Romans panny Brook. Helen Dickson

Читать онлайн.
Название Romans panny Brook
Автор произведения Helen Dickson
Жанр Остросюжетные любовные романы
Серия
Издательство Остросюжетные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-276-4695-8



Скачать книгу

kiedy to Miranda słucha tego, co mam do powiedzenia? – odparował Alex. – Niekiedy zastanawiam się nad rodziną, w którą weszła po ślubie. Ileż skaz ma ta gałąź Seymourów! Jak wiesz, nie darzę szczególną sympatią mojego szwagra, ale nie przyszłoby mi do głowy, że jest zdolny do podobnego postępku. Ale cóż, niedaleko pada jabłko od jabłoni, skoro ojciec Harry’ego też był nieznającym żadnych hamulców kobieciarzem, a także hazardzistą, który pozostawił górę długów. Jakieś przekleństwo ciąży na tej rodzinie i nie wiadomo, w kim jeszcze się ujawni. Modlę się, żeby nie w moim jeszcze nienarodzonym siostrzeńcu czy siostrzenicy.

      – Wątpię, by tak się stało – powiedział Harris.

      – Miejmy nadzieję. Będę chronił Mirandę, ale jak dostanie bzika na jakimś punkcie, to nie ustanie, dopóki nie dowie się wszystkiego. Wie, że Henry spotykał się z inną kobietą, ale nie wie, że posunął się tak daleko. Dla jej dobra wolałbym, żeby ta sprawa została między nami. Jeśli przedostałaby się do publicznej wiadomości, skandal, który niewątpliwie by wybuchł, głęboko by ją zranił.

      Alex był człowiekiem poważnym i świetnie zorganizowanym, miał opinię wymagającego pracodawcy. Był też bezwzględny w interesach. Dorobił się majątku na przewozach morskich i górnictwie na północy Anglii, a także na przemyślanych inwestycjach w koleje. Kapitał lokował nie tylko w kraju, ale i za granicą. Wyposażył Mirandę w hojne wiano, wiedząc o długach Henry’ego i jego podupadającym majątku ziemskim.

      Ruszył w stronę budynku, w którym odbywał się ślub akurat w chwili, kiedy opuszczał go szwagier. Spojrzał na niego z pogardą.

      Henry, zazwyczaj arogancki i pewny siebie, był wyraźnie przygaszony, może nawet trochę zalękniony.

      – No i? – zagadnął Alex. – Sprawa się zakończyła w wiadomy nam sposób, bo się przeliczyłeś. Miranda nie chciała zostać w Surrey, a twoi przyjaciele okazali się aż nadto rozmowni. Popełniłeś głupi błąd, z rodzaju tych, które mogły kosztować cię małżeństwo. Co masz do powiedzenia na swoją obronę?

      – Cóż mogę powiedzieć? Przecież wiesz wszystko – mruknął Henry.

      – Wystarczająco – zgodził się Alex. – Zależy ci tylko na zabawach i rozrywkach, za nic masz innych. Jak śmiesz traktować moją siostrę w tak nikczemny sposób! Wzbudzasz we mnie wstręt.

      – Posłuchaj… pozwól mi wyjaśnić – zaczął Henry.

      – Zamilknij, głupcze! – Alex rzucił mu miażdżące spojrzenie. – Nie mam ochoty cię słuchać. Chciałbym oszczędzić Mirandzie szczegółów twojego postępku, ale nie wiem, czy uda się tego uniknąć. Będzie głęboko zraniona twoją zdradą, ale w końcu ci wybaczy… Głupia dziewczyna. Nie zasługujesz na jej poświęcenie. Domyślam się, że wynająłeś powóz, żeby tu przyjechać? – Gdy Henry przytaknął, Alex mówił dalej: – Masz natychmiast opuścić to miejsce, nawet gdybyś musiał podróżować nocą. Pojedziesz prosto do żony, wyznasz jej, co zrobiłeś i będziesz błagał o wybaczenie. Zrozumiałeś? – Przygwoździł go rozkazującym spojrzeniem. – Do diabła z tym, nie będę się grzebał w twoich brudnych postępkach, które cię tu przywiodły, bo mógłbym stracić resztki cierpliwości i rozprawić się z tobą tak, jak na to zasługujesz. Będę jeszcze kilka dni na północy. Po powrocie do Surrey zostaniesz w domu u boku żony i będziesz się zachowywał przyzwoicie. Jeśli chodzi o twoich przyjaciół, zachowasz dyskretne milczenie. Oczekuję, że się podporządkujesz. Mamy do przedyskutowania parę ważnych spraw.

