Название | Romans panny Brook |
---|---|
Автор произведения | Helen Dickson |
Жанр | Остросюжетные любовные романы |
Серия | |
Издательство | Остросюжетные любовные романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-276-4695-8 |
– Proszę – wykrztusiła, unosząc głowę i przenosząc spojrzenie z jego kształtnych ust na oczy, podejrzewając, że Alex zamierza ją pocałować. – To nie może się zdarzyć.
Delikatnie pogładził palcem jej policzek, przesuwając zmysłowo aż do brody. Poczuła, jak jej skóra staje się gorąca pod wpływem jego dotyku.
– Wiem – powiedział Alex, pochylając głowę ku jej włosom, na co gwałtownie się odwróciła i ich policzki się zetknęły. – Tylko jeden pocałunek, panno Brook. Co w tym złego? – Podniósł głowę i spojrzał w jej twarz, jak gdyby chciał ją zapisać w pamięci, po czym utkwił spojrzenie w jej ustach.
– A więc tylko jeden pocałunek – szepnęła.
– Tylko jeden, panno Brook – powtórzył.
Bardzo powoli położył dłonie po obu stronach jej twarzy. Oczy mu pociemniały, kiedy pochylił się do przodu, a Lydia lekko zadrżała – ze strachu albo podniecenia, sama nie wiedziała – ale nie cofnęła się, kiedy jeszcze bardziej pochylił głowę, by dotknąć ustami jej miękkich drżących warg, pieścić je powoli i czule. Ogarnęła ją fala gorąca, ale równocześnie poczuła lęk, lecz nie przed Alexem, ale przed sobą i mrocznymi emocjami, które w niej obudził.
Poczuła obejmujące ją mocne ramiona, kiedy przyciągnął ją do twardej piersi. Pozwoliła mu trzymać się w ramionach i rozchylać swoje wargi pieszczącymi ustami. Była zaszokowana pocałunkiem, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła, jego niewiarygodną słodyczą i zmysłowością, agresywnym, ale i czułym zarazem, budzącym w niej nieznane dotychczas emocje. Jej ciało reagowało gwałtownie, przyciskając się do jego ciała, a usta otwierały się na przyjęcie następnych namiętnych pocałunków. Pachniał brandy i wodą kolońską, a to jeszcze bardziej działało na jej zmysły.
Krew pulsowała jej w żyłach, poczuła ucisk w żołądku, ale nawet wtedy nie próbowała się cofnąć. Uwięziona w opiekuńczym uścisku przywarła do Alexa, ulegając pierwotnym emocjom. Nic w ciągu dwudziestu lat jej życia nie przygotowało jej na taki pocałunek, więc zatraciła się całkowicie w rozkoszy i magii tej chwili.
Delikatny jęk przerwał ciszę i uświadomiła sobie, że wyrwał się z jej ust. Nagle świat stał się niezwykle zmysłowy, nie liczyło się w nim nic prócz tego mężczyzny, jego ust złączonych z jej ustami i jego ciała przyciśniętego do jej ciała.
Alex tulił ją, pieścił ustami jej policzki, jej brodę, zanim jeszcze raz zatrzymał się na jej ustach. Był niezwykle witalnym mężczyzną, który przywykł do rozkoszy cielesnych, jednak panna Brook wprawiała go w zakłopotanie. Była uosobieniem czystej niewinności, kobietą, która nigdy nie doświadczyła intymnego uścisku ze strony mężczyzny.
Wreszcie ich usta się rozłączyły, a oni oddychali ciężko. Stojąc bez ruchu, jak gdyby wciąż smakując ten pocałunek, z wilgotnymi, lekko rozchylonymi wargami, Lydia zaczęła wydobywać się z niebezpiecznego kokonu zmysłowości, w którym nie miała już nad niczym kontroli.
Alex czule pieścił koniuszkami palców jej policzek. Z trudem panował nad swoimi emocjami, pragnąc za wszelką cenę pocałować ją raz jeszcze, ale tym razem z całą namiętnością i pożądaniem, które w nim wezbrały. Mówił sobie, że powinien zwolnić, zadowolić się tym, na co mu dała przyzwolenie, nie ponaglać jej ani do niczego nie zmuszać, ale tak naprawdę myślał tylko o tym, żeby być blisko niej i rozkoszować się jej słodyczą. Czuł nieprzepartą chęć, by kochać się nią, i nie mógł pozwolić, żeby ta wspaniała młoda kobieta mu się wymknęła. Ujął jej twarz i odgarnął kosmyk włosów z policzka.
