Название | Kordian |
---|---|
Автор произведения | Juliusz Słowacki |
Жанр | Поэзия |
Серия | |
Издательство | Поэзия |
Год выпуска | 0 |
isbn | 978-83-270-2201-1 |
»Masz więc służbę, złotem płacę«,
Rzekł do Janka pan łaskawy
I za sobą wiódł w pałace.
140 A gdy dzień zaświtał czwarty,
Szły na łowy w butach harty;
A szewc chartów w aksamicie
Przy królewskiej jechał świcie;
Złoty order miał na szyi,
145 W trzy dni został szambelanem,
W sześć dni rządcą prowincyji,
W dni dwanaście został panem.
Starą matkę wziął z chałupy.
Król frejliną ją mianował.
150 A plebana pożałował
W biskupy...
KORDJAN
Cha! cha! cha! przednia powieść.
GRZEGORZ
A widzi pan, widzi,
Jak zabawiłem gadką... niech się pan nie wstydzi,
W tej powieści moralna kryje się nauka.
KORDJAN
155 Jaka? powiedz mi, stary.
GRZEGORZ
A któż jej wyszuka?
Dość, że jest sens, powiadam.
KORDJAN
Wierzę.
GRZEGORZ
Trzeba wiary.
Bo widzi panicz, kiedy gada sługa stary,
To w słowach dziecku dawać nie będzie trucizny.
Błąkałem się ja długo zdała od ojczyzny,
160 I tak mi było ciężko od tęsknego żalu,
Że żołnierze ciesali kołki na wąsalu;
Odcinając się szablą, nie brałem pociechy,
Bo żadnych kłosów ludziom nie wysieją śmiechy,
A smutek niby mądra książka w sercu żyje,
165 I mówi wiele rzeczy, i człowiek nie gnije,
Jak muchomor pod sosną, lecz zbiera po szczypcie
Przestrogę do przestrogi... Byłem ja w Egipcie!
Ponoś no o tej walce nie. mówiłem panu?
Czy wolno?
KORDJAN
Mów! mów, stary.
Grzegorz, kręcąc wąsa
Daj go tam szatanu
170 Kaprala... tęgi człowiek!... Wywiódł wojsko w pole,
Nie w pole, w piaski raczej; równo jak po stole,
Otwarto na wsze strony, kędyś wzrok obrócił,
Oko biegnąc po piaskach, Boga szuka w niebie.
Wódz szyki w pięć kwadratów sprawił ku potrzebie
175 I niby pięć gwiazd jasnych na pustynie rzucił.
Mnie świecącemu w jednej, widać było cztery.
Przed walką, przypominam, śmiech nas ruszył szczery:
Bo trzeba panu wiedzieć: na wojska ogonie
Snuły się z bagażami osły... przy bagażach
180 Przywlekli się z Francyji w bagnetów zachronie
Mędrkowie, co to baśnie piszą w kalendarzach.
Gardziliśmy jak niemcem tą chmurą komorów,
Tą psiarnią, co jak truflów wietrzyła kamieni;
Więc gdy do walki wiele stanęło pozorów,
185 Zawołaliśmy głośno: osły i uczeni,
Chowajcie się w kwadraty! dalej za pas nogi!
Dalibóg! korzystali z łagodnej przestrogi.
Przyznam się jednak panu, że choć żołnierz bitny,
Przed walką byłem nieco nadzwyczaj ponury. —
190 Jak dziś pamiętam, zdała lał się Nil błękitny,
Dalej jakiegoś miasta widać było mury;
I nad głowami niebo czyste bez obłoku,
A powietrze, choć bardzo jasne, grało w oku,
Nad katafalkiem niby od gromnic płomyki...
195 Lecz co najbardziej ludu zadziwiło szyki,
To były owe wielkie, murowane góry;
Stądby je było widzieć, gdyby nie Karpaty,
I gdyby z nieba można zetrzeć wszystkie chmury.
Wtem wódz przyjechał konno... zagrzmiały wiwaty,
200 Acz bez winnych kielichów. Wódz wskazał na wieże
I rzekł: soldats! co znaczy powiedział: żołnierze!
Słyszałem wszystko; wódz rzekł: patrzcie, wojownicy!
Ze szczytu piramidy — co znaczy: z dzwonnicy,
Ze szczytu tych piramid sto wieków was widzi.
205 Więc spojrzałem, gdzie wskazał po nieba błękicie;
Aż tu patrz... niech kto ze mnie jak z prostaka szydzi.
Opowiem... Klnę się panu, na piramid szczycie,
Jak w kościołach sławnego malują Michała,
Taki stał rycerz, w zbroi, promiennego ciała,
210 I płomienistą dzidą przebijał z wysoka
Wijącego się zdała na pustyni smoka,
Co ku nam leciał w chmurze kurzawy i piasku.
Sto dział zagrzmiało, oczy zgubiłem od blasku.
A kiedym wzrok odpytał, aż tu mameluki
215 Krzywemi nas szablami dziobią gdyby kruki.
To końmi do ucieczki obróceni wrzkomo
Siadają na bagnetach jak małpy.
KORDJAN
Cóż dalej?...
GRZEGORZ
A wstydźże się pan pytać, każdemu wiadomo,
Żeśmy zawsze łamane parole wygrali.
220 I gdyby nie ta dżuma — Ale pan nie słucha !...
Kordjan zamyślony, mówi sam do siebie
Wstyd mi! starzec zapala we mnie iskrę ducha.
Nieraz z myślą zburzoną w ciemne idę lasy,
Szczęk broni rzucam w sosen rozchwianych hałasy,
Widzę siebie wśród świateł czarodziejskich sławy,
225 Wśród promienistych szyków; szyki wstają z ziemi,
Ziemia wstaje, jak miasto odgrzebane z lawy...
Głupstwo... dzieciństwo marzeń... Z myślami takiemi
Nie śmiałbym się wynurzyć przed starców rozsądkiem,
Więc szukam — kogo? sługi, co rozwlekłym wątkiem
230 Snuje