Название | Dziewczyna bez makijażu |
---|---|
Автор произведения | Zuzanna Arczyńska |
Жанр | Современные любовные романы |
Серия | |
Издательство | Современные любовные романы |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-66201-51-4 |
To, że plany Kate legły w gruzach, nie znaczyło, że nie mogła tego zmienić. Trzeba było zacząć budować od nowa. Postanowiła zagrać najstarszą bronią świata: zajść w ciążę i zabrać Aloszę do domu z tego dziwnego kraju. W obliczu dziecka stary będzie musiał zmienić śpiewkę. Ugnie się jak wszyscy i zawsze. W końcu wnuk to krew z krwi, nie jakieś tam papierowe brednie. Na razie jednak Angielka musiała dopasować się do tła. Nie wychylać, niemal przyjaźnić. Da się zrobić. Zagra słodką i kochaną. Potrafi. Jędzą będzie potem, kiedy już zajdzie. Dobry plan to połowa sukcesu! Potem niańka i swobodne latanie po świecie. Uda się. Wszystko się uda.
Tymczasem za oknem aniołek jej chłopaka, jak nazwała w myślach Angelikę, kończył morderczą trasę i wracał do domu. Aloszy jeszcze nie było widać. Gdy wróci, wejdzie pod prysznic jak zawsze, a Kate razem z nim. Na dobry początek dnia.
Droga do szkoły w ciepłym aucie i suchych butach była czymś, do czego wszyscy mogli się przyzwyczaić niemal natychmiast. Angelika wyskoczyła z samochodu i po chwili stała pod klasą z zeszytem w ręku. Dzwonek na lekcję zadzwonił, a fizyka wciąż nie było. Ktoś poszedł po klucz. Najlepszym sposobem na przeczekanie nieobecności nauczyciela było zachować pozory. Wszyscy weszli do klasy i zajęli swoje miejsca. Dopóki będą cicho, nikt się nie domyśli, że profesor znowu nie dotarł na czas. Jeśli w końcu dojedzie, wie, gdzie ich szukać, a jeśli nie, każda kolejna klasa będzie go kryła. Zasłużył. Do zeszłego roku był ulubieńcem uczniów; wesoły i swobodny, dowcipnie wyjaśniał trudne zagadnienia. Sprawiał, że fizyka stawała się przystępna. Potem jego żona po kilku miesiącach choroby umarła na raka. Od tej pory często nie było go w pracy i jakoś udawało im się go nie zdradzić. Gorzej, gdy pojawiał się w szkole nawalony. Wtedy woźna zawracała go już w korytarzu, żeby przypadkiem nie spotkał kogoś z pedagogów, bo mogłoby się to skończyć dla niego źle, a tego nikt mu nie życzył. Ludzie wierzyli, że w końcu się otrząśnie i wróci do świata żywych oraz trzeźwych, tymczasem nic na to nie wskazywało.
Z braku zajęcia klasa postanowiła omówić swoje sprawy. Kilarska, jak zwykle zaangażowana w nowy pomysł, usiadła na biurku nauczycielskim i machając nogami, zaczęła opowiadać, jak cudownie spędzą czas na wycieczce, którą współfinansuje jej tatuś. Od samego rana miała coś do Angeliki. Rzucała w jej stronę zawistne spojrzenia. Prawdopodobnie w oko wpadły jej nowe buty koleżanki.
– Sucha, a ty jak zwykle nie jedziesz, co? – zapytała zaczepnie, choć wszyscy w klasie wiedzieli, że z kasą u niej zawsze krucho.
– Nie. Nie jadę. – Angelika ani myślała się tłumaczyć.
– Autobus jest za darmo. Tylko za żarcie płacimy. To w końcu Rzym. Wymyśl coś. Na buty za parę ładnych stówek znalazłaś kasę, to może i na wycieczkę złapiesz sponsora.
W klasie zrobiło się cicho. Bezczelne oskarżenie zawisło w powietrzu.
– Odjeb się, Wioleta, bo tak ci przypierdolę z forhendu w ten pusty łeb, że go nie znajdziesz, gdy spadnie i się potoczy – warknęła Angelika głośno i wyraźnie w swojej obronie.
Rówieśnicy wciąż milczeli.
