Название | Gwiazdy Oriona |
---|---|
Автор произведения | Aleksander Sowa |
Жанр | Классические детективы |
Серия | |
Издательство | Классические детективы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-66229-24-2 |
– Co gadają?
– Zauważyli cię w sztabie. Mówią, że się nadajesz, masz talent, pomysły.
– Trzeba go jak najszybciej złapać.
Szafranek spojrzał za okno i się zamyślił. Pająk był zbyt cenny, żeby tak po prostu złapać go zgodnie z życzeniem chorobliwie ambitnego zastępcy. I tak go przyskrzynią, a im bardziej szokujących czynów się w międzyczasie dopuści, tym więcej na tym skorzystają. Istnienie takiego przestępcy pozwala obywatelom zaakceptować istnienie policji, jej obecność, kontrolę i wydatki z budżetu. Tacy jak Pająk najlepiej usprawiedliwiają tę potężną instytucję.
– Złapiemy go – mruknął wpatrzony w dachy. – Złapiemy, Karol.
– Mam nadzieję.
Gdyby nie tacy jak Pająk, mogłoby zaistnieć coś tak niedorzecznego jak społeczeństwo wolne od przestępstw – pomyślał stary gliniarz. A to wykluczyłoby potrzebę istnienia policji kryminalnej.
– A co tam w sprawie?
– Ani o cal do przodu. – Grzesik spochmurniał.
– Mówiłeś coś o adresie.
– W pobliżu miejsca znalezienia zwłok Bieleckiej – zaakcentował z przekąsem Grzesik, wszyscy przecież wiedzieli, że to rodzina premiera – znaleźliśmy karteczkę z adresem: Bytom-Szombierki, Adolfa Piątka 10.
– I co?
– Uznałem, że to może mieć jakiś związek z jej zabójstwem. Pojechałem do dzielnicowego. Powiedział, że mieszka tam stary kawaler. Ma czterdzieści pięć lat, pracuje w straży przemysłowej, lubi popić. Założyłem mu teczkę.
– Gadałeś z nim?
– Nie! W żadnym razie. – Grzesik się nastroszył. – To mogłoby go wystraszyć. Lepiej go poobserwować. Może to on? A jak nie on, to może dowiemy się czegoś?
– Słusznie.
– Sam go nie mogę pilnować, właśnie piszę zapotrzebowanie na obserwację operacyjną.
– Pierdol to! Żadnych zapotrzebowań. Mamy specgrupę. Jeden telefon i cała technika operacyjna pracuje z nami. Założą mu podsłuch i będą pilnować przez całą dobę. Niech wreszcie zarobią na uposażenie, bo kawa i pączki już im z dupy wychodzą.
– To co? Ich też bierzemy?
– A czemu nie? Aha, zapomniałbym. – Szafranek podrapał się za uchem. – Pamiętasz tę twoją amerykańską sprawę?
– Co z nią? Coś nie tak?
– Nie dadzą pieniędzy, ale zgodzili się na bystrzaka.
– Jakiego bystrzaka?
Szafranek znów spojrzał za okno. To, że Grzesik napisał kilka raportów, które zwróciły uwagę w Warszawie, nawet mu pasowało. Stary glina podejrzewał, że ktoś Grzesika holuje, a to oznaczało, że przy okazji i on na tym może skorzystać. Generalska szabla czekała.
– Tego, co go wyłowiłeś na testach w szkołach policyjnych. Przydzielili go nam.
– Kurwa, nie wierzę – szepnął Grzesik, kręcąc głową. – Naprawdę?
– Przecież sam o to wnioskowałeś.
– To miało tylko konkretnie wyglądać w raporcie, że niby jesteśmy innowacyjni i szukamy nowych rozwiązań. Coś trzeba było napisać, żeby wyglądało chwytliwie, a papier przecież cierpliwy jest, wszystko przyjmie.
– Uhm.
– Nie sądziłem, że się zgodzą!
– Politycznym powinieneś zostać.
– Nie ma już politycznych.
– To politykiem – odparł Szafranek. – Suweren lubi retorykę.
– Nasze wydziały medialne także. – Propaganda o milicji za Polski Ludowej nie różniła się zasadniczo od tego, co teraz serwuje się społeczeństwu na temat policji. – Szef coś więcej o nim wie?
– Młodzieżowiec, doświadczenia zero, ale łeb podobno nie od parady.
– Plecak?
– Rodziny w resorcie nie ma. Nikt go nie zna. Musi chodzić o coś innego.
– Ale o co? Może to kapuś?
– Może, ale raczej o to, co napisałeś w raporcie.
– Przecież to było pierdolenie!
– Widać komuś się spodobało.
– To się doigrałem.
– To nie wszystko – dodał Szafranek. – Chłodne fakty są takie, że dostałem polecenie przydzielenia go do ciebie – skłamał. – Smarkacz ma z tobą współpracować. – Wzruszył ramionami z udawanym zatroskaniem na twarzy.
W głębi duszy ucieszył się, widząc okrągłe jak pięciozłotówki oczy zastępcy. Szafranek wszystko, co osiągnął, zawdzięczał sobie. Nikt mu nie pomógł w karierze, jak temu fałszywemu gnojkowi przed nim.
19
Drożdżak wyglądał na inżyniera, który po zmianach ustrojowych pozostał bez pracy. Niedawno awansowano go na zastępcę komendanta głównego. To oznaczało wyższą grupę zaszeregowania i wyższe uposażenie zasadnicze oraz dodatek służbowy, co było istotnym argumentem w sytuacji, kiedy planuje się emeryturę oraz karierę polityczną w cywilu.
– A więc ty jesteś Stompor? Siadaj. Nie mamy czasu, więc przejdę do rzeczy.
Emil zwrócił uwagę na za luźny kołnierzyk w koszuli. Pod zaczerwienionymi oczyma dostrzegł też sińce. Odcień skóry również nie wyglądał najzdrowiej.
– W Legionowie otrzymaliście pewne nietypowe zadanie z kryminalistyki. Pamiętasz coś więcej? – Drożdżak wykonał nieokreślony ruch dłonią.
– Mieliśmy scharakteryzować profil hipotetycznego zabójcy kobiet, określając jego cechy na podstawie informacji o zabójstwach.
– To dlatego tu jesteś. – Drożdżak pokiwał głową. – Masz dobrą pamięć.
– Ciekawe zadania łatwo się zapamiętuje.
– Wiesz, że wykładowcy cię chwalili?
– Nie zauważyłem.
Oficer sięgnął po kartkę, przekrzywił głowę i wydął usta.
– Zarządzeniem komendanta głównego powołano zespół, któremu zlecono działania zmierzające do ujęcia sprawcy przestępstw objętych sprawą o kryptonimie „Pająk”. – Przerwał, zawieszając wzrok na Emilu. – Ja zostałem szefem – dodał, odkładając rozkaz. – Na odpowiedzialnego za realizację wyznaczyłem podinspektora Szafranka. Znasz?
– Byłem na jego wykładzie.
– Tym lepiej. Ze szczegółami zapoznasz się po drodze.
– Po drodze dokąd?
– Jedziesz do Katowic.
– Po co?
– Szafranek ci powie.
– A mniej więcej?
– Od października 1989 do dzisiaj – Drożdżak westchnął – na Śląsku doszło do czterech bardzo podobnych zabójstw.
– To zadanie nie było ćwiczeniem? Zabójca naprawdę istnieje?
– Istnieje, kurwa jego mać! –