Название | Dom Radziwiłłów |
---|---|
Автор произведения | Stanisław Cat-Mackiewicz |
Жанр | Документальная литература |
Серия | Pisma Wybrane |
Издательство | Документальная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788324218806 |
Znaczenie trzecie
Od drugiej połowy XVIII wieku zanika poczucie odrębności interesów politycznych pomiędzy Koroną i Wielkim Księstwem Litewskim. Pod koniec XVIII wieku Polska traci niepodległość i całość myśli politycznej polskiej i wysiłków polskich skierowuje się na drogę zdążającą do niepodległości tej odzyskania.
W tej walce o odzyskanie niepodległości Polski Litwini są elementem najbardziej aktywnym. Nazwisko-symbol Tadeusza Kościuszki staje się sztandarem, a Kościuszko był Litwinem, pochodził z nowogródzkiego województwa.
Zgodnie z prawdą historyczną trzeba powiedzieć, że Litwini w czasach niepodległej Polski odegrali rolę jak najbardziej pozytywną, oni właśnie byli poważnymi politykami, mężami stanu, oni reprezentowali wielkie poczucie godności państwowej. Zresztą samo swe powstanie mocarstwo polskie zawdzięcza domowi Giedymina. Gdyby ktoś zadał sobie trud sporządzenia statystyki polityków polskich od XV do XVIII wieku, toby z łatwością skonstatował, że rozum i poczucie realizmu państwowego reprezentowali zawsze Litwini.
Teraz, w czasach niewoli, poetą przemawiającym imieniem całej Polski jest Adam Mickiewicz, syn ziemi nowogródzkiej, wychowanek Uniwersytetu Wileńskiego, nauczyciel w Kownie. „Litwo! Ojczyzno moja” – pisze z największą tęsknotą do swej ziemi. Zawsze używa wyrazów: Litwa, Litwini, kiedy budzi go nostalgia podczas nocy spędzonych na zachodniej emigracji. I odzywa się w nim dusza pierwotnego Litwina, gdy pisze te cudowne wiersze o litewskich lasach:
Rówienniki litewskich wielkich kniaziów, drzewa Białowieży, Świtezi, Ponar, Kuszelewa! Których cień spadał niegdyś na koronne głowy Groźnego Witenesa, wielkiego Mindowy.
Mickiewiczowi, gdy mieszkając w Paryżu, przedstawiał się Francuzom, że jest Litwinem, do głowy nawet przyjść nie mogło, że to znaczy: nie jestem Polakiem. Wprost przeciwnie. Przez podkreślenie, że jest Litwinem, Mickiewicz tylko chciał powiedzieć, że jest najlepszym, najbardziej patriotycznym rodzajem Polaka, najbardziej Polskę kochającym i najmniej z niewolą pogodzonym.
Istotnie wilnianie w tym okresie zarzucali warszawiakom zbytnią wobec Moskali usłużność i ustępliwość. Wyraz Litwin nabrał w tym okresie znaczenia Polaka o nieprzejednanym patriotyzmie.
Znaczenie czwarte
I oto przychodzi znaczenie czwarte: Litwin jako człowiek wypędzający z siebie polskość, chcący się jej pozbyć, nielubiący Polaków.
Po reformie Aleksandra II, uwalniającej i uwłaszczającej chłopów w 1861 roku, powstała na Litwie klasa włościańska, raczej zamożna, z wolna dochodząca do świadomości w obronie swych praw, a mówiąca w domu dialektem litewskim, który, jak wiemy, bardzo długo nie posiadał własnej literatury, nie był językiem piśmiennym, a tylko ustnym. Od początku XIX wieku są już próby stworzenia tego piśmiennictwa. Litewska klasa włościańska do tego się garnie, a jednocześnie ma niechęć do swoich większych właścicieli ziemskich, że się języka praojców wyrzekli. Na terenach Kowieńszczyzny i Wileńszczyzny ruch odrodzeńczy litewski nabrał podwójnego charakteru: nacjonalistycznego, połączonego z umiłowaniem języka litewskiego, historii litewskiego średniowiecza, oraz klasowego, niechęci włościan do panów. Propagatorami tego ruchu byli księża pochodzący z rodzin włościańskich, a którzy z entuzjazmem właściwym wszystkim katolikom wprowadzali język litewski do zakrystii i kościoła; nabożeństwa dodatkowe zaczęli odprawiać po litewsku.
Liczna szlachta zaściankowa na tych terenach stanęła po stronie antylitewskiej. Ta szlachta zaściankowa niczym się od litewskich włościan nie różniła, czasem miała od nich mniej ziemi i była biedniejsza, ale tradycje związku z polskością były tu o wiele silniejsze, chociaż pochodzeniowo nie było oczywiście żadnej różnicy pomiędzy tym ludem z zaścianków a ludem ze wsi.
