Dziewczyna bez makijażu. Zuzanna Arczyńska

Читать онлайн.
Название Dziewczyna bez makijażu
Автор произведения Zuzanna Arczyńska
Жанр Современные любовные романы
Серия
Издательство Современные любовные романы
Год выпуска 0
isbn 978-83-66201-51-4



Скачать книгу

zaszalała. Nie chodziło o to, że zrobiła ogromny obiad. Raczej o to, że naprawdę miała z czego przygotować posiłek. Zrobiła pyszną zupę pieczarkową, kilka surówek i pielmienie, na których widok oczy Aloszy rozbłysły z radości. Kate sądziła, że obiad będzie jarski, więc jadła surówki i była bardzo zadowolona do momentu, gdy zobaczyła, że z równiutkich pierogów dzieci wydobywają mięso w delikatnym rosołku. Dla nich domowy obiad w tygodniu też był zupełną nowością. Zwykle jadały tylko w szkole. Mama jedynie w weekendy przyrządzała im tanie posiłki.

      Angelika pochwaliła ją szczerze.

      – Nawet nie wiedziałam, że potrafisz zrobić takie dobre rzeczy, mamo.

      – Za to nie miałam jeszcze czasu na lekcje dziewczynek.

      – Do wieczora zdążycie. Nie ma się co spinać. Nikt nas nie goni.

      – Wiem, córuś. Alosza, dobre? – zapytała zięcia.

      – Ocień charoszo, mateczka, bolszoje spasibo. Poslie objeda ja budu uczyt Angelike wodit maszinu21.

      – Świetnie! Może jej pójdzie lepiej niż mnie. Nic już nie pamiętam. Ona jest młoda, więc raz-dwa się nauczy.

      Alosza opowiedział Kate o planie na popołudnie, a ona stwierdziła bezproblemowo, że w takim razie coś poczyta, pocałowała go w usta i wstała od stołu, grzecznie dziękując. Zdziwił się. Nigdy nie widział, by ta kobieta czytała. Myślał, że czeka go kolejny foch, a tu okazało się, że przynajmniej z zazdrością Kate nie ma problemów. Bo kogo tu porównywać? Wyrafinowaną dojrzałą niewiastę i nieopierzoną nastolatkę? Dobrze, że widział w podlotku młodszą siostrę. Na takiej stopie mogli budować coś fajnego. Jakąś przyjaźń. Na razie młoda jest interesowną smarkulą z bardzo dobrym sercem, ale kim zostanie, gdy w jej życiu pojawią się pieniądze, naprawdę dużo pieniędzy? Zastanawiał się i postanowił przyglądać z uwagą.

      Gdy wstał od stołu, razem z nim poderwały się dziewczynki i zabrały go na górę, by zobaczył, że dotarły już ich łóżeczka. Przy okazji dowiedział się, że gdy wstawały rano, obudziły się na materacach całą piątką. To było… dziwne. Gdy się nad tym zastanowił, uznał, że to jakiś sposób ochrony najmłodszych dzieci, może też przejaw braku zaufania albo głęboko zakorzeniony lęk.

      Schodząc po schodach, zawołał Angelikę, a ona posłusznie podążyła za nim. Wyjechał z garażu, wsiadła bez szemrania i pojechali za miasto. Zatrzymali się na parkingu dla tirów, bo był prawie pusty. Przy wjeździe Alosza dał cieciowi dwie dychy, więc miał tyle miejsca, ile potrzebowali. Wysiadł, a ona zajęła miejsce kierowcy. Oczekiwała, że chłopak usiądzie obok, a on zaskoczył ją, sadowiąc się za nią. Położył dłonie na ramionach dziewczyny. Dzięki temu zrozumiała, gdzie ma spid, a gdzie stop. Podpowiedział, że trzecia możliwość to sprzęgło. Naciskał na jej ramiona i zwalniał nacisk. Próbował pokierować jej reakcjami. Mówił na przemian po rosyjsku i angielsku. Słuchała. W końcu wcisnęła sprzęgło, przekręciła kluczyk, włączyła pierwszy bieg i wolno puszczając jeden pedał, naciskała drugi.

      Gdy tylko auto ruszyło z miejsca, panika zawładnęła mózgiem dziewczyny. Uspokajał ją, wiedząc, że może tak jechać na jedynce do końca świata i katować silnik. Nacisnął na miejsce odpowiedzialne za sprzęgło. Wykonała polecenie i po chwili mieli już drugi bieg. Samochód osiągnął astronomiczną prędkość trzydziestu kilometrów na godzinę. Zbliżali się do końca parkingu. Tam o dziwo spokojnie Angelika wykonała manewr zakręcania. Gdy znów wyjechała na prostą, udało się jej wrzucić trzeci bieg. Była spocona ze stresu. Wolno i spokojnie tłumaczył jej, jak ma zatrzymać samochód. Miała na to mnóstwo miejsca i czasu. Trochę nerwowo nacisnęła pedał hamulca, ale nie było najgorzej. Alosza wysiadł i otworzył drzwi kierowcy. Podał jej rękę, a gdy wynurzyła się z auta, zdjął z niej kurtkę i szalik.

