Название | Dom Radziwiłłów |
---|---|
Автор произведения | Stanisław Cat-Mackiewicz |
Жанр | Документальная литература |
Серия | Pisma Wybrane |
Издательство | Документальная литература |
Год выпуска | 0 |
isbn | 9788324218806 |
Muszę tu także powiedzieć rzecz arcyciekawą i charakterystyczną, że o ile pogląd na opriczników za czasów XIX wieku wśród historyków rosyjskich był skrajnie negatywny, o tyle nauka Rosji radzieckiej zupełnie inaczej obrazuje to zagadnienie. Leży przede mną książka Vippera, wydawnictwo radzieckiej Akademii Nauk z 1944 roku. Opricznicy są tam najzupełniej rehabilitowani, instytucja ta jest uważana za zupełnie zrozumiałą za czasów wojen, które Iwan Groźny prowadził, a nawet społecznie sympatyczną, ponieważ zwracała się przeciwko szlachcie.
Musimy powiedzieć, że taki sąd w wydawnictwach radzieckiej Akademii Nauk… nie dziwi nas wcale.
Jakkolwiek by tam nie było, obiektywizm nakazuje nam wykreślić dwie drogi, którymi poszły dwa państwa słowiańskie. W wieku XVI Polska połączona z Litwą jest państwem zasobniejszym i silniejszym od rosyjskiego carstwa. Polska nazywa się wtedy „Rzecząpospolitą”, od łacińskiego wyrazu „Respublica”, ma króla obieralnego, senat i sejm obieralny, swobodę słowa i myśli nieograniczoną. Carstwo moskiewskie jest monarchią absolutną, a raczej tyranią w pełni tego, co byśmy dziś nazwali policyjnym terrorem. Nie tylko o swobodzie jakiejkolwiek, lecz nawet o jakichkolwiek prawach nie może być mowy. W odróżnieniu od Polski, która wtedy jest u szczytu kultury, Rosja żyje w mrokach prostactwa.
Z tych przeciwieństw droga polska poprowadziła jednak do anarchii, zaniku siły państwa, do utraty niepodległości.
Droga rosyjska wręcz odwrotnie: do wzmacniania się silnej władzy państwowej i do mocarstwowego wzrostu.
1 W 1917 upadła w Rosji dynastia Holstein-Gottorp-Romanow, natomiast dynastia Rurykowiczów, do której należał Iwan Groźny, wygasła po śmierci jego syna w 1598.
Rozmyślania w Archiwum
W roku 1945 skonfiskowano w Polsce wszystkie majątki, pałace, zbiory arystokracji polskiej. Archiwa dawnych wielkich rodzin polskich zostały połączone w tak zwane „archiwum podworskie” i włączone do Archiwum Akt Dawnych.
Pod jaką literą trzeba szukać w warszawskim katalogu telefonicznym Archiwum Akt Dawnych?
Pod literą: „N”.
Katalog ten jest jakimś zbiorem nieprawdopodobnych zagadek, przeznaczonym, aby człowiek jak najwięcej tracił czasu.
Ile listów liczy Archiwum Radziwiłłowskie skonfiskowane w Nieświeżu, Ołyce, Nieborowie, Antoninie i innych rezydencjach?
Zadawałem to pytanie kilku osobom, zachęcając je, aby w odpowiedzi podawały cyfrę możliwie dużą.
Odpowiadano mi: Tysiąc listów.
Albo: Trzy tysiące listów.
Znawca tych spraw powiedział poważnie: Zapewne pięć tysięcy listów.
Po wysłuchaniu takich odpowiedzi mówiłem: Jest ich dwa i pół miliona.
Mówiłem tak zresztą dla efektu, a nie przez ścisłość. Archiwum Radziwiłłowskie, jak mnie poinformował autorytatywnie naukowy personel Archiwum Akt Dawnych, zajmuje przestrzeń 250 metrów archiwalnych. Na metr archiwalny wypada 10 050 kartek listowych. Czyli że Archiwum Radziwiłłowskie wyraża się cyfrą nawet większą od dwu i pół miliona, ale nie listów, a tylko kartek. Co prawda dużo listów składa się z jednej kartki, zwłaszcza w dawnych czasach, ale znowuż są listy, które mają kilkanaście kartek. Ilość listów poradziwiłłowskich nie jest dotychczas obliczona, bo nie wszystko jest nawet skatalogowane i rozpoznane.
Muszę powiedzieć, że praca w archiwum jest dla mnie ciężka. Nie mam odpowiedniego nawyku, tutaj pracować pożytecznie mogą tylko fachowcy. Gdybym miał specjalistę, który by mógł mi być przewodnikiem i komentatorem, ale zdaje się, że nikt jeszcze nie wykonał ogromu tej pracy. Przeczytać dokładnie milion listów, pisanych ręcznie, charakterami czasami bardzo niewyraźnymi, ze skrótami, do których trzeba się przyzwyczaić! Francuzi mają doskonałe określenie: „C’est une mer à boire”. Otóż i dla mnie perspektywa sumiennego poznania Archiwum Radziwiłłowskiego przedstawiała się jak morze, które trzeba wypić.
