Название | Nasze małe kłamstwa |
---|---|
Автор произведения | Sue Watson |
Жанр | Триллеры |
Серия | |
Издательство | Триллеры |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8075-703-5 |
Odwracam się, czując się zdemaskowana, i natychmiast ogarnia mnie ulga na widok Jen, chwiejnie kroczącej po żwirze, z kluczykami od samochodu w dłoni, machającej do mnie i wołającej mnie po imieniu. Mam ochotę puścić się biegiem w jej kierunku. Jest moim ocaleniem w tej enklawie napastliwych mamusiek z ustami wymalowanymi różową szminką. Simon mówi, że największy problem w tej szkole stanowią kliki matek, które podobno wszystkie wyszły dobrze za mąż i zachowują się w związku z tym, jakby wygrały los na loterii.
– Kto się wróblem urodził, kanarkiem nie umrze, Marianne, a uwierz mi, te kobiety są zdecydowanie bardziej wróblami niż kanarkami – powiedział. Na nieszczęście Sophie go usłyszała i wyzwała go od „pieprzonych mizoginistów”, co strasznie go zdenerwowało. Był tak oburzony jej słownictwem, że zabronił jej iść na bal na zakończenie szkoły. Sophie płakała przez to całymi dniami. Co prawda ostatecznie Simon się poddał i pozwolił jej iść, ale myślę, że przez całą tę awanturę bal stracił w jej oczach na atrakcyjności. Próbując jej to wynagrodzić, Simon zaoferował, że pokryje koszt wynajmu limuzyny, którą Sophie miała dzielić z koleżankami. Jego propozycja odniosła jednak odwrotny skutek i w odpowiedzi usłyszał od córki, że nie może „wszystkiego załatwić za pomocą pieniędzy”. Nie włączałam się w tę sprawę, ale było mi żal Simona, kiedy w wieczór balu Sophie odjechała na motocyklu wraz z jednym z jej kolegów z klasy. Simon uwielbia swoje dzieci, choć nie zawsze podejmuje właściwe decyzje, ale komu się to udaje? W każdym razie Jen powiedziała nam, że ona też pojechała na swój bal na motocyklu i nic się jej z tego powodu nie stało. Wątpię, żeby była to prawda, ale chociaż Simon nie jest jej fanem, tym razem ten komentarz pomógł go jakoś udobruchać. Jen jest pod tym względem świetna. Potrafi sprawić, że człowiek czuje się dobrze we własnej skórze. Zawsze mnie uspokaja i rozśmiesza, nawet wtedy, kiedy mam depresję. Inne mamy nie są aż tak zabawne jak Jen, ale jestem pewna, że kiedy już swoje „odrobię w polu” i zaakceptują mnie w pełni, okażą się w porządku i komentarze Simona na ich temat będą lekko niesprawiedliwe. Dzięki Bogu, Simon nigdy nie mówi im tego wszystkiego w twarz. O ile pamiętam, nie miał problemu z flirtującą Francescą nie tylko podczas zorganizowanego przez nią grilla, ale również kiedy sparowano go z nią podczas tomboli na szkolnym festynie. Nigdy nie zapomnę, w jaki sposób wpatrywała się w oczy mojemu mężowi, jednocześnie sięgając ręką do misy z losami, aby wyłowić zwycięzców.
– Hej. Miło cię widzieć. Szkoda, że nie dałaś rady spotkać się ze mną dziś rano na kawę. – Jen ściska mnie mocno, wypełniając moje nozdrza zapachem Fracas, kosztownych francuskich perfum, których często używa. Są skomponowane na bazie tuberozy, seksowne i bardzo pasujące do Jen. Nie widziałam jej od czasu szkolnego pikniku pod koniec lipca, więc mamy sporo do nadrobienia.
– Tak… przepraszam, że nie dałam rady, Jen. Miałam sporo na głowie – odpowiadam zagadkowo, z nadzieją, że zabrzmi to, jakbym prowadziła nader ekscytujące życie, a nie zajmowała się sprzątaniem i studiowaniem próbek farb przez cały dzień.
– Och, nie ma sprawy. Simon wyjaśnił, że nie czujesz się najlepiej. Podobno bolała cię głowa?
