Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Julia Boyd

Читать онлайн.
Название Wakacje w Trzeciej Rzeszy
Автор произведения Julia Boyd
Жанр Документальная литература
Серия
Издательство Документальная литература
Год выпуска 0
isbn 9788381697538



Скачать книгу

stronę w konflikcie z Francuzami; uważają, że powinniśmy zająć bardziej kategoryczne stanowisko w tej sprawie. Nie mają pojęcia o warunkach panujących w Anglii. Wyobrażają sobie, że nie doznaliśmy uszczerbku i zapomnieliśmy o wojnie. Są irytująco gruboskórni jako naród. Nic dziwnego, że partia Hitlera ocaliła Niemcy przed socjalistycznym/komunistycznym rządem, tworząc podziały. Prawie wszyscy młodzi są za Hitlerem. Niemcy zakładają, że w następnej wojnie staniemy po ich stronie192.

      Tymczasem gdy Republika Weimarska wkraczała w ostatnie miesiące swojego istnienia, André Gide nie porzucił jeszcze nadziei na pojednanie francusko-niemieckie. Był zdania, że we wszystkich zasadniczych dziedzinach Niemcy wyprzedzają Francję o trzydzieści lat. Jego rodak Roger Martin du Gard193, który w listopadzie 1932 roku po raz pierwszy odwiedził Berlin, był jeszcze bardziej rozentuzjazmowany. Po wnikliwej obserwacji berlińskiego życia ulicznego doszedł do wniosku, że „nowy człowiek, człowiek przyszłości, będący ucieleśnieniem syntezy przeszłości z przyszłością, indywidualizmu i socjalizmu, narodzi się w Niemczech”194.

      Obserwacje lady Rumbold przedstawiały się nieco inaczej: „W Berlinie wrze, pełno tu policji”, pisała do matki. „Pomyślałby kto, że stoimy u progu rewolucji. Dwa dni temu pięknie urządzili Leipziger Strasse. Nie ostała się ani jedna szyba tego wielkiego sklepu Wertheim i wybili witryny większości sklepów z żydowskimi nazwiskami”. To „naziści tak narozrabiali, czyli faszyści”, dodała, na wypadek gdyby matka nie znała tego sformułowania. Podczas samotnego spaceru z ambasady do zamku którejś niedzieli lady Rumbold ujrzała „całą bandę nazistów goniących jednego biednego komunistę, którego następnie pobili. Na Linden pełno ciężarówek z policją. Jak dotąd nikt nie strzela, a ludzie mają zabawę. Z pewnością przydaje to spacerom atrakcji”195. Ale wybranie Hitlera na kanclerza szybko zamieniło „atrakcję” w przerażenie.

      Kiedy nawet po lipcowym sukcesie wyborczym Hitler nadal nie otrzymał propozycji objęcia tego stanowiska, Hindenburg miał stwierdzić: „Ten człowiek na kanclerza? Zrobię go naczelnikiem poczty, niech ślini znaczki z moim wizerunkiem”196. Ale po sześciu miesiącach zawirowań politycznych Hindenburg na przekór intuicji uległ namowom i zmienił zdanie. Tuż po południu 30 stycznia 1933 roku nowy kanclerz Rzeszy Adolf Hitler i jego gabinet stawili się u prezydenta. Hitler przysiągł przed Hindenburgiem bronić konstytucji, uszanować prawa prezydenta i utrzymać rządy parlamentarne. Dokładnie pięćdziesiąt dwa dni później, 23 marca, zatwierdzenie ustawy o pełnomocnictwach przypieczętowało koniec Republiki Weimarskiej. Ustawa dała Hitlerowi prawo rządzenia bez udziału Reichstagu, co oznaczało całkowite przejęcie władzy. Jeśli wybranie go na kanclerza nie zakończyło Republiki Weimarskiej w sensie dosłownym, przysięga, którą złożył tamtego dnia, okazała się gwoździem do jej trumny.

      6

      POTWÓR CZY CUD?

      W liście do Stephena Spendera, napisanym kilka tygodni przed objęciem przez Hitlera stanowiska kanclerza, Christopher Isherwood narzekał, że niemiecka polityka zrobiła się nudna – „w gestach żebraków i konduktorów brakuje dawnej nieco upajającej świadomości kryzysu”197. Jednakże przemarsz z pochodniami, który miał miejsce 30 stycznia 1933 roku po inauguracji Hitlera, z pewnością nie zasługiwał na miano nudnego. Był to nazistowski rozmach na szeroką skalę oraz godne zwieńczenie dnia, który miał na zawsze odmienić świat.

      Constantia Rumbold obserwowała go z okna swojego pokoju:

      Kolumna światła ruszyła ulicami na podobieństwo migoczącego węża, pod Bramą Brandenburską, przez Pariser Platz i w Wilhelmstrasse. Maszerowała cała niemiecka młodzież. Podążali szóstkami, w brunatnych koszulach, każdy z rozpaloną pochodnią w dłoni, a w zwartych szeregach nie było luki przez bite pięć godzin. Pochodnie rzucały dziwne różowe, roztańczone światło na surowe zwykle szare ulice, a na murach igrały ogromne, zniekształcone cienie. Łopotały setki krwistoczerwonych flag z plamami swastyk, od sztandarów niesionych na ramieniu po papierowe chorągiewki w rękach dzieci198.

