Wakacje w Trzeciej Rzeszy. Julia Boyd

Читать онлайн.
Название Wakacje w Trzeciej Rzeszy
Автор произведения Julia Boyd
Жанр Документальная литература
Серия
Издательство Документальная литература
Год выпуска 0
isbn 9788381697538



Скачать книгу

i lady Rumbold spędzili dzień na planie, gdzie sfotografowali się z Marleną Dietrich. Przyglądali się również kręceniu rosyjskiego widowiska, w którym około stu kozaków „wjeżdża do Piotrogrodu”. „Byli to prawdziwi Rosjanie, dla nadania im wiarygodnego wyglądu”, poinformowała matkę lady Rumbold. „I dowodził nimi prawdziwy rosyjski generał. Zarabiał dwadzieścia pięć marek dziennie, za co był wdzięczny”. Ale ponieważ śnieg zrobiono z soli i wszystko na planie wyglądało tandetnie, „widok pozbawiał złudzeń”140.

      Brenda Dean Paul, jedna z londyńskich „młodych i obiecujących”, należała do grona aspirujących aktorów, którzy szukali w UFA sławy oraz pieniędzy. Jej kariera zakończyła się klęską, pozostawiła jednak malowniczy opis kilku tygodni spędzonych w Berlinie. Młody attaché ambasady brytyjskiej wprowadził ją w nocne życie. W ciągu kilku dni poznała księcia Lexy’ego Hochberga z Pszczyny, Maxa Reinhardta i Conrada Veidta, najpopularniejszego berlińskiego aktora. Tak wspominała swój „zwykły” dzień:

      Wstawałam około pierwszej, obiad na ogół bardzo późno (zgodnie z niemieckim zwyczajem), potem szłam (…) do Roberta w Kufürstendamm, zwykle po wizycie u Figaro, sławnego fryzjera na tej samej ulicy. U Roberta można dostać wszystko, od mint julep po wymyślne danie z ostryg. Siadasz przy długim kontuarze i widujesz całą śmietankę teatralną i filmową. Lunch kończyłam o trzeciej lub czwartej, potem dansing w Edenie lub Adlonie. Masz pojęcie, żeby tańczyć w Londynie w porze podwieczorku? Cóż to byłoby za ponure widowisko. Ale w Berlinie to moda i codzienność. Następnie koktajle w Jockey Club do siódmej albo ósmej, kiedy to Berlin wraca do domu odpocząć przed kolacją, którą jada się zwykle o dziesiątej. Z lokali często wybierałam Horscher, bo jestem bardzo łakoma. Istny raj dla smakosza. Stary i niegdyś wystawny dom mieszkalny zachował atmosferę edwardiańskiego grand luxe, z bordowymi ścianami oraz stołami na podobieństwo boksów w stajni pod ścianą dawnej biblioteki… rozmowa czy wybuch śmiechu ściąga kamienne spojrzenia. Nie tyle towarzyski posiłek, ile religijny obrządek… Czasem zamiast do Horscheru szłam do Nevy, słynnego rosyjskiego lokalu… Później, około jedenastej lub dwunastej, myśleliśmy o tańcach, wieczór dopiero się rozkręcał141.

      W drogich nocnych klubach wieczór rozpoczynał się na poważnie po północy – inaczej niż w lokalach uczęszczanych przez Audena, Isherwooda i Spendera. Loelia Ponsonby (późniejsza księżna Westminsteru) „pożerała wzrokiem zniewalającego blondyna z dołeczkami”, siedzącego przy sąsiednim stoliku w Eldorado, „który tak naprawdę był sierżantem w ułanach”. A po odwiedzeniu klubu reklamującego się jako „dansing wyłącznie dla panów” zauważyła, że „mężczyźni w średnim wieku i sportowym ubraniu, uroczyście sklejeni w tangu, do tego stopnia przypominali karykatury poczciwych, niemieckich ojczulków, że nie sposób było traktować ich na poważnie”142. Jej przyjaciółka dwudziestopięcioletnia Constantia Rumbold opisała berlińskie nocne życie, wymieniając szereg modnych klubów, w tym Beguine, pierwszy z coraz liczniejszych czarnych barów stolicy:

      Była to mroczna arkada oświetlona czerwonymi lampami, w której unosiła się woń podziemnej kolejki. Na wpół uchylone drzwi na końcu. Za drzwiami przytłumione bicie bębna i chaotyczna kakofonia saksofonu. Mgła sinego dymu, zajęte wszystkie stoły. Tutaj przesiadywali studenci, milionerzy, artyści i biznesmeni, przytuleni do modelek i wytwornych pań. Z oczami na wpół przymkniętymi, odurzeni muzyką, kołysali się rytmicznie na parkiecie, nie dbając o rozmowę. Jedna Murzynka śpiewała, gruba i w wydekoltowanej sukni… Mętne światło przygasło jeszcze bardziej, ona wystukiwała rytm stopami i zawodziła coraz głośniej i szybciej, coraz bardziej piskliwie… a jej wielkie ciało konwulsyjnie wiło się i skręcało, po czym dziko rozpościerała ręce, krzycząc, że nikt nie rozumie, jak jej tęskno za obiema „Karolinami”. Zawsze nagradzały ją gromkie oklaski. Potem znowu śpiewała, wciąż poruszając ciałem, a jej soczysty głos przetaczał się przez salę płaczliwymi falami.

