Название | Jeszcze będzie przepięknie |
---|---|
Автор произведения | Agnieszka Olejnik |
Жанр | Современные любовные романы |
Серия | Dworek w Miłosnej |
Издательство | Современные любовные романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-8195-108-1 |
ROZDZIAŁ 1
Park otaczający dworek pogrążył się w ciszy, zdawał się drzemać pod kożuszkiem śniegu. Ada z westchnieniem usiadła przy biurku, by otworzyć laptopa. Była syta, najedzona świątecznymi pysznościami. Aż za bardzo.
– Nigdy więcej – westchnęła. – Gdybym jeszcze kiedykolwiek po wigilii wzięła dokładkę uszek, daj mi po łapach.
– Masz to jak w banku – obiecał jej syn. – Ale jeżeli będę sobie chciał dokroić keksu, musisz zrobić to samo.
– Też pękasz z przejedzenia?
– Czuję się tak, jakbym już pękł. Nie mogę się ruszać.
– No dobrze, w takim razie jutro robimy sobie dzień postu.
– Wierzysz w to, mamo? – roześmiał się Dawid. – Przecież właśnie jutro wujek wytoczy swoje najcięższe działa. Widziałem w lodowni takie pyszności, że nie masz pojęcia! Jajka faszerowane łososiem, pieczeń rzymska, gęsia szyja nadziewana, bigos z białą kiełbasą… No po prostu cuda! Wiem też z pewnego źródła, że na obiad będzie obłędnie pachnący rosół z domowym makaronem, a dziś w nocy w piekarniku ma się suszyć beza.
– Po co tyle tego?! – jęknęła Ada. – Przecież nawet gdybyśmy przez te dwa dni świąt tylko dojadali resztki z wigilii, już byłoby jedzenia w bród. A on jeszcze coś piecze?
– Przecież to lubi. A skoro lubi, to dlaczego miałby sobie odmawiać? – zapytał filozoficznie jej syn. – Po co otwierasz komputer? – zmienił temat. – Chyba nie zamierzasz pracować w wigilię?!
– Nie, robię sobie trzydniowy odpoczynek. Ale muszę odpisać na maila. À propos, jak planujesz spędzić sylwestra?
– Co?
Dawidowi nawet do głowy nie przyszło, że miałby cokolwiek planować. Nigdy dotąd nie spędzał sylwestra poza domem. Po trosze dlatego, że nie miał paczki przyjaciół, z którymi mógłby witać nowy rok, a po trosze – ponieważ całe to wielkie celebrowanie zmiany daty odrobinę go śmieszyło.
– Nigdy o to nie pytałaś – zauważył, nie kryjąc zaskoczenia. – A skoro tym razem pytasz, to wnioskuję, że sama coś planujesz.
– Inteligentna bestia! – mruknęła Ada z zadowoleniem. – Nie, nie planuję. Ale napisała do mnie ciocia Gosia z Poznania, nie wiem, czy ją pamiętasz…
– Ta, co nie jest ciocią? Ta ze spływów?
– Właśnie ta. Niedawno rozwiodła się z mężem i jeszcze nie radzi sobie z samotnością. Zaproponowała coś w rodzaju zjazdu koleżanek ze studiów. Tyle że zjazd się chyba nie uda, bo pozostałe dziewczyny mają już plany. Ale może przynajmniej ja dotrzymałabym jej towarzystwa. Więc gdybyś na przykład chciał gdzieś wyjść z Zuzią…
– Mamo!
– No co?
– Po pierwsze: Zuza nie jest moją dziewczyną. Dlaczego miałbym gdzieś z nią wychodzić?
– Wydawało mi się, że się przyjaźnicie.
– Jeśli już, to zaprzyjaźniamy. Stopniowo. Nawet wolniej niż stopniowo.
– Jest taka nieufna?
– Nie masz pojęcia jak bardzo. Jakby robiła dwa kroki do przodu, a potem cofała się o trzy.
Chyba też znam kogoś takiego, skomentowała w duchu Ada, mając na myśli Kacpra Majewskiego.
– A poza tym – ciągnął Dawid – przecież wiesz, że ona nigdzie się nie rusza bez brata.
– Więc mogłaby przyjść z Nikodemem.
– Pierwszoklasista miałby spędzić sylwestra poza domem?
– Powinien być w trzeciej klasie, jeśli chodzi o ścisłość.
– Nie chodzi o ścisłość. Chodzi o to, że Nikoś to małe dziecko. O północy powinien już spać.