Albo porównałbym jeszcze pracę w archiwum do polowania bez nagonki. Chodzi się po lesie godzinami i jak mało można ustrzelić. Z tej ogromnej ilości korespondencji jakże mało można przytoczyć ustępów ciekawych, charakterystycznych, dla czytelnika interesujących i zrozumiałych. Zresztą przypomnijmy sobie własne listy prywatne, pisane do żony, przyjaciół, znajomych, że byliśmy tam, że przyjechaliśmy tam, że odwiedził nas doktor, adwokat, teść lub teściowa. Dopiero przy talencie literackim te wszystkie rzeczy i okoliczności nabierają kolorów, stają się interesujące dla człowieka obcego.
Z drugiej jednak strony praca ta, bardzo nieproduktywna i mozolna, wciąga człowieka. Opracowania historyczne zaczynają mu się wydawać tendencyjne lub anachroniczne, niezgodne z czasami, tutaj widzi się naprawdę życie, które odeszło, zjawy z tamtego świata, rodzaj ruchów, które się pojawiają. Oto ten kawałek papieru ze słowami, które pisał Zygmunt August, ma już przeszło czterysta lat. Jakże wyglądała Ameryka czterysta lat temu! A jednak treść tego listu króla do chorej Barbary nie tak znów bardzo odbiega od treści listu, który pisze obecnie Amerykanin do swej chorej żony.
Osobny katalog Archiwum zawiera korespondencję z monarchami. Jest 292 głów mniej czy więcej koronowanych, które pisały do Radziwiłłów, względnie Radziwiłłowie pisali do nich. Używam burleskowego wyrażenia: „mniej czy więcej koronowanych”, ponieważ chodzi tu także o małych monarchów, których państwa miały mniej kilometrów kwadratowych, niż Radziwiłłowie mieli ziemi. Jakże anachronicznie się wyrażam – przecież w wieku XVI, nad którym obecnie pracuję, nie było kilometrów. Obok królów pisywały do Radziwiłłów także królowe i siostry królewskie – i to wszystko składa się na tę imponującą liczbę 292 osób.
Znajdujemy tu zresztą prawie wszystkich wielkich monarchów od XVI wieku. Przede wszystkim wszystkich królów polskich, od Zygmunta Augusta począwszy, z pokaźną liczbą listów. Mamy 110 listów Zygmunta III, 288 Jana Kazimierza, 218 Jana III, odpowiednio dużą ilość Augustów. Mamy listy sąsiadów Polski, elektorów brandenburskich, królów pruskich, cesarzy niemieckich, pięć listów Piotra Wielkiego, z ciekawym jego podpisem, zdradzającym wielką indywidualność, listy Ludwika XIV, Ludwika XV, Ludwika XVI, listy królów Szwecji: Gustawa Adolfa, Karola XII, Krystyny, listy pretendenta do tronu Anglii, podpisane Jakub III, itd., itd.
Personel Archiwum jest bardzo uprzejmy i ułatwia pracę, jak może. Żałuję natomiast, że pracownia naukowa nie jest zaopatrzona w słowniki biograficzne, z których na miejscu można byłoby się dowiedzieć, kto zacz taka czy inna osobistość wspomniana w listach. Co prawda dobrze wychowany Polak nigdy się nie przyznaje, że czegoś nie wie. Pamiętam, kiedyś w Londynie znalazłem się w domu pewnej abstrakcyjnej malarki w towarzystwie samych poetów i pisarzy. Zacząłem mówić o rosyjskiej poetce Achmatowej: „Odnoj nadieżdoj miensze stało – odnoj piesniej bolsze budiet”. Przytaczam w oryginale, ponieważ nie wierzę w przekłady poezji. Nie umiem tego dźwięcznie przetłumaczyć: „Jedną nadzieją mniej, jedną pieśnią więcej będzie”. Ale traf chciał, że coś mi się pomyliło i zamiast: Achmatowa, mówiłem: Tumanowa. I całe towarzystwo najpoważniej w świecie zaczęło rozważać walory poetyckie wierszy Tumanowej, których przecież czytać nie mogło, bo taka poetka w ogóle nigdy nie istniała. Dobrze wychowany Polak uważa, że przyznanie się do ignorancji czegoś lub kogoś równa się jego degradacji.
Błąkają się me myśli ze zmęczenia powstałego z odczytywania rękopisów trudno czytelnych przy pomocy lupy. Oto listy Zygmunta Augusta. Z miejsca, jak się czyta list, widać, czy go pisze człowiek banalny, czy też oryginalny i o wyraźnej indywidualności.