      Ale to nie był jeszcze koniec wieczoru. Ostatnią nagrodą dla „strudzonych włóczęgów” był rosół z gorącymi kiełbaskami w Künstler [Artystycznym Zakątku], ukrytym w bocznej uliczce. W odpowiedzi na dzwonek ciężkie drzwi zewnętrzne ledwo uchylano. Gość mijał ciche podwórze, następnie schodził po kamiennych schodach do niedużego, podziemnego pomieszczenia umeblowanego ławkami i stołami, niczym ponadto. W jednym rogu niewidomy mężczyzna cicho grał na pianinie. „Zupa była przepyszna i gorąca, a piwo złociste, i można było zobaczyć lub posłuchać malarzy, artystów, pisarzy i pseudointelektualistów, stłoczonych przy drewnianych stolikach”143.

*

      A potem, 24 października 1929 – w Czarny Czwartek – doszło do załamania na giełdzie Wall Street, a wraz z nim runęły niemieckie nadzieje na trwały dobrobyt. Ale jeszcze przed krachem wiele wskazywało na to, że świetność złotych lat Republiki Weimarskiej jest tylko pozorna. Stephen Spender wspominał, że przytłoczyła go nędza, jaką widział w Hamburgu poprzedniego lata; dodał: „Straciłem ochotę na folgowanie moim ciągotom… udzieliła mi się powszechna zgryzota tego kraju, gdzie dawniej hordy prostytutek uchodziły za towar, dziś wydają mi się padliną i niczym innym: żadna to przyjemność widzieć siebie w roli cudzoziemskiego sępa”144.

      Lilian Mowrer twierdziła, że przeczuła nadchodzący kryzys. Oprócz recenzowania spektakli pisała też na tematy ogólne, a niemieckie koleje państwowe zapraszały ją regularnie wraz z innymi dziennikarzami do mniej znanych zakątków kraju. Wstrząsnęła nią „orgia” publicznego szastania pieniędzmi, którą wszędzie napotykała:

      Gdy pokazywano mi imponujące nowe budynki… przestronne domy mieszkalne dokoła placów wysadzanych drzewami albo domy jednorodzinne na nowo powstałych osiedlach, porównywałam je z tym, co zaobserwowałam w innych krajach. Odbudowane rejony Francji wyglądały blado na tle tego niemieckiego rozmachu145.

      Ale, jak zrozumiała, główna wada tego „karnawału publicznej rozrzutności” polegała na uzależnieniu od amerykańskich pożyczek krótkoterminowych, toteż gdy pękła bańka mydlana i upomniano się o zwrot długów, konsekwencje dla Niemiec były katastrofalne.

      Rok po krachu sir Horace odnotował, że ministrowie rządowi zaprzestali wydawania wielkich przyjęć, przestali też w nich uczestniczyć: „Nie stać ich na rewanż wobec cudzoziemców, a poza tym na pewno obawiają się reakcji urzędników, których pensje przycinają, na zdjęcia z wystawnych bankietów… uczty wydawane przez żydowskich bankierów, będące dotąd ważnym punktem w berlińskim kalendarzu, też nie odbędą się w tym roku. Przewiduję znaczną korzyść dla naszego układu trawiennego”146.

      Trudności stopniowo narastały. Spender zauważył, że każdej wizycie w berlińskich sklepach towarzyszą nagabywania żebraków. Wielu francuskich obserwatorów jednak nie kryło wątpliwości w przekonaniu, że Niemcy po raz kolejny zasłaniają się kryzysem gospodarczym, żeby nie płacić reparacji. „Francuzi powracający z Berlina opowiadają o tamtejszej ekstrawagancji i ostentacyjnym zbytku”, wspomniał Harry’emu Kesslerowi André Gide147. A Emily Pollard, która miała latem 1930 roku okazję stołować się w Goslarze, wspominała „istną ucztę bogów”, gdzie wśród sześciu dań znalazła się zielona zupa z żółwia oraz potrawka z kraba148.

      Niemniej jednak bliższa prawdy jest relacja Christophera Isherwooda, który rok po krachu mieszkał w slumsach z rodziną aktualnego chłopaka i napisał później: „To był wrzący kocioł



<p>140</p>

Lady Rumbold do matki, 13 stycznia 1929.

<p>141</p>

Brenda Dean Paul, My First Life, John Long, Londyn 1935, s. 78, 80–81.

<p>142</p>

Loelia, księżna Westminster, s. 115.

<p>143</p>

Constantia Rumbold, Changing Night Haunts of Berlin, ok. 1930.

<p>144</p>

Stephen Spender do Isaiaha Berlina, 30 stycznia 1930.

<p>145</p>

Mowrer, s. 210.

<p>146</p>

Rumbold do Harolda Nicolsona, 3 listopada 1930.

<p>147</p>

Kessler, 29 listopada 1931, s. 405.

<p>148</p>

Pollard, Dziennik, 25 lipca 1930.