Oczywiście, odrodzenie języka litewskiego i ruch polityczny z odrodzeniem tym związany dotyczyły tylko terenów zamieszkanych przez ludność mówiącą tym dialektem. Była to tylko drobna część terenów byłego Wielkiego Księstwa. Uprawiając nacjonalizm litewskojęzykowy, Litwini zrzekali się tym samym swych uprawnień państwowych do ziem zamieszkałych przez ludność mówiącą po białorusku.
Jeden dowcipny starszy pan użył określenia: rozwód Jadwigi z Jagiełłą. Było to bardzo celne powiedzenie. Ta kłótnia z Polakami, wszczęta przez Litwinów mówiących po litewsku, miała wszelkie cechy atmosfery rozwodowej, zawsze tak przykrej dla dzieci, które nie lubią, jak się ojciec kłóci z matką. Tyle się uzbierało wspólnych wspomnień sentymentalnych, tyle wspólnych przeżyć, tak wielką wspólnie zbudowało się kulturę i tu raptem trach, rozwód, kłótnia. Po pierwszej wojnie światowej i po rewolucji rosyjskiej Litwini zbudowali własne państwo ze stolicą w Kownie, które nie utrzymywało przez wiele lat stosunków z Polską, a oburzało się, że Wilno, dawna stolica Wielkiego Księstwa, należy do państwa polskiego.
Ale ten rozwód z Polską nie zawsze się Litwinom udawał, nie zawsze był konsekwentny. Oto w kowieńskim Muzeum Narodowym, w sali reprezentacyjnej, wisiał obraz Grunwald z postacią Witolda, wielkiego księcia litewskiego, jako osobą centralną i główną. Ale obraz Grunwald sławił wspólne litewsko-polskie zwycięstwo nad Krzyżakami, obraz namalował Polak: Jan Matejko. „Kraków – powiedział mi raz w zamyśleniu prof. Voldemaras, premier państwa litewskiego – jest do pewnego stopnia bardziej litewski od Kowna”. To prawda, ponieważ jest w Krakowie więcej pamiątek litewskich, jak również prawdą jest, że ta stolica Litwy, którą Litwini kochają jak Żydzi Palestynę, to piękne, przepiękne Wilno ma, a raczej miało, znakomitą większość ludzi uważających się za Polaków.
Prawdziwie litewskim Litwinem jest wielki Czurlanis. Był to malarz, który malował muzykę i tony, którego obrazy wywoływały zachwyt w Paryżu nieokreśloną melancholią swoich kolorów. Istotnie jest coś muzycznego w rozlewności malarskiej Czurlanisa. Litwini go czczą jako nareszcie swoją autentyczną znakomitość, przecież to nie żaden Mickiewicz, piszący „Litwo! Ojczyzno moja” po polsku. Czurlanis ma w Kownie własne muzeum. Zwiedzam je i cóż? Na jednym z obrazów Czurlanisa, malowanym w roku 1907, widzę wyraz: „Zachód”, tak jest, cynicznie dużymi literami wyraz: „Zachód”, bez żadnej wątpliwości po polsku.
Moi rodzice spoczywają na cmentarzach wileńskich, moi dziadkowie i pradziadkowie koło Puszczy Bersztańskiej, w sercu terytorium pomiędzy Wilnem i Kownem. Znam więc te stosunki. Wiem, jak dalece spór pomiędzy Litwinami a Polakami litewskimi ma charakter sporu rodzinnego. Jak jest w nim uczucie podobne czasem do nienawiści i jak się nagle odmienić może. Gdyśmy rozbici, pobici opuszczali w tym koszmarnym wrześniu 1939 roku Wilno i przyjechali na Litwę, Litwini przyjęli nas nie tylko gościnnie, przyjęli nas całym sercem, delikatnie, troskliwie, uprzejmie; rozumiejąc nasz wstyd i upokorzenie, taktownie; przyjęli nas, każdym pocieszając słowem. Kobiety litewskie wynosiły mleko na drogi, którymi się cofali żołnierze polscy; uprzejmie, delikatnie, odmawiając zapłaty, karmili, zapraszali, gościli. Niezwykła dobroć, serdeczność, czułość i rzewność ogarniała ich wobec nas. To tak jak u sąsiada, z którym się jest w niezgodzie, dom się pali i małe dzieci pogorzelca we własny dom się przyjmie.
Ludność polska na Litwie była przecież albo litewskiego, albo białoruskiego pochodzenia, pomieszana z ludnością Polski rdzennej. Ale miała w sobie tę zawziętość i upór, charakteryzujące Litwinów. Mogę tu opowiedzieć dwie anegdoty z mego życia. Jedna z nich jest groteskowa, druga patetyczna.
Do administracji gazety, którą wydawałem, przychodzi zaperzony jegomość. Pokazuje duże ogłoszenie o swoim sklepie, które dużo kosztowało, i powiada:
– Co to znaczy? Ja was do sądu podam.
– O co chodzi? – Umieścił pan ogłoszenie i za nie zapłacił,