– Nie spędzaj tej nocy sama – poprosił. – Zostań ze mną.
Lydia patrzyła na jego twarz pociemniałą w mdłym świetle, odczuwając jakąś potrzebę, której natury nie potrafiła zgłębić. Wiedziała tylko, że ten mężczyzna jest w stanie zaspokoić tę potrzebę. Pragnęła go. Pragnęła tego, co mógł jej dać. O czym ja myślę? – napomniała się w duchu. Przecież on pochodzi z innej sfery, żyje w innym świecie. Może i nie ma tytułu jak jego szwagier, ale jest szlachetnie urodzony. Widać to po nim. Promienieje siłą, pewnością siebie i autorytetem… a także swoistą arogancją.
– Nie, muszę iść – odpowiedziała.
Przez moment Alex milczeniu patrzył w jej twarz zarumienioną pożądaniem i w błyszczące oczy.
– Czemu? – spytał wreszcie. – Boisz się mnie?
– Nie, skądże – odparła, uświadomiwszy sobie natychmiast, że skłamała. Oczywiście, że się go bała, bała się tego, co może z nim robić, jeśli zostaną dłużej razem, bo to było właśnie to, co chciała robić. Chciała raz jeszcze czuć jego wargi na swoich, przeżywać to jedyne w swoim rodzaju rozkoszne doznanie. – Muszę iść. – Odskoczyła od niego i choć nogi jej drżały, a ciało płonęło ogniem namiętności, zaczęła wchodzić po schodach z całą godnością, na jaką mogła się zdobyć, wiedząc, że ją obserwuje. Nigdy nikt tak na nią nie działał. Na myśl o oddaniu się Alexowi Goldingowi przebiegał jej dreszcz po plecach, ale już jej to nie szokowało, wydarzenia ostatnich dwudziestu czterech godzin wydrenowały ją ze wszystkich uczuć, więc teraz nie zostały w niej prawie żadne emocje.
A jednak nie mogła wyrzucić z głowy tego, co właśnie się stało. Pociągał ją wbrew jej woli dzięki nieodpartemu magnetyzmowi, uśmiechowi i sposobowi, w jaki na nią patrzył niewiarygodnie niebieskimi oczami, których leniwe spojrzenie przyprawiało ją o drżenie i rozpalało jej ciało.
Powiedziała sobie, że nawiązanie jakiejkolwiek relacji z obcym mężczyzną może być zarówno lekkomyślne, jak i niszczące. Ale propozycja Alexa Goldinga po haniebnym zachowaniu Henry’ego pochlebiała jej i wzmacniała dumę, a jego pożądanie wzbudziło w niej podobne pożądanie. Nigdy, ale to nigdy nie reagowałaby w taki sposób na Henry’ego.
Próbowała powiedzieć sobie, że ci dwaj mężczyźni nie są do siebie podobni pod żadnym względem, ale skąd mogła to wiedzieć? Nie znała Alexa Goldinga.
Miała błysk wątpliwości, że to, co zamierzała zrobić, było nierozsądne, ale zaraz sobie uprzytomniła, że stałoby się to na jej warunkach, a potem by odeszła i nikt by się o niczym nie dowiedział.
Drżała, ale nie z powodu chłodu. Nagle zrobiło się jej gorąco – o wiele za gorąco. Coś się z nią stało, jakby zapaliła się jakaś iskra, której nie można ugasić. Wzbierała w niej potrzeba, żeby być blisko mężczyzny, który odprowadzał ją wzrokiem, i oddać się pożądaniu, które nagle nią zawładnęło, nasycić się nowo odkrytą namiętnością w jego ramionach i pocałunkiem, który rozbudził w niej utajoną kobiecość.
ROZDZIAŁ TRZECI
Alex odprowadzał Lydię zamyślonym wzrokiem. Został sam z dręczącym go bólem, pragnąc od niej czegoś więcej, i toczył w sobie zaciekłą walkę między pożądaniem, które kazało mu biec za nią i błagać o wybaczenie, a pragnieniem wymazania jej z pamięci, co z kolei było niemożliwe.
Przy niej stracił równowagę psychiczną. Sama jej obecność wzbudzała w nim emocje, jakich nie czuł od bardzo dawna, od czasu… Ale kiedy już miał pozwolić wędrować swoim myślom i wrócić do przeszłości, zamknął je gniewnie w najdalszym zakamarku swego umysłu, nie chcąc, żeby zakłóciły teraźniejszość.
Co też mu chodzi po głowie? Nawet nie powinien próbować jej wykorzystywać.