      Po wyjściu na zewnątrz zdołała się przepchnąć przez tłum i stanęła przed Pałacem Kanclerskim, gdzie dojrzała w oknie zwalistą postać prezydenta Hindenburga, na wpół ukrytą za zasłoną. Kilkaset metrów dalej Hitler stał na baczność na balkonie, z wyciągniętą ręką. Mimo że odcinał się na tle rzęsistego światła, Constantia widziała jego „stężałą twarz, która dorównywała bielą przydużemu kołnierzowi”. Lilian Mowrer zapamiętała dotkliwy ziąb, iskry pochodni trzaskające w mroźnym powietrzu i przestępowanie z nogi na nogę, gdy na próżno usiłowała się rozgrzać. Nikt z obecnych nie zapomniał też tupotu i bicia w bębny, nazistowskich pieśni i okrzyków Deutschland erwache, die Juden kommen [Obudźcie się, Niemcy, nadchodzą Żydzi] oraz „triumfu wypisanego na wszystkich twarzach”. „Na chodnikach i pod ścianami domów”, pisała Constantia, „przepychały się niemieckie kobiety, matki, siostry i żony maszerujących mężczyzn, machały szalami i chusteczkami z nieco histerycznym śmiechem, zajmując progi i parapety”199.

      Dla trzeźwo myślącej córki brytyjskiego dyplomaty bądź amerykańskich dyplomatów pokroju Mowrerów było to wstrząsające doświadczenie. Świadoma, że w taką noc ulica nie jest bezpiecznym miejscem dla cudzoziemca, Constantia wróciła do ambasady, gdzie zastała ojca samego w pokoju na tyłach budynku, usiłującego nie zważać na hałasy z zewnątrz. Kiedy szli spać, sir Horace zastanawiał się, do czego to wszystko doprowadzi. Było to pytanie retoryczne, gdyż Constantia wiedziała, że „nikt, kto widział duszę Niemiec maszerującą tej nocy, nie miał co do tego wątpliwości”200. Upłynęło jednak kilka miesięcy, zanim Hitler mógł narzucić swoją dyktaturę. W celu przeforsowania ustawy o pełnomocnictwach, która da mu całkowitą władzę, potrzebował bardziej przekonującego mandatu. Datę wyborów federalnych wyznaczono na 5 marca.

      Kilka tygodni po inauguracji Hitlera Owen Tweedy i Jim Turcan jechali boczną drogą do Bonn używanym morrisem kupionym za dziesięć funtów. Zaprzyjaźnili się na studiach w Cambridge, gdzie Tweedy studiował języki nowożytne. Obaj mężczyźni, obecnie po czterdziestce, zostali ranni w czasie wojny. Następnie Tweedy spędził wiele lat na Środkowym Wschodzie, ale obecnie zarabiał na życie jako dziennikarz niezależny w Londynie. Wyruszył na obecną misję w nadziei, że sytuacja w nowych Niemczech zainteresuje gazety w rodzaju „Daily Telegraph”. Sympatyczny, roztrzepany Jim tymczasowo porzucił pracę inżyniera, aby dotrzymać mu towarzystwa. Byli w świetnych humorach. „Dzień wstał piękny, rześki i słoneczny”, a gdy „znaleźliśmy się bliżej Renu”, napisał Tweedy w swoim dzienniku, „zrobiło się świetnie, wioski były ładne i swojskie, otoczyły nas pola, bez żywopłotów, i całe mnóstwo drzew”. Jedynym zgrzytem była propaganda wyborcza, napotykana na każdym kroku. Tweedy doszedł do wniosku, że swastyka jest mniej natarczywa od wielkich liter używanych przez komunistów, zajmujących nieraz trzydzieści albo czterdzieści metrów ściany201.

      Ale mimo agresywnych haseł z ulgą odkryli, że „Bonn to wciąż Bonn, krzepkie i pełne życia”. Uroczy, stary Weilburg, sto dwadzieścia kilometrów na wschód, z prowadzącymi w górę wąskimi, krętymi uliczkami i murem pruskim domów oprószonych śniegiem, stanowił kolejny, krzepiący ślad dawnych Niemiec, zapamiętanych przez Tweedy’ego z czasów szkolnych. W Kassel znaleźli starą oberżę – „jak Feathers w Ludlow” – gdzie zastali wspaniałego, grubego gospodarza ze wspaniałą,



<p>192</p>

Thelma Cazalet, posłanka do parlamentu, 6 października 1932, archiwum Eton College MS 917/2/8.

<p>193</p>

Roger Martin du Gard otrzymał Nagrodę Nobla w 1937 roku, dziesięć lat przed swoim przyjacielem André Gide’em.

<p>194</p>

Kessler, s. 432–434.

<p>195</p>

Lady Rumbold do matki, 15 października 1932.

<p>196</p>

Wheeler-Bennett, Hindenburg, Macmillan, Londyn 1967, s. 40.

<p>197</p>

Isherwood, Christopher and His Kind, s. 92–93.

<p>198</p>

Constantia Rumbold, bez daty.

<p>199</p>

Tamże, i Mowrer, s. 247.

<p>200</p>

Constantia Rumbold, bez daty.

<p>201</p>

Owen Tweedy, Dziennik, 16 lutego 1933, University of Oxford, St Antony’s College, archiwum Middle East Centre, GB165–0289. Kolejne cytaty z wypowiedzi Tweedy’ego pochodzą z tego samego źródła i obejmują daty od 16 lutego do 31 marca 1933.