Listy zza grobu. Remigiusz Mróz

Читать онлайн.
Название Listy zza grobu
Автор произведения Remigiusz Mróz
Жанр Триллеры
Серия Mroczna strona
Издательство Триллеры
Год выпуска 0
isbn 978-83-8075-726-4



Скачать книгу

11. 42. 132. 429. 514.

      Nie przypominało to niczego, co miałoby jakikolwiek sens, a im więcej uwagi poświęcali liczbom, tym bardziej przypadkowe się wydawały. Mimo to oboje byli przekonani, że istnieje klucz, który pomoże zrozumieć więcej.

      Mnożyli koncepcje, wypijając kolejne kubki kawy. Rozważali, czy cyfry mogą oznaczać litery, słowa, lokalizacje lub inne rzeczy. Hipotez właściwie było nieskończenie wiele. I żadna nie prowadziła do odpowiedzi.

      Seweryn spojrzał kontrolnie na zegarek. Do odebrania Lidki i Ady miał jeszcze trochę czasu, ale przypuszczał, że nawet wielogodzinna burza mózgów nie przyniesie żadnych efektów.

      – Jeszcze jedna? – odezwała się Kaja, wyrywając go z zamyślenia.

      – Hm?

      – Kawa.

      Spojrzał na pusty kubek i pokręcił głową. Kofeiny miał tyle, ile wątpliwości. Podniósł pierwszą z dyskietek i obrócił ją w dłoni.

      – Twój ojciec nie zakładał pewnie, że wyprowadzisz się z domu… – odezwał się cicho.

      – I?

      – Przypuszczał więc, że to ty znajdziesz tę skrytkę. Prędzej czy później musiałabyś to zrobić, bo ta wylewka w garażu była naprawdę spartaczona. Wymagałaby remontu tak czy owak.

      Siedzieli na krzesłach obok siebie, ale oboje skupiali się wyłącznie na tym, co rozłożyli na stole.

      – I? – spytała Burzyńska.

      – Skoro tak, to musiał też założyć, że będziesz potrafiła odgadnąć hasło.

      – W takim razie się pomylił. Albo nie zdążył mi go przekazać.

      Seweryn nie był gotów przyjąć takiej możliwości. Jej ojciec zadał sobie stanowczo zbyt wiele trudu, by nie zadbać o rzecz najważniejszą.

      – Jest jeszcze jedna możliwość…

      – Jaka?

      – Te listy, które dostajesz, są związane z dyskietkami.

      – W jaki sposób? – spytała, w końcu na niego patrząc. – I skąd w ogóle taka myśl?

      Obydwa pytania były całkiem zasadne, skwitował w duchu Zaorski. I równie trudne.

      – Wydaje mi się to logiczne – podjął, również się do niej odwracając. – Jeśli twój ojciec rzeczywiście chciał coś ukryć i dać do tego dostęp jedynie tobie, to jaki byłby lepszy sposób?

      Kaja przez chwilę się namyślała.

      – Więc sądzisz, że hasło jest w listach?

      – A ty nie?

      Zmarszczyła czoło, jakby nie była gotowa się zgodzić. W pewnym sensie było to zrozumiałe, bo przyjęcie, że listy

      miały pełnić rolę klucza do rozwiązania zagadki, umniejszałoby ojcowską bezinteresowność, którą Burzyński miałby się kierować, spisując je przed śmiercią.

      Wahanie znikło jednak tak szybko, jak się pojawiło.

      – Nie zaszkodzi sprawdzić – odezwała się. – O ile nie masz nic przeciwko wglądowi w korespondencję między córką a nieżyjącym ojcem.

      – Nie. Chętnie zobaczę, czym ta relacja różni się od mojej.

      – Może tym, że ty żyjesz. Jeszcze.

      Popatrzył na nią z rezerwą.

      – Nie mówiłabyś tak, gdybyś zobaczyła mnie wieczorem po tym, jak kładę diablice do łóżka.