      – Jeszczjo ras22 – rzucił i wsiadł do auta razem z jej rzeczami.

      Znów położył jej ręce na ramionach, a ona spróbowała uruchomić silnik. Nie wyszło. Ponowiła próbę. Tym razem auto zachowało się, jak oczekiwała.

      – Mjakko kak w ljubwi – wyszeptał i sam się zdziwił, że to powiedział. Poprawił się więc po angielsku: – Gently like in love23.

      – Akurat w love to ja jestem teoretyk, więc zupełnie nic mi to nie mówi – prychnęła i skupiła się na prowadzeniu.

      Jeszcze kilka razy przećwiczyli odpalanie, aż za każdym razem udawało się jej ruszyć z miejsca, wrzucić dwójkę, a potem zatrzymać.

      Alosza przesiadł się obok niej, zapiął pas, włączył światła i kazał zawieźć się do domu. Najpierw spanikowała, ale po chwili poczuła dreszczyk przygody. W końcu żadna to metropolia, a jego było stać na stłuczkę czy mandat. Wyjechała z parkingu, wytoczyła się na drogę bez kierunkowskazu i po chwili jechała już na trójce, mając na liczniku zawrotne cztery dychy. Musiała stanąć na czerwonym i szczęka jej opadła, bo osobą, która zmieniła światło, była wicedyrektorka szkoły. Dziewczyna ukłoniła się grzecznie zza szyby, a Majewska pogroziła jej palcem. Dalej już nie szło tak gładko. Do domu dojechała w nerwach i ze spoconymi plecami. Wyskoczyła z auta jak z procy i pobiegła opowiedzieć matce, co się stało.

      Alosza nie przestawał jej chwalić. Mama, rozumiejąc piąte przez dziesiąte, wiedziała, że jest bardzo zadowolony. Nikt prócz samej Angeliki nie przejął się profesorką na pasach. Nie widzieli powodu. Przecież maturzystka skończyła już osiemnaście lat i właściwie nie powinno nikogo dziwić, że prowadzi samochód.

      Przed osiemnastą, gdy mama kończyła odrabiać lekcje z dziewczynkami, po domu rozległ się dziwny hałas. Domofon przy bramie wjazdowej na posesję okazał się kolejną zaskakującą nowością. Arek odebrał i otworzył furtkę, a potem stanął w otwartych drzwiach, czekając na gościa. Zaprosił do środka Dorotę i już miał pójść po Angelikę, gdy Alosza pojawił się w holu, przedstawił i zaproponował, że zaprowadzi ją do narzeczonej.

      Dziewczyna grzecznie przyjęła ofertę i ruszyła przed nim schodami. Chciała go sobie dobrze obejrzeć, ale jak miała tego dokonać, gdy puścił ją przodem? Na piętrze zawołał Angelikę i poczekał, aż otworzy drzwi swojego pokoju. Przyjaciółka podziękowała ładnie po angielsku i rzucając kumpeli wymowne spojrzenie, weszła do jej pokoju, zamykając za sobą drzwi.

      – Nikt nie uwierzy, że robisz to dla siana, Sucha. To po prostu nie przejdzie. On jest… Wow! Po prostu! No mówię ci. Nie lecisz na niego?

      – Podobno mamy mieć relacje jak siostra z bratem. Fajny jest, ale nie widziałaś jeszcze jego kochanki. Nie mam nawet po co startować.

      – Oj, daj spokój. Wszystko masz tam, gdzie trzeba.

      – No, tylko jakoś mało. Wiesz niektórzy, znaczy niektóre – poprawiła się – potrzebują spadochronów na cycki, a moje raczej mieszczą się w naparstkach.

      – Przytyj trochę, to ci przybędzie. – Dorota usiadła w głębokim fotelu i niemal natychmiast się w nim zapadła.

      – Mam nadzieję. Wiesz, jaka wtopa? Jedziemy autem, ja prowadzę, dojeżdżam do pasów, a tu Majewska.

      – No i co? Kilarska też już ma prawko. Olej to. Co ci może zrobić? Palcem pogrozi?

      – Już pogroziła.

      – Sucha, lej na to. Kieckę lepiej pokaż.

      Angelika zamrugała zdziwiona.

      – No, suknię



<p>21</p>

Bardzo dobre, mateczko, wielkie dzięki. Po obiedzie będę uczył Angelikę jeździć autem.

<p>22</p>

Jeszcze raz.

<p>23</p>

Delikatnie jak w miłości.