– Och… tak, faktycznie, ale poza tym miałam jeszcze sporo rzeczy do załatwienia – mówię niepewnie. Dlaczego Simon zawsze opowiada, że jestem chora? Daję słowo, mężczyźni nie mają ani krzty wyobraźni, jeśli chodzi o usprawiedliwienia. Nie dalej jak w zeszły weekend sąsiedzi zaprosili nas na drinki. Sophie miała wyjść na miasto, więc nie było nikogo, kto mógłby zostać w domu z chłopcami, ale zamiast powiedzieć prawdę i podziękować za zaproszenie, Simon uparł się, że jedno z nas powinno tam pójść. Nominował oczywiście siebie, a już na miejscu powiedział wszystkim, że musiałam zostać w łóżku z powodu okropnej migreny. Nie miałam o tym pojęcia, dopóki następnego dnia nie wpadłam na parę na spacerze z psem. Przywitali mnie tymi słowy:
– Ojej, czy powinnaś w ogóle wychodzić po tym, jak bardzo cię zmogła ta migrena?
Po wydarzeniach zeszłego roku nie chcę, żeby ludzie myśleli o mnie różne rzeczy i jeśli to rzeczywiście jest nowy początek, oboje powinniśmy być szczerzy co do tego, w jakim punkcie się znajduję. Wiem, że w przeszłości Simon używał „migren Marianne” jako przykrywki do wszystkiego. Mam jednak wrażenie, iż wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że to eufemizm. „Marianne znów ma migrenę”, oznaczało z całą pewnością: „Marianne znów odbiło”.
– Jak tam wakacje? – pytam Jen. Taka zwyczajowa gadka o sierpniu. Jen i jej mąż, Peter, są właścicielami trzech domów: prawie-dworku, w którym mieszkają tutaj, weekendowego domku w Kornwalii oraz wiejskiej posiadłości we Francji.
– Wspaniale. We Francji dzieciaki przez trzy tygodnie nie wychodziły z wody. Były okropne, robiły za dużo hałasu i strasznie przeklinały… niektórych słów nigdy przedtem nie słyszałam. – Zważywszy na to, że jej najmłodsza pociecha ma zaledwie trzy lata, mam wrażenie, że to lekka przesada, ale to cała Jen. – Peter był jak zwykle obrzydliwy i zrzędliwy – ciągnie. – Na szczęście musieliśmy spełnić małżeński obowiązek tylko dwa razy i w obu przypadkach byłam pijana, więc prawie nic nie pamiętam – chichocze.
Czasami Jen szokuje mnie rzeczami, które mówi i robi. Na przykład wtedy, kiedy z okazji Dnia Czerwonego Nosa sprzedała na aukcji całusa dyrektorowi szkoły – i dała mu go, bez ograniczeń. Żona dyrektora chyba nie była zbyt zachwycona, kiedy dowiedziała się, że pocałunek był jak najbardziej w stylu francuskim i że za 50 pensów jej mąż dostał dużo więcej, niż się spodziewał. Simon uważa, że Jen jest wulgarna, ale ja lubię jej pewność siebie – zapewne dlatego, że jest to cecha, której nigdy nie posiadałam. Poza tym Jen jest zabawna, serdeczna i nigdy nie stroni od intymnych rozmów ze mną, zupełnie jakbyśmy przyjaźniły się od zawsze.
Zaraz po przeprowadzce tutaj, kiedy jeszcze nikogo nie znałam, Jen od razu do mnie podeszła w szkole.
– To ty jesteś żoną chirurga? – spytała, a ja pokiwałam głową, wzdrygając się lekko na ten tytuł i jednocześnie czując zażenowanie. Wszyscy zauważają Simona, gdziekolwiek byśmy mieszkali. Ma po prostu w sobie coś takiego. Jest bardzo przystojny i czarujący, a kiedy ludzie dowiadują się, czym para się zawodowo, zawsze są pod wrażeniem. Rzadko przyjmujemy zaproszenia na spotkania lub przyjęcia, chociaż otrzymujemy ich wiele. Po szaleńczym tygodniu pracy Simon jest często zbyt wyczerpany, ale od czasu do czasu bierzemy udział w proszonym obiedzie lub przyjęciu charytatywnym. Przyglądam się wtedy, jak wszyscy goście siedzący przy naszym stole są pod wrażeniem. Ciemne włosy Simona opadają mu na jedno oko, kiedy zaczyna coś mówić – jego pasja do pracy chirurga wypełnia powietrze, pulsując w całym pomieszczeniu. Jego opowieści o życiu, śmierci i wszystkim pomiędzy fascynują ludzi – zwłaszcza kobiety. Organizatorki częstych grillów i proszonych kolacji zawsze chcą jego obecności na swoich przyjęciach. Uwielbiają jego dramatyczne historie pełne krwi i flaków, chwil, w których życie zawisa na włosku i w których on jedną szybką decyzją, jednym wprawnym ruchem przywraca daną osobę do żywych.
Kobiety zsuwają się na brzeg siedzeń, gdy mój wspaniały mąż raczy je wspaniałymi i przerażającymi historiami z sali operacyjnej. Wiem, co