Название | Jeszcze będzie przepięknie |
---|---|
Автор произведения | Agnieszka Olejnik |
Жанр | Современные любовные романы |
Серия | Dworek w Miłosnej |
Издательство | Современные любовные романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8195-108-1 |
Monika i Igor odprowadzali ją spojrzeniem, kiedy wychodziła. Zarzuciła na ramiona kurtkę, ale nie trudziła się jej zapinaniem. Kiedy wyszła z budynku, ogarnął ją przenikliwy chłód. Powoli robiło się jasno, park wokół dworku skąpany był w porannej zimowej szarości, która stopniowo stawała się bielą.
To już było, uświadomiła sobie Ada. Już raz wyszłam stąd z sercem potrzaskanym na kawałki. Niespełna miesiąc temu, choć wydaje się, że minęły całe lata. Monika wtedy wróciła z Gdyni, a ja byłam pewna, że Igor mnie zdradził, bo napisał do niej list. Jakie to zabawne. Wcale mnie wówczas nie zdradził, zrobił to dopiero teraz. Ciekawe kiedy. Który wieczór był tym, kiedy poszli do łóżka? A zresztą może nie zrobili tego w łóżku? Może brał prysznic po treningu, ona wślizgnęła się do niego i kochali się w strumieniach gorącej wody? A może wziął ją na stole, wśród tych wszystkich ciast i ciasteczek? Powiedziała, że za wcześnie na mdłości, czyli to musiało się zdarzyć niedawno, jakieś dwa tygodnie temu.
Ada nie chciała jeszcze wracać do siebie; nie czuła się na siłach, żeby prowadzić normalną rozmowę z Dawidem, a podejrzewała, że syn już nie śpi. Nie chciała także pozwolić sobie na płacz, choć poczucie krzywdy dosłownie rozsadzało jej klatkę piersiową. Nie będę więcej płakać przez mężczyznę, przypomniała sobie własne postanowienie. Przysięgam, nie będę! Ani przez tego, ani przez żadnego innego. Nie chcę już mężczyzn w moim życiu, nie chcę miłości, namiętności, zazdrości, głupiej szarpaniny, bólu w sercu, nieprzespanych nocy, tęsknoty… Nie chcę czuć się, jakby ktoś wbił mi w trzewia jakiś cholerny kolec, zadrę, która teraz tam tkwi i szarpie wszystko tak, że chce się wyć!
I dokładnie na przekór temu, co sobie przed chwilą obiecała, rozszlochała się jak dziecko.
ROZDZIAŁ 9
Dawid zrobił się zielony na twarzy po zdjęciu gipsu, ale dość szybko doszedł do siebie. Najpierw przeraziło go urządzenie podobne do piły, które śmiało mogłoby posłużyć za rekwizyt w jakimś horrorze – w każdym razie tak myślał nieszczęsny pacjent. Potem pobladł jeszcze bardziej, gdy okazało się, że stopa nie chce się zginać i że nie włada nią tak jak przed wypadkiem. Spodziewał się, że od razu będzie swobodnie chodził, a tymczasem utykał i odczuwał dziwną słabość całej nogi.
– Spokojnie – powiedział lekarz, który zdejmował opatrunek. – Wszystko w swoim czasie. Kończyna wróci do pełnej sprawności, ale to wymaga czasu. Nie używałeś mięśni i ścięgien przez kilka tygodni, trzeba je teraz spokojnie rozruszać.
– Ile dni to potrwa? – zapytała niespokojna Ada.
Widok zszarzałej twarzy syna sprawił, że natychmiast zapomniała o złamanym sercu. Jedynie ten nieznośny ciężar w piersi nie chciał zniknąć, utrudniał oddychanie.
– Nie liczyłbym w dniach, tylko godzinach – odparł lekarz uspokajająco. – Zobaczy pani, już dziś wieczorem syn odczuje znaczącą różnicę. Tylko nie wolno forsować tej nogi, nie wszystko naraz.
– Czyli teraz na przykład nie ma mowy o wizycie w centrum handlowym? – upewnił się Dawid, bo właściwie zamierzali z mamą pójść na zakupy.
– To zależy, ile sklepów macie w planach.
– Księgarnia. I pizzeria – odparł szybko Dawid.