Chcąc nie chcąc, Ada musiała przyznać synowi rację. Choć bardzo chciała pomóc Zuzie i jej braciszkowi, nie mogła zanadto wtrącać się w ich życie. Jeśli Zuza poprosi o pomoc, na pewno jej pomożemy, tłumaczyła sobie w duchu. Ale zabieranie jej z domu i w święta, i w sylwestra mogło wywołać sprzeciw u matki dziewczyny. Nawet jeśli była to matka alkoholiczka, wciąż miała prawo decydować o tym, jak spędzają czas jej dzieci.
Tak mówił rozsądek. Serce natomiast – przy wtórze intuicji – podpowiadało Adzie, że Zuzia nigdy się nie poskarży i o nic nie poprosi. A także, że matka, której było wszystko jedno, gdzie jej dzieci spędzą wigilię, będzie miała w nosie również noc sylwestrową.
– Tak czy owak, jeśli masz ochotę pojechać do Poznania, to mną się nie przejmuj – dorzucił Dawid, wyrywając matkę z zadumy.
– Chyba żartujesz! To w ogóle nie wchodzi w grę! Nie zostawię cię samego! Po prostu pomyślałam, że gdybyście z Zuzią mieli jakiś pomysł, to ja… nie chciałabym tu siedzieć sama.
– Pewnie wujek z ciocią i tak zaproszą nas do siebie.
– Tak. Pewnie tak.
Myśli Ady poszybowały teraz ku mieszkańcom dworu. Na szczęście Dawid poszedł już do swojego pokoju – na szczęście, bo na policzki jego mamy wypełzł zdradliwy rumieniec. Przypomniała sobie ukradkowy pocałunek z Igorem, tę bliskość, która wróciła na chwilę, gdy zostali sami w kredensie.
Jak mogła tak pochopnie założyć, że to Igor napisał do żony list z prośbą, aby wróciła?! A jak mogłam tego nie założyć, odpowiedziała natychmiast samej sobie. Przecież nie mógł tego zrobić pan Antoni ani mój syn, nie zrobiłam tego ja, a o tym, że Radek już tak świetnie pisze, zwyczajnie nie miałam pojęcia. Czym innym była mozolna nauka literek, a czym innym – samodzielnie napisany list do mamy.
Zupełnie inną kwestią było to, dlaczego chłopczyk taki list napisał. Czy wpadł na ten pomysł zupełnie sam, czy może podsunął mu go kuzyn? A jeśli to drugie (co wydawało się Adzie najbardziej prawdopodobne), w takim razie czy Dawid wpłynął w jakikolwiek sposób na treść listu? Czy zrobił to celowo, bo na przykład nie pochwalał związku matki z wujkiem Igorem? A może po prostu pragnął tego, co najlepsze dla małego Radka?
Ada była mądrą matką, doceniała swojego syna i jego inteligencję. Ufała mu jak samej sobie. Wiedziała, że w żadnym razie nie chciałby, aby cierpiała. Musiała więc założyć, że albo doprowadził do powrotu Moniki w dobrej wierze, aby chronić mamę przed relacją, która przysporzy jej cierpienia – albo naiwnie sądził, że da się to wszystko jakoś pogodzić: po prostu Radek będzie miał dwie mamusie.
Zapewne powinni o tym szczerze porozmawiać. Tylko że to nie było takie łatwe: otworzyć się przed krytycznym nastolatkiem i wyznać mu, że w sprawach sercowych jest się bezradnym jak dziecko. W ogóle przyznawanie się do własnych błędów, do naiwności i słabości zawsze jest trudne. Byłoby takie nawet w rozmowie z przyjaciółką, a co dopiero z synem.
Może kiedyś się na to zdobędę, pomyślała Ada. A tymczasem trzeba wszystko jakoś poukładać, rozplątać cały ten emocjonalny supeł. To dobrze, że Monika wróciła; co do tego nie może być najmniejszych wątpliwości. Radek ma oboje rodziców, jest spokojny, pogodny, a teraz jeszcze, gdy zdarzył się ten długo wyczekiwany cud i chłopczyk przemówił – można mieć pewność, że wszystko jest na dobrej drodze. Jeśli niczego nie zepsujemy, to we wrześniu mały pójdzie do szkoły. Zaprowadzimy go całą rodziną, będzie stał na baczność na apelu, nagle taki dorosły w białej koszuli i pod krawatem…
Rozmarzyła się, odpłynęła myślami w krainę wspomnień. Wciąż pamiętała, jak dziesięć lat temu Dawid składał ślubowanie, że będzie się pilnie uczył i godnie reprezentował szkołę. Z jaką powagą i starannością odrabiał pierwsze zadania domowe, rysował szlaczki i sprawdzał, czy wszystkie kredki w piórniku mają zaostrzone noski.