      Odpowiedziała mu niewyraźnym uśmiechem, a po chwili przenieśli się na kanapę i podzielili listami. Było ich sporo, ale żaden nie był przesadnie długi. Burzyńskiemu najwyraźniej nie zależało na tym, by przekazać możliwie jak najwięcej, ale raczej by co roku przypomnieć córce o sobie.

      W wiadomościach zawsze pojawiał się ten sam schemat. Najpierw kilka krótkich pytań, potem refleksji, a na koniec jakiś pasujący do treści aforyzm. Właściwie był tylko jeden wyjątek.

      Seweryn sięgnął po list, który na początku odłożył, i postukał palcem w kartkę.

      – Tu jest jedyna anomalia – zauważył.

      Kaja spojrzała na niego przelotnie, a on podał jej wiadomość. Szybko ją przejrzała, choć pewnie niemal całą treść mogłaby odtworzyć z pamięci.

      – Wszystko jest tak jak przy innych – powiedziała. – Najpierw ojciec snuje rozważania, potem rzuca złotą myśl.

      – Ale w tym wypadku dziwnie ją zapisał.

      Kiedy oddała mu kartkę, jeszcze raz spojrzał na tekst.

      „I

      W ten

      Sposób

      Umrze cały świat

      Kiedy my przyglądać się będziemy z zapartym tchem”.

      W liście Burzyński pisał o rozpadzie małżeństwa, co właściwie stanowiło temat przewodni większości jego wynurzeń. Przedstawiał to jako jedną ze swych największych życiowych porażek, ale podkreślał też, jak długo wraz z żoną musieli robić dobrą minę do złej gry. Korelowało to w pewien sposób z końcową myślą, ale znacznie mniej niż w przypadku innych wiadomości.

      Zaorski wyłożył to wszystko Kai, choć widział, że ta skupia się już nie na jego słowach, ale na przekazie od ojca.

      – Ten zapis jest naprawdę dziwny – dodał.

      – Może – przyznała. – Ale co z tego? Jeśli jest jakiś związek tego cytatu z liczbami, to ja go nie widzę.

      Seweryn milczał.

      – A ty?

      – Też nie – powiedział w końcu, drapiąc się po głowie.

      Przez moment się zastanawiał, po czym sięgnął do klawiatury. Wytrzepał trochę okruchów spomiędzy klawiszy i otworzył windowsowy Notatnik. Wpisał wszystkie pierwsze litery wierszy z aforyzmu. Wydawało mu się nieprzypadkowe, że Burzyński zaczynał każdy wers wielką literą.

      – WTSUA – odczytała Kaja. – To ma coś znaczyć?

      – Może to anagram?

      – Czego?

      Oboje wlepiali wzrok w mrugający ekran, jakby odpowiedź miała sama cudownie się na nim pojawić.

      – Zazwyczaj dostaję w dupę od córek w Scrabble, ale na moje oko jedyne, co ma sens po przestawieniu liter, to…

      – „Ustaw” – dokończyła za niego Kaja. – Nic innego nie pasuje.

      – No.

      – Ale co ustawić?

      Seweryn wciąż drapał się po głowie.

      – Te liczby na dyskietkach? – dodała Burza. – W jakiejś określonej kolejności?

      Nie potrafiąc znaleźć żadnych odpowiedzi, wypróbowali kilka innych pomysłów na hasła do archiwum. WTSUA i „ustaw” nie przyniosły żadnego rezultatu, podobnie jak inne kombinacje. Oboje szybko odnieśli wrażenie, że zabrnęli w ślepą uliczkę.

      W dodatku ani się obejrzeli, wybiła pora, o której Ada i Dominik kończyli zajęcia.

      – Musimy się zbierać – oznajmił Zaorski. – Chyba że wytresowałaś męża na tyle, żeby nie tylko odwoził, ale też odbierał syna.

      – Aż tak nie. Przynajmniej na razie.

      Uśmiechnęła się i wstawiwszy kubki po kawie