Fjällbacka. Camilla Lackberg

Читать онлайн.
Название Fjällbacka
Автор произведения Camilla Lackberg
Жанр Современные детективы
Серия Saga o Fjallbace
Издательство Современные детективы
Год выпуска 0
isbn 9788380156821



Скачать книгу

do Uddevalli po nowe ubrania na rozpoczęcie szkoły. Jaka była rozdarta między radością, że jedzie z mamą na zakupy, a zazdrością, że Stella zostaje pod opieką dwóch superfajnych starszych dziewczyn. Ale kiedy pomachała jej na do widzenia i wielkie volvo z mamą za kierownicą ruszyło do miasta, zapomniała o zazdrości.

      W drodze powrotnej cały czas zerkała na tylne siedzenie, na którym leżały torby z ciuchami. Ładne były. Cieszyła się tak bardzo, że ledwo mogła usiedzieć. Mama zwracała jej uwagę i śmiała się.

      To był ostatni raz, kiedy widziała, jak mama się śmieje.

      Odłożyła kanapkę. Kęs urósł jej w ustach. Przypomniała sobie chwilę, kiedy wysiadły z samochodu, i szalejącego z niepokoju ojca, który wyszedł im na spotkanie. Nagle zrobiło jej się niedobrze. Pomknęła do ubikacji. Zdążyła jeszcze podnieść klapę. Po chwili kanapka z dżemem pomarańczowym pływała w sedesie. Poczuła w żołądku następny skurcz.

      Trzęsąc się, opadła na zimne kafelki. Z góry dudniła głośno muzyka.

      Na jednej z tablic przymocowanych do drzew rosnących wokół polany za domem rozległ się suchy trzask.

      – Dobrze, Sam – powiedział krótko James.

      Sam powstrzymał się od uśmiechu. Jedyna rzecz, za którą ojciec go chwali. Bo potrafi strzelić dokładnie w wybrany punkt. Najważniejsza zaleta syna w oczach ojca.

      – Coraz celniej strzelasz. – Ojciec kiwnął głową, patrząc na niego znad stalowej oprawki okularów przeciwsłonecznych. Model dla pilotów z lustrzaną powłoką. Wyglądał w nich jak parodia amerykańskiego szeryfa. – Spróbuj, czy trafisz z większej odległości. – Kiwnął na syna, żeby się cofnął.

      Sam odszedł dalej.

      – Podeprzyj rękę. Przed naciśnięciem spustu zrób wydech. Skup wzrok – instruował spokojnie.

      Przez wiele lat odnosił sukcesy jako instruktor żołnierzy szwedzkich sił specjalnych. Sam wiedział, że cieszył się dobrą opinią. A poza tym był pozbawionym uczuć bydlakiem, co też na pewno pomogło mu w karierze. Za to syn nie mógł się doczekać jego wyjazdu na kolejną misję.

      Zdarzało się, że długo przebywał w nieznanym miejscu, i był to czas, kiedy Sam oddychał z ulgą. I on, i mama chodzili lżejszym krokiem, mama się częściej śmiała, co sprawiało mu przyjemność. Wystarczyło, żeby ojciec stanął w drzwiach, a jej śmiech gasł, nawet biegała inaczej i więcej niż zwykle. I robiła się jeszcze szczuplejsza. Na twarzy malowało się napięcie. W tym samym stopniu jej wtedy nie znosił, co kochał, kiedy była radosna. Zdawał sobie sprawę, że jest niesprawiedliwy, ale przecież sama wybrała sobie tego mężczyznę, żeby mieć z nim dziecko. Nigdy nie mówił o nim ojciec. Ani tata.

      Kilka szybkich strzałów. Był pewien, że trafił idealnie.

      James kiwnął głową z zadowoleniem.

      – Kurde, gdybyś miał więcej charakteru, mógłby być z ciebie dobry żołnierz – zaśmiał się.

      – Idę pobiegać – oznajmiła mama, która przyszła za dom, ale żaden z nich nie odpowiedział.

      Sam myślał, że już jej nie ma, zwykle wychodziła zaraz po śniadaniu, żeby uniknąć najgorszego upału, ale teraz była prawie dziesiąta.

      – Cofnij się jeszcze kilka metrów – odezwał się James.

