesz zeznawać przeciwko Idotowi.
– Za kogo mnie trzymasz, szefie. Nie jestem suką. Nie byłem w strefie i nie zatańczę do twojej fajki. Lepszy czas niż odręczne wiadro.
– Ochłodzić się. To ja