      – Lydia… panna Brook, ona… – zaczął Henry.

      – Nie życzy sobie ciebie widzieć – wpadł mu w słowo Alex. – Nawet nie próbuj się do niej zbliżać, jasne?

      Henry kiwnął głową i głośno przełknął ślinę.

      – Tak.

      Samotna w hotelu, ukryta przed wścibskimi spojrzeniami, Lydia miała wrażenie, jakby całe jej ciało było ściśnięte, żeby coś z niej nie uciekło. Starała się stłumić to uczucie, ale bezskutecznie. Łzy popłynęły jej po policzkach z frustracji i desperacji. Płakała nad teraźniejszością, w której zostały zrujnowane jej marzenia, i nad przyszłością, która jawiła się jej pusta i jałowa.

      Pojawienie się w jej życiu Henry’ego i jego oświadczyny oznaczały uwolnienie się od życia, które trzymało ją w pracowni Alistaira. Był kochankiem i pracodawcą jej zmarłej matki, a teraz zatrudnił ją, każąc harować ponad siły, więc czuła się pod nieustanną presją, od której za wszelką cenę chciała się uwolnić, założyć własny zakład krawiecki i tworzyć własne projekty. Było to również marzeniem jej matki. Przed śmiercią powiedziała, że to, iż nie zrealizowała swoich marzeń, nie ma znaczenia, gdyż urzeczywistni je Lydia, a ona będzie w niej żyła dalej.

      Henry miał jej umożliwić ucieczkę od dotychczasowego życia.

      Jako jego żona byłaby wolna od odpowiedzialności, o czym zawsze marzyła. Małżeństwo z nim spowodowałoby duże zmiany w jej życiu. Gdyby go faktycznie poślubiła, jej sytuacja diametralnie by się zmieniła. On miał być środkiem prowadzącym do celu. Ale tak się nie stanie. Lydia już wiedziała, jak podstępnie nią manipulował przez cały okres ich znajomości. By ją posiąść, okazywał cierpliwość, przebiegłość i stanowczość, żeby zyskać jej zaufanie i wciągnąć do swego łóżka.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Alex siedział już przy stoliku w hotelowej jadalni, kiedy w drzwiach pojawiła się Lydia. Zatrzymała się, obrzucając spojrzeniem salę, a gdy zauważyła Alexa, który podniósł się z krzesła, ruszyła w jego stronę. Spodziewał się zobaczyć bladą upokorzoną kobietę, tymczasem okazało się, że nie straciła nic ze swej dystyngowanej postawy, która wywarła na nim tak duże wrażenie. Była uosobieniem spokoju, jakby to, co niedawno przeżyła, nie zostawiło na niej żadnych śladów, jakby jeszcze parę minut temu nie płakała rzewnymi łzami w swoim pokoju.

      Kiedy szła między stolikami, poruszała się z urzekającym wdziękiem. Miała nieskazitelną cerę barwy kości słoniowej i gęste czarne włosy upięte z tyłu, a z obu stron głowy na skroniach skręcone w loczki przypominające korkociągi. Spod ciemnych rzęs z powagą spoglądały duże zielone oczy. Zauroczony nią Alex obszedł stolik i wysunął krzesło. Kiedy usiadła i mu podziękowała, poczuł podniecający zapach. Była naprawdę zachwycająca. Nic dziwnego, że Henry nie mógł się jej oprzeć. Czy jakikolwiek mężczyzna, w którego żyłach płynęła krew, a nie woda, mógłby na nią nie reagować?

      – Wyrazy uznania – zauważył, nie spuszczając z niej wzroku. – Pięknie pani wygląda. Jak się pani czuje?

      Lydia poczuła ogarniające ją gorąco, kiedy już po raz drugi tego dnia znalazła się z tym mężczyzną twarzą w twarz. W jego oczach był wyraz szczerego podziwu, surowa przystojna twarz wyrażała szlachetność i dumę, a potężne muskularne ciało emanowało siłą i zmysłowością. Uśmiechnęła się do niego uśmiechem, który rozjaśnił jej inteligentne oczy.

      – Bardzo dobrze, zważywszy na to, co się stało – odpowiedziała lekko drżącym głosem. – Gdzie Henry?

      – Opuścił Gretnę, więc może pani odetchnąć z ulgą.

      – Istotnie. Domyślam się, że wrócił do żony?

      – Tak.

      – A ten dżentelmen, z którym pan przyjechał? Mam nadzieję, że nie pozbawiłam go pańskiego towarzystwa.

      – Ma pani na myśli Harrisa – powiedział Alex. – To mój pokojowy czy też sekretarz, bo tak sobie życzy, by