– Zgoda. Ale jeszcze na wszelki wypadek używaj tego – polecił doktor, wskazując oparte o ścianę kule. – Myślę, że za jakieś dwa, trzy dni poczujesz się na tyle pewnie, że będziesz mógł z nich całkiem zrezygnować.
Po zjedzeniu ogromnej pizzy (z której Ada podkradała jedynie oliwki i listki rukoli) Dawidowi wrócił dobry nastrój.
– Czuję się jak więzień, który wyszedł na wolność – wyznał z właściwą młodemu wiekowi przesadą. – Nie masz pojęcia, jakie to okropne tak długo być unieruchomionym.
– Potrafię to sobie wyobrazić.
– Najgorsze były schody. Kuśtykanie po równym jakoś mi już szło, ale na schodach zawsze miałem wrażenie, że polecę na łeb. Zwłaszcza przy schodzeniu.
– W takim razie pozostaje się cieszyć, że mieszkamy na parterze – zaśmiała się Ada, bardzo się starając, by jej śmiech zabrzmiał naturalnie, choć w rzeczywistości miała ochotę płakać. – Pomyśl, co by było, gdybyśmy jednak pozostali w naszych pokojach we dworku. Musiałabym ci chyba nosić na górę posiłki.
Myśl o obiadach jedzonych w dworkowej jadalni sprawiła, że ból wrócił z całą siłą. Muszę się jakoś zdystansować, pomyślała Ada z rozpaczą. Muszę uciec, schować się na jakiś czas.
– Może pojedziesz ze mną do Poznania? – zapytała impulsywnie. – Jutro albo pojutrze, gdy już zaczniesz swobodnie chodzić?
– A po co chcesz jechać?
– No wiesz, wspominałam już o cioci Gosi. Obiecałam jej spotkanie. Poza tym muszę trochę ogarnąć mieszkanie, zanim przekażę klucz panu Cezaremu, temu pisarzowi, który ma u nas tymczasowo pomieszkać.
– Faktycznie, rozmawialiśmy o tym.
– Więc jak? Wybierzesz się ze mną?
Dawid zastanawiał się przez chwilę.
– Mamo, nie chciałbym, żeby ci było przykro, ale… raczej nie. Niechętnie. Ja nie tęsknię za Poznaniem, wiesz? Nie mam dobrych wspomnień. A poza tym są jeszcze dwie sprawy. Pierwsza to taka, że zwyczajnie lubię pobyć trochę sam. Świetnie mi się wtedy myśli. A po drugie… teraz, kiedy wreszcie będę mógł chodzić, zamierzam wybrać się na oględziny piwnicy we dworku.
– Piwnicy? A po cóż to?
– Jeśli coś znajdę, to ci powiem – obiecał chłopak z bardzo tajemniczą miną. – Ale jeśli nie, to wolałbym nie robić z siebie głupka.
– Sądząc po twoim wyrazie twarzy, to jest coś ekscytującego…
– Sam nie wiem. Ale na pewno nic złego, nie bój się. Ma związek z historią dworu, z ciocią Bogną, może z jakąś jej tajemnicą, choć tego nie jestem pewien. Jejku, jak ty to robisz, że potrafisz ze mnie wszystko wyciągnąć?!
– Przecież wcale nie wyciągam – zaśmiała się Ada. – Ty się po prostu aż palisz, żeby się tym podzielić!
– Dobrze, już milczę! Milczę jak grób!
Zajrzeli jeszcze do księgarni, gdzie Ada kupiła sobie pakiet powieści Simona Becketa, bo były w promocji, a Dawid długo chodził między półkami z fantasy, by w końcu z żalem stwierdzić, że nie może się zdecydować, bo chciałby mieć od razu całe serie, a wszystko jest takie drogie.
– Kup sobie pierwszy tom – poradziła mu mama. – A jeśli się zakochasz, dokupimy resztę. Wiesz, że na książki nigdy ci nie żałowałam pieniędzy. Nawet gdy byliśmy w kiepskiej sytuacji finansowej.
– No, ale są przecież biblioteki – zauważył Dawid. – Myślę, że więcej sensu ma wypożyczenie tego pierwszego tomu i sprawdzenie, czy mi się podoba. Gdybym się rozczarował,