– To, że ty nie przepracowałaś w życiu ani godziny, a jedyne zajęcie, które sobie wyobrażasz, to dawanie dupy, nie znaczy, że inni mają tak samo, zdziro. I mów szczerze, o co chodzi. Słuchajcie! To nie jest wycieczka do Rzymu, tylko do jego niewielkiej enklawy nazywanej Watykanem. Jeszcze wam nie powiedziała? Tatuś jedzie paść na kolana przed papieżem na zapchanym ludźmi placu i zabiera was na przyczepkę. A chuj, że jest zima! Wyjdzie na pobożnego filantropa. Dostaniecie zniżkę na różańce i postoicie pod oknem, czekając na audiencję. Może zobaczycie grób Wojtyły. Cudowna atrakcja – drwiła.
– Wiola, czy Sucha mówi prawdę? Dokąd ta wycieczka? – Posypały się pytania. – Co ze zwiedzaniem?
– Już ja się dowiem, skąd miałaś kasę na te buty – syknęła Kilarska niezadowolona. – Ojciec mówił, że wycieczka jest do Rzymu. Obiad na pewno będzie w Rzymie. Reszty nie wiem. A jak do Watykanu, to też super. Kto jedzie? Raz, dwa, trzy – liczyła podniesione ręce. – Serio, nie chcecie do papieża? – Wkurzona rzuciła wychodzącej Suszyńskiej wściekłe spojrzenie. Nie mogła ścierpieć, że ta bida nosi głowę tak wysoko. Powinna być malutka jak mrówka, a nie zadzierać nosa.
Dorota wstała tuż po Angelice i wyszły obie za szkołę, by zapalić papierosa. Oparta o mur Suszyńska odpaliła od razu dwie fajki, podając drugą kumpeli.
– Pytaj.
Zdenerwowanie i zaciekawienie nastolatki były aż nazbyt widoczne.
– Po co? Wiem, że tego nie zrobiłaś. Ona tak, ale nie ty. Wiesz, że Wioleta nie odpuści. Te buty nieprędko stanieją i będą ją kłuły w oczy. Jak to możliwe, że ty masz to, o czym ona może pomarzyć? Kilarska spróbuje ci dopiec do żywego.
– Trudno. Albo buty, albo zdrowaśki w autobusie. Przynajmniej się ponabijamy, no nie?
– Spoko. Tylko wiesz, że jak coś wyniucha, to zrobi z tego takie halo, że buda będzie drżeć w posadach.
– Pieprzę jej plotki. Wiadomo, że kiedyś się wszyscy dowiedzą. Za mąż wychodzę, Dorkas. W tę sobotę. Przyjdziesz?
– Sucha, no co ty? Nieee… – Patrzyła z niedowierzaniem. – A jednak… Mnie nie bujasz. Opowiadaj!
– Serio. Wychodzę za niesamowicie przystojnego Rosjanina, studenta Oksfordu, blondaska, słodziaka z boskim akcentem, który się tu sprowadził ze swoją dziewczyną.
– Z dziewczyną? A hajta się z tobą?
Angelika przytaknęła.
– Masz jego zdjęcie?
– Nie mam, ale jest taki, że ojej. Wygląda jak Dima Bilan, ten z Eurowizji, tylko że ma jasne włosy. Boski. Podpisuję kontrakt przedślubny. Robię to dla kasy. Od wczoraj mieszkam w willi. Zabrałam matkę i dziewczynki. Stary… Pieprzę go, niech zdycha sam. Małe mają wszystko. Będzie im dobrze. Zakładam firmę, którą mąż poprowadzi. On studia sobie skończy zaocznie, a ja na swoje będę miała kasę. Przez najbliższe pięć lat posiadania gotówki mam tylko nie zajść w ciążę z nikim innym i dobrze wyglądać.
– I co teraz zrobisz?
– A co mam zrobić? Będę się uczyć. Muszę opanować jazdę autem, podciągnąć angielski do komunikatywnego i chętnie nauczę się rosyjskiego. Ale nie wszystko od razu. Po maturze. Mogę wydać na kształcenie, ile zechcę. Kupię sobie książki… milion książek. I będę czytać.
– Skoro robisz to dla kasy, Wioleta cię ukrzyżuje. Wiesz, jak będą za tobą wołać?
– W przeciwieństwie do niej nie bajeruję po cichu niemal emerytowanych kolegów tatki, więc skoro ona jest cichodajką, to ja będę głośnodajką. Alosza jest młody i przystojny. Właściwie kto mi udowodni, że robię to dla siana? To nie kulawy staruch. Jak go dziewczyny zobaczą na studniówce, to im te czerwone majty na podłogę