      Sam wiedział, że też trafi. Podczas nieobecności Jamesa ćwiczył strzały z jeszcze większej odległości, ale z jakiegoś powodu nie chciał ujawnić, jaki jest dobry. Nie chciał, żeby James mógł z dumą wypinać pierś i mówić, że Sam ma to po nim. Bo to nie była jego zasługa. Nic w życiu Sama nie było zasługą Jamesa, wręcz przeciwnie.

      – Nice! – zawołał ojciec po następnej serii strzałów.

      Kolejna rzecz, która drażniła Sama. James często przechodził na angielski z szerokim amerykańskim zaśpiewem. Nie miał nic wspólnego z Ameryką, po prostu dziadek w młodości lubił Jamesa Deana. Jednak James spędził tyle czasu z Amerykanami, że udzieliła mu się ich wymowa. Niewyraźna, gardłowa. Dla Sama brzmiało to wręcz żenująco.

      – One more time – odezwał się James, jakby czytał w jego myślach i postanowił się podrażnić.

      – All right – odparł Sam z równie szerokim amerykańskim akcentem, licząc, że James się nie zorientuje.

      Wycelował w środek tarczy i strzelił. W sam środek tarczy.

      Prowincja Bohuslän 1671

      – Mała weszła wczoraj na plebanię, Elin pamięta, co jej mówiłam!

      Britta mówiła ostrym tonem i Elin pochyliła głowę.

      – Porozmawiam z nią – powiedziała cicho.

      – Nie bez powodu służba ma osobne mieszkanie!

      Britta spuściła nogi z łóżka.

      – Mamy dziś ważnych gości – ciągnęła. – Wszystko musi wypaść idealnie. Czy Elin uprała i wykrochmaliła moją niebieską suknię? Tę z brokatu?

      Wsunęła kapcie stojące przy łóżku. Przydawały się, bo choć plebania była najpiękniejszym domem, jaki Elin widziała, jednak panowały tu okropne przeciągi i zimą podłogi były lodowate.

      – Wszystko gotowe – odparła Elin. – Wysprzątany każdy kąt, a Boel z Holty już od wczoraj gotuje w kuchni. Na przystawkę szykuje faszerowane łby dorszowe, koguta w agreście na główne danie i krem warstwowy na deser.

      – Dobrze – stwierdziła Britta. – Wysłannik Haralda Stakego powinien zostać przyjęty jak wielki pan, bo Harald Stake jest gubernatorem naszej prowincji i zgodnie z królewskim zarządzeniem ma mówić z duchownymi o pladze, która spadła na nasz kraj. Zaledwie kilka dni temu Preben opowiadał, że w Marstrand złapali czarownicę.

      Britta dostała aż czerwonych plam na policzkach.

      Elin kiwnęła głową. Ludzie nie mówili o niczym innym, jak o nowo powołanej komisji do spraw czarownictwa, która stawia przed sądem czarownice. Wzięli się za nie w całym kraju. Elin wzdrygnęła się. Zloty czarownic i paktowanie z diabłem. Koszmar.

      – Słyszałam od Idy-Stiny, że Elin pomogła Svei z Hult począć dzieciątko – powiedziała Britta, podczas gdy Elin pomagała jej się ubrać. – Cokolwiek Elin zrobiła dla niej, chcę, by zrobiła również dla mnie.

      – Umiem jedynie to, czego nauczyła mnie moja babka – odparła Elin, sznurując mocno suknię Britty na plecach.

      Prośba Britty jej nie zaskoczyła. Siostra zbliżała się do dwudziestki, od dwóch lat była żoną, ale jakoś nie zaczęła pęcznieć w talii.

      – Proszę tylko o to, co Elin zrobiła dla Svei. Pora, żebym dała Prebenowi dziecko. Już mnie wypytuje, kiedy będę w odmiennym stanie.

      – Zrobiłam jej napar z ziół według przepisu babki – powiedziała Elin, sięgając po szczotkę, żeby uczesać Brittę.

      Siostry bardzo się różniły wyglądem. Elin odziedziczyła po matce blond włosy i jasnoniebieskie oczy, natomiast czarnowłosa Britta o ciemnoniebieskich oczach była podobna do kobiety, która jeszcze przed śmiercią matki zajęła jej miejsce. Wiejskie języki wciąż powtarzały, że Kerstin, matka Elin, umarła, bo pękło jej serce. Nawet jeśli była to prawda, Elin nie mogła tracić czasu na rozpamiętywanie. Minął rok od śmierci ojca i jedynie pomoc Britty dzieliła ją od śmierci głodowej.

      – Nauczyła mnie również kilku zaklęć – dodała